Edytujesz „Marsz na orientację”
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Uwaga: Nie jesteś zalogowany. Jeśli wykonasz jakąkolwiek zmianę, Twój adres IP będzie widoczny publicznie. Jeśli zalogujesz się lub utworzysz konto, Twoje zmiany zostaną przypisane do konta, wraz z innymi korzyściami.
Ta edycja może zostać anulowana. Porównaj ukazane poniżej różnice między wersjami, a następnie zapisz zmiany.
Aktualna wersja | Twój tekst | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{medal}} |
|||
[[File:Cetatile Radesei forest 01.jpg|250px|thumb|Typowy las po imprezie turystycznej na orientację]] |
[[File:Cetatile Radesei forest 01.jpg|250px|thumb|Typowy las po imprezie turystycznej na orientację]] |
||
'''Marsz na orientację''' (nie mylić z biegiem na orientację, który jest podobny ale inny) – rodzaj gry <del>komputerowej</del> w terenie, najczęściej w [[las|lesie]], oscylującej pomiędzy biegiem a [[geocaching]]iem. W dużym skrócie polega na odszukiwaniu punktów w terenie, według [[mapa|mapy]], którą przygotowali organizatorzy. Biega się najczęściej po lesie i różnych parkach, choć bywają też imprezy czysto miejskie, co ma ten urok, że punkty kontrolne są likwidowane przez miejscowych meneli, zanim znajdą je zawodnicy. |
'''Marsz na orientację''' (nie mylić z biegiem na orientację, który jest podobny ale inny) – rodzaj gry <del>komputerowej</del> w terenie, najczęściej w [[las|lesie]], oscylującej pomiędzy biegiem a [[geocaching]]iem. W dużym skrócie polega na odszukiwaniu punktów w terenie, według [[mapa|mapy]], którą przygotowali organizatorzy. Biega się najczęściej po lesie i różnych parkach, choć bywają też imprezy czysto miejskie, co ma ten urok, że punkty kontrolne są likwidowane przez miejscowych meneli, zanim znajdą je zawodnicy. |
||
Linia 25: | Linia 24: | ||
* '''Impreza pamięciowa''' – skąpi organizatorzy pożydzili kasy na mapy (mimo że uczestnicy uiścili cholernie wysokie wpisowe) i przygotowali tylko jedną. Należy nauczyć się jej na pamięć i iść w teren szukać punktów kontrolnych. Zapomnimy – trzeba wrócić na start i całą zabawę zaczynać od nowa… |
* '''Impreza pamięciowa''' – skąpi organizatorzy pożydzili kasy na mapy (mimo że uczestnicy uiścili cholernie wysokie wpisowe) i przygotowali tylko jedną. Należy nauczyć się jej na pamięć i iść w teren szukać punktów kontrolnych. Zapomnimy – trzeba wrócić na start i całą zabawę zaczynać od nowa… |
||
* '''Gra szwajcarska''' (patrz mapka pierwsza) – rodzaj imprezy, w której mapa przypomina wszystko, tylko nie mapę. Czasem mapie towarzyszą dodatkowe zadania, na przykład geometryczne, typu: ''Punkt znajduje się na dwusiecznej kąta między drogą prowadzącą do wioski a słupami wysokiego napięcia, przy czym trójkąt między drogą a leśniczówką…'' i tak dalej. Niektórym wyraźnie turystyka pomerdała się z matematyką. |
* '''Gra szwajcarska''' (patrz mapka pierwsza) – rodzaj imprezy, w której mapa przypomina wszystko, tylko nie mapę. Czasem mapie towarzyszą dodatkowe zadania, na przykład geometryczne, typu: ''Punkt znajduje się na dwusiecznej kąta między drogą prowadzącą do wioski a słupami wysokiego napięcia, przy czym trójkąt między drogą a leśniczówką…'' i tak dalej. Niektórym wyraźnie turystyka pomerdała się z matematyką. |
||
* '''Wykreślanka''' – tu punkty kontrolne trzeba sobie ustalić samemu rozwiązując zadania z geometrii na mapie, najczęściej na kolanie, bo organizatorzy przygotowali tylko jeden stolik, przy którym tłoczą się już trzy ekipy. Deszcz w tym momencie mile widziany. |
* '''Wykreślanka''' – tu punkty kontrolne trzeba sobie ustalić samemu rozwiązując zadania z geometrii na mapie, najczęściej na kolanie, bo organizatorzy przygotowali tylko jeden stolik, przy którym tłoczą się już trzy ekipy. Deszcz w tym momencie mile widziany.Zadania wymagają dobrej znajomości geometrii i tych fragmentów [[Biblia|Biblii]], w których piszą: ''Szukajcie a znajdziecie''. |
||
* '''Marsz po poziomicy''' – zabawa polega na tym, że poziomice są na mapie, ale nie ma ich w rzeczywistości, prowadzą przez gęste młodniki, bagna i inne paskudne miejsca. I właśnie na poziomicach ustawione są punkty kontrolne. Złośliwi organizatorzy ustawiają również punkty poza poziomicami, na które łatwo się nadziać, a później łupią punkty karne. |
* '''Marsz po poziomicy''' – zabawa polega na tym, że poziomice są na mapie, ale nie ma ich w rzeczywistości, prowadzą przez gęste młodniki, bagna i inne paskudne miejsca. I właśnie na poziomicach ustawione są punkty kontrolne. Złośliwi organizatorzy ustawiają również punkty poza poziomicami, na które łatwo się nadziać, a później łupią punkty karne. |
