Nonźródła:Baśń o trzech braciach i królewnie: Różnice pomiędzy wersjami
(poprawiono błędy ortograficzne) |
(Poprawina spora ilość literówek oraz zmienione tak by każdy wers był w nowej linijce) |
||
Linia 6: | Linia 6: | ||
<code> |
<code> |
||
Mrok wieczorny, babcia siwa |
Mrok wieczorny, babcia siwa<br> |
||
Przy kominku głową kiwa.<br> |
|||
Nos jak haczyk, okulary, coś pierdoli babsztyl stary.<br> |
|||
Nos jak haczyk, okulary,<br> |
|||
Snuje bajdy niestworzone o królewnie Pizdolonie,<br> |
|||
Coś pierdoli babsztyl stary.<br> |
|||
O trzech braciach, jak niewielu, o matuli ich z burdelu<br> |
|||
Snuje bajdy niestworzone<br> |
|||
Opowiada stare dzieje, a na dworze wicher wieje.<br> |
|||
O królewnie Pizdolonie,<br> |
|||
Siądźcie społem panny, smyki, młodojebce, stare pryki,<br> |
|||
O trzech braciach, jak niewielu,<br> |
|||
I nastawcie dobrze uszy, choć na dworze śnieżek prószy.<br> |
|||
O matuli ich z burdelu<br> |
|||
W domu ciepło i wygodnie - zostaw pan w spokoju spodnie,<br> |
|||
Opowiada stare dzieje,<br> |
|||
Bo się wnet zawołam mamy. Cyt, uwaga, zaczynamy.<br> |
|||
A na dworze wicher wieje.<br> |
|||
<br> |
|||
Siądźcie społem panny, smyki,<br> |
|||
Za lasami, za górami, za morzami, za rzekami,<br> |
|||
Młodojebce, stare pryki,<br> |
|||
Żył przed bardzo wielu laty król potężny i bogaty.<br> |
|||
I nastawcie dobrze uszy,<br> |
|||
Dobrotliwy, szczodrobliwy, lecz niezmiernie rozżalony,<br> |
|||
Choć na polu śnieżek prószy.<br> |
|||
Z racji córki Pizdolony, która chociaż dobra, mila,<br> |
|||
W domu ciepło i wygodnie,<br> |
|||
Niepomiernie się kurwiła. I dawała bez wyboru:<br> |
|||
Zostaw pan w spokoju spodnie,<br> |
|||
I rycerzom, panom dworu i kucharzom, i stolarzom,<br> |
|||
Bo się wnet zawoła mamę.<br> |
|||
Czasem nawet i malarzom. W każdej chwili,<br> |
|||
Cyt, uwaga, zaczynamy.<br> |
|||
W każdym czasie wciąż myślała o kutasie.<br> |
|||
Za lasami, za górami,<br> |
|||
Próżno mówił jej król stary, ze we wszystkim trzeba miary,<br> |
|||
Za morzami, za rzekami,<br> |
|||
Nie wypada bowiem pannie tak się dupczyć nieustannie.<br> |
|||
Żył przed bardzo wielu laty<br> |
|||
Król potężny i bogaty.<br> |
|||
Dobrotliwy, szczodrobliwy,<br> |
|||
Lecz niezmiernie rozżalony,<br> |
|||
Z racji córki Pizdolony,<br> |
|||
Która chociaż dobra, miła,<br> |
|||
Niepomiernie się kurwiła,<br> |
|||
A dawała bez wyboru:<br> |
|||
I rycerzom, panom dworu<br> |
|||
I kucharzom, i stolarzom,<br> |
|||
Czasem nawet i malarzom.<br> |
|||
W każdej chwili, w każdym czasie<br> |
|||
Wciąż myślała o kutasie.<br> |
|||
Próżno mówił jej król stary,<br> |
|||
Że we wszystkim trzeba miary,<br> |
|||
Nie wypada bowiem pannie<br> |
|||
Tak się dupcyć nieustannie.<br> |
|||
Na nic się to wszystko zdało,<br> |
Na nic się to wszystko zdało,<br> |
||
Bo królewnie wciąż za mało |
Bo królewnie wciąż za mało.<br> |
||
Wszyscy byli wyjebani.<br> |
|||
Nawet księża-kapelani. Raz ja tak swędziała dupa<br> |
|||
Nawet księża-kapelani.<br> |
|||
ze zgwałciła i biskupa, a ze ten ja zerznął marnie,<br> |
|||
Raz ja tak swędziała dupa<br> |
|||
poszła dawać pod latarnie<br> |
|||
Że zgwałciła i biskupa,<br> |
|||
<br> |
|||
A że ten ją zerżnął marnie,<br> |
|||
Aż z burdeli wszystkich w mieście do samego króla wreszcie<br> |
|||
Poszła dawać pod latarnie<br> |
|||
od kurewskiej całej nacji przyszły kurwy w delegacji.<br> |
|||
Aż z burdeli wszystkich w mieście<br> |
|||
Ta najbardziej rozjebana, padłwszy przed nim na kolana,<br> |
|||
Do samego króla wreszcie<br> |
|||
Z trudem wielkim tłumiąc łkanie rzecze:<br> |
|||
Od kurewskiej całej nacji<br> |
|||
"Królu nasz i Panie - ty panując od lat wielu<br> |
|||
Przyszły kurwy w delegacji.<br> |
|||
byłeś ojcem dla burdelu. Upadają obyczaje -<br> |
|||
Ta najbardziej rozjebana,<br> |
|||
Twoja córka dupy daje na ulicy, bez pieniędzy,<br> |
|||
Padłwszy przed nim na kolana,<br> |
|||
Z trudem wielkim tłumiąc łkanie<br> |
|||
Rzecze: "Królu nasz i Panie,<br> |
|||
Ty panując od lat wielu<br> |
|||
Byłeś ojcem dla burdelu.<br> |
|||
Upadają obyczaje,<br> |
|||
Twoja córka dupy daje<br> |
|||
Na ulicy, bez pieniędzy,<br> |
|||
Przez co wpycha nas do nędzy.<br> |
Przez co wpycha nas do nędzy.<br> |
||
Nikt nas dziś już nie pierdoli, |
Nikt nas dziś już nie pierdoli,<br> |
||
Bo darmochę każdy woli"<br> |
|||
<br> |
|||
Król, na łzy kurewskie czuły, |
Król, na łzy kurewskie czuły,<br> |
||
Kazał dać ze swej szkatuły<br> |
|||
Każdej kurwie po dukacie,<br> |
Każdej kurwie po dukacie,<br> |
||
Po czym zamknął się w komnacie |
Po czym zamknął się w komnacie<br> |
||
I tam siedział przez dzień cały,<br> |
|||
Aż mu jaja posiwiały. Król choć płakał ze zmartwienia,<br> |
|||
Aż mu jaja posiwiały.<br> |
|||
