Cytaty:Król Julian
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Król Julian – cytaty.
A Ą B C Ć D E Ę F G H I J K L Ł M N Ń O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż |
A
- A ja myślę, że kręcą i za chwilę będę miał atak!... Uwaga... Mam atak!
- A teraz wzbudzę w was poczucie niższości. Zresztą uzasadnione.
- A zatem, przysięgam, że was nie zawiodę, nie tylko nie zawiodę, ale powiodę ku zwycięstwu i chwale. Albowiem „We Are The Champions”!
- Aaa! Paparazzi!
- Aha! Już czujem słodki smak zwycięstwa. Mmm... jakbym miał coś słodkiego w brzuchu. (Wyprzedzają go pingwiny). Nie, teraz zastąpił go gorzki smród przegranej! Uuu... śmierdzi nie na żarty.
- Andrzej z Zielonej Góry chce wykorzystać telefon do przyjaciela, moim zdaniem powinien strzelać.
B
- Biedny Mort. Pozwól, że ci pomogę... Pchaj mocniej nogami! Od czego masz nogi, jak nie pchasz?!
- Bo, gdyż, któż jest bardziej godny okładki niż król?
- Bóg zapłać, pradawni bogowie!
- Byłem dla ciebie tylko emocjonalnym materacem i to do tego nadmuchiwanym! Od teraz, kochana, śpisz na podłodze!
C
- Chciałbym oglądać zwierzęta na komputerze. A raczej, chciałbym się oglądać na komputerze. Yyy, co to jest komputer?
- Cięcie! Po reżyserskiemu to znaczy morda.
- Co to za jakieś obłąkańcze wrzaski są. Nie mogę się przez nie skoncentrować na ideale, który sam ucieleśniam.
D
- Dalej, chcę poznać granicę swojego zwyrodnienia!
- Dawaj, Stefan, dawaj.
- Dobra, a teraz się skup, bo wcielam się w robota i to jest wstrząsający performance!
- Dziób, dziób. Chciałbym się całować, ale nie mam warg. No, ale daj dzioba, no.
G
- Gdzie moi goście? No jazda, jazda, nie chować się, czas zacząć święto na cześć mnie i moich zmiennych humorów, bo dziś jest mój dzień!
- Głupi pingwin, trzeba mieć coś we głowie, a nie na wierzchu.
H
- Hańba ci, Maurice! Ledwie się gibiesz!
- Halo! Sąsiedzi! Chciałbym pożyczyć wasze szczoteczki do zębów, żeby się wyczesać tam gdzie nie sięgam!
I
- I właśnie dlatego muszę zaprząc swój królewski intelekt, żeby mu pomóc. No to kto chce dostąpić zaszczytu niesienia moich waliz?
- I właśnie wtedy zrozumiałem, że muszę się skupić na tym, co w anegdocie zwanej życiem jest najważniejsze – na sobie.
- Ich się słucha, ale oczami.
J
- Ja i mój JJ,
u boku po lewej, to układ,
że hej-hej,
więc skacz i się śmiej-ej! (...) - Ja nawet bardziej mogę się do ciebie nie odzywać.
- Julian: Jadem ulicom,
opony asfalt drom.
Pingwiny jak zobaczom drzewo,
na zawał umyrom.
Hej! Julian, Julian,
on twardy jest jak głaz...
Mort: Jedziemy panie ciut za wolno...
Trzeba wcisnąć gaz! - Jaki on przystojny! To najprzystojniejsza bestia, jaką widziałem! Nie licząc mnie, ale tego nie muszę mówić. A jednak to powiedziałem. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
- Jako król nie mogę mieć mniej, to nielegalne!
- Jako moi poddani macie rozumieć, co zrobię, jeszcze zanim to zrobię.
- Jakże mógłbym nie mieć władzy? Mienie władzy to obowiązek króla. Tak więc zamilcz.
- Jam jest Król Julian i popieram ten plan!
- Jasne, że w moje lewo! Jestem królem i wszystko lewo jest moje lewo, durny jeden!
- Jestem elastyczny, ale w sprawie stopy obowiązuje zero tolerancji.
- Jestem wrakiem lemura!
- Jesteście bomba, pradawni bogowie!
- Jeszcze jeden drobiazg. Czy mógłbym troszkę wami popomiatać? Tak tylko odrobinkę? Błagam, ja nie mam się już nad kim pastwić! Mort i Maurice mnie porzucili! Zaraz po tym, jak ich wygnałem.
K
- Kiedy wrzeszcząca ofiara trafi już do wulkanu, to moi znajomi, bogowie, ją zjedzą – mówię o ofiarze. „Bardzo smaczna, dziękuję za tę ofiarę”. „A może jeszcze jedną?” „Nie, jedna dziennie wystarczy”. „Poważnie? Poczuję się bardzo dotknięty, jeśli nie zjesz jeszcze”. „Ale ja nie chcę kolejnej ofiary, ok?!”
- Królem będąc, mam taką władzę, że mogę rozkazać wszystkim duchom i straszydłom, żeby mi stąd won. Zrób to, Maurice.