||
* '''Nocny marsz na orientację''' – podobna zabawa, tylko w nocy, najlepiej bezksiężycowej, co by za wiele nie było widać. Na taki marsz przybywa najwięcej ekip dziecięcych i juniorskich, co skutkuje tym, że impreza zamiast kończyć się około północy, kończy się nad ranem, kiedy całe towarzystwo jest już odnalezione. |
* '''Nocny marsz na orientację''' – podobna zabawa, tylko w nocy, najlepiej bezksiężycowej, co by za wiele nie było widać. Na taki marsz przybywa najwięcej ekip dziecięcych i juniorskich, co skutkuje tym, że impreza zamiast kończyć się około północy, kończy się nad ranem, kiedy całe towarzystwo jest już odnalezione. |
||
Linia 49: | Linia 48: | ||
== Typowy przebieg marszu na orientację == |
== Typowy przebieg marszu na orientację == |
||
⚫ | Zaczynamy, jest fajnie. Dostajemy mapę od organizatorki – ślicznej blondynki ze zgrabnym biustem – i w drogę! Nawet nie przeczuwamy, że to ostatnia przyjemność na dość długi czas... Do pierwszego punktu kontrolnego dochodzimy bez większych problemow. Drugi – za młodnikiem. Już jesteśmy przy nim, gdy nagle z lasku wybiega zaryczany bachor i biadoli, że się zgubił. Godzimy się ze stratą kilku minut i pokazujemy dzieciakowi drogę na start. Przy trzecim punkcie kontrolnym stoi sobie jakieś zwierzę i na nas łypie. Nawet nie wiemy co to jest, przecież jesteśmy z miasta. Sarna? Dzik? Krokodyl? W sumie widzimy tylko oczy zza krzaka, więc to może być wszystko. Potwór ani myśli sobie pójść więc tracimy dziesięć minut na jego odganianie. Biegniemy na następny punkt, kiedy spadają krople deszczu. Punkt jest za jakąś skarpą, która na mapie nie wygląda tak groźnie, a że mamy już co najmniej 20 minut w plecy, decydujemy się na skrót. Deszcz pada z całą silą. Na miejscu okazuje się, że skarpa jest z gliny. Zjeżdżamy na tyłku, szczęśliwie udaje się wstać i podbijamy punkt. Dobrze jest. Następny jest dość daleko, żadnej drogi, trzeba biec przez las i liczyć przecinki – ma ich być dziewięć. Przy siódmej zapominamy ile ich naliczyliśmy – ósma? Dziewiąta? Poobijani i zniechęceni, robimy przerwę na szybką fajkę – sport to zdrowie, nawet jedna fajka nie zaszkodzi. Punkt znajdujemy po dwudziestu minutach – nigdy nie wpadlibyśmy na to, gdzie on jest... Tymczasem już nie pada a leje a z mapy robi się papierowa pulpa. Niegroźnie wyglądająca łąka okazuje się być bagnem, o czym przekonujemy się, gdy już jesteśmy w samym środku. Udaje nam się wydostać, ale bez jednego buta. Już przy samej mecie podbijamy najbardziej oczywisty punkt mylny, jaki można było ustawić. Nieważne. Ważne, że już się skończyło. Patrzymy na tablicę wyników – drudzy. Ale jak to??? |
||
[[File:Brujula.jpg|250px|thumb|Narzędzia tortur]] |
|||
⚫ | Zaczynamy, jest fajnie. Dostajemy mapę od organizatorki – ślicznej blondynki ze zgrabnym biustem – i w drogę! Nawet nie przeczuwamy, że to ostatnia przyjemność na dość długi czas... Do pierwszego punktu kontrolnego dochodzimy bez większych problemow. Drugi – za młodnikiem. Już jesteśmy przy nim, gdy nagle z lasku wybiega zaryczany bachor i biadoli, że się zgubił. Godzimy się ze stratą kilku minut i pokazujemy dzieciakowi drogę na start. Przy trzecim punkcie kontrolnym stoi sobie jakieś zwierzę i na nas łypie. Nawet nie wiemy co to jest, przecież jesteśmy z miasta. Sarna? Dzik? Krokodyl? W sumie widzimy tylko oczy zza krzaka, więc to może być wszystko. Potwór ani myśli sobie pójść więc tracimy dziesięć minut na jego odganianie. Biegniemy na następny punkt, kiedy spadają krople deszczu. Punkt jest za jakąś skarpą, która na mapie nie wygląda tak groźnie, a że mamy już co najmniej 20 minut w plecy, decydujemy się na skrót. Deszcz pada z całą silą. Na miejscu okazuje się, że skarpa jest z gliny. Zjeżdżamy na tyłku, szczęśliwie udaje się wstać i podbijamy punkt. Dobrze jest. Następny jest dość daleko, żadnej drogi, trzeba biec przez las i liczyć przecinki – ma ich być dziewięć. Przy siódmej zapominamy ile ich naliczyliśmy – ósma? Dziewiąta? Poobijani i zniechęceni, robimy przerwę na szybką fajkę – sport to zdrowie, nawet jedna fajka nie zaszkodzi. Punkt znajdujemy po dwudziestu minutach – nigdy nie wpadlibyśmy na to, gdzie on jest... Tymczasem już nie pada a leje a z mapy robi się papierowa pulpa. Niegroźnie wyglądająca łąka okazuje się być bagnem, o czym przekonujemy się, gdy już jesteśmy w samym środku. Udaje nam się wydostać, ale bez jednego buta |
||
{{Turystyka}} |
{{Turystyka}} |