Stefan Czarniecki
Stefan Czarniecki herbu Łodzia (ur. ok. 1599 w Czarncy, zm. 16 lutego 1665 w Sokołówce) – polski dowódca wojskowy, hetman polny koronny, partyzant, cierpiał na ADHD.
Młodość i początki w armii
Stefan był synem starosty chęcińskiego i żywieckiego, Krzysztofa Czarnieckiego, i Krystyny z Rzeszowa. Małżeństwo to dorobiło się 10 synów i córki. Stwierdzili, że nie dadzą rady wyżywić wszystkich, więc czterech najbardziej niekochanych, w tym Stefana, odstawili do pułku lisowczyków, niechcący zapewniając im lepszą przyszłość, niż tym, którzy zostali. Z tym, że trzem starszym braciom Czarnieccy zafundowali wycieczkę do Austrii, a Stefanowi – niesprawiedliwie – nie. Lisowczycy wrócili do Polski w 1621 ze względu na wojnę kraju z Imperium Osmańskim i skierowali się pod Chocim. Po drodze, na wniosek Czarnieckich, zahaczyli o Czarncę i zabrali ze sobą Stefana. Następnie walczyli z Turkami i Tatarami. Podczas tej wojny niejaki Paweł Czarniecki, jeden z czwórki braci, awansował na porucznika i dostał w nagrodę własny oddział. Cichaczem dołączył do nich Stefan. To była dobra decyzja – nieźle uczył się taktyki i w 1630 na złość braciom wyjechał do Austrii walczyć w wojskach cesarskich, ale długo tam nie wytrzymał. Wkrótce wrócił do Polski, załapując się na wojnę z Rosją. Wtedy awansował na porucznika. Po zawarciu pokoju przez oba państwa Stefan dowiedział się, że rodzina nieco się zadłużyła. Nie był egoistą – spłacił.
Powstania kozackie i bitwa z Tatarami
W 1637 roku Czarniecki zabujał się w Zofii Kobierzyckiej. Błyskawicznie się z nią ożenił i zwiał z domu, gdyż dowiedział się o powstaniu Kozaków, którymi dowodził niejaki Paweł Pawluk. Bunt został stłumiony błyskawicznie – 24 grudnia 1637 zwykły kozacki pisarz Bohdan Chmielnicki nabazgrał w imieniu swojego narodu rozejm. Stefan nie zdążył się nudzić – po paru miesiącach lud Ukrainy znów poderwał się do rebelii – inna sprawa, że szybko ją spieprzyli. Dali sobie więc spokój. Przez parę lat było cicho. Wkrótce jednak walki przy południowo-wschodniej granicy rozpoczęły się na nowo, lecz teraz można było za nie podziękować Tatarom. Podczas bitwy pod Ochmatowem, która odbyła się w 1644, Czarniecki pokazał wrogom jedną ze swych cech. Waleczność, zmysł taktyczny? Gówno prawda, ADHD. Zadecydował, że chorągwia, którą dowodził, „delikatnie zaszarżuje”. Stefan wybił 4000 Tatarów, masę kolejnych Polaków stracił. Niby dostał ochrzan od dowódców na polu bitwy, ale ostatecznie za tę akcję awansował na rotmistrza i otrzymał w prezencie od króla trzy wsie.
W 1648 wybuchło powstanie Chmielnickiego. Stefan, szpanujący rotmistrz, nie mógł przepuścić takiej okazji. Chcąc pokazać się dowódcom, zaszalał już podczas pierwszej bitwy. A przynajmniej próbował... gdyż skończył jako jeniec. Żeby nie było, że oficerowie Rzeczpospolitej są na poziomie stworzeń, które potrafią tylko posługiwać się prostymi narzędziami i mają swój prymitywny język, oficjalnie ogłoszono, że Czarniecki został napadnięty w obozie kozackim, kiedy przebywał tam jako poseł. A my, obiektywni patrioci polscy, i tak wiemy swoje. Ukraińcy wywieźli go na Krym, gdzie Stefan pozostał przez rok. Wówczas został uwolniony i za wybitne zasługi awansowany na pułkownika. Ponoć taki nietypowy awans został spowodowany umową Czarnieckiego z hetmanem wielkim koronnym Mikołajem Potockim, który przypadkowo podczas jednej z bitew zabił własnego syna, Stefana. W sumie, to zdanie o oficerach mogłoby być prawdziwe... Wracając jednak, Czarniecki zauważył, co się święciło, i obiecał, że nie wygada, jeśli dostanie awans. No i Potocki się z umowy wywiązał.
