Piraci z Karaibów
Piraci z Karaibówlub jak kto woli Piraty z Karazj***w - trylogia filmowa baj ktośtam & walt disney sp. m.a.m. d.o.w.n.a. Wbrew pozorom ten film jest o piratach, a konkretnie o takim jednym żuLLu, którego gra Dżony Dep. Jak na trylogię przystało składa się z 3 części. Najpierw była tylko jedna część, ale producenci usłyszawszy okrzyki zachwyconych fanów, którzy szalenie polubili Pijanego - Pirata - Który - Ma - Jakiś - Problem - Z - Koralikami - I - Rumem, nakręcili jeszcze dwie i są w trakcie kręcenia 3 - ciej
Cześć Pierwsza "Piraty bla.. bla.. bla... (to się cały czas powtarza) Klątwa Czarnego Mudżina Czarnej Perły.
Była sobie taka jedna brzydka Elizabeth. Jak była jeszcze małą dziewuszką, to importowali ją do Port Royal. Była bowiem tak brzydka, że chcieli zrobić z niej dobry użytek (miała odstraszać mudżinów). Jak tak płynęli to mała ujrzała w wodzie parasolkę. Zaraz się strasznie podnieciła jak gdyby parasolka na wodzie była czymś dziwnym. Potem znaleźli takiego jednego Łila Ternera, który też dryfował. Brytyjska Kompania go ocaliła i okazało się, że statek, na którym płynął został delikatnie rzecz ujmując zepsuty. Kiedy Łil mdleje, Elizabeth kradnie mu naszyjnik. Zajarzyła bowiem, że chłopak jest mudżinem, znaczy się piratem i chciała się dowartościować. Ileśtam lat później Czarna Perła atakuje Port Royal i oczywiście wygrywa bo jest unconstractible. Jeden taki komodor zakochuje się w eks - brzydkiej elci (która nadal była brzydka). Ona go nie koFFa i się robi zament. Łapią Jacka Sparrowa alias Jacka Wróbla. Jak kradzieje nie tylko bydła kradną Elcię (i gdzie tu gust) Łil, który też kocha Elcię skumplował się z Jackiem - Od - Koralików, żeby ją ocalić (po kiego grzyba - nie waidomo). W wyniku splotu wydarzeń, złota steków, Tortugi, rumu, banicji, nap***dalanki, chaotycznego pytania "No to w końcu kto jest Ternerem do jasnej anielki???", kolejnej nap***dalanki, podstępnego przyjęcia oświadczyn jednocześnie nie przyjmując ich (intryga), odkrycie kto w końcu jest Ternerem, zdrada zdradzonego przez zdradzonych i zdradzicielskich zdrajców Jacka, ostatecznej nap***dalanki wychodzi na to, że cała załoga Czarnego Wypierdka zostaje zamurdowana, a Will, syn Billa starego buciora (cóż, rodziny się nie wybiera) okazuje się być piratem!!! Cóż za groza! Elcia przyznaje, że wyczuwa miętę u Ternera, ale smród Jacka też ja pociąga. Norringtona, którego oświadczyny teoretycznie przyjęła, olała. Kończy się pocałunkiem Łila i Elci, oraz skok na bandżi bez bandżi w wykonaniu Jacka, który dostał w spadku swoją rzecz - statek "Czarna Perła".
Część Druga "Piraty...to już wiemy... Skrzynia twojej starej umarlaka"
Ta część jest taka pasjonująca, że aż niepasjonująca. W Czarnobylu dla złych mudżinów tajemniczym ( i nikomu nie znanym) sposobem pojawia się Jack. Bardzo bowiem potrzebował rysunku klucza. Miał być ślub Łila i Elci, ale przytelepał się taki jeden Inspektor Gadget, wróć, lord Becket, a wraz z nim jego brzydka twarzyczka. Oskarżył wszystkich o korupcję i mudżinostwo (wspieranie piratów). Stwierdził, żeto on jest master of dizaster i kazał wszystkich zaj***ać. Kiedy jednak skapnął się, że to nie najlepszy pomysł postanowił zawrzeć pokład, wróć, układ z Willem. Will miał findnąć Jacka i gwizdnąć mu jego zabawkę, a wtedy Beckham Becket wypuści Elcię. I było fajnie. Becket zawarł podobny układ z Elcią. Tymczasem nadszedł dla Jacka termin klasówki z biologii, znaczy się dzień, kiedy miał oddać Perłę glizdobrodemu przystojniakowi, który był zagorzałym fanem muzyki klasycznej i własnej brody. Nosił on imię... ajajaj...