NonNews:Łajza w czarnych portkach znowu daje znać o sobie
11 września 2008
Pamiętacie naszego ulubionego sędziego Howarda Webba? Tak, tak, tego łysego . No więc tak się złożyło, że sędziował on mecz Danii z Portugalią...
Pierwsza połowa[edytuj • edytuj kod]
Poczatek nudny, przewaga Duńczyków. Mają oni kilka ładnych akcji, ale bramka nie wpada. Aż tu nagle, akcję wyprowadzają Portugalczycy i od razu, z marszu bramka. Niestety, jest spalony na jakieś półtora metra. Ale ta łysa, sflaczała, pałka gola zalicza, nie zwracając uwagi na raźne gwizdy z trybun i protesty piłkarzy duńskich. Zostało 3 minuty do końca, które mijają dosyć sennie.
Druga połowa[edytuj • edytuj kod]
Początek drugiej połówki nie daje wielu okazji do komentarza, jeśli nie liczyć tego, że w miarę upływu czasu publika coraz mniej lubi sędziego g(ł)ównego, gdyż wygląda na to, że Portugalia dostała od niego w prezencie zwycięskiego gola. Jazda zaczyna się dopiero w 84. minucie. Pada wyrównujący gol, do siatki trafia Niklas Bendtner. I jest remis. Tylko przez dwie minuty. Portugalia atakuje, z akcji nic nie będzie, mamy tylko drobną przepychankę w polu karnym i... nasz kołcz wyciąga z kapelusza karniaczka dla Portugalii. Sorensen bez szans na obronę, mamy 2:1 dla gospodarzy, tj. Portugalii. 4 minuty do końca meczu plus ewentualnie kilka doliczonych, comitiva na trybunach wyraźnie życzy sobie zatknąć na palu pewien łysy łeb. I nagle...cud! 90 minuta - gol Poulsena, 92 - gol Jensena. Portugalia 2:3 Dania.
A JEDNAK! Podsmarować sędziemu to wcale nie znaczy wygrać. Tą puentą kończymy.
Źródło[edytuj • edytuj kod]
Sport.pl, 11 września 2008