Edytujesz „Nonźródła:Baśń o trzech braciach i królewnie”
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Uwaga: Nie jesteś zalogowany. Jeśli wykonasz jakąkolwiek zmianę, Twój adres IP będzie widoczny publicznie. Jeśli zalogujesz się lub utworzysz konto, Twoje zmiany zostaną przypisane do konta, wraz z innymi korzyściami.
Ta edycja może zostać anulowana. Porównaj ukazane poniżej różnice między wersjami, a następnie zapisz zmiany.
Aktualna wersja | Twój tekst | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
[[Kategoria:Nonźródła|{{PAGENAME}}]] |
|||
{{Dla dorosłych}} |
{{Dla dorosłych}} |
||
{{Wulgaryzmy}} |
{{Wulgaryzmy}} |
||
'''Baśń o trzech |
'''Baśń o trzech braciach i królewnie''' |
||
<i><poem> |
|||
Mrok wieczorny, babcia siwa |
|||
przy kominku głową kiwa. |
|||
Nos jak haczyk, okulary, |
|||
coś pierdoli babsztyl stary. |
|||
Snuje bajdy niestworzone |
|||
o królewnie Pizdolonie, |
|||
o trzech braciach, jak niewielu, |
|||
o matuli ich z burdelu |
|||
opowiada stare dzieje, |
|||
a na dworze wicher wieje. |
|||
Siądźcie społem panny, smyki, |
|||
młodojebce, stare pryki, |
|||
i nastawcie dobrze uszy, |
|||
choć na polu śnieżek prószy. |
|||
W domu ciepło i wygodnie, |
|||
zostaw pan w spokoju spodnie, |
|||
bo się wnet zawoła mamy. |
|||
Cyt, uwaga, zaczynamy. |
|||
Za lasami, za górami, |
|||
za morzami, za rzekami, |
|||
żył przed bardzo wielu laty |
|||
król potężny i bogaty. |
|||
Dobrotliwy, szczodrobliwy, |
|||
lecz niezmiernie rozżalony, |
|||
z racji córki Pizdolony, |
|||
która chociaż dobra, miła, |
|||
niepomiernie się kurwiła, |
|||
a dawała bez wyboru: |
|||
i rycerzom, panom dworu |
|||
i kucharzom, i stolarzom, |
|||
czasem nawet i malarzom. |
|||
Na leżąco, na stojaka, |
|||
W dupę, w cycki i na raka. |
|||
Czy na dworze, czy w salonie, |
|||
Czy w klozecie, czy na tronie, |
|||
W każdej chwili, w każdym czasie |
|||
wciąż myślała o kutasie. |
|||
Próżno mówił jej król stary, |
|||
że we wszystkim trzeba miary, |
|||
Nie wypada bowiem pannie |
|||
tak się dupczyć nieustannie. |
|||
Na nic się to wszystko zdało, |
|||
bo królewnie wciąż za mało. |
|||
Wszyscy byli wyjebani. |
|||
Nawet księża-kapelani. |
|||
Raz ją tak swędziała dupa, |
|||
że zgwałciła i biskupa, |
|||
a że ten ją zerżnął marnie, |
|||
poszła dawać pod latarnie. |
|||
Aż z burdeli wszystkich w mieście |
|||
do samego króla wreszcie |
|||
od kurewskiej całej nacji |
|||
przyszły kurwy w delegacji. |
|||
Ta najbardziej rozjebana, |
|||
padłszy przed nim na kolana, |
|||
z trudem wielkim tłumiąc łkanie |
|||
rzecze: „Królu nasz i Panie, |
|||
ty panując od lat wielu |
|||
byłeś ojcem dla burdelu. |
|||
Upadają obyczaje, |
|||
twoja córka dupy daje |
|||
na ulicy, bez pieniędzy, |
|||
przez co wpycha nas do nędzy. |
|||
Nikt nas dziś już nie pierdoli, |
|||
bo darmochę każdy woli”. |
|||
Król, na łzy kurewskie czuły, |
|||
kazał dać ze swej szkatuły |
|||
każdej kurwie po dukacie, |
|||
po czym zamknął się w komnacie. |
|||
I tam siedział przez dzień cały, |
|||
aż mu jaja posiwiały. |
|||
Król choć płakał ze zmartwienia, |
|||
zamknął córkę do więzienia, |
|||
by się więcej nie puszczała. |
|||
Tam codziennie dostawała, |
|||
prócz świetnego utrzymania, |
|||
tysiąc świec do brandzlowania, |
|||
wazeliny beczkę całą, |
|||
lecz jej ciągle było mało. |
|||
Ciągle płacze, ciągle krzyczy: |
|||
„To za mało dla mej piczy”. |
|||
W nocy zaś przywołał swego |
|||
astrologa nadwornego, |
|||
by ten, patrząc w gwiezdne szlaki |
|||
znalazł wreszcie sposób jaki, |
|||
by królewnę można było, |
|||
dobrowolnie, czy tez siłą, |
|||
wrócić znów do cnoty granic, |
|||
lub gdy to się nie zda na nic, |
|||
niech przynajmniej w swojej sferze |
|||
obłapników sobie bierze. |
|||
Więc astrolog, wziąwszy lupę, |