- Kto nas ocali przed grozą która spada z nieba?! Ano nikt! Kto podziela ten pogląd, proszę o atak histerii.
- Kto pod kim dołki kopie, ma mokro pod pachą.
- Która to opowieść mnie znudziła, albowiem nie była o mnie. Kumasz zależność?
M
- M... m... m... Maurice! Jak śmiałeś zakłócić mój sen o JJay'u! Grała muzyka i w ogóle!
- Maaauriiice, nie dobiega do mnie... Prrrfff... A przecież bez... Prrrfff... Mój superkonfodopieszczaczoszybotron będzie siedział na ziemi, jak jakiś gupi fotel... Co nie lata!... Prrrfff.
- Maurice! Gdzie jest ten twój łeb jak baniak, który zwykle zauważam bez trudu?
- Maurice! Mój królewski zadek jest wstrętnie ignorowany! Idź, zrób coś, albo hańba ci!
- Maurice! Zamknij się, gębo niewyparzona!
- Maurice! Zamów nam jakieś stroje. Najlepiej coś różowego z marszczonymi rękawkami, ale bez szaleństw. Wystarczy, żeby podkreśliły moją męskość.
- Mienie władzy to obowiązek króla.
- Milcz jak do mnie mówisz!
- Mmm... anatomia, to mnie kręci.
- Moja głowa jest obnażona, moja głowa jest goła, moja głowa jest bez korony... Czarne są myśli me...
- Mort! Dlaczego zeżarłeś moje choco-chrupki? Tylko nie mów, że to nie ty! Masz to wypisane na mordzie, pyszną masą czekoladową.
- Może to i było niechcący, ale z premedytacją! Przytłacza mnie ogrom tej zdrady!
N
- Na kanapce chcę przemierzać świaaat!
- Maurice: Na pewno chcemy to zrobić?
Król Julian: Tak. Albowiem jest to genialne tak jak ja. A teraz wywinduj mnie! - Na przyszłość mniej rodzynków, dobrze Maurice?
- Na słońcu jest rzeczywiście znacznie mniej cienia, wiesz?
- Nie ma to jak wypatroszyć konika.
- Nie musicie dziękować, wystarczy mnie wielbić na klęczkach.
- Nie! Nie masz prawa pozbawiać mnie rózgi, to całe moje życie!. Zaraz, o jakiej rózdze mówi?
- Nie tykaj się moich stóp!
- Nie tykajcie mych rzeczy!
- Niech duch nocy złe, gryzące te i nie, zostawią wydrę te, zostawią wydrę te, bo sypia przez nie źle, won mi! Won mi! Wynocha stąd! Won mi! Won mi! Wynocha przecz! Won mi! Won mi! Wynocha przecz!
- Skipper: No i co mamy teraz zrobić?
Król Julian: Wielbcie mnie.
O
- Obczajcie moje nowe image.
- Kowalski: Oto czekoladowa eksplozja!
Król Julian: Uuu, czekoladowa, brzmi bardzo obiecująco.
Szeregowy: Czekolady jako takiej akurat nie mieliśmy...
Rico: No niestety!
Król Julian: A co mieliście?
Kowalski: Y... Głównie błoto.
Król Julian: No, świetna prezentacja, a teraz dajcie, aby mój brzuch skosztował tych pysznych pyszności.
P
- Król Julian: Patrz oczy na mnie. Oba oczy, proszę cię, to kaprawe też!
Maurice: Ale ja nie mam kaprawego.
Król Julian: Hej, hej, nie szkodzi, patrz, ja też tak mam! - Pomocy! Ten aligator spożywa mnie wbrew mojej woli!
T
- Taaak, zaszalejecie moi śmierdzący przyjaciele, tak zraszajcie, ile wlezie! Hej ty! Zraszaj! Zraszaj! Jeszcze po lewej.
- Tak na przyszłość. Odpowiedź na każde podchwytliwe pytanie brzmi: „Ja”.
- Tak śmierdzą tylko pingwiny i niektóre zakonnice.
- Ten masło orzechowe cuks smakuje jakby orzech narzygał mi na język rtęcią!
- Maurice: To jest piniata.
Król Julian: Co? Jaka pata? Nie wymyślaj sobie słów. - To najstraszniejszy sen, jaki miałem w głowie, prędko uszczyp mnie, albo ugryź, albo trzaśnij w twarz i wychłoszcz zadek.
- Kowalski: Ty, wiesz co, Julian? Dziękuję ci.
Król Julian: Ty, wiesz co, Kowalski? Nie ma za co. No właśnie, za co?
W
- W-w-weź jeszcze opowiedz o tym, jak ludzie chcą mnie oglądać.
- Wielbcie mnie.
- Wszystko lewo jest moje lewo, durny ty!
Y
- Kowalski: Yo, miotasz te owoce, czy nie, koleś?
Król Julian: Przekonałeś mnie, to będzie jednostronnie zabawne. Tak, uwielbiacie obrywać zgniłymi owocami, poznaję po krzykach.
Z
- Zająłem się ogniem!