Zamknął córkę do więzienia by się więcej nie puszczała.<br> |
|||
Król choć płakał ze zmartwienia,<br> |
|||
Tam codziennie dostawała, prócz świetnego utrzymania<br> |
|||
Zamknął córkę do więzienia<br> |
|||
Tysiąc świec do brandzlowania, wazeliny beczkę calą,<br> |
|||
By się więcej nie puszczała.<br> |
|||
Lecz jej ciągle było mało. Ciągle płacze, ciągle krzyczy:<br> |
|||
Tam codziennie dostawała,<br> |
|||
"to za mało dla mej piczy".<br> |
|||
Prócz świetnego utrzymania<br> |
|||
<br> |
|||
Tysiąc świec do brandzlowania,<br> |
|||
W nocy zaś przywołał swego astrologa nadwornego,<br> |
|||
Wazeliny beczkę calą,<br> |
|||
By ten, patrząc w gwiezdne szlaki znalazł wreszcie sposób jaki,<br> |
|||
Lecz jej ciągle było mało.<br> |
|||
Ciągle płacze, ciągle krzyczy:<br> |
|||
Wrócić znów do cnoty granic, lub gdy to się nie zda na nic<br> |
|||
"To za mało dla mej piczy".<br> |
|||
- niech przynajmniej w swojej sferze obłapników sobie bierze.<br> |
|||
W nocy zaś przywołał swego<br> |
|||
<br> |
|||
Astrologa nadwornego,<br> |
|||
Więc astrolog,wziąwszy lupę, zajrzał raz królewnie w dupę,<br> |
|||
By ten, patrząc w gwiezdne szlaki<br> |
|||
Wielkim cyrklem pizdę zmierzył, po czym zamknął się na więzy.<br> |
|||
Znalazł wreszcie sposób jaki,<br> |
|||
Tak był w pracy pogrążony, taki przy tym roztargniony,<br> |
|||
By królewnę można było,<br> |
|||
ze szukając gwiazd na niebie w roztargnieniu srał pod siebie.<br> |
|||
Dobrowolnie, czy tez siła,<br> |
|||
Kręcił, wiercił teleskopem, w końcu wrócił z horoskopem.<br> |
|||
Wrócić znów do cnoty granic,<br> |
|||
I rzekł: "Smutna wieść niestety objawiły mi planety -<br> |
|||
Lub gdy to się nie zda na nic<br> |
|||
Niech przynajmniej w swojej sferze<br> |
|||
Chyba, ze się znajdzie jaki tęgi jebaka nad jebaki,<br> |
|||
Obłapników sobie bierze.<br> |
|||
Który trak ja zerznie pięknie, ze królewnie pizda pęknie,<br> |
|||
Więc astrolog,wziąwszy lupę,<br> |
|||
Na kawałki się rozwali, żywym ogniem się zapali.<br> |
|||
Zajrzał raz królewnie w dupę,<br> |
|||
Wówczas będzie Pizdolona z czaru swego wyzwolona<br> |
|||
Wielkim cyrklem pizdę zmierzył,<br> |
|||
I stanie się znów prawiczka z malusieńką, ciasna piczka".<br> |
|||
Po czym zamknął się na wieży.<br> |
|||
<br> |
|||
Tak był w pracy pogrążony,<br> |
|||
Wszystkim było ogłoszone, ze kto zbawi Pizdolone,<br> |
|||
Taki przy tym roztargniony,<br> |
|||
Ten otrzyma za podziękę pół królestwa i jej rękę.<br> |
|||
Że szukając gwiazd na niebie<br> |
|||
Wiec zjeżdżają się jebacze, czarodzieje, zaklinacze,<br> |
|||
W roztargnieniu srał pod siebie.<br> |
|||
Rycerze i królewicze, by królewnie zerżnąć picze.<br> |
|||
Kręcił, wiercił teleskopem,<br> |
|||
Każdy sil swoich próbuje i choć tęgie mieli chuje,<br> |
|||
W końcu wrócił z horoskopem.<br> |
|||
Na nic się to wszystko zdało, bo jej ciągle było mało.<br> |
|||
I rzekł: "Smutną wieść niestety<br> |
|||
<br> |
|||
Objawiły mi planety<br> |
|||
A tymczasem heroldowie w całym kraju w piśmie, w mowie<br> |
|||
Że królewny nic nie wstrzyma,<br> |
|||
Wieści dziwne rozgłaszali coraz dalej, dalej, dalej.<br> |
|||
Na jej szał lekarstwa ni ma,<br> |
|||
Aż dotarły hen, daleko gdzie za siódma górą, rzeka,<br> |
|||
Chyba, ze się znajdzie jaki,<br> |
|||
Stała sobie stara chatka, w niej mieszkała stara matka<br> |
|||
Tęgi jebak nad jebaki,<br> |
|||
Ze synami swymi trzema, którym równych w świecie nie ma.<br> |
|||
Który tak ja zerznie pięknie,<br> |
|||
Każdy dzielny, tęgi, zwinny, ale każdy z nich był inny.<br> |
|||
Że królewnie pizda pęknie,<br> |
|||
I w tym nie ma nic dziwnego - każdy z ojca był innego,<br> |
|||
Na kawały się rozwali,<br> |
|||
Bo w młodości swojej czasie matka strasznie<br> |
|||
Żywym ogniem się zapali.<br> |
|||
Wówczas będzie Pizdolona<br> |
|||
<br> |
|||
Z czaru swego wyzwolona<br> |
|||
Syn najstarszy miał chuj długi i gruby na kształt maczugi,<br> |
|||
I stanie się znów prawiczką<br> |
|||
A po bokach jego były jak postronki grube żyły,<br> |
|||
Z malusieńką, ciasną piczką".<br> |
|||
Jakieś więzy, jakieś guzy, jaja miał jak dwa arbuzy.<br> |
|||
Wszystkim było ogłoszone,<br> |
|||
A ze ciągle mu bez mała ta ogromna pyta stała<br> |
|||
Że kto zbawi Pizdolonę,<br> |
|||
Chujogromem go nazwano.<br> |
|||
Ten otrzyma za podziękę<br> |
|||
Pizdoliza nosił miano syn następny, bo lizanie<br> |
|||
Pół królestwa i jej rękę.<br> |
|||
Stawiał wyżej nad jebanie. I nie było mistrza w świecie<br> |
|||
Więc zjeżdżają się jebacze,<br> |
|||
Czarodzieje, zaklinacze,<br> |
|||
Rycerze i królewicze,<br> |
|||
By królewnie zerżnąć piczę.<br> |
|||
Każdy sił swych próbuje<br> |
|||
I choć tęgie mieli huje,<br> |
|||
Na nic się to wszystko zdało, |
|||
Bo jej ciągle było mało.<br> |
|||
A tymczasem heroldowie<br> |