|||
zajrzał raz królewnie w dupę, |
|||
wielkim cyrklem pizdę zmierzył, |
|||
po czym zamknął się w swej wieży. |
|||
Tak był w pracy pogrążony, |
|||
taki przy tym roztargniony, |
|||
że szukając gwiazd na niebie |
|||
w roztargnieniu srał pod siebie. |
|||
Kręcił, wiercił teleskopem, |
|||
w końcu wrócił z horoskopem. |
|||
I rzekł: „Smutną wieść niestety |
|||
objawiły mi planety, |
|||
że królewny nic nie wstrzyma, |
|||
na jej szał lekarstwa ni ma, |
|||
chyba, że się znajdzie jaki, |
|||
tęgi jebak nad jebaki, |
|||
który tak ją zerznie pięknie, |
|||
że królewnie pizda pęknie, |
|||
na kawały się rozwali, |
|||
żywym ogniem się zapali. |
|||
Wówczas będzie Pizdolona |
|||
z czaru swego wyzwolona |
|||
i znów stanie się prawiczką |
|||
z malusieńką, ciasną piczką”. |
|||
Wszystkim było ogłoszone, |
|||
że kto zbawi Pizdolonę, |
|||
ten otrzyma za podziękę |
|||
pół królestwa i jej rękę. |
|||
Więc zjeżdżają się jebacze, |
|||
czarodzieje, zaklinacze, |
|||
rycerze i królewicze, |
|||
by królewnie zerżnąć piczę. |
|||
Każdy sił swych próbuje |
|||
i choć tęgie mieli chuje, |
|||
na nic się to wszystko zdało, |
|||
bo jej ciągle było mało. |
|||
A tymczasem heroldowie |
|||
w całym kraju w piśmie, w mowie |
|||
wieści dziwne rozgłaszali |
|||
coraz dalej, dalej, dalej. |
|||
Aż dotarły hen, daleko |
|||
gdzie za siódmą górą, rzeką, |
|||
stała sobie stara chatka, |
|||
w niej mieszkała stara matka |
|||
ze synami swymi trzema, |
|||
którym równych w świecie nie ma. |
|||
Każdy dzielny, tęgi, zwinny, |
|||
ale każdy z nich był inny. |
|||
I w tym nie ma nic dziwnego, |
|||
każdy z ojca był innego, |
|||
bo w młodości swojej czasie |
|||
matka strasznie puszczała się. |
|||
Syn najstarszy miał chuj długi |
|||
i gruby na kształt maczugi, |
|||
a po bokach jego były |
|||
jak postronki grube żyły, |
|||
jakieś więzy, jakieś guzy, |
|||
jaja miał jak dwa arbuzy. |
|||
A że ciągle mu bez mała |
|||
ta ogromna pyta stała, |
|||
Chujogromem go nazwano. |
|||
Pizdoliza nosił miano |
|||
syn następny, bo lizanie |
|||
stawiał wyżej nad jebanie |
|||
i nie było mistrza w świecie, |
|||
by prześcignąć go w minecie. |
|||
Cieszą matkę takie dzieci, |
|||
lecz niestety smuci trzeci, |
|||
który rodu był zakałą, |
|||
bo miał pałę całkiem małą. |
|||
Cienką, krótką, na kształt glisty |
|||
i nie palił się do pizdy. |
|||
Dobrze, że z matczynej woli |
|||
raz na miesiąc popierdoli. |
|||
A że mało tak obłapia, |
|||
bracia mieli go za gapia. |
|||
No i matka nawet z czasem |
|||
nazywała go głuptasem. |
|||
Tak im słodko życie idzie, |
|||
ani w zbytku, ani w bidzie, |
|||
starsze bowiem dwa chłopaki |
|||
zarabiały w sposób taki, |
|||
że cnotliwe starsze panie |
|||
brały ich na utrzymanie, |
|||
a i matka chociaż stara, |
|||
dała dupy za talara |
|||
na stojaka gdzieś w klozecie. |
|||
Lecz najmłodszy, głupek przecie |
|||
Tylko trzeci syn - wyskrobek |
|||
Wypinał się na zarobek. |
|||
choć podobał się niewiastom, |
|||
dawał dupy pederastom. |
|||
i ku matki wielkiej złości, |
|||
nie brał nic od swoich gości, |
|||
aż dotarła i w ich strony |
|||
wieść o losie Pizdolony. |
|||
Na pieniądze wnet łakoma, |
|||
woła matka Chujogroma |
|||
I tak rzecze: „Ty mój synu |
|||
idź dokonaj tego czynu”. |
|||
Gdy spierdolisz Pizdolonę, |
|||
To dostaniesz ją za żonę. |
|||
Pół królestwa twoim będzie! |
|||
Tak królewskie brzmi orędzie.” |
|||
Olbrzym wnet posłuchał matki, |
|||
zaraz włożył czyste gatki, |
|||
wymył chuja i bez zwłoki |
|||
raźno ruszył w świat szeroki. |
|||
A gdy przybył do stolicy, |
|||
zaraz poszedł do ciemnicy, |
|||
gdzie się święcą rozkraczona |
|||
brandzlowała Pizdolona. |
|||
Pyta dawno mu stanęła, |
|||
więc się ostro wziął do dzieła |
|||
