Dyskusja użytkownika:HοllyBlue/myspace

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 07:31, 2 maj 2009 autorstwa Wilqw3 (dyskusja • edycje) (nowa strona)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Przygody Słonia Bambo [by Wilkuś, lat 7]

R.1 Dobrze jest mi w Dżungli

Nazywam się Bambo i jestem najmniejszym słoniem w Dżungli chociaż jestem bardzo silny. Gdy miałem 4 lata (teraz mam 10) kradłem rużne rzeczy. Tyle kradłem, że sam już nie wiem co to było. Sąd dał mi karę; muszę do końca życia pilnować dżungli ale bardzo lubię to robić. Nasi wrodzy z wyspy Lalala to Lalalowcy. Są bardzo źli. Kiedyś miałem kolege szympansa o imieniu Szymon ale Lalalowcy go porwali.

R.2 Następne porwanie Kiedy dalej pilnowałem dżungli na wyspie Lalala zobaczyłem dziwne iskry i promienie, miałem złe przeczucia. Za chwile nad moją głową pojawiło się lalalowskie UFO i wciągnęło mnie do środka. Parę razy chcieli mnie porwać ale odkryłem sztuczkę że trzeba uderzyć w taką jedną klapę i UFO puszczało mnie na ziemię. Więc tak też zrobiłem, ale to nic nie dało. Domyśliłem się, że te promienie i iskry to było ulepszanie UFO. Miałem przy sobie tzw. tłumaczownik który tłumaczy mi to co muwią Lalalowcy. Jeden z nich powiedział lalalelylololula, to znaczy zabierzemy go do króla. Drugi zaczął gadać lalelelolilolololulalalolale to oznaczało tak, pewnie wtrąci go do lochu tak jak ją małpę. Zrzerała mnie ciekawość o jaką małpę chodziło.

R.3 Niespodziewane spotkanie Król Lalalowców powiedział do mnie lelelelalalelalala to oznaczało będziesz siedział tam gdzie ta małpa i wyobraźcie sobie, że ta małpa to był Szymon! Ucieszyłem się bardzo gdy go zobaczyłem. Siedzieliśmy w lochu jakieś pół roku aż lalalowcy Lalalowcy gdy przechodzili obok naszego lochu powiedzieli: lolelylolelulilolililalelolulą to znaczy możemy sobie muwić oni i tak nic nie rozumią. Lylalylyluląląlelę czyli wystarczy wysunąć tą cegłę. Ja i Szymon spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem. Zaczęliśmy szukać jakiejś cegły do wysunięcia ale w ogule nie mogliśmy znaleść, aż przypomniała mi się jedna rzecz. Pod naszymi łuszkami był rząd cegieł lecz tylko jedna była czerwona. Wysunęliśmy tą cegłę i była tam kartka: zamek Lalalowców rozpadnie się na miliard części za 3 minuty.

R.4 O wielkiej eksplozji i ucieczce z wyspy Lalala Mineło dwie minuty gdy usłyszeliśmy jakiś huk. Puźniej nic się nie stało. Minęło puł minuty i były 2 huki. Za 25 sek. usłyszeliśmy 4 huki, puźniej 8, 16, 32, 64, 128, 256 huków było jakieś miliard huków i wtedy zamek eksplodował. Przeżyli tylko Lalalowcy i więźniowie. Ale lalalowców wysadziło gdzieś bardzo daleko. Szliśmy ja i Szymon. Gdy szliśmy spotkaliśmy misia koalę imieniem Kolil i zaprzyjaźniliśmy się z nim. Wtedy na niebie pokazała się czerwona chmura i zrzuciła nam kartkę na której było napisane: Lalalowcy zaatakują dżungle za 25 tygodni. Więźniów było mało oprócz nas był jeszcze 1 więzień, zaprzyjaźniliśmy się z nim. To była małpa o imieniu Malie. Okazało się, że wszyscy jesteśmy z dżungli i w tej samej okolicy. I w tedy zaczęliśmy walczyć.