|||
W całym kraju w piśmie, w mowie<br> |
|||
Wieści dziwne rozgłaszali<br> |
|||
Coraz dalej, dalej, dalej.<br> |
|||
Aż dotarły hen, daleko<br> |
|||
Gdzie za siódmą górą, rzeką,<br> |
|||
Stała sobie stara chatka,<br> |
|||
W niej mieszkała stara matka<br> |
|||
Ze synami swymi trzema,<br> |
|||
Którym równych w świecie nie ma.<br> |
|||
Każdy dzielny, tęgi, zwinny,<br> |
|||
Ale każdy z nich był inny.<br> |
|||
I w tym nie ma nic dziwnego,<br> |
|||
Każdy z ojca był innego,<br> |
|||
Bo w młodości swojej czasie<br> |
|||
Matka strasznie puszczała się.<br> |
|||
Syn najstarszy miał huj długi<br> |
|||
I gruby na kształt maczugi,<br> |
|||
A po bokach jego były<br> |
|||
Jak postronki grube żyły,<br> |
|||
Jakieś więzy, jakieś guzy,<br> |
|||
Jaja miał jak dwa arbuzy.<br> |
|||
A ze ciągle mu bez mała<br> |
|||
Ta ogromna pyta stała<br> |
|||
Hujogromem go nazwano.<br> |
|||
Pizdoliza nosił miano<br> |
|||
Syn następny, bo lizanie<br> |
|||
Stawiał wyżej nad jebanie<br> |
|||
I nie było mistrza w świecie<br> |
|||
By prześcignąć go w minecie.<br> |
By prześcignąć go w minecie.<br> |
||
Cieszą matkę takie dzieci,<br> |
|||
<br> |
|||
Lecz niestety smuci trzeci,<br> |
|||
Który rodu był zakałą, |
Który rodu był zakałą,<br> |
||
Bo miał kuśkę całkiem małą.<br> |
|||
Cienka, krotka, na kształt glisty i nie palił się do pizdy.<br> |
|||
Cienką, krotką, na kształt glisty |
|||
Dobrze, ze z matczynej woli raz na miesiąc popierdoli.<br> |
|||
I nie palił się do pizdy.<br> |
|||
A ze mało tak obłapia, bracia mieli go za gapia.<br> |
|||
Dobrze, że z matczynej woli<br> |
|||
No i matka nawet czasem nazywała go głuptasem.<br> |
|||
Raz na miesiąc popierdoli.<br> |
|||
<br> |
|||
A że mało tak obłapia,<br> |
|||
Tak im słodka życie idzie - ani w zbytku, ani w bidzie -<br> |
|||
Bracia mieli go za gapia.<br> |
|||
Starsze bowiem dwa chłopaki zarabiały w sposób taki,<br> |
|||
No i matka nawet z czasem<br> |
|||
Ze cnotliwe starsze panie brały ich na utrzymanie,<br> |
|||
Nazywała go głuptasem.<br> |
|||
A i matka chociaż stara, dala dupy za talara<br> |
|||
Tak im słodko życie idzie<br> |
|||
Ani w zbytku, ani w bidzie<br> |
|||
Starsze bowiem dwa chłopaki<br> |
|||
Zarabiały w sposób taki,<br> |
|||
Że cnotliwe starsze panie<br> |
|||
Brały ich na utrzymanie,<br> |
|||
A i matka chociaż stara,<br> |
|||
Dała dupy za talara<br> |
|||
Na stojaka gdzieś w klozecie.<br> |
Na stojaka gdzieś w klozecie.<br> |
||
Lecz najmłodszy, głupek przecie<br> |
|||
<br> |
|||
Choć podobał się niewiastom,<br> |
|||
Dawał dupy pederastom |
Dawał dupy pederastom<br> |
||
I ku matki wielkiej złości,<br> |
|||
Złości, nie brał nic od swoich gości,<br> |
|||
Nie brał nic od swoich gości,<br> |
|||
Aż dotarła i w ich strony wieść o losie Pizdolony.<br> |
|||
Aż dotarła i w ich strony<br> |
|||
Na pieniądze wnet łakoma, wola matka Chujogroma<br> |
|||
Wieść o losie Pizdolony.<br> |
|||
I tak rzecze:"Ty mój synu idź, dokonaj tego czynu".<br> |
|||
Na pieniądze wnet łakoma,<br> |
|||
Olbrzym wnet posłuchał matki, zaraz włożył czyste gatki,<br> |
|||
Woła matka Hujogroma<br> |
|||
Wymył chuja i bez zwłoki raźno ruszył w świat szeroki.<br> |
|||
I tak rzecze: "Ty mój synu<br> |
|||
A gdy przybył do stolicy, zaraz poszedł do ciemnicy<br> |
|||
Idź dokonaj tego czynu".<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Olbrzym wnet posłuchał matki,<br> |
|||
Pyta dawno mu stanęła, wiec się ostro wziął do dzieła<br> |
|||
Zaraz włożył czyste gatki,<br> |
|||
I za pierwszym sztosem leci błyskawicznie drugi, trzeci,<br> |
|||
Wymył chuja i bez zwłoki<br> |
|||
Czwarty piąty, aż nareszcie wyrżnął sztosów<br> |
|||
Raźno ruszył w świat szeroki.<br> |
|||
Tysiąc dwieście i utracił sile całą.<br> |
|||
A gdy przybył do stolicy,<br> |
|||
<br> |
|||
Zaraz poszedł do ciemnicy<br> |
|||
A królewnie wciąż za mało. Tak był przy tym osłabiony,<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona<br> |
|||
Ze zleźć nie mógł z Pizdolony i musiały dworskie ciury<br> |
|||
Brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Ściągnąć go za dupę z dziury i zabrały<br> |
|||
Pyta dawno mu stanęła,<br> |
|||
Omdlałego do szpitala zamkowego.<br> |
|||
Więc się ostro wziął do dzieła<br> |
|||
<br> |
|||
I za pierwszym sztosem leci<br> |
|||
A królewna ciągle krzyczy: to za mało dla mej piczy".<br> |
|||
Błyskawicznie drugi, trzeci,<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Czwarty piąty, aż nareszcie<br> |
|||
Baśń się baje, czas ucieka, Chujogroma matka czeka<br> |
|||
Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście<br> |
|||
I już martwic się zaczyna - coś nie widać skurwysyna.<br> |
|||
I utracił siłe całą.<br> |
|||
<br> |
|||
Aż ja doszły straszne wieści. Powstrzymując łzy boleści,<br> |