i za pierwszym sztosem leci |
|||
błyskawicznie drugi, trzeci, |
|||
czwarty piąty, aż nareszcie |
|||
wyrżnął sztosów tysiąc dwieście |
|||
i utracił siłę całą. |
|||
A królewnie wciąż za mało. |
|||
Tak był przy tym osłabiony, |
|||
że zleźć nie mógł z Pizdolony |
|||
i musiały dworskie ciury |
|||
ściągnąć go za dupę z dziury |
|||
i zabrały omdlałego |
|||
do szpitala zamkowego. |
|||
A królewna ciągle krzyczy: |
|||
„To za mało dla mej piczy”. |
|||
Prędko, prędko baśń się baje, |
|||
nie tak prędko kutas staje. |
|||
Baśń się baje, czas ucieka, |
|||
Chujogroma matka czeka |
|||
i już martwić się zaczyna: |
|||
„Coś nie widać skurwysyna”. |
|||
Aż ją doszły straszne wieści. |
|||
Powstrzymując łzy boleści, |
|||
Pizdoliza matka wzywa |
|||
i w te słowa się odzywa: |
|||
„Bratu - rzecz to nie do wiary! |
|||
Nie udały się zamiary, |
|||
kutas zmarniał mu niestety, |
|||
idź wiec ty - spróbuj minety”. |
|||
I Pizdoliz wnet bez zwłoki |
|||
ruszył prędko w świat szeroki. |
|||
W końcu zaszedł do stolicy, |
|||
tam się udał do ciemnicy, |
|||
gdzie się święcą rozkraczona |
|||
Brandzlowała Pizdolona. |
|||
Zaraz ją za picze łapie |
|||
i minetę tego chlapie. |
|||
Język jego na kształt węża, |
|||
to się spręża, to rozpręża, |
|||
to się wije jak sprężyna, |
|||
w pizdę wwiercać się zaczyna, |
|||
kręci na kształt kołowrotka, |
|||
to od zewnątrz, to od środka. |
|||
To się zwija znów jak fryga, |
|||
że gdy patrzeć — w oczach miga. |
|||
Doba tak za dobą mija, |
|||
on jęzorem wciąż wywija. |
|||
Aż utracił siłę całą. |
|||
A królewnie wciąż za mało. |
|||
Tak był przy tym osłabiony, |
|||
że zleźć nie mógł z Pizdolony, |
|||
Więc i jego dworskie ciury |
|||
ściągnęły za dupę z dziury |
|||
i wyniosły omdlałego |
|||
do szpitala zamkowego. |
|||
A królewna ciągle krzyczy: |
|||
„To za mało dla mej piczy”. |
|||
Prędko, prędko baśń się baje, |
|||
nie tak prędko kutas staje. |
|||
Baśń się baje, czas ucieka, |
|||
Pizdoliza matka czeka |
|||
i już martwić się zaczyna, |
|||
bo nie widać skurwysyna. |
|||
W końcu widząc, że nie wraca |
|||
Myśli: „Na nic moja praca… |
|||
Biedna dola jest matczyna |
|||
Oto już drugiego syna. |
|||
Ze złości zaciska zęby, |
|||
że dwóch synów, niby dęby, |
|||
losy wzięły jej zdradziecko... |
|||
„Jedno mi zostało dziecko |
|||
I do tego całkiem głupie”! |
|||
Głuptak miał to wszystko w dupie. |
|||
Raz w niedzielę, po jedzeniu |
|||
chciał pochrapać sobie w cieniu. |
|||
Coś mu jednak spać nie daje, |
|||
coś go ciągle gryzie w jaje. |
|||
Więc się prędko zrywa z trawy, |
|||
W portki patrzy się ciekawy, |
|||
A tu się po jajach szwenda |
|||
Niby chrabąszcz — wielka menda! |
|||
Głuptas już rozpinał gacie, |
|||
By ją zgubić w sublimacie, |
|||
gdy wtem menda nieszczęśliwa |
|||
ludzkim głosem się odzywa: |
|||
„Czemu pragniesz mojej zguby? |
|||
Nie zabijaj chłopcze luby. |
|||
Menda też stworzenie boże, |
|||
że inaczej żyć nie może, |
|||
i że czasem w jajo utnie, |
|||
nie gubże jej tak okrutnie”. |
|||
Głuptak myśli: |
|||
„Cóż to złego, |
|||
przecie nie zje mnie całego. |
|||
Niepotrzebna mi twa zguba, |
|||
idź więc z Bogiem, mendo luba”. |
|||
A tu nagle menda znika |
|||
i się zmienia w czarownika. |
|||
Czarownika - czarodzieja |
|||
i do swego dobrodzieja, |
|||
co się w strachu z miejsca zrywa, |
|||
w takie słowa się odzywa: |
|||
„Że litości miałeś względy |
|||
dla bezbronnej słabej mendy, |
|||
i żeś jej darował życie, |
|||
wynagrodzę cię sowicie. |
|||
Dam ci ja wskazówki pewne |
|||
jak spierdolić masz królewnę. |
|||
Sił twych mało tu potrzeba, |
|||
dam kondoma samojeba, |
|||
który ma tą dziwną siłę, |
|||
że gdy włożysz na swą żyłę |
|||
i rozkażesz, on za ciebie |
|||
sztos za sztosem ciągle jebie |
|||
Czarodziejską mocą cudną! |
|||
