Edytujesz „Nonźródła:Pocztówka z Państwa Środka”

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Uwaga: Nie jesteś zalogowany. Jeśli wykonasz jakąkolwiek zmianę, Twój adres IP będzie widoczny publicznie. Jeśli zalogujesz się lub utworzysz konto, Twoje zmiany zostaną przypisane do konta, wraz z innymi korzyściami.

Ta edycja może zostać anulowana. Porównaj ukazane poniżej różnice między wersjami, a następnie zapisz zmiany.

Aktualna wersja Twój tekst
Linia 4: Linia 4:


'''6 listopada 1974'''
'''6 listopada 1974'''
Syrenka, którą Zdzichu uparł się mnie podwieźć pod [[Pałac Kultury i Nauki|Pałac Kultury]] stała malowniczo rozkraczona na środku niezbyt urokliwej wolskiej ulicy, której nazwa nie była warta zapamiętania. A mogłem pojechać tramwajem. Ceną byłoby wdychanie przez pół godziny szlachetnego warszawskiego smrodu spod pach towarzyszów niedoli, ale przynajmniej bym już był na miejscu. Zostawiłem ubabranego smarem Zdzicha, wziąłem z bagażnika skrzynkę z narzędziami i poszedłem w kierunku placu Defilad. Trudno nie zauważyć tego cholerstwa, Pałac Kultury i Nauki imienia Stalina, szkoda że go jeszcze na czerwono nie pomalowali. Tyle dobrze, że niedługo po budowie ktoś się opamiętał i usunął „imienia Stalina” z nazwy. Było chłodne listopadowe popołudnie, doprawdy romantyczny moment na randkę z arcydziełem architektury socrealistycznej.
Syrenka, którą Zdzichu uparł się mnie podwieźć pod [[Pałac Kultury i Nauki|Pałac Kultury]] stała malowniczo rozkraczona na środku śmierdzącej ulicy, której nazwa nie była warta zapamiętania. A mogłem pojechać tramwajem. Ceną byłoby wdychanie przez pół godziny szlachetnego warszawskiego smrodu spod pach towarzyszów niedoli, ale przynajmniej bym już był na miejscu. Zostawiłem ubabranego smarem Zdzicha, wziąłem z bagażnika skrzynkę z narzędziami i poszedłem w kierunku placu Defilad. Trudno nie zauważyć tego cholerstwa, wielka czerwona flaga wbita w serce Polski, Pałac Kultury i Nauki imienia Stalina. Na całe szczęście niedługo po budowie ktoś się opamiętał i usunął „imienia Stalina” z nazwy. Było chłodne listopadowe popołudnie, doprawdy romantyczny moment na randkę z arcydziełem architektury socrealistycznej.


– Panie, czekaj pan!
– Panie, czekaj pan!
Odwróciłem się. Jakiś pajac w zielonej kamizelce i żółtej koszuli biegł za mną. j Jakby się dłużej zastanowić to wyglądał bardziej na pomyleńca niż pajaca.
Odwróciłem się. Jakiś pajac w zielonej kamizelce i żółtej koszuli biegł za mną. Jakby się dłużej zastanowić to wyglądał bardziej na pomyleńca niż pajaca.
– Czego? – zapytałem grzecznie.
– Czego? – zapytałem grzecznie.
– Panie, słuchaj pan uważnie, mam dla pana… – pomyleniec dysząc rozejrzał się uważnie, jakby szukał wzrokiem szpiegów wrogiego imperium. – Pan jest inżynier Kowalski, prawda?
– Panie, słuchaj pan uważnie, mam dla pana… – pomyleniec rozejrzał się uważnie jakby szukał wzrokiem szpiegów wrogiego imperium. – Pan jest inżynier Kowalski, prawda?
– No, jestem. Co, zawaliło się coś? Skargi proszę kierować do Centralnego Kierownictwa Komitetu Budowniczych Zrzeszonej Młodej Warszawy – powiedziałem i wcisnąłem upierdliwcowi w rękę kartonik z adresem baru mlecznego we Wrocławiu.
– No, jestem. Co, zawaliło się coś? Skargi proszę kierować do Centralnego Kierownictwa Komitetu Budowniczych Zrzeszonej Młodej Warszawy – powiedziałem i wcisnąłem upierdliwcowi w rękę kartonik z adresem baru mlecznego we Wrocławiu.
– Nie, nie, nie! Słuchaj pan, tylko pan możesz to wszystko powstrzymać! To całe szaleństwo, chaos jaki się rozpęta! – krzyczał już niemalże, a ja śpieszyłem kroku w kierunku placu Defilad. Co za idiota. Skąd się tacy biorą?
– Nie, nie, nie! Słuchaj pan, tylko pan możesz to wszystko powstrzymać! To całe szaleństwo, chaos jaki się rozpęta! – krzyczał już niemalże, a ja śpieszyłem kroku w kierunku placu Defilad. Co za idiota. Skąd się tacy biorą?