|||
Pizdoliza matka wzywa i w te słowa się odzywa:<br> |
|||
Bratu - rzecz to nie do wiary! Nie udały się zamiary,<br> |
|||
Kutas zmarniał mu niestety, idź wiec ty - spróbuj minety".<br> |
|||
I Pizdoliz wnet bez zwłoki ruszył prędko w świat szeroki.<br> |
|||
W końcu zaszedł do stolicy, tam się udał do ciemnicy<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
<br> |
|||
Zaraz ja za dupę złapie i minetę tego chlapie.<br> |
|||
Język jego na kształt węża, to się spręża, to rozpręża,<br> |
|||
To się wije jak sprężyna, w pizdę wwiercać się zaczyna,<br> |
|||
Kreci na kształt kołowrotka, to od zewnątrz, to od środka.<br> |
|||
Doba wciąż za doba mija, on jęzorem wciąż wywija.<br> |
|||
Aż utracił sile cala.<br> |
|||
<br> |
|||
A królewnie wciąż za mało.<br> |
A królewnie wciąż za mało.<br> |
||
Tak był przy tym osłabiony |
Tak był przy tym osłabiony,<br> |
||
Że zleźć nie mógł z Pizdolony<br> |
|||
Wiec i jego dworskie ciury ściągnęły za dupę z dziury<br> |
|||
I musiały dworskie ciury<br> |
|||
I wyniosły omdlałego do szpitala zamkowego.<br> |
|||
Ściągnąć go za dupę z dziury<br> |
|||
A królewna ciągle krzyczy: to za mało dla mej piczy.<br> |
|||
I zabrały omdlałego<br> |
|||
<br> |
|||
Do szpitala zamkowego.<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
A królewna ciągle krzyczy:<br> |
|||
Baśń się baje, czas ucieka, Pizdoliza matka czeka<br> |
|||
"To za mało dla mej piczy".<br> |
|||
I już martwic się zaczyna, bo nie widać skurwysyna.<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje,<br> |
|||
Ze złości zaciska zęby, ze dwóch synów, niby dęby,<br> |
|||
Nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Losy wzięły jej zdradziecko....<br> |
|||
Baśń się baje, czas ucieka,<br> |
|||
"Jedno mi zostało dziecko i do tego całkiem głupie"!<br> |
|||
Hujogroma matka czeka<br> |
|||
<br> |
|||
I już martwić się zaczyna:<br> |
|||
"Coś nie widać skurwysyna".<br> |
|||
Aż ją doszły straszne wieści.<br> |
|||
Powstrzymując łzy boleści,<br> |
|||
Pizdoliza matka wzywa<br> |
|||
I w te słowa się odzywa:<br> |
|||
"Bratu - rzecz to nie do wiary!<br> |
|||
Nie udały się zamiary,<br> |
|||
Kutas zmarniał mu niestety,<br> |
|||
Idź wiec ty - spróbuj minety".<br> |
|||
I Pizdoliz wnet bez zwłoki<br> |
|||
Ruszył prędko w świat szeroki.<br> |
|||
W końcu zaszedł do stolicy,<br> |
|||
Tam się udał do ciemnicy<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona<br> |
|||
Brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Zaraz ją za dupę łapie<br> |
|||
I minetę tego chlapie.<br> |
|||
Język jego na kształt węża,<br> |
|||
To się spręża, to rozpręża,<br> |
|||
To się wije jak sprężyna,<br> |
|||
W pizdę wwiercać się zaczyna,<br> |
|||
Kręci na kształt kołowrotka,<br> |
|||
To od zewnątrz, to od środka.<br> |
|||
Doba wciąż za doba mija,<br> |
|||
On jęzorem wciąż wywija.<br> |
|||
Aż utracił siłę całą.<br> |
|||
A królewnie wciąż za mało.<br> |
|||
Tak był przy tym osłabiony,<br> |
|||
Że zleźć nie mógł z Pizdolony,<br> |
|||
Więc i jego dworskie ciury<br> |
|||
Ściągnęły za dupę z dziury<br> |
|||
I wyniosły omdlałego<br> |
|||
Do szpitala zamkowego.<br> |
|||
A królewna ciągle krzyczy:<br> |
|||
"To za mało dla mej piczy".<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje,<br> |
|||
Nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Baśń się baje, czas ucieka,<br> |
|||
Pizdoliza matka czeka<br> |
|||
I już martwić się zaczyna,<br> |
|||
Bo nie widać skurwysyna.<br> |
|||
Ze złości zaciska zęby,<br> |
|||
Że dwóch synów, niby dęby,<br> |
|||
Losy wzięły jej zdradziecko...<br> |
|||
"Jedno mi zostało dziecko<br> |
|||
I do tego całkiem głupie"!<br> |
|||
Głuptak miał to wszystko w dupie.<br> |
Głuptak miał to wszystko w dupie.<br> |
||
Raz w |
Raz w niedzielę, po jedzeniu<br> |
||
Chciał pochrapać sobie w cieniu.<br> |
|||
Coś mu jednak spać nie daje, coś go gryzie w jaje.<br> |
|||
Coś mu jednak spać nie daje,<br> |
|||
Patrzy - a tu mała menda, co po jajach mu się szwenda.<br> |
|||
Coś go gryzie w jaje.<br> |
|||
Głuptak już rozpinał gacie, by ja otruć w sublimacie,<br> |
|||
Patrzy - a tu mała menda,<br> |
|||
Gdy wtem menda nieszczęśliwa ludzkim głosem się odzywa:<br> |
|||
Co po jajach mu się szwęda.<br> |
|||
"Czemu pragniesz mojej zguby?, Nie zabijaj chłopcze luby.<br> |
|||
Głuptak już rozpinał gacie,<br> |
|||
Menda tez stworzenie boże,. Ze inaczej żyć nie może,<br> |
|||
By ja otruć w sublimacie,<br> |
|||
I ze czasem w jajo utnie, nie gubże jej tak okrutnie".<br> |
|||
Gdy wtem menda nieszczęśliwa<br> |
|||
Głuptak myśli - Cóż to złego, przecież nie zje mnie całego.<br> |
|||
Ludzkim głosem się odzywa:<br> |
|||
Nie potrzebna mi twa zguba, idź wiec z Bogiem mendo luba".<br> |
|||