Ale zdobyć go jest trudno... |
|||
Dupa strzeże go zaklęta |
|||
Na przechodniów wciąż wypięta, |
|||
z której mocą złego ducha |
|||
ustawicznie ogień bucha. |
|||
I czy z bliska, czy z daleka |
|||
żarem swoim wszystko spieka. |
|||
I w tym mocnym, wielkim żarze |
|||
dupa się całować każe. |
|||
Lecz gdy powiesz do niej słowa: |
|||
«Niech się ogień w dupie schowa, |
|||
sama się pocałuj właśnie», |
|||
wtedy ogień w dupie zgaśnie. |
|||
I powoli, z dobrej woli |
|||
kondom zabrać ci pozwoli. |
|||
Za twą dobroć ja ci mogę |
|||
do tej dupy wskazać drogę. |
|||
Weź ten kłębek z sobą razem, |
|||
on ci będzie drogowskazem. |
|||
Rzuć na ziemię i idź wszędzie, |
|||
gdzie się kłębek toczyć będzie. |
|||
Lecz pamiętaj zawsze święcie |
|||
czarodziejskie to zaklęcie.” |
|||
Tu czarownik, niby mara, |
|||
zniknął, rozwiał się jak para. |
|||
Głuptak wstaje ucieszony, |
|||
bierze kłębek rozbawiony |
|||
i nie mówiąc nic nikomu, |
|||
po kryjomu znika z domu. |
|||
Prędko, prędko baśń się baje, |
|||
nie tak prędko kutas staje. |
|||
Głuptak idzie, nie ustaje, |
|||
coraz nowsze mija kraje. |
|||
Gdy stu granic minął słupy, |
|||
zaszedł wreszcie aż do dupy, |
|||
z której ogień wieczny tryska, |
|||
a podszedłszy do niej z bliska, |
|||
rozżarzonej nad pojęcie, |
|||
czarodziejskie swe zaklęcie |
|||
Głuptak z całej siły wrzaśnie: |
|||
„Sama się pocałuj właśnie!” |
|||
Wtedy dupa zawstydzona |
|||
puściła go do kondoma. |
|||
Więc z kondomem ucieszony, |
|||
pędzi wnet do Pizdolony. |
|||
A gdy przyszedł do stolicy, |
|||
zaraz poszedł do ciemnicy, |
|||
gdzie się święcą rozkraczona |
|||
brandzlowała Pizdolona. |
|||
Wkłada kondom, niecierpliwy, |
|||
a tu patrzcie - czary, dziwy! |
|||
Chuj, co zawsze był jak z ciasta, |
|||
na sto chujów się rozrasta. |
|||
Każdy gruby jak ta bela, |
|||
każdy piczę jej rozdziera, |
|||
każdy twardy jak ze stali, |
|||
każdy długi na sto cali. |
|||
Wszystkie chuje z całej siły |
|||
na królewnę uderzyły. |
|||
Każdy w pizdę jej się wwierca, |
|||
każdy końcem sięga serca, |
|||
każdy jej się w piczy grzebie, |
|||
każdy jebie, jebie, jebie! |
|||
Głuptas leży bez wysiłku, |
|||
Czasem klepnie ją po tyłku, |
|||
Czasem w cycki pocałuje, |
|||
A samojeb piczę pruje. |
|||
Aż królewna Pizdolona, |
|||
rozjebana, spierdolona, |
|||
od jebania ledwie żywa, |
|||
krzyczy: „cipa się rozrywa!” |
|||
Takie przy tym tarcie było, |
|||
że się w dupie zapaliło. |
|||
By ugasić pożar ciała, |
|||
straż zamkowa przyjechała |
|||
z toporami, z bosakami, |
|||
z sikawkami i kubłami, |
|||
słowem z całym inwentarzem |
|||
stosowanym przy pożarze. |
|||
I po długiej ciężkiej pracy |
|||
ugasili ją strażacy. |
|||
Tak została Pizdolona |
|||
z czaru swego wyzwolona |
|||
i znów stała się prawiczką |
|||
z malusieńką ciasną piczką. |
|||
Głuptas dostał zaś w podziękę |
|||
pół królestwa i jej rękę. |
|||
Król był taki ucieszony |
|||
ze zbawienia Pizdolony, |
|||
że pomimo swej starości |
|||
kapucyna ciął z radości |
|||
bez ustanku tydzień cały, |
|||
aż mu jaja odsiwiały, |
|||
Mimo, ze już nie był młody, |
|||
potem zaraz sprawił gody |
|||
Głuptakowi z Pizdoloną. |
|||
Mnie na gody zaproszono, |
|||
więc jak mówię, też tam byłam. |
|||
Jadłam, piłam, pierdoliłam, |
|||
bawiłam się z nimi społem, |
|||
aż zasnęłam gdzieś pod stołem... |
|||
Tu bajka dobiega końca. |
|||
Już za oknem patrzeć słońca, |
|||
przy kominku babcia siwa |
|||
coś mamrocze, głową kiwa, |
|||
dając dziatwie pouczenia |
|||
o rozkoszach chędożenia. |
|||
Których i Wam czytelnicy |
|||
Autor tej powiastki życzy! |
|||
</poem></i> |
|||
<code> |
|||
Autor: Aleksander Fredro |
|||
Mrok wieczorny, babcia siwa<br> |
|||
Przy kominku głową kiwa.<br> |
|||
Nos jak haczyk, okulary,<br> |
|||
