Beaujolais

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru


Beaujolais, Bożolie, bożole, albo jakoś tak- parszywy sikacz i cieńkusz, ironicznie nazywany winem, rodem z Francji. Ikona imperializmu i kapitalizmu, a zarazem paradoks (okropnie smakuje, dużo kosztuje, a ktoś to kupuje). Napój ów produkuje się błyskawicznie. Ponieważ w tamtych stronach fosfor, siarka i inne przyśpieszacze dużo kosztują, to w przeciwieństwie do naszego Chatteaux du Yaboule, Beaujolais nie ma posmaku rodem z Puławskich Zakładów Chemicznych, ale za to jest słabsze niż czeskie piwo, rekordzista wyciągnął na nim raptem 0,3 promila.

Produkcja

Bierze się 80-litrową beczkę mojego napoju z Biedronki, wlewa doń litr denaturatu, miesza się szpadlem, butelkuje, korkuje i odstawia się, aby skwaśniało. Powstały koloid ma około 2-3%, jest ogromnie cierpki, a do tego ma się w czasie spożycia nieodparte uczucie, że podłe Żabojady jeszcze do tego dolali wody.

Zakup, cena, spożycie

Na zgniłym zachodzie w każdym supermarkecie, po jedyne 3-5 euro, czyli coś jak u nas luksusowy jabol z gatunku "nalewka" (TYLKO pod względem ceny). U nas ciężko kupić, najwyżej w "Alkoholach z czterech świata stron" i to za tyle, że wyszłyby dwie "Krajowe" albo "Polowe" i do tego ogóreczki. Co ciekawe, te szczyny są ogromnie popularne w Japonii, kupują tam ponad połowę wyprodukowanego cieńkusza, a ponadto to piją i, jakby tego było mało, bardzo im to smakuje. Rzecz co najmniej dziwna, jak wszystko u owych skośnookich kurdupli, którzy robią wszystko na wspak.