----
----
Mieliśmy zainstalować kolejną antenkę na iglicy, na samym czubeczku. Do tego wielkie pudło z aparaturą powleczone zieloną emalią z ze znakiem pierwszej jakości, która już zaczynała złazić. Oczywiście wszystkie windy były zepsute, więc sprzęt na szczyt musieliśmy wtaszczyć sami. Czterdzieści dwa cholerne piętra, kurwa Stalina mać. Potem jeszcze kilkadziesiąt metrów wspinania się po iglicy, która służy tylko i wyłącznie wydłużeniu przyrodzenia działaczy partyjnych. Te grube świnie pewnie trzeba wstawiać na wyższe piętra siedziby KC dźwigiem.
Mieliśmy zainstalować kolejną antenkę na iglicy, na samym czubeczku. Do tego wielkie pudło z aparaturą powleczone zieloną emalią wysokiej jakości, która już zaczynała złazić. Oczywiście wszystkie windy były zepsute, więc sprzęt na szczyt musieliśmy wtaszczyć sami. Czterdzieści dwa cholerne piętra, kurwa Stalina mać. Potem jeszcze kilkadziesiąt metrów iglicy, która służy tylko i wyłącznie wydłużeniu przyrodzenia działaczy partyjnych. Te grube świnie pewnie nigdy by się tu nie wtoczyły.


Kilkadziesiąt minut sapania i klęcia pod nosem na matki budowniczych później, wturlaliśmy się na górę.
Kilkadziesiąt minut sapania i klęcia pod nosem na matki budowniczych później, wturlaliśmy się na górę.
Linia 20: Linia 20:
Reszta nie była tak rozmowna i wzięła się do podłączania skrzynki aparaturowej. Ja tymczasem włożyłem uprząż i przypiąłem się do masztu. Za cholerę nie wierzę, żeby te sparciałe sznurki utrzymały mój ciężar gdybym spadł, ale lepsze to niż nic.
Reszta nie była tak rozmowna i wzięła się do podłączania skrzynki aparaturowej. Ja tymczasem włożyłem uprząż i przypiąłem się do masztu. Za cholerę nie wierzę, żeby te sparciałe sznurki utrzymały mój ciężar gdybym spadł, ale lepsze to niż nic.
Co ciekawe, na czubku pizgało jeszcze bardziej. Wziąłem się za przykręcanie anteny w wyznaczonym miejscu. W pracy zdecydowanie nie pomagał natłok wszelkiego rodzaju kabli, anten i innych pierdółek.
Co ciekawe, na czubku pizgało jeszcze bardziej. Wziąłem się za przykręcanie anteny w wyznaczonym miejscu. W pracy zdecydowanie nie pomagał natłok wszelkiego rodzaju kabli, anten i innych pierdółek.
– Kowalski, jak wam idzie? – krzyknął z dołu kierownik. Oczywiście, że per ''wy''.
– Kowalski, jak wam idzie? – krzyknął z dołu kierownik. Cholerny komuch, nawet jak wierchuszka nie patrzy to mówi do wszystkich per „wy”.
– Jeszcze chwila! – odkrzyknąłem.
– Jeszcze chwila! – odkrzyknąłem.
– Pośpiesz się bo pizga tu!
– Pośpiesz się bo pizga tu!
Jakbym kurwa nie zauważył, łapy mi zupełnie zgrabiały. Jedna ze śrubek nie chciała się dokręcić, więc pociągnąłem nieco mocniej. Cholera, ani drgnie. Mocniej… Mocniej… Co z tym szajsem? Nagle usłyszałem delikatne pyknięcie i śruba ustąpiła. Tak mnie to zdziwiło, że aż z rozpędu walnąłem kluczem w jakieś pudełko obok. Nie wyglądało na specjalnie uszkodzone, tylko trochę się wgniotło i zaczęło pikać. Nie mój problem, fajrant. Niech kto inny się tym martwi. Teraz zostało tylko się stąd sturlać na dół.
Jakbym kurwa nie zauważył, łapy mi zupełnie zgrabiały. Jedna ze śrubek nie chciała się dokręcić, więc przyłożyłem nieco więcej siły. Cholera, ani drgnie. Mocniej… Mocniej… Co z tym szajsem? Nagle usłyszałem delikatne pyknięcie i śruba ustąpiła. Tak mnie to zdziwiło, że aż z rozpędu walnąłem kluczem w jakieś pudełko obok. Nie wyglądało na specjalnie uszkodzone, tylko trochę się wgniotło i zaczęło pikać. Nie mój problem, fajrant. Niech kto inny się tym martwi.