Coś pierdoli babsztyl stary.<br> |
|||
Snuje bajdy niestworzone<br> |
|||
O królewnie Pizdolonie,<br> |
|||
O trzech braciach, jak niewielu,<br> |
|||
O matuli ich z burdelu<br> |
|||
Opowiada stare dzieje,<br> |
|||
A na dworze wicher wieje.<br> |
|||
Siądźcie społem panny, smyki,<br> |
|||
Młodojebce, stare pryki,<br> |
|||
I nastawcie dobrze uszy,<br> |
|||
Choć na polu śnieżek prószy.<br> |
|||
W domu ciepło i wygodnie,<br> |
|||
Zostaw pan w spokoju spodnie,<br> |
|||
Bo się wnet zawoła mamy.<br> |
|||
Cyt, uwaga, zaczynamy.<br> |
|||
Za lasami, za górami,<br> |
|||
Za morzami, za rzekami,<br> |
|||
Żył przed bardzo wielu laty<br> |
|||
Król potężny i bogaty.<br> |
|||
Dobrotliwy, szczodrobliwy,<br> |
|||
Lecz niezmiernie rozżalony,<br> |
|||
Z racji córki Pizdolony,<br> |
|||
Która chociaż dobra, miła,<br> |
|||
Niepomiernie się kurwiła,<br> |
|||
A dawała bez wyboru:<br> |
|||
I rycerzom, panom dworu<br> |
|||
I kucharzom, i stolarzom,<br> |
|||
Czasem nawet i malarzom.<br> |
|||
W każdej chwili, w każdym czasie<br> |
|||
Wciąż myślała o kutasie.<br> |
|||
Próżno mówił jej król stary,<br> |
|||
Że we wszystkim trzeba miary,<br> |
|||
Nie wypada bowiem pannie<br> |
|||
Tak się dupcyć nieustannie.<br> |
|||
Na nic się to wszystko zdało,<br> |
|||
Bo królewnie wciąż za mało.<br> |
|||
Wszyscy byli wyjebani.<br> |
|||
Nawet księża-kapelani.<br> |
|||
Raz ją tak swędziała dupa<br> |
|||
Że zgwałciła i biskupa,<br> |
|||
A że ten ją zerżnął marnie,<br> |
|||
Poszła dawać pod latarnie<br> |
|||
Aż z burdeli wszystkich w mieście<br> |
|||
Do samego króla wreszcie<br> |
|||
Od kurewskiej całej nacji<br> |
|||
Przyszły kurwy w delegacji.<br> |
|||
Ta najbardziej rozjebana,<br> |
|||
Padłszy przed nim na kolana,<br> |
|||
Z trudem wielkim tłumiąc łkanie<br> |
|||
Rzecze: "Królu nasz i Panie,<br> |
|||
Ty panując od lat wielu<br> |
|||
Byłeś ojcem dla burdelu.<br> |
|||
Upadają obyczaje,<br> |
|||
Twoja córka dupy daje<br> |
|||
Na ulicy, bez pieniędzy,<br> |
|||
Przez co wpycha nas do nędzy.<br> |
|||
Nikt nas dziś już nie pierdoli,<br> |
|||
Bo darmochę każdy woli"<br> |
|||
Król, na łzy kurewskie czuły,<br> |
|||
Kazał dać ze swej szkatuły<br> |
|||
Każdej kurwie po dukacie,<br> |
|||
Po czym zamknął się w komnacie<br> |
|||
I tam siedział przez dzień cały,<br> |
|||
Aż mu jaja posiwiały.<br> |
|||
Król choć płakał ze zmartwienia,<br> |
|||
Zamknął córkę do więzienia<br> |
|||
By się więcej nie puszczała.<br> |
|||
Tam codziennie dostawała,<br> |
|||
Prócz świetnego utrzymania<br> |
|||
Tysiąc świec do brandzlowania,<br> |
|||
Wazeliny beczkę całą,<br> |
|||
Lecz jej ciągle było mało.<br> |
|||
Ciągle płacze, ciągle krzyczy:<br> |
|||
"To za mało dla mej piczy".<br> |
|||
W nocy zaś przywołał swego<br> |
|||
Astrologa nadwornego,<br> |
|||
By ten, patrząc w gwiezdne szlaki<br> |
|||
Znalazł wreszcie sposób jaki,<br> |
|||
By królewnę można było,<br> |
|||
Dobrowolnie, czy tez siła,<br> |
|||
Wrócić znów do cnoty granic,<br> |
|||
Lub gdy to się nie zda na nic<br> |
|||
Niech przynajmniej w swojej sferze<br> |
|||
Obłapników sobie bierze.<br> |
|||
Więc astrolog, wziąwszy lupę,<br> |
|||
Zajrzał raz królewnie w dupę,<br> |
|||
Wielkim cyrklem pizdę zmierzył,<br> |
|||
Po czym zamknął się na wieży.<br> |
|||
Tak był w pracy pogrążony,<br> |
|||
Taki przy tym roztargniony,<br> |
|||
Że szukając gwiazd na niebie<br> |
|||
W roztargnieniu srał pod siebie.<br> |
|||
Kręcił, wiercił teleskopem,<br> |
|||
W końcu wrócił z horoskopem.<br> |
|||
I rzekł: "Smutną wieść niestety<br> |
|||
Objawiły mi planety<br> |
|||
Że królewny nic nie wstrzyma,<br> |
|||
Na jej szał lekarstwa ni ma,<br> |
|||
Chyba, że się znajdzie jaki,<br> |
|||
Tęgi jebak nad jebaki,<br> |
|||
Który tak ją zerznie pięknie,<br> |
