Plants vs Zombies
Móóóóóóózg!
- Przeciętny zombie o tym artykule
Blableblubleblablebli!
- Szalony Dave o tym artykule
Plants vs Zombies (ang. Rośliny kontra Zombiaki) – gra, w której twoim celem jest pokonać nacierającą hordę zombiaków przed splądrowaniem twego domu i przetrząśnięciem twojej głowy w poszukiwaniu krzyża nieistniejącego organu. Dokonujesz tego rzucając w nich ziemniakiem, dokładając do tego wybuchową paprykę oraz wiśnie, a także stosując całą masę innych odmian bojowej flory, którą Matka Natura wymyśliła podczas wyjątkowo długiego posiedzenia w klozecie. Gra casualowa, czyli gra, w którą można grać podczas nudnych lekcji informatyki, o ile jesteś hardkorem zdolnym wykombinować jak w to grać bez instalacji. Stworzona przez firmę PopCap, która – niespodzianka! – zajmuje się tylko grami casualowymi. Do zdobycia tylko przez sieć, bo przecież pudełka są takie retro i w ogóle nie dżezi.
Zasady gry
W ogródku, przypominającym szachownicę, masz zestaw roślin, które w niewyjaśnionych okolicznościach znikają po każdej batalii, dlatego trzeba ciągle dbać o sadzenie nowych egzemplarzy. Zombiaki nacierają od strony ulicy i brną, aż nie dojdą do domu, choćby oznaczało to wpadnięcie na ziemniaczaną minę wspieraną przez zestaw strzelających ziarnami pokemonów pokemonopodobnych roślin (bo przecież nie przyjdzie umarlakowi do głowy, żeby przejść na sąsiednią linię pól).
Co jakiś czas z nieba spadają kawałki słońca, które najwyraźniej rozsypuje się w wyniku przeterminowania lub kopa od Chucka Norrisa. Można je wykorzystywać do sadzenia nowych roślin (sposób, w jaki się to robi, pozostaje tajemnicą). Również słoneczniki produkują je co jakiś czas (prawdopodobnie w wyniku wycieczki do Czarnobyla). Niestety, nie możesz stawiać każdej rośliny, jaka Ci się spodoba – musisz wybrać kilka na każdą walkę (a czemu, tego nawet Najstarsi Indianie nie wiedzą[1]). Ostatni zombiak zawsze posiada jakiś fajny artefakt będący nagrodą za przetrwanie potyczki. Jest to jakiś nowy pokemon jakaś nowa roślina do kolekcji, jakieś niewiadomoco (wliczając w to nawet taco!) lub pospolity wór z pieniążkami.
Bohaterowie
Obejrzyjmy sobie teraz tę plejadę osobliwości godną prawdziwego muzeum dziwadeł...
Rośliny
Tymi właśnie sterujesz. A w każdym razie sadzisz w ogródku. Te zaś w ramach podzięki atakują każdego umarlaka w polu rażenia. Istna gromada Pokémonów. Można wśród nich znaleźć między innymi:
- Strzelających ziarnami gości z głowami w kształcie dzbana;
- Ziemniakowe miny;
- Grzyby plujące zarodnikami;
- Muchomory pełniące funkcję miniaturowych bomb atomowych;
- Armaty wystrzeliwujące wybuchowe kolby kukurydzy;
kotypsy wyglądające jak koty i strzelające samonaprowadzającymi kolcami ze swoich ogonów;- Kolby kukurydzy wystrzeliwujące kostki masła o działaniu paraliżującym;
- Kwiatki produkujące pieniądze (ja chcę takiego!);
- Wielki liść chroniący przed atakami z powietrza;
...itede, itepe, et cetera. Czy wspomniałem już o podobieństwie do pokemonów?
Zombiaki
Strasznie monotematyczna banda – chcą tylko mózgów tej galaretowatej brei, którą każdy naukowiec przechowuje w tym swoim łbie jak baniak. Do tego są tak bezmyślni, że będą nacierać hordami i ginąć setkami, aby zdobyć JEDEN kawałek tej różowawej mazi, w porywach kilka więcej. Większość chodzi w znoszonych garniakach, przypuszczalnie splagiatowanych od ich starego znajomego ze „Stubbs the Zombie”. Niektórzy łażą w strojach sportowych i z dzidami, inni zagapili się na trzymany przezeń katalog mody dla niepełnosprawnych umysłowo, jeszcze inni urwali się z boiska do futbolu i biegną jak opętani, nie pamiętając już co to tak właściwie piłka. Do tego mamy jeszcze zombiaków kosmicznych ogrów w pojazdach o wprost lodowatym wpływie na otoczenie, wagarowiczów dorabiających jako roznosiciele balonów pełnych metanu, górników nie pamiętających, że mieli przestać kopać i wyjść na powierzchnię parę ładnych miesięcy temu, oraz sporo innych, równie powalonych wielbicieli czaszkowej galarety.
Szalony Dave
Wujcio Wariatuńcio, twój sąsiad i do tego posiadacz jedynego w okolicy sklepu z asortymentem niezbędnym do odpierania ataków bezmózgiej hordy (a ów sklep to samochód zarąbany po dłuższej sesji w GTA). Uwielbia jeść żarcie z tej samej miski co pies, przetrząsać śmietniki w poszukiwaniu odpadów dla skupu złomu, rozwalać z dziką rozkoszą wszystkie wazony w promieniu 50 kilometrów, a także czaić się we mgle i wskakiwać znienacka na ludzi, aby pojeździć na barana. Nie myje się i nie goli, a na łbie nosi Legendarny Mithrilowy Garnek +17 ze stałym efektem Odpędzenia Nieumarłych, co by mu się zombiaki do galaretki nie dobrały (a której pewnie i tak nie ma). O dziwo jest świadom bycia totalnie szurniętym grzdylem, co traktuje zupełnie jak swój znak handlowy. Komunikuje się z innymi za pomocą totalnie niezrozumiałego bełkotu oraz tłumaczących ów bełkot dymków.
Pola bitwy
Wraz z pokonywaniem kolejnych fal, zombiaki powoli nudzą się nieskutecznymi atakami na jedną stronę twojego domu i próbują innej. W sumie walka zajmuje trzy dni i trzy noce. Przez ten czas zombiaki będą atakować następujące miejsca:
Przód domu
Ot, przednia część domu, z ogródkiem. Zombiaki brną przez niego, depcząc twój starannie wyłożony dywan z syntetyczną trawą.
Tył domu
Zombiaki robią się chamskie, bo bezpardonowo pakują ci się do basenu w nadmuchiwanych kołach. Pewnie przedtem się nawet nie myli! Błe! A jakby tego było mało, to w nocy wychodzi mgła i nie widać jak nadchodzą, dopóki nie będą już w połowie drogi do tylnych drzwi. Się w Stalkera nagrali, kurde mol!
Dach
Któryś zombiak był na tyle yntelygentny, aby postawić drabinę i teraz wszyscy pakują się na dach, aby pobawić się w (nie)Świętego Mikołaja i wpartolić ci się do domu przez komin. A ty musisz stawiać rośliny w doniczkach, bo przecież nie urosną na Super Wytrzymałych Dachówkach firmy Acme (zdolnych wytrzymać wybuch bomby atomowej oraz stojącego na nich olbrzymiego robota). Dramat!