"Czemu pragniesz mojej zguby?<br> |
|||
<br> |
|||
Nie zabijaj chłopcze luby.<br> |
|||
A tu nagle menda znika i zmienia się w czarownika.<br> |
|||
Menda tez stworzenie boże,<br> |
|||
Czarownika - czarodzieja i do swego dobrodzieja,<br> |
|||
Że inaczej żyć nie może,<br> |
|||
Co się w strachu z miejsca zrywa, w takie słowa się odzywa: |
|||
I ze czasem w jajo utnie,<br> |
|||
"Ze litości miałeś względy dla bezdomnej słabej mendy,<br> |
|||
Nie gubże jej tak okrutnie".<br> |
|||
żeś jej darował życie, wynagrodzę cię sowicie.<br> |
|||
Głuptak myśli - cóż to złego,<br> |
|||
Dam ci ja wskazówki pewne jak spierdolić masz królewnę.<br> |
|||
Przecie nie zje mnie całego.<br> |
|||
Sil twych mało tu potrzeba-dam ci kondoma samojeba,<br> |
|||
Nie potrzebna mi twa zguba,<br> |
|||
Który ma te dziwna sile, ze gdy włożysz na swoja żyle<br> |
|||
Idź wiec z Bogiem mendo luba".<br> |
|||
I rozkażesz, on za ciebie sztos za sztosem<br> |
|||
A tu nagle menda znika<br> |
|||
Ciągle jebie czarodziejska mocą cudna. Ale zdobyć go jest trudno.<br> |
|||
I zmienia się w czarownika.<br> |
|||
Dupa strzeże go zaklęta na przechodniów wciąż wypięta<br> |
|||
Czarownika - czarodzieja<br> |
|||
Z której mocą złego ducha ustawicznie ogień bucha.<br> |
|||
I do swego dobrodzieja,<br> |
|||
I, czy z bliska, czy z daleka żarem swoim wszystko spieka.<br> |
|||
Co się w strachu z miejsca zrywa,<br> |
|||
I w tym mocnym, wielkim żarze dupa się całować każe.<br> |
|||
W takie słowa się odzywa:<br> |
|||
"Że litości miałeś względy<br> |
|||
Sama się pocałuj właśnie" wnet ogień w dupie zagaśnie.<br> |
|||
Dla bezbronnej słabej mendy,<br> |
|||
I powoli, z dobrej strony kondom zabrać się ci pozwoli.<br> |
|||
I żeś jej darował życie,<br> |
|||
Za twa dobroć ja ci mogę do tej dupy wskazać drogę.<br> |
|||
Wynagrodzę cię sowicie.<br> |
|||
Weź ten kłębek z sobą razem, on ci będzie drogowskazem.<br> |
|||
Dam ci ja wskazówki pewne<br> |
|||
Rzuć na ziemie i idź wszędzie gdzie się kłębek toczyć będzie.<br> |
|||
Jak spierdolić masz królewnę.<br> |
|||
Lecz pamiętaj zawsze świecie czarodziejskie to zaklęcie."<br> |
|||
Sił twych mało tu potrzeba<br> |
|||
<br> |
|||
Dam ci kondoma samojeba,<br> |
|||
Tu czarownik, niby mara, zniknął, rozwiał się jak para.<br> |
|||
Który ma te dziwną siłę,<br> |
|||
Głuptak wstaje ucieszony, bierze kłębek rozbawiony<br> |
|||
Że gdy włożysz na swoja żyłę<br> |
|||
I nie mówiąc nic nikomu po kryjomu znika z domu.<br> |
|||
I rozkażesz, on za ciebie<br> |
|||
<br> |
|||
Sztos za sztosem ciągle jebie<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje, nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Czarodziejska mocą cudu.<br> |
|||
Głuptak idzie, nie ustaje, coraz nowsze mija kraje.<br> |
|||
Ale zdobyć go jest trudno.<br> |
|||
Gdy sto granic minął słupy, zaszedł właśnie aż do dupy,<br> |
|||
Dupa strzeże go zaklęta<br> |
|||
Z której wieczny ogień tryska. A podszedłszy do niej z bliska,<br> |
|||
Na przechodniów wciąż wypięta<br> |
|||
Rozżarzonej nad pojecie czarodziejskie swe zaklęcie<br> |
|||
Z której mocą złego ducha<br> |
|||
Głuptak z całej mocy wrzaśnie: "sama się pocałuj właśnie!"<br> |
|||
Ustawicznie ogień bucha.<br> |
|||
Wtedy dupa zawstydzona puściła go do kondoma.<br> |
|||
I czy z bliska, czy z daleka<br> |
|||
Wiec z kondomem ucieszony, pędzi wnet do Pizdolony.<br> |
|||
Żarem swoim wszystko spieka.<br> |
|||
A gdy przyszedł do stolicy, zaraz poszedł do ciemnicy,<br> |
|||
I w tym mocnym, wielkim żarze<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Dupa się całować każe.<br> |
|||
<br> |
|||
Lecz gdy powiesz do niej słowa:<br> |
|||
Wkłada kondom, niecierpliwy, A tu patrzcie - czary, dziwy!<br> |
|||
"Niech się ogień w dupie schowa,<br> |
|||
Chuj, co zawsze był jak z ciasta, na sto chujów się rozrasta.-<br> |
|||
Sama się pocałuj właśnie"<br> |
|||
Każdy gruby jak ta bela , każdy picze jej rozdziera,<br> |
|||
Wtedy ogień w dupie zagaśnie.<br> |
|||
Każdy twardy jak ze stali, każdy długi na sto cali.<br> |
|||
I powoli, z dobrej woli<br> |
|||
Wszystkie chuje z całej siły na królewnę uderzyły.<br> |
|||
Kondom zabrać się ci pozwoli.<br> |
|||
Każdy w pizdę jej się wwierca, każdy końcem sięga serca,<br> |
|||
Za twą dobroć ja ci mogę<br> |
|||
Każdy jej się w piczy grzebie, każdy jebie, jebie, jebie!<br> |
|||
Do tej dupy wskazać drogę.<br> |
|||
Aż królewna Pizdolona, rozjebana, spierdolona,<br> |
|||
Weź ten kłębek z sobą razem,<br> |
|||
Od jebania ledwie żywa krzyczy:"cipa się rozrywa".<br> |
|||
On ci będzie drogowskazem.<br> |
|||
<br> |
|||
Rzuć na ziemię i idź wszędzie<br> |
|||
Takie przy tym tarcie było, ze się w dupie zapaliło.<br> |
|||
Gdzie się kłębek toczyć będzie.<br> |
|||
By ugasić pożar ciała, straż zamkowa przyjechała<br> |
