Nonźródła:Dzień z życia Ala Bundy'ego: Różnice pomiędzy wersjami
(zaraz dodam kategorię i inne duperele) Znacznik: edytor źródłowy |
M (niedlugo skończę) Znacznik: edytor źródłowy |
||
Linia 8: | Linia 8: | ||
*'''[[Marcy D'Arcy|Marcy]]''' |
*'''[[Marcy D'Arcy|Marcy]]''' |
||
*'''[[Jefferson D'Arcy|Jefferson]]''' |
*'''[[Jefferson D'Arcy|Jefferson]]''' |
||
*'''Klientka''' |
|||
== |
==Akt I== |
||
===Scena I=== |
|||
''Wnętrze sklepu obuwniczego w Chicago. [[Al Bundy|Sprzedawca]] siedzi na krześle i z uśmiechem przegląda [[Gazeta pornograficzna|pisemko dla panów ]], co chwila szczypiąc zdjęcia [[Piersi|cycków]]. Nie zwraca najmniejszej uwagi na otyłą klientkę, siedzącą przed nim.'' |
|||
'''Klientka:''' Proszę pana, miał mi pan powiedzieć, które buty będą na mnie pasować<br /> |
|||
''Al odkłada gazetę i z nieskrywanym obrzydzeniem spogląda na klientkę.'' |
|||
'''Al:''' Żadne. Dla pani stóp nadałyby się tylko podkowy, aby mogła pani ciągnąć wóz, bo pewnie już zjadła pani konia, który wcześniej go ciągnął.<br /> |
|||
'''Klientka:''' Jak Pan śmie! Podam pana do sądu!<br /> |
|||
'''Al:''' A sędzią będzie pewnie druga świnia, która je z panią w [[MacDonald's|chlewie]]<br /> |
|||
'''Klientka:'''Zaraz pójdę do mojego prawnika<br /> |
|||
'''Al:''' Nie pójdzie pani. Zaraz pani grube nogi popędzą galopem do [[Fast Food|fast fooda]], gdzie pani oślizgly jęzor będzie lizał lody, a pani ohydna szczęka będzie przeżuwać 400 hamburgera.<br /> |
|||
''Obrażona klientka wychodzi, trzaskając drzwiami'' |
|||
'''Al:''' Nawet się nie pożegnała. pożegnała. Te grube baby są coraz mniej kulturalne. Nieważne, zaraz wrócę do domu, rodziny. O Boże! Czemu mi to robisz? Nie dość, że tu pracuję, musiałeś pokarać mnie rodziną! Czemu? Czemu?<br /> |
|||
''Al pada na kolana i zanosi się płaczem. Nie zauważa, że do sklepu weszła Marcy'' |
|||
'''Marcy:''' Widzę, że masz ciekawe zajęcia.<br /> |
|||
''Al natychmiast się podnosi.'' |
|||
'''Al:'''Czego chcesz?<br /> |
|||
'''Marcy:'''Jadę do [[Polska|Polski]].<br /> |
|||
'''Al:''' Słyszałem, że jedzą tam [[Rosół|wywar z martwych kurczaków]]. Musisz uważać, żeby jakiś polski rolnik cię nie oskubał i wrzucił do gara.<br /> |
|||
'''Marcy:'''Ciebie nie zjedliby, nawet gdyby przymierali głodem. Jadę tam w interesach. Dopilnuj, aby Jefferson poszukiwał pracy.<br /> |
|||
'''Al:''' Co się takiego stało, że spuszczasz męża ze smyczy?<br /> |
|||
[[Kategoria:Artykuły w inkubatorze – Świat według Bundych ]] |
Wersja z 21:19, 14 sty 2016
Szablon:Inkubator zamknięty Szablon:Al Bundy
Występują
Akt I
Scena I
Wnętrze sklepu obuwniczego w Chicago. Sprzedawca siedzi na krześle i z uśmiechem przegląda pisemko dla panów , co chwila szczypiąc zdjęcia cycków. Nie zwraca najmniejszej uwagi na otyłą klientkę, siedzącą przed nim.
Klientka: Proszę pana, miał mi pan powiedzieć, które buty będą na mnie pasować
Al odkłada gazetę i z nieskrywanym obrzydzeniem spogląda na klientkę.
Al: Żadne. Dla pani stóp nadałyby się tylko podkowy, aby mogła pani ciągnąć wóz, bo pewnie już zjadła pani konia, który wcześniej go ciągnął.
Klientka: Jak Pan śmie! Podam pana do sądu!
Al: A sędzią będzie pewnie druga świnia, która je z panią w chlewie
Klientka:Zaraz pójdę do mojego prawnika
Al: Nie pójdzie pani. Zaraz pani grube nogi popędzą galopem do fast fooda, gdzie pani oślizgly jęzor będzie lizał lody, a pani ohydna szczęka będzie przeżuwać 400 hamburgera.
Obrażona klientka wychodzi, trzaskając drzwiami
Al: Nawet się nie pożegnała. pożegnała. Te grube baby są coraz mniej kulturalne. Nieważne, zaraz wrócę do domu, rodziny. O Boże! Czemu mi to robisz? Nie dość, że tu pracuję, musiałeś pokarać mnie rodziną! Czemu? Czemu?
Al pada na kolana i zanosi się płaczem. Nie zauważa, że do sklepu weszła Marcy
Marcy: Widzę, że masz ciekawe zajęcia.
Al natychmiast się podnosi.
Al:Czego chcesz?
Marcy:Jadę do Polski.
Al: Słyszałem, że jedzą tam wywar z martwych kurczaków. Musisz uważać, żeby jakiś polski rolnik cię nie oskubał i wrzucił do gara.
Marcy:Ciebie nie zjedliby, nawet gdyby przymierali głodem. Jadę tam w interesach. Dopilnuj, aby Jefferson poszukiwał pracy.
Al: Co się takiego stało, że spuszczasz męża ze smyczy?