R.5 O dziwnych pułapkach Lalalowców Szliśmy: Ja, Szymon, Kolik i Malie i myśleliśmy jak wydostać się z Wyspy Lalala i zobaczyliśmy czerwoną palmę i zrzuciła kokosa. Kokos spadając na ziemię rozbił się a w środku była kartka z napisem; jeśli chcecie wydostac z Lalala do dżungli idźcie prosto. Więc szliśmy prosto i zobaczyliśmy robota który zaczą do nas strzelać na środku brzucha miał mrugające pole i tam uderzaliśmy za każde jedno uderzenie robot robił się coraz bielszy. Gdy był biały zaczą robić się niewidzialny. I gdy nie było go w ogule widać wybuchł i zrucił kartkę z napisem czeka was jeszcze durzo pułapek Lalalowców lecz tylko tak wydostaniecie się na dżungle. Szliśmy dalej i spotkaliśmy modliszkę-giganta z ostrzmi na skrzydłach. Na brzuchu też miała mrugającą kropkę więc robiliśmy to samo co z robotem. Ale z nią nie było już tak łatwo każdy z nas był pokaleczony ostrzami, ale ta modliszka nie było jeszcze całkiem biała. Ale jakimś cudem pokonaliśmy ją. A ona też zrzuciła nam kartkę z napisem: teraz będziecie walczyć z wojownikiem jakieś 200 razy silniejszym od modliszki. Jeśli go pokonacie będziecie mieli połowę drogi do dżungli. Rany szybko się nam zagoiły. Szliśmy przygotowani na wszystko i wtedy pokazał nam się ten wojownik. Był to jednym słowem homo-niewiadomo. A wyglądało to tak: wielkie brązowe osiem nóg cztery oczy dwa ostrza potężny ogon a na nim 8 kolców i oczywiście kropka na brzuchu. Prubowaliśmy walnąć w kropkę ale nie daliśmy rady. Byliśmy bardzo okaleczeni, słabi i głodni wpadłem na świetny plan obok nas rosły pomarańcze. Połowę jadłem a połową rzucałem w kropkę dziwadła i wyobraźcie sobie, ze to pomagało! Szymon, Kolik i Malie krzyczą do mnie: Bambo! Za tobą! Odwruciłem się i walną mnie jeden z kolców tego ogonu.

R.6 Powoli dochodzę do zdrowia. Byłem prawie nieżywy. Gdy się odknołem Kolik krzykną: Bambo się obudził! Popatrzyłem prosto i to chomo niewiadomo stało nieruchomo gdy zrobiłem 3 kroki to coś odkteło się. Rzucaliśmy w niego pomarańczami i zniszczyliśmy go i zrzucił kartkę z napisem: to połowa waszej drogi. Jakąś nic się niestało. Zaraz potem kartka zamieniła się w brązową kropkę i od morza utworzyła kawałeczek mostu do dżungli.

R.7 Wszystko czerwone Zaraz po tym moście z ziemi wyszedł zamek a w zasadzie wieża weszliśmy do niej. Były tam schody na szczycie wieży były czerwone drzwi otworzyliśmy drzwi i z sufitu zpadła nam kartka z napisem: czerwona cegła czerwona chmura czerwony kokos czerwone drzwi co jeszcze będzie czerwone a może właśnie ty? I wszyscy zrobiliśmy się czerwoni. W tym czasie pokazało nam się następne dziwadło też czerwone. Ale było małe. Znowu z kropką na brzuchu. Powiedziałem. Za 2 minuty go zniszczymy. Ale było na odwrót to coś strzelało laserami. Było bardzo zwinne skakało z miejsca na miejsce. Wykończeni uciekliśmy z tego zwariowanego pokoju. Kolik jest bardzo spostrzegawczy i zapytaliśmy się co mamy zrobić. Kolik powiedział: prubowałem go walnąć. Nie trafiłem ale to coś jakby do mnie się przyfrunęło i go trafiłem. Wszyscy zrozumieliśmy oco chodzi. Weszliśmy do tego świrowatego pomieszczenia. Ten sposób okazał się jedynym wyjściem ale niezawszę to wychodziło. Minęło 2 godziny gdy zrobił się prawie biały.

R.8 Poważne zranienie Jak mówiłem to dziwadło strzelało laserami ale bardzo to boli gdy się tym dostało piecze jak coś! Ale stało się coś niewyobrażalnego. W Szymona trafił laser i to w samo serce. Tego świra w tym czasie zniszczyliśmy a Szymon chodził jak pijany i po 3 sekundach upadł. Nieprzejmowaliśmy się karką którą zrzuciło nam to coś podbiegliśmy do Szymona który już nie oddychał. Szymon! Szymon! Wydzierałem się na cały legulator ale to nic nie dawało. Po chwili Szymon umarł. Rozryczeliśmy się jak coś! Ze łzami w oczach podszedłem do kartki i przeczytałem: wasz kolega umarł ale nie opuścił was na zawsze, jeśli chcecie się o tym przekonać musicie wrócić do dżungli. W tym celu idźcie prosto. Wieża zniknęła. Znaleźliśmy się na ziemi. Szymona zabrało do nieba i to co teraz sie stalo na prawde mnie wnerwiło: Szymon zrzucił nam kartkę z napisem: nie bułcie się pewnego dnia odwiedze was.

R.9 Ciężko się walczy bez Szymona Szliśmy prosto. Smutni byliśmy brakowało nam jednej rzeczy: Szymona. Po jego śmierci nie zwracaliśmy uwagi na głód. W końcu następny dziwak: Zwyczajne słońce, ale ciężkie. I wreście jakaś nowość nie miała kropkina brzuchu (bo to coś w ogule nie mialo brzucha) co 10 sekund zamienialo sie w kropke i kropka zostawalo na 3 sekundy. Zrozumielismy, gdy slonce zamieni się w kropkę musimy uderzać. Ale nie było tak łatwo. Gdy jeszcze było słońcem cały czas chuchało ogniem, więc nie mieliśmy czasu podejść do niego aby go walnąć. Na szczęście unikaliśmy ognia. Tak bawiliśmy się z nim 4 godziny i ani razu nie walnęliśmy go. Malie przypomniał sobie moją sztuczkę z pomarańczami. A że pomarańcze rosły obok (bo wyspa Lalala roi się od pomarańcz) zaczęliśmy tak robić. To pomagało! Za jedno uderzenie słońce zamieniało się w kropkę na 10 sekund. Po godzinie zniszczyliśmy go. Tak bawiliśmy się z nim 5 godzin; 4 godziny niewiedzieliśmy co robić a 1 godz. zabiliśmy go. Wtedy Kolik powiedział. Z Szymonem szybciej by nam to poszło.