|||
Lecz pamiętaj zawsze święcie<br> |
|||
Z toporami, z bosakami z sikawkami i kubłami<br> |
|||
Czarodziejskie to zaklęcie."<br> |
|||
Słowem z całym inwentarzem używanym przy pożarze.<br> |
|||
Tu czarownik, niby mara,<br> |
|||
I po długiej ciężkiej pracy ugasili żar strażacy.<br> |
|||
Zniknął, rozwiał się jak para.<br> |
|||
Tak została Pizdolona z czaru swego wyzwolona<br> |
|||
Głuptak wstaje ucieszony,<br> |
|||
I znów stała się prawiczka z malusieńka ciasna piczka.<br> |
|||
Bierze kłębek rozbawiony<br> |
|||
Głuptas dostał zaś w podzięce pół królestwa i jej ręce.<br> |
|||
I nie mówiąc nic nikomu<br> |
|||
Król był taki ucieszony z wyzwolenia Pizdolony,<br> |
|||
Po kryjomu znika z domu.<br> |
|||
Ze pomimo swej starości kapucyna ciął z radości<br> |
|||
Prędko, prędko baśń się baje,<br> |
|||
Bez ustanku tydzień cały aż mu jaja podsiwiały,<br> |
|||
Nie tak prędko kutas staje.<br> |
|||
Głuptak idzie, nie ustaje,<br> |
|||
Coraz nowsze mija kraje.<br> |
|||
Gdy stu granic minął słupy,<br> |
|||
Zaszedł wreszcie aż do dupy,<br> |
|||
Z której ogień wieczny tryska,<br> |
|||
A podszedłszy do niej z bliska,<br> |
|||
Rozżarzonej nad pojęcie<br> |
|||
Czarodziejskie swe zaklęcie<br> |
|||
Głuptak z całej siły wrzaśnie:<br> |
|||
"Sama się pocałuj właśnie!"<br> |
|||
Wtedy dupa zawstydzona<br> |
|||
Puściła go do kondoma.<br> |
|||
Więc z kondomem ucieszony,<br> |
|||
Pędzi wnet do Pizdolony.<br> |
|||
A gdy przyszedł do stolicy,<br> |
|||
Zaraz poszedł do ciemnicy,<br> |
|||
Gdzie się święcą rozkraczona<br> |
|||
Brandzlowała Pizdolona.<br> |
|||
Wkłada kondom, niecierpliwy,<br> |
|||
A tu patrzcie - czary, dziwy!<br> |
|||
Huj, co zawsze był jak z ciasta, |
|||
Na sto hujów się rozrasta.<br> |
|||
Każdy gruby jak ta bela,<br> |
|||
Każdy piczę jej rozdziera,<br> |
|||
Każdy twardy jak ze stali,<br> |
|||
Każdy długi na sto cali.<br> |
|||
Wszystkie huje z całej siły<br> |
|||
Na królewnę uderzyły.<br> |
|||
Każdy w pizdę jej się wwierca,<br> |
|||
Każdy końcem sięga serca,<br> |
|||
Każdy jej się w piczy grzebie,<br> |
|||
Każdy jebie, jebie, jebie!<br> |
|||
Aż królewna Pizdolona,<br> |
|||
Rozjebana, spierdolona,<br> |
|||
Od jebania ledwie żywa<br> |
|||
Krzyczy:"cipa się rozrywa".<br> |
|||
Takie przy tym tarcie było,<br> |
|||
Że się w dupie zapaliło.<br> |
|||
By ugasić pożar ciała,<br> |
|||
Straż zamkowa przyjechała<br> |
|||
Z toporami, z bosakami<br> |
|||
Z sikawkami i kubłami<br> |
|||
Słowem z całym inwentarzem<br> |
|||
Stosowanym przy pożarze.<br> |
|||
I po długiej ciężkiej<br> |
|||
Pracy ugasili ją strażacy.<br> |
|||
Tak została Pizdolona<br> |
|||
Z czaru swego wyzwolona<br> |
|||
I znów stała się prawiczką<br> |
|||
Z malusieńką ciasną piczką.<br> |
|||
Głuptas dostał zaś w podzięce |
|||
Pół królestwa i jej ręce.<br> |
|||
Król był taki ucieszony<br> |
|||
Ze zbawienia Pizdolony,<br> |
|||
Że pomimo swej starości<br> |
|||
Kapucyna ciął z radości<br> |
|||
Bez ustanku tydzień cały<br> |
|||
Aż mu jaja odsiwiały,<br> |
|||
Mimo, ze już nie był młody.<br> |
Mimo, ze już nie był młody.<br> |
||
Potem zaraz sprawił gody |
Potem zaraz sprawił gody<br> |
||
Głuptakowi z Pizdoloną.<br> |
|||
Mnie na gody zaproszono, więc - jak mówię -<br> |
|||
Mnie na gody zaproszono,<br> |
|||
Też tam byłem, jadłem piłem pierdoliłem.<br> |
|||
Więc ja głównie też tam byłem,<br> |
|||
Bawiłem się z nimi społem aż zasnąłem gdzieś pod stołem.<br> |
|||
Jadłem piłem pierdoliłem.<br> |
|||
Bawiłem się z nimi społem<br> |
|||
Aż zasnąłem gdzieś pod stołem.<br> |
|||
<br> |
<br> |
||
Oto co sprawiła menda |
Oto co sprawiła menda. |
||
na tym kończy się legenda.<br> |
|||
</code> |
</code> |
||
Wersja z 18:44, 8 gru 2009
Jeżeli nie jesteś pełnoletni lub Cię to razi – zajmij się czymś typowym dla nastolatków, np. oglądaniem stron z gołymi babami!
Baśń o trzech braciach i królewnie
Mrok wieczorny, babcia siwa
Przy kominku głową kiwa.
Nos jak haczyk, okulary,
Coś pierdoli babsztyl stary.
Snuje bajdy niestworzone
O królewnie Pizdolonie,
O trzech braciach, jak niewielu,
O matuli ich z burdelu
Opowiada stare dzieje,
A na dworze wicher wieje.
Siądźcie społem panny, smyki,
Młodojebce, stare pryki,
I nastawcie dobrze uszy,
Choć na polu śnieżek prószy.
W domu ciepło i wygodnie,
Zostaw pan w spokoju spodnie,
Bo się wnet zawoła mamę.
Cyt, uwaga, zaczynamy.
Za lasami, za górami,
Za morzami, za rzekami,
Żył przed bardzo wielu laty
Król potężny i bogaty.
Dobrotliwy, szczodrobliwy,
Lecz niezmiernie rozżalony,
Z racji córki Pizdolony,
Która chociaż dobra, miła,
Niepomiernie się kurwiła,
A dawała bez wyboru:
I rycerzom, panom dworu
I kucharzom, i stolarzom,
Czasem nawet i malarzom.
W każdej chwili, w każdym czasie
Wciąż myślała o kutasie.
