Uwaga! Pirat!

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 17:30, 18 sie 2011 autorstwa Lw1995 (dyskusja • edycje) (usunięcie nieistniejącego filmu)

Nie dałoby się troszkę mniej?

Jeden z zatrzymanych żebrze o łagodniejszy wymiar kary, po zatrzymaniu, gdy jechał o 80 km/h za szybko

Ale ja po dzieci się spieszę...

Kolejny oszołom, który pomylił polskie drogi z torem F1

Super, kiedy będę w telewizji?

Zatrzymany z wyjątkowym dystansem do siebie pokazuje, że wisi mu to, iż cała Polska będzie się śmiać z jego głupoty

Uwaga! Pirat! – cieszący się niezwykłą popularnością program lecący na TVN Turbo, rejestrujący pracę policjantów na polskich drogach w warunkach bojowych. Jego najzagorzalszymi widzami są młodzi kierowcy, którzy jeszcze nie zdają sobie sprawy, że będą jeździć dużo gorzej, oraz rodziny zatrzymywanych weń piratów. Jeżeli nigdy nie widziałeś kobiety z niemowlakiem na kolanach, z komórką w jednej ręce i lusterkiem w drugiej, jadącej 180 km/h w strefie zamieszkania środkiem osiedla, to właśnie masz okazję.

Walory

Program ma niezwykłe walory – widz może: poznać tajniki życia policjantów, którym przydzielono jedno z najgorszych zadań - wyławianie poszczególnych przypadków z całego stada oszołomów na naszych drogach, obserwować możliwości niejednokrotnie zdezelowanych aut, których nawet w Korei Północnej by nie chcieli, a które nawet na terenie zabudowanym mogą wyciągnąć ponad 150 km/h, zapoznać się z „zaporowymi”[1] opłatami i punktami karnymi za „wyczyny” na drodze oraz pośmiać się z głupich/śmiesznych/żałosnych tłumaczeń, dzięki którym piraci starają się wyłgać od haraczu, ogłaszanego z niewątpliwą satysfakcją przez policjantów.

Felery

Praca policjantów nie jest taka idealna – przez to, że wszystko się nagrywa, często muszą słuchać wykrętów, że kierowca nie zgadza się na utrwalanie wizerunku i za nic nie da sobie wmówić, że nic takiego nie następuje. Przez to policjanci tracą mnóstwo czasu, a kierowca niejednokrotnie uparcie odmawia włączenia świateł awaryjnych, przez co stwarzają dodatkowe zagrożenie dla pozostałych. Natomiast obecność kamer zmusza policjantów do rzetelnej normalnej pracy, przez co niejednokrotnie tłumaczą, iż zatrzymany ma prawo odmówić przyjęcia mandatu, lecz wtedy sporządzany jest wniosek do sądu grodzkiego[2], lecz jak na razie tylko jeden odważny zdecydował się na ten krok, przez co zapłacił w sumie 3500 złotych i stracił prawo jazdy. Wykrywalność i karalność piratów – owszem jest, ale gdy my wyjeżdżamy na drogę, jakimś dziwnym trafem nie spotkamy ekipy TVN Turbo, przez co jadąc drogą z pierwszeństwem musimy co chwilę hamować, gdyż sznurek oszołomów nie zwraca uwagi na jakiekolwiek znaki.