R.10 Lalalowcy w dżungli Słońce zrzuciło nam kartkę z napisem: Niestety, 25 tygodni minęło Lalalowcy atakują dżunglę a wam został tylko jeden bardzo silny wojownik do pokonania. Przestraszyliśmy się okropnie: już teraz nie szliśmy prosto. Teraz goniliśmy jak zwariowani i ujrzeliśmy wolę nie mówić co. Powiem tylko jedno wygląda to tak jak na rysunku [na rysunku stwór dość podobny do poprzedniego. dop-ja]. Miało kropkę na brzuchu w jakieś 20 godzin pokonaliśmy go, ale nie było łatwo. Niechcę mi się opowiadać jakto było ale zniszczyliśmy go. Ten potwór zmienił się małą brązową kropkę poleciał nad wodę i utworzył cały most do dżungli. Uradowani przebiegliśmy przez most. Żal było Szymona, który nie wytrzymał do końca. W tym czasie do dżungli przylatywało lalalowskie UFO. To oznaczało: wojnę w dżungli.

R.11 Lalalowcy Ninja Goniliśmy przez most jak wariaty aż wreszcie dobiegliśmy na dżunglę. Nareszczie w domu! Krzyknęliśmy w trójkę, w tym czasie wylondowali Lalalowcy. Wyglądali innaczej i mówili normalnie a nie ciągle lalalalelolylolululąle. Wreszcie wyszedł jakiś głąb i powiedział: ulegliśmy ewoulacji, teraz jesteśmy Lalalowcy ninja i jest nas tylko pięcioro jeśli nas pokonacie jesteście wolni. Zaczynamy! Krzyknąłem, wyszła pozostała czwurka głąbów i zaczęliśmy walczyć.

R.12 Lalalowcy Ninja nie są tacy łatwi! Okazało się, że oni co jakiś czas zmieniało się w robota z kropką w którą musimy walić. Ci Lalalowcy dobrze się piorą. Na rysunku jest parę chwytów [na rysunku 3 schematy: kopnięcie w powietrze, kopnięcie w górę i "tornado nogi" xd]. Napewno nie bardzo rozumiesz bo to wszystko przez to, że nie umiem tak ładnie rysować. Ale mniejszość z tym. Robot też potrafił parę sztuczek. Nawalaliśmy się jak coś! Ale tym razem Lalalowcy wygrali. Byliśmy cały z krwi a jeden z nich powiedział: macie jeszcze 2 szansę. A teraz zabandażujcie się i odwińcie. I tak zrobiliśmy. Mieliśmy tylko pare ran. Na naradę macie 3 godziny. Zaczęliśmy się naradzać: Ja - trzeba obmyśleć strategie Kolik Malie - to wiemy Malie - trzeba uważać na tornado nogi Ja - słuszna uwaga! Przy innych atakach atakujmy od tyłu. Kolik - A gdy jest robot unikać strzałów i walić w kropkę. Ten plan narysowałem. Tak zrobiliśmy i pokonaliśmy ich.

R.13 Uratowaliśmy dżunglę Zabili Lalalowcy ninja zamienili się w czerwoną i fioletową kropkę. Pofrunęli na wyspę Lalala i bum! trr! frr! jakby sztuczne ognie. Na wyspę Lalala jakby spadła bomba wodorowa i chemiczna czyli eksplozja i fioletowy dym. Wyspa Lalala wybuchła tak że aż śladu nie zostało. Za chwilę usłyszeliśmy głos Bambo! Kolik! Malie! To nasze mamy! Krzyknęliśmy a one mówiły nam: dzielne chłopczyki! Narażały własne życie na ratowanie dżungli! I w tym momencie chciało mi się płakać. Wyszła mama Szymona i pyta się gdzie Szymon? Nieśmiałym głosem odpowiedziałem: Szymon... nieżyje. Mama Szymona tak się popłakała, że aż mi poleciała łza z oka. Ale obiecał, że nas odwiedzi... Po kilku godzinach nastąpiła ceremonia wręczenia odznaki: palmę z dziesięcioma kokosami. Ta o dznaka to najwyższa odznaka dżungli którą wręcza sam lew. Dostaliśmy te odznaki. Puźniej siedzieliśmy na trawie i rozmyślaliśmy: najpierw mówiliśmy sobie skąd pochodzimy. Kolik jest misiem koalą kiedyś mieszkał w Australii a Malie jest z dżungli. Za chwilę dodałem: Szymon też mieszkał w dżungli. Kolik powiedział: my też kiedyś gdy będziemy starzy dołączymy do Szymona.