Gdy byliśmy już w połowie wysokości Pałacu, usłyszałem coś jakby pomruk wydobywający się z trzewi tego piekielnego budynku, a podłoga lekko zadrżała.
Gdy byliśmy już w połowie wysokości Pałacu, usłyszałem coś jakby pomruk wydobywający się z trzewi tego piekielnego budynku, a podłoga lekko zadrżała.
– Ty, słyszałeś? Wali się czy jak? – zapytałem Heńka.
– Ty, słyszałeś? Wali się czy jak? – zapytałem Heńka.
– Eeee, co ty, pewnie coś wysadzają na budowie dworca, to tuż obok – odpowiedział.
– Eeee, co ty, pewnie coś wysadzają na budowie dworca, to tuż obok – odpowiedział.
Pewnie miał rację, Pałac był niemalże niezniszczalny. Żeby go zawalić trzeba by zrzucić na niego kilkaset bomb, a nie walnąć kluczem francuskim.
Pewnie miał rację, ilość propagandy wokół Pałacu czyniła go praktycznie niezniszczalnym.


Postanowiłem wrócić tramwajem, wolałem nie ryzykować spotkania tego dziwaka w tym samym miejscu. Na przystanku stał tłum ludzi, widocznie tramwaju nie było tu już z pół godziny. Poczekam, nie śpieszy mi się. Zacząłem wpatrywać się w pozapadany chodnik. Płyty chodnikowe latały za każdym razem, gdy ktoś na nich stawał. Jedna z nich podskakiwała szczególnie mocno, co oni tam podsypują, muł z Wisły? Zauważyłem, że coraz więcej płyt dookoła zaczyna podskakiwać i klekotać w jednym rytmie.
Postanowiłem wrócić tramwajem, wolałem nie ryzykować spotkania tego dziwaka w tym samym miejscu. Na przystanku stał tłum ludzi, widocznie tramwaju nie było tu już z pół godziny. Poczekam, nie śpieszy mi się. Zacząłem wpatrywać się w pozapadany chodnik. Płyty chodnikowe latały za każdym razem, gdy ktoś na nich stawał. Jedna z nich drgała szczególnie mocno, co oni tam podsypują, muł z Wisły? Zauważyłem, że coraz więcej płyt dookoła zaczyna podskakiwać i klekotać w jednym rytmie.
– Co do… – powiedziałem pod nosem.
– Co do… – powiedziałem pod nosem.
Cała ziemia drżała. Wojna? Naloty? Atak nuklearny? Kapitaliści zrzucają stonkę? W żadnym z tych przypadków nie warto było uciekać, więc zacząłem się intensywnie rozglądać. Od strony placu Defilad na niebie widać było łunę. Jakaś defilada? Moje wątpliwości rozwiała powoli wznosząca się do góry iglica Pałacu Kultury. A właściwie to sprawiła, że zwątpiłem w swoją trzeźwość i jasność widzenia. Co kurwa?!
Cała ziemia drżała. Wojna? Naloty? Atak nuklearny? Kapitaliści zrzucają stonkę? W żadnym z tych przypadków nie warto było uciekać, więc zacząłem się intensywnie rozglądać. Od strony placu Defilad na niebie widać było łunę. Jakaś defilada? Moje wątpliwości rozwiała powoli wznosząca się do góry iglica Pałacu Kultury. A właściwie to sprawiła, że zwątpiłem w swoją trzeźwość i jasność widzenia. Co kurwa?!


