Toi-Toi: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Znacznik: zrewertowane
M (Wycofano ostatnie edycje użytkownika 83.12.130.97, powód: Beznadziejna stylistyka)
Znacznik: rewert
 
(Nie pokazano 2 wersji utworzonych przez 2 użytkowników)
Linia 27: Linia 27:
Plik:Sejm RP.jpg|Apartament Toi-Toi (rok {{CURRENTYEAR}})
Plik:Sejm RP.jpg|Apartament Toi-Toi (rok {{CURRENTYEAR}})
Plik:ToiToiTron.jpg|Toi-Toi Nowej generacji (rok 2030)
Plik:ToiToiTron.jpg|Toi-Toi Nowej generacji (rok 2030)
Plik:DługiKot.jpg|Co ten [[Longcat|kot]] tu robi?
</gallery>
</gallery>



Aktualna wersja na dzień 11:16, 18 lis 2022

Szablon fe.png Ten artykuł zawiera treści mogące wzbudzać odruchy wymiotne. Jeśli właśnie wypełniłeś swój brzuch pożywieniem, lub mdlejesz na widok toalet w pociągach PKP, opuść lepiej tę stronę.


Spalony Toi-Toi

Toi-Toi (zwany również komnatą westchnień, bądź też zasranym interesem) – sieć siedmiogwiazdkowych apartamentów, w których można tanio i bez wysiłku pozbawić się wielu zmartwień, między innymi bólu pęcherza.

Istnieje również wersja polska, zwana tojtojem, gdzie wszystko dostosowane jest do norm państwowych – nie ma papieru toaletowego (trzeba wycierać się „na własną rękę”), a w powietrzu unosi się nieprzyjemny zapach.

Co można robić w owej toalecie?[edytuj • edytuj kod]

Kiedy kebab zapiecze dwa razy
  • Załatwiać potrzebę (innowacyjna opcja w standardzie).
  • Pobijać rekord Guinnessa pod względem czasu trzymania się na jednym wdechu.
  • Oddychać zgromadzonym tam powietrzem (only hardcore mode, zwykły śmiertelnik umrze w męczarniach…[1]
  • Odlecieć w przestrzeń kosmiczną (swym opływowym kształtem Toi-Toi przypomina nieco rakietę).
  • Stanąć na rękach, trzymając się za deskę i wsadzić głowę w umieszczony tam zbiornik na fekalia (hardcore mode).
  • Robić sami dobrze wiemy co, tym samym huśtając toaletą na boki i w efekcie destabilizacji, wywracając ją (UWAGA! – Zawartość zbiornika na fekalia może się wylać na kopulującą parę, tym samym powodując śmierć w męczarniach). Swego rodzaju hardcore mode.
  • Robić rzecz całkiem podobną do wyżej wymienionej, ale biada temu, kto to zrobi (zgromadzone tam powietrze zawiera trujące związki chemiczne, które mogą pozbawić cię przyrodzenia)…
  • Omijać tę toaletę z daleka (opcja dla szanującego się Nonsensopedysty).

Rodzaje Toi-Toi'ów[edytuj • edytuj kod]

  • Toi Toi v 1.0 – wersja podstawowa Toi-Toi'a. Podcieramy się tu najczęściej na „własną rękę”, ze względu na brak takich dóbr jak papier toaletowy. Ogólnie plebs i bieda. Powszechnie występujący na terenie naszego kraju.
  • Toi Toi v 1.5 – troszkę lepiej wyposażona wersja tej jakże luksusowej komnaty. Na wyposażeniu jest między innymi dyfuzor, silnik turbofekaliany, spojlery, technologia TSzOK (technologia szybkiego oddawania kału). Zastosowanie tej technologii powoduje wystrzelenie wytworzonych przez nas efektów przemiany materii z prędkością 300km/h, po czym następuje zasilenie zbiornika na nieczystości, następnie zaś ochlapuje nam cztery litery. Następuje uruchomienie silnika turbofekalianego. Odbywa się przeważnie nieudany start (często w trakcie gwałtownego przyspieszania wychodek wybucha, a niebo zajmuje brązowa mgła. Niewielu śmiałków przeżywa spotkanie. Pilot maszyny znika bez śladu. Nie znasz dnia ani godziny, bo owy Toi-Toi wygląda zupełnie jak wersja 1.0.
  • Toi Toi v 2.0 – technologia rodem z filmu science-fiction. Toi-toi tej wersji pojawia się najczęściej o północy, przy pełni księżyca. Kiedy wracamy z imprezy sami (po wypaleniu kilku skrętów), niebo staje się krwisto czerwone (od odchodów menstruacyjnych ufic), a następnie brązowe. W końcu z dużą prędkością na ziemie spada toaleta, wyglądająca niczym kosmiczna forteca. Ci, co przeżyli stosując jakimś cudem ucieczkę, opowiedzieli nam o wyposażeniu. Wielu ludzi mówi o tronie ze skóry ufoludka, wielu monitorach z motywem ufiastej kupy, a inni zaś wspominają o panelu kontroli nad galaktyką. Bardzo rzadko spotykany, ale radzę wracać z imprezy w towarzystwie drugiej osoby.

Galeria[edytuj • edytuj kod]

Przypisy

  1. …za to po tym odlot jak po „trawce