Asseco Resovia Rzeszów

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Asseco Resovia Rzeszów (potocznie zwana Resorakiem) – klub znany jako młodszy, gorszy brat Skry Bełchatów, położony gdzieś na Ukrainie (a przynajmniej tak sądzą fani jedynego słusznego w tym kraju klubu). Twórcy legendarnej podwójnej krótki, wyznawcy zabójczego floata. Uważają się za lepszych od Skry Bełchatów, jednak tak być nie może, bo drużyną tysiąclecia jest przecież ta prowadzona niegdyś przez wybitnego fachowca, Jacka Nawrockiego (obecnie święci on niesamowite sukcesy z kadrą pań).


Kibice

Wyznawcy tego klubu są w stanie gwizdać na każdym palcu obu rąk, a także nóg dla większej dramaturgi. Są to wielce niewychowane osobniki, których pochodzenie jest stricte związane z maskotką - wilkiem, od małego jest im wpajana wrogość do każdego. Wyróżniają się pasiakami, gdyż ich marzeniem jest pobyt w więzieniu. Swoją jaskinie posiadają na Podpromiu, gdyż kiedy serwuje zawodnik, jest cisza jak makiem zasiał.


Ciekawostki

  • Symbolem Resovii jest wilk Soviak, który wymiótłby wszystkich w You Can Dance.
  • Resovia jest pierwszą drużyną siatkarską, która chce łączyć siatkówkę z hokejem zatrudniając dwóch zawodników z tamtejszej ligi (Gavin Schmitt i John Gordon Perrin, znani kanadyjscy hokeiści), chcąc tym samym wykorzystać efekt zaskoczenia grając na lodzie do dwóch bramek na przeciwległych biegunach zamiast na środku.
  • Zatrudnia również najemników, w osobie między innymi Thibault Rossarda.
  • To tu również wracają zawodnicy z podkulonym ogonem, czyt. Marko Ivovič.
  • Drużyna w większości złożona z emerytów, ponieważ wiek Gavina Schmitta i Jochena Szłepsa, który w istocie jest producentem tych napojów, daje wiek emerytalny.
  • Resovia przyjmuje w swoje szeregi amerykańskich szpiegów (niegdyś Paul Lotman - ulubieniec kibiców Drużyny Tysiąclecia, czy Russel Holmes, obecnie Thomas Jaeschke), którzy wykradają kadrową myśl szkoleniową i informacje o zawodnikach.
  • Grają tam również drewna i połamańcy, niektórzy z zawodników to nawet dwa w jednym.
  • Uważa się, że w tym klubie każdy jest w stanie oduczyć się gry w siatkówkę.
  • Każdy zawodnik, który grał w tym klubie lub nadal gra staje się legendarny. Jako przykład można podać Tomka Dżeszke.
  • Co roku w listopadzie, Resoviacy łamią serca tysiącom swoich hotek i zapuszczają wąsy w ramach akcji Movember.


Sukcesy

Mistrzostwo Polski: 2012, 2013, 2015

Wicemistrzostwo: 2014, 2016

3 miejsce: 2010, 2011

Liga Mistrzów: 2 miejsce w 2015


Ważni Zawodnicy

Thomas Jaeschke - młody amerykanin, według niektórych głosów z TVP został ogłoszony legendą tego klubu. Przez legendę klubu, Krzysztofa "Igłę" Ignaczaka, zwany jest Rześkim, co zresztą bardzo szybko przyjęło się w siatkarskim środowisku.

Piotr Nowakowski (Silent Pit) - podobno jest cichy (potrafi milczeć przez kilka godzin), ale to tylko pozory, bo jak już coś powie, to raz a konkretnie. Uważa się, że potrafi rozśmieszyć nawet Pawła Zagumnego i Marcina Możdżonka. Cicha woda brzegi rwie - jest mistrzem ciętej riposty i hashtagów na Instagramie. Posiadł umiejętność strzelania miliarda min na minutę. Atakuje zawsze z niebotycznego zasięgu, o którym powstała już niemal legenda, chętnie opowiadana przez wielkiego fana klubu z Bełchatowa, Tomasza Swędrowskiego. Ulubiony siatkarz Wojciecha Drzyzgi, który tak wnikliwie analizuje jego grę, że potrafi czasem zauważyć na boisku tylko jego buty. Zagrywki go uczył Andrew Smith, a więc posiadł sztukę serwowania zabójczym floatem. Szczególnie lubią to Rosjanie, którzy wybitnie nie potrafią sobie z taką bombą poradzić. Jego ulubionym wyrażeniem jest kuCenzura1.svgwa mać, które powtarza po każdej zepsutej przez siebie zagrywce, a więc bardzo często. Nikt tak pięknie jak on nie potrafi dogrywać piłki na drugą stronę, ponadto lubuje się w wyrzucaniu piłki w aut lub celowaniu w siatkę, co najczęściej mu się udaje. Ponadto słynie z tego, że nikt nie jest w stanie go sprowokować. Wielu próbowało, ale nikomu do tej pory się nie udało. Wielka miłość Bartosza Kurka, z którym to nieprzerwanie od wielu lat śpi w jednym pokoju podczas zgrupowań reprezentacji. Drewno i połamaniec, groziło mu kalectwo, ale na nieszczęście kibiców Klubu Tysiąclecia, wrócił do formy. Przez kolegów nazywany jest Icemanem, a to ze względu na emocje, jakie okazuje po każdym zdobytym przez siebie punkcie. Zwie się go także Pikaczu, ale nikt nie wie, dlaczego. