Nonźródła:Komentarz snookerowy
Nudzi ci się i postanawiasz obejrzeć coś w telewizji. Przerzucając kanały stwierdzasz, że nie masz ochoty więcej słuchać dywagacji o katastrofie w Smoleńsku ani o nowych butach Anji Rubik. Ponadto już sześć razy oglądałeś szósty odcinek drugiego sezonu My Little Pony: Przyjaźń to Magia. Ostatecznie przypominasz sobie, że możesz obejrzeć coś neutralnego aksjologicznie na swoim ulubionym kanale sportowym, przełączasz na niego i stwierdzasz, że w sumie możesz obejrzeć dwóch panów z kijami pukających kulki na wielkim zielonym stole. Mecz już się rozpoczął. Rozsiadasz się wygodnie w swoim ulubionym fotelu i zaczynasz wsłuchiwać się w profesjonalny komentarz, który ułatwia ci obserwację zmagań.
Coś się dzieje
Przemysław: Wygląda na to, że Anglik postawił Australijczykowi prawdziwego snookera-pancernika.
Rafał: Australijczyk uparcie wpatruje się w białą bilę, jakby siłą woli chciał ją przesunąć.
Przemysław: W sumie patrząc z tego ujęcia kamery wydaje mi się, że jednak niebieska byłaby do zaliczenia. Tak na muśnięcie lakierem.
Rafał: Faktycznie masz rację. Te kamery wyjątkowo zniekształcają sytuację jaką faktycznie mamy na stole.
Przemysław: Wydaje mi się, że reprezentant Antypodów zdaje się niedostrzegać możliwości zagrania niebieskiej, gdyż właśnie przymierza się do zagrania różowej od dwóch band. Wydaje mi się, iż to zagranie jest wyjątkowo nierozsądne ze strony Australijczyka. Wprawdzie ma 57 punktów przewagi, ale na stole pozostaje 58, w związku z czym nie jest to jeszcze bezpieczna przewaga.
Rafał: Wygląda na to, że jednak zdecydował się na różową.
Przemysław: Nie sądzisz, że pani Michaela Tabb wygląda dziś wyjątkowo urodziwie? Tak teraz zwróciłem uwagę, gdy przyglądała się sytuacji na stole.
Rafał: Faktycznie, żakiet, który ma dziś na sobie sprawia, że wygląda zdecydowanie szczuplej niż podczas meczu w poprzedniej rundzie między Andrew Higginsonem a Kurtem Maflinem.
Przemysław: Zdecydowanie masz rację. Co więcej, wydaje mi się, że istnieje pewna zależność pomiędzy meczami Higginsona a obecnością pani Tabb przy stole, gdyż we wszystkich meczach pierwszych i drugich rund tegorocznych turniejów, w których grał Higginson, a które sędziowała pani Tabb, Higginson wbijał przynajmniej jedną setkę.
Rafał: Że nie wspomnę tego zwycięstwa nad Markiem Kingiem, kiedy to Higginson potrzebował czterech snookerów na remis w decydującym frejmie.
Przemysław: A nie sędziował wtedy przypadkiem Eirian Williams?
Rafał: Hm... Szczerze, to nie pamiętam. Może któryś z naszych widzów pamięta? Za chwilę sprawdzę na naszym snookerowym forum.
Przemysław: Zdecydowanie jednak wolałbym, gdyby to pani Tabb sędziowała wszystkie spotkania jakie komentujemy.
Rafał: Zgadzam się z tobą w całej rozciągłości. Eirian Williams może i jest sędzią najwyższej klasy, ale brakuje mu preezencji, którą posiada pani Tabb.
Przemysław: W ogóle powinno być więcej kobiet w snookerze.
Rafał: Tymczasem Anglik przy stole. Przymierza się do czerwonej do lewej środkowej kieszeni, po której będzie wychodzi po dwóch bandach na zieloną, aby następnie szukać powrotu do czerwonych przy dolnej bandzie.
Przemysław: A pamiętasz ten turniej z 2009 roku, kiedy to prowadził z Jamiem Burnettem 4-1 i spudłował decydującą czerwoną w szóstym frejmie, aby następnie przegrać 4-5?
Rafał: Oczywiście, że pamiętam. Komentowaliśmy razem to spotkanie.
Nic się nie dzieje
Przemysław: Anglik wygrał poprzedniego frejma i ma teraz psychologiczną przewagę nad Australijczykiem, mimo iż ten ostatni ma faktyczną przewagę 4-2.
Rafał: Do tego Anglik wbił jedyną setkę w tym meczu.
Przemysław: Australijczyk szuka dobrej odstawnej.
(cisza)
Rafał: Ależ kick, potworny kick. Reklamuje to zagranie Australijczyk.
Przemysław: Niestety, takie rzeczy zdarzają się. Robertson jest jednak przekonany, że przytrafiają się tylko jemu.
Rafał: Anglik przy stole. Wybiera czerwoną do lewej narożnej. Długie zagranie z przesunięciem na czarną.
Przemysław: Za mocno. Zdecydowanie za mocno.
Rafał: Dziwnie oddała uderzenie ta banda, nie sądzisz, Przemku?
Przemysław: Też tak mi się wydawało, ale dobrze wyszedł na czarną.
(cisza)
Rafał: Tymczasem na naszym snookerowym forum użytkownik Blotasek03 znalazł, że mecz Higginsona z Kingiem, o którym mówiliśmy w poprzednim frejmie to był China Open.
Przemysław: A my chyba mamy atak na maksymalnego brejka ze strony Martina Goulda.