|||
Że królewnie pizda pęknie,<br> |
|||
Na kawały się rozwali,<br> |
|||
Żywym ogniem się zapali.<br> |
|||
Wówczas będzie Pizdolona<br> |
|||
Z czaru swego wyzwolona<br> |
|||
I stanie się znów prawiczką<br> |
|||
Z malusieńką, ciasną piczką".<br> |
|||
Wszystkim było ogłoszone,<br> |
|||
Że kto zbawi Pizdolonę,<br> |
|||
Ten otrzyma za podziękę<br> |
|||
Pół królestwa i jej rękę.<br> |
|||
Więc zjeżdżają się jebacze,<br> |
|||
Czarodzieje, zaklinacze,<br> |
|||
Rycerze i królewicze,<br> |
|||
By królewnie zerżnąć piczę.<br> |
|||
Każdy sił swych próbuje<br> |
|||
I choć tęgie mieli huje,<br> |
|||
Na nic się to wszystko zdało,<br> |
|||
Bo jej ciągle było mało.<br> |
|||
A tymczasem heroldowie<br> |
|||
W całym kraju w piśmie, w mowie<br> |
|||
Wieści dziwne rozgłaszali<br> |
|||
Coraz dalej, dalej, dalej.<br> |
|||
Aż dotarły hen, daleko<br> |
|||
Gdzie za siódmą górą, rzeką,<br> |
|||
Stała sobie stara chatka,<br> |
|||
W niej mieszkała stara matka<br> |
|||
Ze synami swymi trzema,<br> |
|||
Którym równych w świecie nie ma.<br> |
|||
Każdy dzielny, tęgi, zwinny,<br> |
|||
Ale każdy z nich był inny.<br> |
|||
I w tym nie ma nic dziwnego,<br> |
|||
Każdy z ojca był innego,<br> |
|||
Bo w młodości swojej czasie<br> |
|||
Matka strasznie puszczała się.<br> |
|||
Syn najstarszy miał chuj długi<br> |
|||
I gruby na kształt maczugi,<br> |
|||
A po bokach jego były<br> |
|||
Jak postronki grube żyły,<br> |
|||
Jakieś więzy, jakieś guzy,<br> |
|||
Jaja miał jak dwa arbuzy.<br> |
|||
A że ciągle mu bez mała<br> |
|||
Ta ogromna pyta stała<br> |
|||
Hujogromem go nazwano.<br> |
|||
Pizdoliza nosił miano<br> |
|||
Syn następny, bo lizanie<br> |
|||
Stawiał wyżej nad jebanie<br> |
|||
I nie było mistrza w świecie<br> |
|||
By prześcignąć go w minecie.<br> |
|||
Cieszą matkę takie dzieci,<br> |
|||
Lecz niestety smuci trzeci,<br> |
|||
Który rodu był zakałą,<br> |
|||
Bo miał kuśkę całkiem małą.<br> |
|||
Cienką, krótką, na kształt glisty<br> |
|||
I nie palił się do pizdy.<br> |
|||
Dobrze, że z matczynej woli<br> |
|||
Raz na miesiąc popierdoli.<br> |
|||
A że mało tak obłapia,<br> |
|||
Bracia mieli go za gapia.<br> |
|||
No i matka nawet z czasem<br> |
|||
Nazywała go głuptasem.<br> |
|||
Tak im słodko życie idzie<br> |
|||
Ani w zbytku, ani w bidzie<br> |
|||
Starsze bowiem dwa chłopaki<br> |
|||
Zarabiały w sposób taki,<br> |
|||
Że cnotliwe starsze panie<br> |
|||
Brały ich na utrzymanie,<br> |
|||
A i matka chociaż stara,<br> |
|||
Dała dupy za talara<br> |
|||
Na stojaka gdzieś w klozecie.<br> |
|||
Lecz najmłodszy, głupek przecie<br> |
|||
Choć podobał się niewiastom,<br> |
|||
Dawał dupy pederastom<br> |
|||
I ku matki wielkiej złości,<br> |
|||
Nie brał nic od swoich gości,<br> |
|||
Aż dotarła i w ich strony<br> |
|||
Wieść o losie Pizdolony.<br> |
|||
Na pieniądze wnet łakoma,<br> |
|||
Woła matka Hujogroma<br> |
|||
I tak rzecze: "Ty mój synu<br> |
|||
Idź dokonaj tego czynu".<br> |
|||
Olbrzym wnet posłuchał matki,<br> |
|||
Zaraz włożył czyste gatki,<br> |
|||
Wymył chuja i bez zwłoki<br> |
|||
Raźno ruszył w świat szeroki.<br> |
|||
A gdy przybył do stolicy,<br> |
|||
Zaraz poszedł do ciemnicy<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona<br> |
|||
Brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Pyta dawno mu stanęła,<br> |
|||
Więc się ostro wziął do dzieła<br> |
|||
I za pierwszym sztosem leci<br> |
|||
Błyskawicznie drugi, trzeci,<br> |
|||
Czwarty piąty, aż nareszcie<br> |
|||
Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście<br> |
|||
I utracił siłę całą.<br> |
|||
A królewnie wciąż za mało.<br> |
|||
Tak był przy tym osłabiony,<br> |
|||
Że zleźć nie mógł z Pizdolony<br> |
|||
I musiały dworskie ciury<br> |
|||
Ściągnąć go za dupę z dziury<br> |
