NonNews:Dyskobolia na kawie u Lecha

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 17:02, 14 kwi 2007 autorstwa D@mi (dyskusja • edycje) (nowa strona)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)
Plik:Stadion.Lecha.lata90.jpg
Tu by się mecz rozegrał 10 lat temu, by się...

14 kwietnia 2007

Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, klub, który 30 kwietnia obchodzić będzie swoje 85. urodziny, przybył na kawę do swojego równolatka z Poznania (właściwie to Dębca, no ale dziś to w Poznianiu już), pana Lecha.

Z powodu piknikowej pogody, oba kluby, zamiast wspomnianej kawy, postanowiły jednak rozegrać mecz piłkarski. Kibice sami się jakoś znaleźli, przez co obie ekipy były dobrze dopingowane. Drużyna z Grodziska kilka meczów temu wygrała swoje 99. spotkanie w lidze, ciekawa liczba... pewnie zupełnie nawet przypadkowo zbierzna z ilością bramek trafionych przez byłego już piłkarza Dyskobolii i byłego już piłkarza w ogóle, Tomasza Wieszczyckiego.

Zaczął grodziski klub. Przeważał. Było to widać bardzo wyraźnie, aż nadto. Doszło nawet do tego, że „dyskobole” zaczęli grać za „lechitów”. Z tego powodu padła również w 26 minucie kuriozalna bramka. Kompletne nieporozumienie Przyrowskiego i Igora Kozioła. Piłka wtoczyła się do bramki po próbie wybicia przez obrońcę. Więc i było 1:0. Tak się utrzymało do końca połowy. Przerwa.

Zewsząd słychac było głosy... nie. To Liber śpiewa: – Serpentyny poszły w niebo, niebiesko-białych dzisiaj niebiosa strzegą... – oj, coś nie bardzo strzegły, bo tuż po przerwie, w 51 minucie spotkania, Sikorka, która rozgrywa jubileuszowy setny mecz, która dopiero od sześciu minut biega sobie swobodnie po boisku, strzeliła bramkę. Później, przez wieeele minut, świadkami byliśmy już tylko kopaniny, normalnej zresztą przy piknikowej pogodzie spotkania. Bramka Jacka Dembińskiego niczego nie zminiła, no, może poza wynikiem, bo Lech zaczął prowadzić. Nie skończył. Sikora trafił drugi raz, w drugiej doliczonej przez sędziego minucie. No więc 2:2 i koniec spotkania.

Na trybunach był Paweł Janas, miło.

Kawa nie wypita, lecz mecz skończony. Rywale podziękowali sobie za grę, pożegnali się, pozdrowili i skończyli tego newsa.

Źródło