[[Plik:Pałac Kultury rakieta.jpg|thumb|300px]]Pałac Kultury i Nauki na przekór wszelkim prawom fizyki wznosił się ku niebu na jasnym słupie ognia. Rakieta normalnie. Z fasady odpadały płaty piaskowca w kolorze gówna i rozbijały się parę pięter niżej o dobudówki. Przetarłem oczy z niedowierzania i zacząłem się zastanawiać czy w zaistniałej sytuacji tramwaj ma jakiekolwiek szanse na przyjechanie. Nad miastem zaczęły rozbrzmiewać syreny i stwierdziłem, że dzisiaj zrobię sobie dzień pieszego pasażera. Będzie szybciej. Przy okazji przetrzeźwieję nieco.
[[Plik:Pałac Kultury rakieta.jpg|right|300px]]Pałac Kultury i Nauki na przekór wszelkim prawom fizyki wznosił się ku niebu na jasnym słupie ognia. Rakieta normalnie. Z fasady odpadały płaty piaskowca w kolorze gówna i rozbijały się parę pięter niżej o dobudówki. Przetarłem oczy z niedowierzania i zacząłem się zastanawiać czy w zaistniałej sytuacji tramwaj ma jakiekolwiek szanse na przyjechanie. Nad miastem zaczęły rozbrzmiewać syreny i stwierdziłem, że dzisiaj zrobię sobie dzień pieszego pasażera. Będzie szybciej. Przy okazji przetrzeźwieję nieco.
<br clear="all" />
<br clear="all" />
----
----
Linia 40: Linia 40:
Obudziłem się z dziwnym przeczuciem, że coś jest nie tak. Otworzyłem oczy i natychmiast tego pożałowałem. Nade mną stało kilku milicjantów z karabinami wycelowanymi prosto we mnie.
Obudziłem się z dziwnym przeczuciem, że coś jest nie tak. Otworzyłem oczy i natychmiast tego pożałowałem. Nade mną stało kilku milicjantów z karabinami wycelowanymi prosto we mnie.
– Kurwa.
– Kurwa.
Milicjanci (albo może i jacyś tajniacy, nie przedstawili się) nie mieli nastroju na wyjaśnianie, czego właściwie ode mnie chcą. Pozwolili mi się tylko ubrać i wywlekli na ulicę do suki. Dostałem w areszcie całkiem przytulną celę, na ścianie rozwijał się dorodny grzyb, a po podłodze biegały szczury, ale przynajmniej nie musiałem jej z nikim dzielić. Położyłem się na twardej jak rzeczywistość PRL-u pryczy i zacząłem się zastanawiać, co ja, wzorowy obywatel, zrobiłem żeby narazić się… krajowi? Partii? Narodowi? Może mi się wczoraj nie wydawało i Pałac Kultury faktycznie odleciał na orbitę? Ta myśl wydawała się być niesamowicie niedorzeczna, ale jeśli… Czemu akurat mnie zamknęli? Założę się, że to kierownik mnie podkablował, pewnie Heniek powiedział mu, że codziennie rano pluję mu do kawy. Skurwysyn. Postanowiłem się zdrzemnąć zanim milicjanci znowu przyjdą. Na pewno będą mieli dużo pytań.
Milicjanci nie mieli nastroju na wyjaśnianie, czego właściwie ode mnie chcą. Pozwolili mi się tylko ubrać i wywlekli na ulicę do suki. Dostałem w areszcie całkiem przytulną celę, na ścianie rozwijał się dorodny grzyb, po podłodze biegały szczury, ale przynajmniej nie musiałem jej z nikim dzielić. Położyłem się twardej jak diabli pryczy i zacząłem się zastanawiać, co ja, wzorowy obywatel, zrobiłem żeby się narazić Partii. Może mi się wczoraj nie wydawało i Pałac Kultury faktycznie odleciał na orbitę? Ta myśl wydawała się być niesamowicie niedorzeczna, ale jeśli… Czemu akurat ja? Założę się, że to kierownik mnie podkablował, pewnie Heniek powiedział mu, że codziennie rano pluję mu do kawy. Skurwysyn. Postanowiłem się zdrzemnąć zanim milicjanci znowu przyjdą. Na pewno będą mieli duuuużo pytań.


Obudziło mnie coś jakby szuranie. Idą po mnie? Leniwie otworzyłem oczy i od razu przetarłem je z niedowierzania. Pośrodku mojej celi stał pomyleniec w zielonej kamizelce, którego spotkałem wczoraj na ulicy.
Obudziło mnie coś jakby szuranie. Idą po mnie? Leniwie otworzyłem oczy i od razu przetarłem je z niedowierzania. Pośrodku mojej celi stał pomyleniec w zielonej kamizelce, którego spotkałem wczoraj na ulicy.
Cc-white.svg Wszystko, co napiszesz na Nonsensopedii, zgadzasz się udostępnić na licencji cc-by-sa-3.0 i poddać moderacji.
NIE UŻYWAJ BEZ POZWOLENIA MATERIAŁÓW OBJĘTYCH PRAWEM AUTORSKIM!
Anuluj Pomoc w edycji (otwiera się w nowym oknie)

Szablony użyte w tym artykule: