Związek Producentów Audio-Video
Związek Producentów Audio-Video – organizacja zbiorowego grożenia więzieniem i karami pokrewnymi za puszczanie muzyki w miejscach publicznych. Powstała z inicjatywy osób, które nie mogły dłużej wytrzymać patrząc, jak dużą kasę można zarobić na cudzej twórczości ochronie interesów artystów. Za cel organizacja postawiła sobie zwalczenie wszechobecnego piractwa komputerowego oraz muzycznego.
Wątpliwości dotyczące organizacji[edytuj • edytuj kod]
Nie jest do końca jasne, czyich interesów strzeże ta organizacja. Wg statutu ma ona chronić producentów muzyki, jednak statut nie określa dokładnie czy chodzi o autorów, czy też wykonawców. Niektórzy krytycy obawiają się, że istnienie ZPAV doprowadzi do powstania innych organizacji pobierających haracze opłaty z tytułu ochrony praw osób, które przyczyniły się do powstania muzyki. Pogłoski mówią, że powstaje już organizacja ochrony praw drwali, bo większość instrumentów muzycznych powstała dzięki ich pracy.
Osiągnięcia[edytuj • edytuj kod]
ZPAV na swoim koncie posiada liczne sukcesy w zwalczaniu piractwa komputerowego. Należy tu wymienić:
- zamknięcie portalu odsiebie.com, który był
zbyt słabo ustawionymnajpotężniejszym pirackim portalem; - rozbicie razem z oddziałami antyterrorystycznymi zorganizowanej grupy przestępczej didżejów, którzy,
nie zapłacili ZPAV-owi haraczudokonywali nikczemnego pirackiego procederu; - heroiczna walka o ustanowienie kary bezwzględnego więzienia dla piratów ściągających muzykę z sieci.
Plany na przyszłość[edytuj • edytuj kod]
W najbliższym czasie organizacja zamierza także zgłosić projekt ustawy, w myśl której każda osoba posiadająca w mieszkaniu sprzęt muzyczny będzie musiała obowiązkowo zbudować wokół mieszkania mur dźwiękochłonny, aby nikt z poza otoczenia nie mógł usłyszeć chronionych prawnie utworów. Planuje także zakazać posiadania tych utworów w telefonach komórkowych.
Moralne prawo ZPAV[edytuj • edytuj kod]
Członkowie ZPAV, prywatne firmy wydawnicze, które sprzedawały swoje płyty po stówce za sztukę uznały, że należy im się domiar i pobierają teraz opłaty za słuchanie tych płyt. Jest to całkowicie zrozumiałe, bo stówa za płytę to stanowczo za mało jak na potrzeby wielkich firm wydawniczych (córek zachodnich wielkich wydawnictw). Poza tym oni sprzedawali tylko płyty, a nie prawo do ich słuchania. Ostatnio odezwało się stowarzyszenie stolarzy, którzy uznali, że sprzedawali tylko krzesła, ale bez praw do siedzenia na nich… Czekają nas zatem następne opłaty albo permanentne stanie w lokalach publicznych. W przeciwnym razie czeka nas… siedzenie, ale w długoletnim odosobnieniu.