Edytujesz „Nonźródła:Opowieści z Kibla”
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Uwaga: Nie jesteś zalogowany. Jeśli wykonasz jakąkolwiek zmianę, Twój adres IP będzie widoczny publicznie. Jeśli zalogujesz się lub utworzysz konto, Twoje zmiany zostaną przypisane do konta, wraz z innymi korzyściami.
Ta edycja może zostać anulowana. Porównaj ukazane poniżej różnice między wersjami, a następnie zapisz zmiany.
Aktualna wersja | Twój tekst | ||
Linia 29: | Linia 29: | ||
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi do przedziału, w których stał nie [[konduktor]], jak się można było spodziewać, a jeden z owych podróżników w czasie, przestrzeni i objętości spożytego alkoholu. Przewrócił oczami, złapał się mocniej framugi i zapytał: ''Jak się bawicie?'' Odpowiedziała mu cisza. ''Bo wi-icie, my tu z kolegą to my jedziemy ze specssjalnnej okazji, w góry, w Bieszczady, pociągiem!'' W tym momencie stało się jasne, że oni nie wysiądą w Krakowie, tak jak liczyłem. Dotrzymają towarzystwa znacznie dłużej. Osobnik pokręcił głową jakby się wahał czy może wyjawić taki sekret, po czym powiedział: ''A wiecie co mamy w torbie? He, he, he! Mamy tam model wwwagonu! Ale wam nie pokażę he, he, he!'' W tym momencie zjawił się towarzysz gadatliwego podróżnika i potoczyli się obaj z powrotem do swojego przedziału imprezowego. |
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi do przedziału, w których stał nie [[konduktor]], jak się można było spodziewać, a jeden z owych podróżników w czasie, przestrzeni i objętości spożytego alkoholu. Przewrócił oczami, złapał się mocniej framugi i zapytał: ''Jak się bawicie?'' Odpowiedziała mu cisza. ''Bo wi-icie, my tu z kolegą to my jedziemy ze specssjalnnej okazji, w góry, w Bieszczady, pociągiem!'' W tym momencie stało się jasne, że oni nie wysiądą w Krakowie, tak jak liczyłem. Dotrzymają towarzystwa znacznie dłużej. Osobnik pokręcił głową jakby się wahał czy może wyjawić taki sekret, po czym powiedział: ''A wiecie co mamy w torbie? He, he, he! Mamy tam model wwwagonu! Ale wam nie pokażę he, he, he!'' W tym momencie zjawił się towarzysz gadatliwego podróżnika i potoczyli się obaj z powrotem do swojego przedziału imprezowego. |
||
Tak, alkomikole. Rzadka hybryda menela i miłośnika kolei, sztuk dwie |
Tak, alkomikole. Rzadka hybryda menela i miłośnika kolei, sztuk dwie jechała wraz ze mną w Bieszczady. Bez większych przygód udało nam się dojechać do Jasła, gdzie czekała nas przesiadka do motoraka jadącego dalej w góry. W motoraku siedziało w sumie może z 20 osób, w tym maszynista i konduktor, który spał całą drogę jak zabity. Alkomikole też jechały dalej. Było już po siódmej rano, a oni nie wykazywali żadnych oznak zmęczenia, dalej wesoło gaworzyli i popijali tajemnicze płyny z plastikowych butelek. W pewnym momencie stwierdzili chyba, że najwyższy czas na przerwę na papierosa i udali się w tym celu do toalety na końcu wagonu. Okazało się jednak, że czescy inżynierowie nie przewidzieli miejsca na dwóch palaczy w toalecie, więc wyraźnie zniesmaczeni ciasnotą alkomikole rozpoczęły poszukiwania innej przestrzeni gdzie można zapalić. Padło na pierwsze z brzegu drzwi, prowadzące do drugiej kabiny maszynisty. Traf chciał, że były otwarte. |
||
Jak tylko dwójka palaczy zorientowała się, gdzie się znalaźli, wpadli w euforię i zaczęli żywo dyskutować o elementach wyposażenia kabiny. Wszyscy pasażerowie patrzyli na to z zainteresowaniem. Niektórzy z przerażeniem. Konduktor spał. Nieśmiało dziabnąłem śpiącego konduktora palcem w ramię i powiedziałem: ''Yyy, panie konduktorze?'' Odpowiedziało mi chrapanie. Jakichś dwóch mikoli patrzących z przerażeniem jak jeden alkomikol pokazuje drugiemu jak wygląda i działa kran hamulca nie wytrzymali i wstali, by zaprosić zafascynowanych dziełami czechosłowackiej techniki pasażerów z powrotem do przestrzeni pasażerskiej. Nie było łatwo, ale ostatecznie pulpit maszynisty posłużył za popielniczkę, a alkomikole grzecznie wróciły na swoje miejsca i zasnęły. Mikole obfociły kabinę (no bo przecież jest okazja), zamknęli starannie drzwi od kabiny i odetchnęli z ulgą. |
Jak tylko dwójka palaczy zorientowała się, gdzie się znalaźli, wpadli w euforię i zaczęli żywo dyskutować o elementach wyposażenia kabiny. Wszyscy pasażerowie patrzyli na to z zainteresowaniem. Niektórzy z przerażeniem. Konduktor spał. Nieśmiało dziabnąłem śpiącego konduktora palcem w ramię i powiedziałem: ''Yyy, panie konduktorze?'' Odpowiedziało mi chrapanie. Jakichś dwóch mikoli patrzących z przerażeniem jak jeden alkomikol pokazuje drugiemu jak wygląda i działa kran hamulca nie wytrzymali i wstali, by zaprosić zafascynowanych dziełami czechosłowackiej techniki pasażerów z powrotem do przestrzeni pasażerskiej. Nie było łatwo, ale ostatecznie pulpit maszynisty posłużył za popielniczkę, a alkomikole grzecznie wróciły na swoje miejsca i zasnęły. Mikole obfociły kabinę (no bo przecież jest okazja), zamknęli starannie drzwi od kabiny i odetchnęli z ulgą. |