Nonźródła:Weź pan tę żabę

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 15:55, 26 mar 2014 autorstwa Józef Piłsudski (dyskusja • edycje) (nowa strona)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)
Weź pan tę żabę


czyli


Frustrata spacer

po trasie warszawskiej linii 180

Linia 180, sierota po tramwaju do Wilanowa zlikwidowanym przeszło 40 lat temu, dorobiła się wielu wcieleń z czego najbardziej charakterystyczne było chyba przedostatnie, funkcjonujące w latach 2000–2010, sygnowanego dumną nazwą „Warszawska Linia Turystyczna” czy też mniej udanie w języku z wyspiarskiej kolonii – „Warsaw Tourist Line”. W rzeczywistości była to zwykła linia, dostępna dla wszystkich posiadaczy biletu, różniąca się tylko kilkoma wyróżnikami – w całości niskopodłogowym taborem oraz dziwacznymi koralami z trasą, zaprojektowanymi przez pornograficzne grubasy studentów ASP za co uczelnia ostała zapewne całkiem sporą dotację. Jedynym wytłumaczeniem dlaczego do uturystycznienia wybrano właśnie tę linię była, nie licząc dużej liczby przyjezdnych studentów UW, ewentualnie trasa z Wilanowa na cmentarz na Powązkach. Miało to nawet jakieś pokrycie w rzeczywistości, bo gdy trasę wydłużono o trzy czy cztery przystanki na Chomiczówkę, oznaczenie znikło. Bo kto to słyszał PRL-owskie blokowisko turystom pokazywać? Przyjedzie jeszcze taki Rusek i powie, że to zupełnie jak u niego w domu. A potem jeszcze się coś Władimirowi pomiesza...

Niemniej trzy przystanki wiosny nie czynią i wątpliwe jest by ta trasa nadawała się jakkolwiek do pokazania turystom. Jeśli masz odwagę, możemy się przyjrzeć jej dokładniej.

Spacer zaczynamy na pętli w Wilanowie, na peronie pod murem pobliskiego niewielkiego, a przy okazji cholernie drogiego cmentarza. Dalej za plecami i lasem krzyży majaczą gargantuiczne budynki Lemingradu. Każdy z nich stara się być awangardowy i nowoczesny, pokazujący niespożyte pokłady twórcze drzemiące w polskich architektach i w efekcie każdy wygląda tak samo, jak postmodernistyczny, bezkształtny klocek ze szkła i betonu. Po drugiej stronie, za pętlą autobusową i sześciopasmową autostradą do willowego Konstancina widzimy park wraz zespołem pałacowym, wybudowany przez, świeć panie nad jego duszą, króla Sobieskiego. Ten sam, o bilet do którego jakiś czas temu awanturowała się szanowna pani phezydent. Do naszych nozdrzy dociera odór znajdującego się w pobliżu McDonalda, nieodłączny w takich miejscach. Ruszamy w jego stronę i dalej na północ.

Przedzieramy się wzdłuż Wiertniczej, mijając po obu stronach nieprzebyte ilości domków jednorodzinnych, które właściciele łechcząc rozbuchane ego nazywają willami. W oddali majaczą kominy elektrociepłowni na Siekierkach, której lecznicze opary mieszają się z pachnącym perfumami de Zalany Canal powietrzem znad Wisły i leżących ledwie kilkaset metrów dalej bagien. Przy skrzyżowaniu z Kosiarzy dostrzegamy futurystyczny budynek, zaciekawieni przechodzimy na drugą stronę. Kręcą się tam dziwni ludzie, ciężko się jednak domyślić o co chodzi, bo konstrukcja nie ma żadnych oznaczeń. Wyjaśnia to dopiero Zdrastewujcie tawariszczi, wypowiedziane z wielkiego telebima przez łysego pana z wąsami.

Dalej znów trafiamy na pospolite przedmieścia – choć to zaledwie 10 km od centrum miasta tak ścisłego jak żołądek anorektyczki – przed nami las bezładnych domków w najróżniejszych stylach i kształtach, od przedwojennego modernizmu po jednospadowe cegłówki z lat siedemdziesiątych, stojących na coraz mniejszych działeczkach. Wreszcie mijamy tabliczkę graniczną, która informuje nas, że od teraz znajdujemy się na Mokotowie. Znajdujemy się na skrzyżowaniu z Augustówką, przy której w wielkim, pseudofuturystycznym budynku, tak bliskim do zabudowy Lemingradu, pracują bożyszcza milionów lemingów z całego kraju, ludzie, którzy sprzedali swoje poglądy w zamian za karieręi miejsce w „Tańcu z gwiazdami” – dziennikarzy TVN-u. U wejścia do budynku stoi tandetny pomnik ojca założyciela firmy, generała Waltera. Gdzieś tu w okolicy mieści się mityczny matecznik wszystkich postaci z Klanu – dom na Sadybie.

Idziemy dalej. Zabudowa zaczyna się powoli zmieniać, co przejawia się kilkunastopiętrowymi plombami z wielkiej płyty poupychanymi pomiędzy domki jednorodzinne. Nagle jednak, za pętlą autobusową, wszystko to się kończy. Znajdujemy się na wąskim chodniku