|||
I zabrały omdlałego<br> |
|||
Do szpitala zamkowego.<br> |
|||
A królewna ciągle krzyczy:<br> |
|||
"To za mało dla mej piczy".<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje,<br> |
|||
Nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Baśń się baje, czas ucieka,<br> |
|||
Hujogroma matka czeka<br> |
|||
I już martwić się zaczyna:<br> |
|||
"Coś nie widać skurwysyna".<br> |
|||
Aż ją doszły straszne wieści.<br> |
|||
Powstrzymując łzy boleści,<br> |
|||
Pizdoliza matka wzywa<br> |
|||
I w te słowa się odzywa:<br> |
|||
"Bratu - rzecz to nie do wiary!<br> |
|||
Nie udały się zamiary,<br> |
|||
Kutas zmarniał mu niestety,<br> |
|||
Idź wiec ty - spróbuj minety".<br> |
|||
I Pizdoliz wnet bez zwłoki<br> |
|||
Ruszył prędko w świat szeroki.<br> |
|||
W końcu zaszedł do stolicy,<br> |
|||
Tam się udał do ciemnicy<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona<br> |
|||
Brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Zaraz ją za dupę łapie<br> |
|||
I minetę tego chlapie.<br> |
|||
Język jego na kształt węża,<br> |
|||
To się spręża, to rozpręża,<br> |
|||
To się wije jak sprężyna,<br> |
|||
W pizdę wwiercać się zaczyna,<br> |
|||
Kręci na kształt kołowrotka,<br> |
|||
To od zewnątrz, to od środka.<br> |
|||
Doba wciąż za doba mija,<br> |
|||
On jęzorem wciąż wywija.<br> |
|||
Aż utracił siłę całą.<br> |
|||
A królewnie wciąż za mało.<br> |
|||
Tak był przy tym osłabiony,<br> |
|||
Że zleźć nie mógł z Pizdolony,<br> |
|||
Więc i jego dworskie ciury<br> |
|||
Ściągnęły za dupę z dziury<br> |
|||
I wyniosły omdlałego<br> |
|||
Do szpitala zamkowego.<br> |
|||
A królewna ciągle krzyczy:<br> |
|||
"To za mało dla mej piczy".<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje,<br> |
|||
Nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Baśń się baje, czas ucieka,<br> |
|||
Pizdoliza matka czeka<br> |
|||
I już martwić się zaczyna,<br> |
|||
Bo nie widać skurwysyna.<br> |
|||
Ze złości zaciska zęby,<br> |
|||
Że dwóch synów, niby dęby,<br> |
|||
Losy wzięły jej zdradziecko...<br> |
|||
"Jedno mi zostało dziecko<br> |
|||
I do tego całkiem głupie"!<br> |
|||
Głuptak miał to wszystko w dupie.<br> |
|||
Raz w niedzielę, po jedzeniu<br> |
|||
Chciał pochrapać sobie w cieniu.<br> |
|||
Coś mu jednak spać nie daje,<br> |
|||
Coś go ciągle gryzie w jaje.<br> |
|||
Patrzy - a tu mała menda,<br> |
|||
Co po jajach mu się szwęda.<br> |
|||
Głuptak już rozpinał gacie,<br> |
|||
By ja otruć w sublimacie,<br> |
|||
Gdy wtem menda nieszczęśliwa<br> |
|||
Ludzkim głosem się odzywa:<br> |
|||
"Czemu pragniesz mojej zguby?<br> |
|||
Nie zabijaj chłopcze luby.<br> |
|||
Menda tez stworzenie boże,<br> |
|||
Że inaczej żyć nie może,<br> |
|||
I ze czasem w jajo utnie,<br> |
|||
Nie gubże jej tak okrutnie".<br> |
|||
Głuptak myśli - cóż to złego,<br> |
|||
Przecie nie zje mnie całego.<br> |
|||
Nie potrzebna mi twa zguba,<br> |
|||
Idź wiec z Bogiem mendo luba".<br> |
|||
A tu nagle menda znika<br> |
|||
I zmienia się w czarownika.<br> |
|||
Czarownika - czarodzieja<br> |
|||
I do swego dobrodzieja,<br> |
|||
Co się w strachu z miejsca zrywa,<br> |
|||
W takie słowa się odzywa:<br> |
|||
"Że litości miałeś względy<br> |
|||
Dla bezbronnej słabej mendy,<br> |
|||
I żeś jej darował życie,<br> |
|||
Wynagrodzę cię sowicie.<br> |
|||
Dam ci ja wskazówki pewne<br> |
|||
Jak spierdolić masz królewnę.<br> |
|||
Sił twych mało tu potrzeba<br> |
|||
Dam kondoma samojeba,<br> |
|||
Który ma tą dziwną siłę,<br> |
|||
Że gdy włożysz na swoja żyłę<br> |
|||
I rozkażesz, on za ciebie<br> |
|||
Sztos za sztosem ciągle jebie<br> |
|||
Czarodziejska mocą cudu.<br> |
|||
Ale zdobyć go jest trudno.<br> |
|||
Dupa strzeże go zaklęta<br> |
|||
Na przechodniów wciąż wypięta<br> |
