Forum:Rozmawiałem sobie z Vae, czyli o przyszłości Nonsy

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Ten wątek nie był edytowany od 4494 dni. Nie baw się w archeologa i nie odkopuj go. Zamiast tego możesz wrócić na stronę główną forum i założyć nowy temat.

Jakiś czas temu rozmawialiśmy z Vae o przyszłości naszego projektu i nie widzieliśmy jej nadto obiecująco. Vae niech jednak wypowie się sam, ja zacznę tylko w swoim imieniu, mówiąc o własnych odczuciach, powtarzając co nieco pewnie z rozmowy. Mojego rozmówcę prosiłbym o udostępnienie danych za google analytics, z pewnością będą pomocne.

Generalnie rzecz się miała z naborem nowych użytkowników (choć szkoda, że chyba kwestię czytelników ominęliśmy), ja jednak najpierw zajmę się czytelnictwem, wychodząc z założenie, że w przypadku użytkowników ani administratorów natura nie znosi próżni. Mamy, po pierwsze, spadek rejestracji, jak i czytelnictwa, po drugie nie mamy czegoś, co ma konkurencja – szybkiego przekazu esencji strony. Strony modne ostatnio takie jak demotywatory czy kwejk operują bardzo prostą konstrukcją dowcipu. Obrazem, który można szybko przejrzeć, odebrać, skomentować i w końcu zaakceptować bądź nie. Naszą formułą jest jednak słowo pisane, lekturze artykułu niestety należy poświęcić troszkę czasu, podczas gdy odbiór treści graficznej trwa sekundę. Niestety słowo pisane jest w defensywie, a jeśli tak jest, to znaczy, że w defensywie jesteśmy i my.

Pozwoliłem sobie jesienią – mogę to teraz ujawnić – na eksperyment, który potwierdził moje obawy. Otóż zacząłem jako administrator Nonsensopedii na FB dawać dowcipy, opatrując je formą sucharów. Jeśli nie mogłem powalczyć grafikami, postanowiłem, że zrobię to szybkim w odbiorze i krótszym słowem pisanym. Ku mojej rozpaczy, idea rozwinęła się bardzo dobrze. Czytelnicy lajkowali, komentowali, nastąpił widoczny przyrost członków grupy i... wyraźny spadek czytelnictwa artykułów, które oczywiście musiałem dawać razem z dowcipami, inaczej nie miałbym się jak przekonać o tym, jak jedno konkuruje z drugim. Co gorsza, czytelnicy domagali się dalej sucharów, a jeśli jakiś (wcale niedługi) artykuł polubiło 15 osób, było to dużo... Symptomatyczną była sytuacja, kiedy odstąpiłem od konkurencji, rozdzielając dowcipy/obrazki oraz artykuły na kolejne wejścia. Dałem zaledwie jeden artykuł, tj. ten, którego żaden z nas chyba nie uznałby za klasyka (mimo że moim zdaniem jest fajny). Artykuł został bardzo ładnie oceniony w warunkach, kiedy odizolowałem czytelników od łatwiejszej drogi. Potem cóż, dowcip i, niestety, przebitka.

Zachęcając Was do dyskusji, chciałbym zadać pytania.

  1. Czy faktycznie teza o defensywie słowa pisanego ma zakotwiczenie w faktach, czy mamy do czynienia raczej z sezonowym wybrykiem rynku i sympatii humorystycznych?
  2. Czy eksperyment na FB i jego rezultaty wydają się Wam miarodajne?
  3. Jak możemy przeciwstawić się rynkowi – podtrzymując nasze tradycje, troszkę tylko je unowocześniając, czy też może za pomocą nowych narzędzi lub tych, z których nie korzystamy, spróbować nieco popłynąć z falą trendów, nieco przekształcając naszą tożsamosć?
  4. Opcjonalnie - pomysły?

Do kwestii naboru userów na pewno powrócę, Wy także możecie o tym pisać, ponieważ te procesy ściśle się zazębiają i napędzają. Na razie nie mam jednak w tej sprawie niczego chyba odkrywczego do powiedzenia, a śpiewać w chórze niespecjalnie lubię. Otwieram dyskusję, wpisujcie się śmiało. Uwaga: bez wycieczek osobistych proszę i grzecznie, temat jest otwarty dla osób piszących spod IP, tu jednak także proszę o grzeczne wyrażanie swoich opinii. Z góry dzięki. Emdeggergadajka 11:45, lut 7, 2012 (UTC)

Powiem tak: nie od dziś wiadomo, że społeczeństwo rośnie nam głupie i choć cwane, to dość nieodpowiedzialne i bez wartości. Ale odbiegamy od rzeczy. Eksperyment tylko potwierdził to, co wie każdy, kto regularnie siedzi w sieci i to nie tylko na jednej-dwóch stronach. Wywiad pomiędzy znajomymi każdego z nas potwierdzi, że te i te strony zna, Nonsensopedię może kiedyś czytał. W tym sensie tak, eksperyment facebookowy jest miarodajny.