Próżno mówił jej król stary,
Że we wszystkim trzeba miary,
Nie wypada bowiem pannie
Tak się dupcyć nieustannie.
Na nic się to wszystko zdało,
Bo królewnie wciąż za mało.
Wszyscy byli wyjebani.
Nawet księża-kapelani.
Raz ja tak swędziała dupa
Że zgwałciła i biskupa,
A że ten ją zerżnął marnie,
Poszła dawać pod latarnie
Aż z burdeli wszystkich w mieście
Do samego króla wreszcie
Od kurewskiej całej nacji
Przyszły kurwy w delegacji.
Ta najbardziej rozjebana,
Padłwszy przed nim na kolana,
Z trudem wielkim tłumiąc łkanie
Rzecze: "Królu nasz i Panie,
Ty panując od lat wielu
Byłeś ojcem dla burdelu.
Upadają obyczaje,
Twoja córka dupy daje
Na ulicy, bez pieniędzy,
Przez co wpycha nas do nędzy.
Nikt nas dziś już nie pierdoli,
Bo darmochę każdy woli"
Król, na łzy kurewskie czuły,
Kazał dać ze swej szkatuły
Każdej kurwie po dukacie,
Po czym zamknął się w komnacie
I tam siedział przez dzień cały,
Aż mu jaja posiwiały.
Król choć płakał ze zmartwienia,
Zamknął córkę do więzienia
By się więcej nie puszczała.
Tam codziennie dostawała,
Prócz świetnego utrzymania
Tysiąc świec do brandzlowania,
Wazeliny beczkę calą,
Lecz jej ciągle było mało.
Ciągle płacze, ciągle krzyczy:
"To za mało dla mej piczy".
W nocy zaś przywołał swego
Astrologa nadwornego,
By ten, patrząc w gwiezdne szlaki
Znalazł wreszcie sposób jaki,
By królewnę można było,
Dobrowolnie, czy tez siła,
Wrócić znów do cnoty granic,
Lub gdy to się nie zda na nic
Niech przynajmniej w swojej sferze
Obłapników sobie bierze.
Więc astrolog,wziąwszy lupę,
Zajrzał raz królewnie w dupę,
Wielkim cyrklem pizdę zmierzył,
Po czym zamknął się na wieży.
Tak był w pracy pogrążony,
Taki przy tym roztargniony,
Że szukając gwiazd na niebie
W roztargnieniu srał pod siebie.
Kręcił, wiercił teleskopem,
W końcu wrócił z horoskopem.
I rzekł: "Smutną wieść niestety
Objawiły mi planety
Że królewny nic nie wstrzyma,
Na jej szał lekarstwa ni ma,
Chyba, ze się znajdzie jaki,
Tęgi jebak nad jebaki,
Który tak ja zerznie pięknie,
Że królewnie pizda pęknie,
Na kawały się rozwali,
Żywym ogniem się zapali.
Wówczas będzie Pizdolona
Z czaru swego wyzwolona
I stanie się znów prawiczką
Z malusieńką, ciasną piczką".
Wszystkim było ogłoszone,
Że kto zbawi Pizdolonę,
Ten otrzyma za podziękę
Pół królestwa i jej rękę.
Więc zjeżdżają się jebacze,
Czarodzieje, zaklinacze,
Rycerze i królewicze,
By królewnie zerżnąć piczę.
Każdy sił swych próbuje
I choć tęgie mieli huje,
Na nic się to wszystko zdało,
Bo jej ciągle było mało.
A tymczasem heroldowie
W całym kraju w piśmie, w mowie
Wieści dziwne rozgłaszali
Coraz dalej, dalej, dalej.
Aż dotarły hen, daleko
Gdzie za siódmą górą, rzeką,
Stała sobie stara chatka,
W niej mieszkała stara matka
Ze synami swymi trzema,
Którym równych w świecie nie ma.
Każdy dzielny, tęgi, zwinny,
Ale każdy z nich był inny.
I w tym nie ma nic dziwnego,
Każdy z ojca był innego,
Bo w młodości swojej czasie
Matka strasznie puszczała się.
Syn najstarszy miał huj długi
I gruby na kształt maczugi,
A po bokach jego były
Jak postronki grube żyły,
Jakieś więzy, jakieś guzy,
Jaja miał jak dwa arbuzy.
A ze ciągle mu bez mała
Ta ogromna pyta stała
Hujogromem go nazwano.
Pizdoliza nosił miano
Syn następny, bo lizanie
Stawiał wyżej nad jebanie
I nie było mistrza w świecie
By prześcignąć go w minecie.
Cieszą matkę takie dzieci,
Lecz niestety smuci trzeci,
Który rodu był zakałą,
Bo miał kuśkę całkiem małą.
Cienką, krotką, na kształt glisty
I nie palił się do pizdy.
Dobrze, że z matczynej woli
Raz na miesiąc popierdoli.
A że mało tak obłapia,
Bracia mieli go za gapia.
No i matka nawet z czasem
Nazywała go głuptasem.
Tak im słodko życie idzie
Ani w zbytku, ani w bidzie
Starsze bowiem dwa chłopaki
Zarabiały w sposób taki,
Że cnotliwe starsze panie
Brały ich na utrzymanie,
A i matka chociaż stara,
Dała dupy za talara
Na stojaka gdzieś w klozecie.
Lecz najmłodszy, głupek przecie
Choć podobał się niewiastom,
Dawał dupy pederastom
I ku matki wielkiej złości,
Nie brał nic od swoich gości,
Aż dotarła i w ich strony
Wieść o losie Pizdolony.
Na pieniądze wnet łakoma,
Woła matka Hujogroma
I tak rzecze: "Ty mój synu
Idź dokonaj tego czynu".
Olbrzym wnet posłuchał matki,
Zaraz włożył czyste gatki,
Wymył chuja i bez zwłoki
Raźno ruszył w świat szeroki.
A gdy przybył do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy
Gdzie się święcą rozkraczona
Brandzlowała Pizdolona.
Pyta dawno mu stanęła,
Więc się ostro wziął do dzieła
I za pierwszym sztosem leci
Błyskawicznie drugi, trzeci,
Czwarty piąty, aż nareszcie
Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście
I utracił siłe całą.
A królewnie wciąż za mało.
Tak był przy tym osłabiony,
Że zleźć nie mógł z Pizdolony
I musiały dworskie ciury
Ściągnąć go za dupę z dziury
I zabrały omdlałego
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy:
"To za mało dla mej piczy".
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje.
Baśń się baje, czas ucieka,
Hujogroma matka czeka
I już martwić się zaczyna:
"Coś nie widać skurwysyna".
Aż ją doszły straszne wieści.
Powstrzymując łzy boleści,
Pizdoliza matka wzywa
I w te słowa się odzywa:
"Bratu - rzecz to nie do wiary!
