NonNews:EURO 2012: Mecz otwarcia!
8 czerwca 2012
Obecność flag Polski na budynkach i samochodach musi świadczyć o tym, że ktoś się przejmuje jakimś świętem narodowym, a ich ilość wskazuje na wagę tegoż. Mimo początkowego (czyt. ostatnie cztery lata) sceptycyzmu, meczem Polska-Grecja rozpoczęliśmy ŁEFA JURO 2012!
Meczowi patronowała słonica Citta, obstawiła zwycięstwo drużyny polskiej. Przez pierwszą połowę się sprawdzało, natomiast w drugiej połowie, pod tytułem Tytoń obronił karnego już nie bardzo, więc zwierzę odejdzie w zapomnienie.
Skład Polski:
niezbytSzczęsny (71. Tytoń),
Piszczek, Wasilewski, Perquis, Boenisch,
Murawski, Polański,
Błaszczykowski, Obraniak, Rybus
oraz Lewandowski
Skład Grecji:
Chalkias
Torosidis, Papastathapoulos, Papadopoulos (37. Papadopoulos), Holebas,
Mariatis, Katsouranis, Karagounis,
Ninis, Gekas (69. Fortounis), Samaras,
oraz dług zwiększony przez bilety lotnicze dla tejże ekipy.
Sędziował Hiszpan, Carlos Velasci Carballo. Kieszeń z kartkami go uwierała.
Pierwsza połowa
Pierwsze 45 minut było nasze. Polacy ochoczo przypomnieli nam najazdy husarii i w 17. minucie Lewandowski, po podaniu Piszczka, z dyńki zarobił bramkę. Poza kilkoma nieudanymi akcjami Greków trudno coś generalnie powiedzieć.
Druga połowa
Tym razem to Grecy dali czadu i po sześciu minutach wyciągnęli Szczęsnego z bramki, a następnie na pustą padła siata. Zaliczyli jeszcze jedną dobrą akcję, ale na szczęście padł spalony.
Gdzie ten cały Tytoń? Do rzeczy: w 70. minucie Szczęsny się rzucił ku lecącej piłce, jednakże stojącego tam Salpingidisa zauważył odrobinę za późno i próbując hamować wrył się w niego i podłożył mu nogę. NieSzczęsny musiał zejść, a karnego obronił nierozpalony Tytoń.
Mecz do końca wyglądał już jednostajnie: polski bramkarz opędzał się od Samarasa, a grecki od Lewandowskiego i Błaszczykowskiego. Przy każdej przerwie oglądaliśmy powtórkę z karnego oraz zastanawialiśmy się, czy Smuda zaryzykuje zmianę przed końcem. Mieliśmy okazję patrzeć na zgrabne przewroty i pady w wykonaniu zawodników obydwu drużyn. Sędzia mógł mieć więc dylemat ze stwierdzeniem, gdzie jest faul, a gdzie go nie ma, ale o niezłej wtopie też można co nieco powiedzieć.
Broniąc jednej z napaści ciągle fruwającego Błaszczykowskiego Karagounis wywalił piłkę hen wysoko, dzięki czemu mieliśmy rożnego. Piłka znów wyleciała za linię, ale bramkarz ją tknął. Carballo natomiast uznał błąd Polaków.
Źródło
- TVP, 8 czerwca 2012.