Rafał: Jego dotychczasowy najwyższy brejk to 139 z jedenastego iventu...
Przemysław: I już koniec ataku. Pomylił się o kilometry na tej czarnej z punktu.
Rafał: A już ostrzyłem sobie ząbki na kolejnego maksa.
Przemysław: Niestety, nie każdy jest Ronniem O'Sullivanem.
Rafał: Albo Stephenem Hendrym. Ale teraz trudne zagranie przed Australijczykiem. Ma do wyboru dwie czerwone do lewej środkowej kieszeni, bo dwie do lewej narożnej chyba przesłania czarna.
(cisza)
Przemysław: Chyba jednak przechodziła jedna z nich.
Rafał: Punkt dla Australijczyka, ale teraz chyba będzie odstawna.
Przemysław: A jednak składa się do czarnej do prawej narożnej. To będzie ostre, ryzykowne cięcie.
(cisza)
Przemysław i Rafał: Brawo, brawo, Neil Robertson!
Przemysław: No to teraz już chyba Anglik nie podejdzie do stołu w tym frejmie.
Rafał: Chociaż ta czerwona najbliżej niskich kolorów jest nadzieją dla Anglika.
(oklaski)
Przemysław: Tymczasem na drugim stole Peter Ebdon wygrał trzeciego frejma ze Stuartem Binghamem. 3-0 dla starszego z Anglików.
Rafał: A Robertson jakby rozproszony zamieszaniem pudłuje banalną różową do lewej narożnej i znowu Anglik przy stole.
Znów coś się dzieje
Przemysław: Świetnie, świetnie Martin Gould. Pełny snooker na wszystkie czerwone i teraz nie lada wyzwanie przed Australijczykiem.
Rafał: A pamiętasz jak w 2010 roku w drugiej rundzie Mistrzostw Świata Gould grał z Robertsonem?
Przemysław: Oczywiście. Anglik prowadził już 11-5, aby przegrać kolejne sześć frejmów, po czym Robertson dokończył turniej zodbywając mistrzostwo.
Rafał: Myślisz Przemku, że jeśli dziś znów pokona Goulda, to znowu wygra turniej.
Przemysław: Niewykluczone. Jednak z 70% skutecznością wbić nie wróżę mu sukcesu w dalszej fazie turniej, w której najprawdopodobniej trafi na świetnie dysponowanego Dinga Junhuia.
Rafał: Faktycznie, nie wziąłem tego pod uwagę.
Przemysław: Swoją drogą, skoro mowa o zwycięstwie w turnieju, ciekawe kto będzie sędziować finał.
Rafał: Mam nadzieję, że to będzie pani Tabb.
Przemysław: Choć pewnie znowu będzie to Jan Verhaas.
Rafał: Niewykluczone.
Przemysław: A słyszałeś, że Neil Robertson po zwycięstwie w poprzedniej rundzie z Rickym Waldenem przyszedł na konferencję prasową ze swoim synkiem?
Rafał: Przyznam, że umknęło to mojej uwadze.
Przemysław: Roczny synek Robertsona już zdradza zainteresowanie snookerem. Co prawda jeszcze nie widzieliśmy co potrafi przy stole, ale dumny tatuś mówił, że z zapałem wpatruje się w ekran telewizora, kiedy tatuś gra i ponoć nawet płacze kiedy odchodzi od stołu po spudłowanej bili.
Rafał: Jednym słowem, prawdziwy kibic.
Przemysław: Bardzo ciekawa sytuacja na stole. Robertson przymierza się właśnie do zagrania czerwonej przyklejonej do prawej bandy. Będzie to zagranie przez cały stół. Już kilka takich spudłował w starciu z Waldenem.
Rafał: Niezbyt mu wychodziły również w poprzednim turnieju, kiedy to omal nie przegrał z Nigelem Bondem, ale na szczęście dla Australijczyka faul na ostatniej różowej pozwoliły ma na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Przemysław: Natomiast Gould w ogóle jest chimerycznym zawodnikiem. Swego czasu nawet sprzedał swój kij na Allegro i chciał skończyć karierę, ale znajomi przekonali go, aby jednak nie rozstawał się ze stołem.
Rafał: Nie wiesz, czy dalej pracuje jako krupier?
Przemysław: Niestety, nie mam pojęcia.
(cisza)
Przemysław: A my niestety będziemy się z państwem już żegnać. Nie dooglądamy meczu Goulda z Robertsonem do końca, gdyż za chwilę będziemy nadawać powtórkę wyścigu WTCC.
Rafał: Niestety, nam również jest przykro. Wynik podamy państwu podczas wieczornej sesji.
Przemysław: A co mamy zaplanowane na wieczór?
Rafał: Będzie mecz Alana McManusa z Joe Perrym i to będzie na szczęście nasze główne spotkanie. W drugim meczu będą mierzyli się sensacyjny pogromca Marka Selby'ego w poprzedniej rundzie, czyli Dechawat Poomjaeng oraz równie sensacyjny pogromca Stephena Maguire'a, czyli Thanawat Thirapongpaiboon.
Przemysław: Dobrze, że nie będziemy komentować tego drugiego spotkania, bo pewnie połamalibyśmy sobie języki.
Rafał: A ja tam lubię wyzwania i chętnie zmierzyłbym się zarówno z jednym jak i drugim Tajem.
Przemysław: Tak czy inaczej żegnamy się z państwem.
Rafał: Powiedziałbym snookerowych snów, ale jest dopiero osiemnasta.
Przemysław: Gdzieś na pewno jest noc.
Rafał: Tak więc snookerowych snów.
(koniec transmisji)