Potop szwedzki
Rzeczpospolita w połowie XVII wieku była osłabiona wojnami i buntami. Wykorzystali to Szwedzi – bach, bach, tu paru litewskich zdrajców, i potop szwedzki gotowy. Zwiali właściwie wszyscy dowódcy, prócz pułkownika Czarnieckiego. Król Jan II Kazimierz mianował go regimentarzem, czyli zastępcą hetmanów – jako, że hetmanów nie było (a raczej tłukli Polaków na spółkę ze Szwedami), Stefan robił, co chciał. Podczas bitwy pod Gołębiem Polakom udało się wygrywać. Czarniecki cieszył się, że właśnie tłucze całą szwedzką armię. No i... zonk. Co chwilę pojawiały się nowe oddziały, więc regimentarz podjął jedyną słuszną decyzję – wynosić się. Radość zapanowała w obozie Szwedów. Oni jednak też się nie spodziewali tego, co zrobią ich wrogowie. Polacy bowiem schowali się w krzakach. Gdy armia Karola Gustawa już przeszła, Czarniecki rozkazał wybiec z wrzaskiem na drogę, ubić straż tylną i wrócić w krzaki. Nawet się to udało, więc wojska Rzeczypospolitej zaczęły częściej stosować partyzantkę. Końcowy efekt był taki, że kraj ledwo bronił się do śmierci Karola Gustawa, a później zawarto jako taki pokój.
Śmierć
W styczniu 1665 Czarniecki awansował na hetmana polnego koronnego. Już po awansie wyruszył, aby stłumić niewielki bunt kozacki. Niby się udało, ale wyszło tak, że Stefan dobrze radził sobie z ogromnymi rebeliami i pokonał Szwedów wspieranych połową polskiej magnaterii, a silnie zranili go chłopi z widłami. Hetman kazał zanieść się do Lwowa, ale zmarł w drodze.
Ciekawostki
- Niewiele osób wie, ale Stefan Czarniecki był protoplastą skoków narciarskich. W dodatku jego rekord do dziś nie został pobity! Otóż w 1658 Szwedzi mieli Duńczyków w szachu. Ponieważ Duńczycy byli sojusznikami Rzeczypospolitej, Czarniecki wybrał się na pomoc. W tym celu zdołał przeskoczyć caaałe morze Bałtyckie. Wylądował na wyspie Als (oczywiście nieznanym wtedy z nazwy telemarkiem). Skok był tak długi, że nie zdołano go policzyć, a wyczyn został zapisany w "Mazurku Dąbrowskiego", "Jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze, dla ojczyzny ratowania wracał się przez morze". Dzisiejsze durne podręczniki chcą oszpecić legendę i udowadniają, jakoby Stefcio miał do Als przybyć na koniu i to z załogą! W rzeczywistości do Als skoczył, Szwedów pokonał w pojedynkę (może był przy nim tylko J.Ch.Pasek) i wrócił do kraju. - Stefan Czarniecki był protoplastą skinheadów. Świadczy o tym jego zarąbista łysina. - Imię "Stefan" zostało starannie dobrane. Miało brzmieć na początku Stepfan, od słów "Step" i "fan". To zestawienie słów oznaczało "fan stepów". Jak wiemy Czarniecki uwielbiał szczególnie wycinać Kozaków na stepach. - Duża część potomków Stefana jest dziś znana w Polsce. Do krewnych hetmana należą m.in.: poseł PiS Ryszard Czarnecki, czy piłkarz Emmanuel Olisadebe. Szczególnie ciekawa historia jest tego drugiego. Mianowicie jeden z bękartów Czarnieckiego imieniem Czorny wyruszył sobie w świat. Doszedł aż do terenów dzisiejszej Nigerii. Tam został niekwestionowanym wodzem i założył dynastię. Przybrał też nazwisko Olisadebe. Była to sprytna gra słów. Powszechnie wiadomo, że Czarnieccy nienawidzili Paców, którzy posiadali herb Lis. Ulubioną śpiewką Czarnieckich był utwór pt. "O lisa bede bił!". Bękart Stefana dla niepoznaki wycofał "bił", a "b" i "d" zamienił miejscami. Ostatnim przedstawicielem dynastii Olisadebe był właśnie Emmanuel. Ów pomyślał sobie, że musi powrócić do Polski, tak jak zażyczyłby sobie jego daleki przodek. Gdy przybył do Polski, okazało się, że jest równie waleczny jak przodek. Niemal w pojedynkę dał Polsce awans do piłkarskich mistrzostw świata, po 16 latach! Ten sukces jest porównywalny do odparcia Szwedów podczas potopu. Poza tym Olisadebe tak samo jak Stefan upodobał sobie bicie Skandynawów. Z tym, że on wolał bić Norwegów. Strzelił im w eliminacjach aż trzy gole! Spisek dotyczący pokrewieństwa między Emmanuelem, a Stefanem wykryli polscy kibice, którzy obwołali Olisadebe "Czarnieckim". Zresztą widać przecież uderzające podobieństwo między Stefanem, a Emmanuelem. - Piosenka "Chłopcy radarowcy" swoje korzenie posiada od czasów potopu i na początku wcale nie była wesoła! Pierwotne słowa brzmiały "Jadą sobie chłopcy!Czarnieckiego podjazdowcy". Nietrudno zgadnąć, że ta piosenka była śpiewana przez Szwedów.
- Stefan Czarniecki miał być może ADHD. Jednak i tak był największym hardcorem Rzeczypospolitej!