Cytaty:Spadkobiercy: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 87: | Linia 87: | ||
Jonathan: A ty co robi?e?, co robi?e? w Wietnamie ?! |
Jonathan: A ty co robi?e?, co robi?e? w Wietnamie ?! |
||
Dealey: Ja si? nara?a?em ! |
Dealey: Ja si? nara?a?em ! |
||
Ken: Sk?d ty tutaj ?! |
Ken: Sk?d ty tutaj ?! |
Wersja z 04:41, 1 lut 2010
Spadkobiercy – cytaty.
Dealey – Widzę, że chodziłeś na angielski... Jonathan – Trudno nie chodzić na angielski, jak się mieszka w Los Angeles Jonathan – Zatkało cię, co? Dealey – Nie, po prostu gram pauzą. Jonathan – Chyba menopauzą. Jonathan – Jak można się narazić na śmierć leżąc w ryżu? Dealey – W Wietnamie można! Jakby była wojna w Polsce, to byś się w ziemniakach narażał
Dorin – Tato, spuentuj sytuację! dr. Dreyfus – Wiadro nie kłamie
Georgr - Nazywam się... no i właśnie
Warren - Czapka z czopków
dr. Dreyfus - Wy jako Owensy... owie
Dealey (do Johnatana) - To jest nas wr?g! Nas..sz! Nasz wr?g! Johnatan - Nas wr?g, taaaa... McPherson - Nie przejmuj si?, ch?d?.
Johnatan - Wiesz, co trupy robi? w szoku?
Billie - Nie mo?na gra? kijem, kt?ry stanowi 2/3 wysoko?ci cia?a. Johnatan - Billie, przynie? pi?k?! Billie - Poczekaj, wytr?, bo wpad?a w kup?! Johnatan - Nie wycieraj, damy Dealeyowi.
Dealey: George, ty chyba za d?ugo siedzia?e? w tej ?azience. George: To nie ja siedzia?em w ?azience, to Dorin. Dorin: Tak, to ja siedzia?am w ?azience. Ken (z mokrymi w?osami i w szlafroku) - To JA siedzia?em w ?azience!
Johnatan: Kochasz moj? c?rk?? Ken: Tak. Johnatan: Wi?c je?li j? kochasz, to oddasz ca?? swoj? krew George'owi. Worren: Ale on umrze i przestanie j? kocha?! B?d? zacznie kocha? jak zombie!
Dorin: Worren, ty grzebiesz n??k?! Worren: Ona sama grzebie, zwariowa?a.
Dealey: Johnatan, pami?tasz... Johnatan: Nie przypominaj mi Wietnaaaaamuu! Znowu b?d? te ckliwo?ci, przyja??, telegrafistka, a id? ty w...
Ken: Dorin, jest jedno s?owo na M... George: W mord?!
Doktor: Wy jako Owensy... Owensowie... Macie grup? krwi 0Rh-, a George, mimo ?e te? jest Owensem, ma grup? 00,2Rh-.
Harriet: Dealey, wida? mi ty?ek, popraw mi!
Dealey: Co to jest, Johnatan? Twoje ksi??ki? Johnatan: Nie, pami?tniki z Wietnamu. Dealey: Drukiem?
Worren: Je?li pozwolisz sobie i?? do ko?ca mostu, spotkasz kaczk?. Nie szcz?d? jej chleba, a ona odrzuci ci dobre rad?. Okiem. Bo to fi?ska kaczka.
Dealey: Gram pauz?. Johnatan: Chyba menopauz?.
Billie: George, przesta? udawa?, ?e si? przejmujesz. George: Nie przestaj? uda... Znaczy, nie udaj?. McPherson: Cz?owiek strzela, pan b?g kule nosi...
Dealey: To sam si? przytul? !
George: Ty onanisto ! Dealey: Ty jednak co? dzisiaj pali?e? !
Dorin: Strzeli?e? tutaj pr?dem... Dealey: Poczu?em Dorin. Kopiesz mnie.
Jonathan: To my?my j? zbudowali. IV Ameryka !
Jonathan: I co, zatka?o ci? ? Dealey : Nie, po prostu gram pauz? ! Jonathan: Chyba menopauz?...
McPherson: To sie nazywa antygwa?tki.
Jonathan: Przyszed?em tutaj po to, ?eby? mnie zobaczy?.
George: Jako? si? policzymy, b?dzie pan zadowolony.
Warren: Co si? sta?o ?!
Jonathan: A ty co robi?e?, co robi?e? w Wietnamie ?! Dealey: Ja si? nara?a?em !
Ken: Sk?d ty tutaj ?! Warren: Jestem tam, gdzie s? problemy !
Jonathan: Na jakich studiach... Mechanik pojazdowy, czo?gowy... ooo panie in?ynierze !
Warren: Czapka z czopk?w McPherson: Rzeczywistość jest wynikiem braku alkoholu.
McPherson: Dziecko napoczętę - nienarodzone
Niania: Ma zmary (o Johnatanie) George: Ma zmary, bo jest stary!
Billy: Naniu ja pamiętam z dzieciństwa taką wyliczankę: Chodzą łosie z watą w nosie, jak to szło?
Niania: Zawsze żeście się kochali.. Raz was nakryłam... George: Kołdrą! Johnatan: Przypomnieliście sobie coś ciekawego?
Warren: Tak jak w piwnicy próbowaliśmy! Johnatan: Co wy próbowaliście? Warren: Konfitury!
Billy: Zróbmy kupę na George'a!
Hariett: Wyjechałam, bo nie chcę, żeby dziecko było podobne do ciebie (...) żeby było tak niskie!
Dealey: Dlaczego te butelki się nie przewracają?!
Edward: Może ja też coś zbiję? Dealey: Zbij się!
Edward: Nie mogę tego zrobić, bo stracę pracę! Dealey: Stracisz pracodawcę, nie pracę!
Johnatan: Powinniśmy się jakoś zachować. George: Czyli co, nie pijemy?
George: Zróbmy mu wieczór kawalerski! Zaprosimy paru gejów. Billy: Paru, czyli ilu? George: Nie wiem, ty i...
George: Może dajmy im szkło! Po co im cała firma, gdzie oni to postawią?!