|||
Z której mocą złego ducha<br> |
|||
Ustawicznie ogień bucha.<br> |
|||
I czy z bliska, czy z daleka<br> |
|||
Żarem swoim wszystko spieka.<br> |
|||
I w tym mocnym, wielkim żarze<br> |
|||
Dupa się całować każe.<br> |
|||
Lecz gdy powiesz do niej słowa:<br> |
|||
"Niech się ogień w dupie schowa,<br> |
|||
Sama się pocałuj właśnie"<br> |
|||
Wtedy ogień w dupie zagaśnie.<br> |
|||
I powoli, z dobrej woli<br> |
|||
Kondom zabrać ci pozwoli.<br> |
|||
Za twą dobroć ja ci mogę<br> |
|||
Do tej dupy wskazać drogę.<br> |
|||
Weź ten kłębek z sobą razem,<br> |
|||
On ci będzie drogowskazem.<br> |
|||
Rzuć na ziemię i idź wszędzie<br> |
|||
Gdzie się kłębek toczyć będzie.<br> |
|||
Lecz pamiętaj zawsze święcie<br> |
|||
Czarodziejskie to zaklęcie."<br> |
|||
Tu czarownik, niby mara,<br> |
|||
Zniknął, rozwiał się jak para.<br> |
|||
Głuptak wstaje ucieszony,<br> |
|||
Bierze kłębek rozbawiony<br> |
|||
I nie mówiąc nic nikomu<br> |
|||
Po kryjomu znika z domu.<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje,<br> |
|||
Nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Głuptak idzie, nie ustaje,<br> |
|||
Coraz nowsze mija kraje.<br> |
|||
Gdy stu granic minął słupy,<br> |
|||
Zaszedł wreszcie aż do dupy,<br> |
|||
Z której ogień wieczny tryska,<br> |
|||
A podszedłszy do niej z bliska,<br> |
|||
Rozżarzonej nad pojęcie<br> |
|||
Czarodziejskie swe zaklęcie<br> |
|||
Głuptak z całej siły wrzaśnie:<br> |
|||
"Sama się pocałuj właśnie!"<br> |
|||
Wtedy dupa zawstydzona<br> |
|||
Puściła go do kondoma.<br> |
|||
Więc z kondomem ucieszony,<br> |
|||
Pędzi wnet do Pizdolony.<br> |
|||
A gdy przyszedł do stolicy,<br> |
|||
Zaraz poszedł do ciemnicy,<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona<br> |
|||
Brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Wkłada kondom, niecierpliwy,<br> |
|||
A tu patrzcie - czary, dziwy!<br> |
|||
Chuj, co zawsze był jak z ciasta,<br> |
|||
Na sto chujów się rozrasta.<br> |
|||
Każdy gruby jak ta bela,<br> |
|||
Każdy piczę jej rozdziera,<br> |
|||
Każdy twardy jak ze stali,<br> |
|||
Każdy długi na sto cali.<br> |
|||
Wszystkie huje z całej siły<br> |
|||
Na królewnę uderzyły.<br> |
|||
Każdy w pizdę jej się wwierca,<br> |
|||
Każdy końcem sięga serca,<br> |
|||
Każdy jej się w piczy grzebie,<br> |
|||
Każdy jebie, jebie, jebie!<br> |
|||
Aż królewna Pizdolona,<br> |
|||
Rozjebana, spierdolona,<br> |
|||
Od jebania ledwie żywa<br> |
|||
Krzyczy:"cipa się rozrywa".<br> |
|||
Takie przy tym tarcie było,<br> |
|||
Że się w dupie zapaliło.<br> |
|||
By ugasić pożar ciała,<br> |
|||
Straż zamkowa przyjechała<br> |
|||
Z toporami, z bosakami<br> |
|||
Z sikawkami i kubłami<br> |
|||
Słowem z całym inwentarzem<br> |
|||
Stosowanym przy pożarze.<br> |
|||
I po długiej ciężkiej<br> |
|||
Pracy ugasili ją strażacy.<br> |
|||
Tak została Pizdolona<br> |
|||
Z czaru swego wyzwolona<br> |
|||
I znów stała się prawiczką<br> |
|||
Z malusieńką ciasną piczką.<br> |
|||
Głuptas dostał zaś w podziękę<br> |
|||
Pół królestwa i jej rękę.<br> |
|||
Król był taki ucieszony<br> |
|||
Ze zbawienia Pizdolony,<br> |
|||
Że pomimo swej starości<br> |
|||
Kapucyna ciął z radości<br> |
|||
Bez ustanku tydzień cały<br> |
|||
Aż mu jaja odsiwiały,<br> |
|||
Mimo, ze już nie był młody.<br> |
|||
Potem zaraz sprawił gody<br> |
|||
Głuptakowi z Pizdoloną.<br> |
|||
Mnie na gody zaproszono,<br> |
|||
Więc ja głównie też tam byłem,<br> |
|||
Jadłem piłem pierdoliłem.<br> |
|||
Bawiłem się z nimi społem<br> |
|||
Aż zasnąłem gdzieś pod stołem.<br> |
|||
Oto co sprawiła menda.<br> |
|||
Na tym kończy się legenda.<br> |
|||
</code> |
|||
<br> |
|||
Autor: [[Aleksander Fredro]] |
|||
{{book}} |
|||
[[Kategoria:Nonźródła – liryka]] |
|||
[[Kategoria:Nonbooks Fabularne]] |