Rodzaje kierowców

  • Żebracy – jeden z najczęściej spotykanych rodzajów kierowców. Każdy taki po zatrzymaniu i okazaniu mu dowodu winy, słysząc horrendalną kwotę mandatu, stara się za wszelką cenę wybłagać, by policjanci łaskawie nałożyli na niego niższy mandat lub obniżyli go o stówkę bądź dwie, jakby od tego zależało ich życie, mimo tego, że po raz dwudziesty panowie w mundurach informują petenta, że jest to niemożliwe. O dziwo mężczyźni zazwyczaj żebrzą o mniejszą ilość punktów karnych, a kobiety o niższe kwoty, przez co może zachodzić podejrzenie, że poza kadrem zachodzi przestępstwo korupcji „w naturze”. Wyjątkowo upierdliwi – twierdzą, że wiedzą, iż popełnili wykroczenie, ale najwyraźniej mają to gdzieś, skoro nie przejmują się możliwością złapania, przez co widz niejednokrotnie ma ochotę użyć na nich argumentu siły.
  • Komórkowcy – obsługujący telefony jedną bądź oburącz podczas jazdy. Zazwyczaj do zaobserwowania na środku autostrady. Dość często spotykani, bo karalność jest (poza programem naturalnie) niemalże zerowa, a i mandat nieduży, bo ledwie dwustuzłotowy. Miały być wprowadzone dodatkowo punkty karne, ale projekt utknął tam gdzie zawsze.
  • Rodzice – spieszący się do dzieci kierowcy – na złamanie karku, niejednokrotnie pod prąd, bez świateł i sprawnych pedałów. Na pytanie, gdzie mają fotelik, skoro jadą po dzieci, robią maślane oczy.
  • Imprezowicze – imieniny u cioci bywają mocniej zakrapiane, ale to nie powód, żeby zasypiać za kierownicą z wciśniętym do dechy pedałem gazu w pobliżu szkoły, przynajmniej według policjantów. Takie zachowanie nie budzi ich akceptacji, więc kierowcy karani są wysokimi mandatami, a jeżeli mają pecha i urządzenie zadziała, to po kontroli alkomatem i zapaleniu się czerwonej diody – dobą na wytrzeźwiarce. Po takim zabiegu takich piratów można zazwyczaj spotkać w lokalnych WORD-ach, gdzie po raz setny usiłują zdać egzamin za pieniądze rodziców.
  • Barany i Blondynki – za nic nie dadzą sobie wmówić, że właśnie wyprzedzali na przejściu dla pieszych, zawracali na autostradzie, wpieprzyli się na czerwonym w pochód pierwszomajowy czy przekroczyli prędkość o nędzną „siedemdziesiątkę”, nawet mimo odtworzenia materiału wideo. Przez cały czas grzecznie i cicho siedzą na tylnych siedzeniach radiowozu, z twarzą debila, gdyż zapewne nawet nie zorientowali się jeszcze, że to dzieje się naprawdę.
  • Agresorzy ostatnio także JotPe-owcy[3] – „odważni”, którzy wykrzykują różnorakie hasła o niesprawiedliwości karania mandatami i niejednokrotnie grożą policjantom w czasie wykonywania przez nich ich obowiązków, przez co karani są dodatkowo aresztem bądź wyższym mandatem. Ci, którzy chociażby popchną funkcjonariusza, lądują twarzą na betonie ze skutymi rękoma i zostają przetransportowani na najbliższy komisariat. Jeszcze nie zarejestrowano prób ich odbicia, jednakże chodzą pogłoski, że Firma organizuje już zbrojne bandy z funduszy uzyskanych ze sprzedaży bluz i zmywalnych tatuaży gimnazjalistom.
  • Panikarze – gdy zobaczą policyjny lizak bądź radiowóz na sygnałach, puszczają kierownicę i zaczynają krzyczeć. Ich panika kończy się na drzewie bądź w rowie, więc rzadko kiedy jest możność wystawienia mandatu.
  • Zapominalscy – dziwnym trafem zapomnieli ubezpieczenia, dowodu rejestracyjnego i/lub prawa jazdy, przez co karani są dodatkowymi kwotami. Gdy okaże się, że nigdy takich dokumentów nie mieli, ich portfel pustoszeje jeszcze bardziej, ale się nie przejmują się tym na tyle, by wydać dwie dychy na etui, w którym mogliby trzymać wszystko naraz.
  • Kangury – jeszcze nieobeznani z hamulcem młodzi kierowcy – przez co nie potrafią hamować raz a dobrze, rozbijając cały proces na „skoki”. Rzadko spotykani.
  • Plażowicze – uczono Cię, by jeździć w odpowiednim stroju i obuwiu? Ci o tym najwyraźniej zapomnieli i próbują opanować auta w wielkich szpilkach, w przypadku samic, lub laczkach i sandałach, w wypadku samców. Niekarani.
  • Dostawcy – mandaty przyjmują, ale zarzekają się, że szef ich zarąbie gołymi rękami i wywali z roboty, gdy dowie się, że jego pracownik został zatrzymany i ukarany, przez co program może być także przyczyną bezrobocia.
  • Luzacy – zupełnie nie przejmują się tym, że dostali mandat i omalże nie przejechali kolumny pieszych – często żartują sobie z policjantami o wszystkim i o niczym, po czym kontynuują jazdę w swoim stylu aż do następnego zatrzymania i utraty prawa jazdy.
  • Okazjonalni – zarzekają się, że wcześniej jeździli idealnie, jak sam Pan Bóg przykazał, tylko dziwnym trafem na odcinku pomiarowym jadą z dwukrotnie wyższą prędkością niż jest dozwolona. Często towarzyszy im frustracja i poczucie niesprawiedliwego potraktowania.
  • Brudasy – jadą samochodami, które wyglądają, jakby wyjechały z kopalni węgla. Po pouczeniu przez policjantów, zacierają rękawy i zaczynają czyścić auta na wizji, podczas gdy policjanci wypisują mandat i śmieją się za kadrem z niechlujstwa polskich kierowców. Gdy z samochodu wyciekają różnorakie fluidy, tracą również dowód rejestracyjny.
  • Cienie – boją się świateł jak ognia, więc ani kierunkowskazu nie włączą, ani mijania nie zapalą, a czerwone światło działa na nich jak płachta na byka, przez co na ich koncie lądują dodatkowe punkty karne – podobnie jak za stosowanie przyciemnianych szyb w każdych warunkach.
  • Tuningowcy – jakim cudem upchnęli do malucha instalację na podtlenek azotu, zdjęli ogranicznik prędkości i wymienili silnik na kilkunastocylindrowe monstrum – nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że takie wyczyny nie budzą aprobaty stróżów prawa, przez co dowód rejestracyjny ląduje w urzędzie, a kierowca traci możliwość (w teorii) jazdy swoim cackiem, na które wydał kilkaset tysięcy złotych.

Przypisy

  1. Według zatrzymanych, bo przecież wiadomo, że nasze drogi to raj dla piratów w porównaniu z resztą Europy, a w takiej Szwajcarii czy Finlandii za przekroczenie rzędu 4 km/h dostałby kulkę w opony.
  2. Podczas tych czynności za plecami dzielnych stróżów prawa przejeżdża kilkaset aut, których kierowcy łamią wszelkie możliwe przepisy i śmieją się im prosto w plecy.
  3. Ci, którzy nie wstydzą się noszenia bluz z napisem „Jestem Przygłupem”.