Nie udały się zamiary,
Kutas zmarniał mu niestety,
Idź wiec ty - spróbuj minety".
I Pizdoliz wnet bez zwłoki
Ruszył prędko w świat szeroki.
W końcu zaszedł do stolicy,
Tam się udał do ciemnicy
Gdzie się święcą rozkraczona
Brandzlowała Pizdolona.
Zaraz ją za dupę łapie
I minetę tego chlapie.
Język jego na kształt węża,
To się spręża, to rozpręża,
To się wije jak sprężyna,
W pizdę wwiercać się zaczyna,
Kręci na kształt kołowrotka,
To od zewnątrz, to od środka.
Doba wciąż za doba mija,
On jęzorem wciąż wywija.
Aż utracił siłę całą.
A królewnie wciąż za mało.
Tak był przy tym osłabiony,
Że zleźć nie mógł z Pizdolony,
Więc i jego dworskie ciury
Ściągnęły za dupę z dziury
I wyniosły omdlałego
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy:
"To za mało dla mej piczy".
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje.
Baśń się baje, czas ucieka,
Pizdoliza matka czeka
I już martwić się zaczyna,
Bo nie widać skurwysyna.
Ze złości zaciska zęby,
Że dwóch synów, niby dęby,
Losy wzięły jej zdradziecko...
"Jedno mi zostało dziecko
I do tego całkiem głupie"!
Głuptak miał to wszystko w dupie.
Raz w niedzielę, po jedzeniu
Chciał pochrapać sobie w cieniu.
Coś mu jednak spać nie daje,
Coś go gryzie w jaje.
Patrzy - a tu mała menda,
Co po jajach mu się szwęda.
Głuptak już rozpinał gacie,
By ja otruć w sublimacie,
Gdy wtem menda nieszczęśliwa
Ludzkim głosem się odzywa:
"Czemu pragniesz mojej zguby?
Nie zabijaj chłopcze luby.
Menda tez stworzenie boże,
Że inaczej żyć nie może,
I ze czasem w jajo utnie,
Nie gubże jej tak okrutnie".
Głuptak myśli - cóż to złego,
Przecie nie zje mnie całego.
Nie potrzebna mi twa zguba,
Idź wiec z Bogiem mendo luba".
A tu nagle menda znika
I zmienia się w czarownika.
Czarownika - czarodzieja
I do swego dobrodzieja,
Co się w strachu z miejsca zrywa,
W takie słowa się odzywa:
"Że litości miałeś względy
Dla bezbronnej słabej mendy,
I żeś jej darował życie,
Wynagrodzę cię sowicie.
Dam ci ja wskazówki pewne
Jak spierdolić masz królewnę.
Sił twych mało tu potrzeba
Dam ci kondoma samojeba,
Który ma te dziwną siłę,
Że gdy włożysz na swoja żyłę
I rozkażesz, on za ciebie
Sztos za sztosem ciągle jebie
Czarodziejska mocą cudu.
Ale zdobyć go jest trudno.
Dupa strzeże go zaklęta
Na przechodniów wciąż wypięta
Z której mocą złego ducha
Ustawicznie ogień bucha.
I czy z bliska, czy z daleka
Żarem swoim wszystko spieka.
I w tym mocnym, wielkim żarze
Dupa się całować każe.
Lecz gdy powiesz do niej słowa:
"Niech się ogień w dupie schowa,
Sama się pocałuj właśnie"
Wtedy ogień w dupie zagaśnie.
I powoli, z dobrej woli
Kondom zabrać się ci pozwoli.
Za twą dobroć ja ci mogę
Do tej dupy wskazać drogę.
Weź ten kłębek z sobą razem,
On ci będzie drogowskazem.
Rzuć na ziemię i idź wszędzie
Gdzie się kłębek toczyć będzie.
Lecz pamiętaj zawsze święcie
Czarodziejskie to zaklęcie."
Tu czarownik, niby mara,
Zniknął, rozwiał się jak para.
Głuptak wstaje ucieszony,
Bierze kłębek rozbawiony
I nie mówiąc nic nikomu
Po kryjomu znika z domu.
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje.
Głuptak idzie, nie ustaje,
Coraz nowsze mija kraje.
Gdy stu granic minął słupy,
Zaszedł wreszcie aż do dupy,
Z której ogień wieczny tryska,
A podszedłszy do niej z bliska,
Rozżarzonej nad pojęcie
Czarodziejskie swe zaklęcie
Głuptak z całej siły wrzaśnie:
"Sama się pocałuj właśnie!"
Wtedy dupa zawstydzona
Puściła go do kondoma.
Więc z kondomem ucieszony,
Pędzi wnet do Pizdolony.
A gdy przyszedł do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy,
Gdzie się święcą rozkraczona
Brandzlowała Pizdolona.
Wkłada kondom, niecierpliwy,
A tu patrzcie - czary, dziwy!
Huj, co zawsze był jak z ciasta,
Na sto hujów się rozrasta.
Każdy gruby jak ta bela,
Każdy piczę jej rozdziera,
Każdy twardy jak ze stali,
Każdy długi na sto cali.
Wszystkie huje z całej siły
Na królewnę uderzyły.
Każdy w pizdę jej się wwierca,
Każdy końcem sięga serca,
Każdy jej się w piczy grzebie,
Każdy jebie, jebie, jebie!
Aż królewna Pizdolona,
Rozjebana, spierdolona,
Od jebania ledwie żywa
Krzyczy:"cipa się rozrywa".
Takie przy tym tarcie było,
Że się w dupie zapaliło.
By ugasić pożar ciała,
Straż zamkowa przyjechała
Z toporami, z bosakami
Z sikawkami i kubłami
Słowem z całym inwentarzem
Stosowanym przy pożarze.
I po długiej ciężkiej
Pracy ugasili ją strażacy.
Tak została Pizdolona
Z czaru swego wyzwolona
I znów stała się prawiczką
Z malusieńką ciasną piczką.
Głuptas dostał zaś w podzięce
Pół królestwa i jej ręce.
Król był taki ucieszony
Ze zbawienia Pizdolony,
Że pomimo swej starości
Kapucyna ciął z radości
Bez ustanku tydzień cały
Aż mu jaja odsiwiały,
Mimo, ze już nie był młody.
Potem zaraz sprawił gody
Głuptakowi z Pizdoloną.
Mnie na gody zaproszono,
Więc ja głównie też tam byłem,
Jadłem piłem pierdoliłem.
Bawiłem się z nimi społem
Aż zasnąłem gdzieś pod stołem.
Oto co sprawiła menda.
na tym kończy się legenda.
Autor: Aleksander Fredro