świat się boi...to..takie straszne...prawie jak lord Valdek...Papa Smerf!!!!! Koledzy (którzy nigdy nie istnieli) wołali na niego Deavy Jones. No, ale wracając. Jack miał oddać statek, który do Jonesa należał. Gratis miał u niego służyć dopóki nie wychoduje sobie podobnych mrocznych macek. Jacek nie chciał i poszli na kompromisa. W zamian za siebie miał dać Jonesowi 100 innych jeleni, znaczy się piratów. Jack jak to Jack na dzień dobry wydał Willa Deavy'emu, jak na prawdziwego przyjaciela przystało. Jednak wtedy Elcia wyciągnęła swoją najgroźniejszą broń i zastroiła na Wróbla takiego focha, że aż wszyscy zaniemówili. Jeszcze wcześniej spotkali na Torudze eks - komodora, który podkochiwał się w Elci, Jamesa Ryjonorkę (Norringtona). Jego też wzięli do ekipy samobójców, którym zachciało się przeszczepu serca i postanowili ukraść serce Jonesowi. DaFFcik nie miał bowiem serca, dosłownie i w przenośni, w klatce...mackowej, lecz w puszce po kakao. Jacek z ekipą karneli się do takiej jednej true mudżin. Dała Jackowi puszkę z ziemią do kwiatków. Will poznał swojego starego, który był równie mackowiasty co Dżons. Był jednak o tyle lepszy, że miał wypasionego skilla - rozgwiazdę koło otworu gębowego. Przywalil synowi z bata na dobry początek i pomógł mu uciec. I przy okazji opowiedział mu swoją wersję zdarzeń co do swojego tajemniczego zniknięcia. A tak wogóle okazało się, że Deavy to eks true mudżinki. I w dodatku wymiata na spleśniałych organach, że huzia. Elcia, Jacek i Will odnaleźli się na wyspie z sercem. Kopali, kopali i się dokopali. Potem się o to serducho pobili, ale tak cwanie to wycwanili, że nie nosili serca w puszce po kakale. Ogółem butali się: Will - serce chciał dać jako haracz za ojczulka, Jacek - aby spłacić dług w spożywczym u Deavy'ego, komodor - aby sie zrehabilitować u Becketa, który serce wybrał jako swój atrybut i chciał zapanować nad niecnym Janosikiem Jonesem. Krakers (mHroczny pupilek Dżonsa) zaatakował Perłę i zjadł Jacka (którego wszyscy olali). Zasmuceni, że aż strach pojechali do true mudżina. Mudżince się nudziło to se wskrzesiła z martwych martwego eks - kapitana Hektora Barbossę. Tak wogóle to Barbossa bardzo zdrowo się odżywiał. Cały czas wcinał jabłuszka, nawet przed śmiercią (cz. pierwsza). I nawet teraz w tak podniosłym momencie...tajemniczy stukot na schodach, wyłania się mroczny but... rozlegają się pełne pociechy słowa - "Co zrobiliście z moim jabłkiem / statkiem?" I na tym się kończy.
Część Trzecia "Piraty...nuda...Na krańcu sedesu świata "
Elcia w przebraniu samuraja płynęła łódeczką po ściekach podśpiewując "Mój dom". Złapały ją skośnookie brzydale, zagorzali antyfani zespołu Feel. Zabrali ją do swojej norki do Wielkiego Skośnookiego. Tam też przylazł Barbossa, dzierżac w ręku jakże groźną broń - jabłko. Pogadali se, próbowali zarąbać Łila, pobili się i było gites malines. Aaa...a tak wogóle zaczyna się od tego, że lord Kotlet Becket, czy jak mu tam, i jego drużyna złapali pełno kiboli Wisły piratów i chcieli ich powiesić. Tamci mieli jednak w zanadrzu broń...piosenkę!!!!! Zaczęli śpiewać tupać i wogóle już się miała imprezka rozkręcić kiedy ta cioteczka Beckham wszystko zepsuł. Powiesił młodego DJ, którego trzeba było na beczce podsadzić. Potem powiesił wszystkich i rozwalił przyjęcie. No, ale wracając. Ekipa dzikusów popłynęła po Jacka na sam koniec świata. Natomiast Jacek dziwił się, dlaczego nie potrafi płynąć statkiem po piasku i studiował krabologię. Jak płynęli to okazało się, że Becket zamordował ojca Elci - gubernatora Gargamela. Elcia popadła w depresję. Znaleźli Jacka i było fajnie. Becket tymczasem już rządził Krakersem i Holendrami. Kazał Deavy'emu zarąbać Krakersa. Nasłał też ekipę na Perełekę. Wtedy to Will i Elcia uznali, że czas się hajtnąć. Poprosili o udzielenie hajtnięcia Barbossę. Wtedy też miał miejsce słynny dialog :
- Barbossa, udziel nam ślubu!
- To nie najlepszy moment!
- Innego może nie być!
- Barbossa, now!!!!
- Dobra. Zebraliśmy sie tutaj...aby cię przebić nędzny szczurze!!! Haha!!!
No więc się hajtnęli. Była totalna rozpierducha. Jeszcze przytelepał się Beckham ze swoją drużyną. I było kakakakakakaBUM!!!!!!!!! Zadźgali Willa. I ten dramatyczny okrzyk "NOOOOOOOOOO!!!!!!". Umierający Will dźgnął w odwecie serducho Dżonsa. I Dżons deadnął. Jako, że Holendrzy muszą mieć kpt. Will nim został. Aaa...piraty wygrali bo wcześniej był Wielki Kongres Piratów Zjednoczonych. I Elcia została lordem wszystkich piratów. Becket i jego drużyna deadli. Nastał czas rozstania Wila i Elci. Kissneli się na do widzenia. I Will zwiał za siedem mórz i oceanów.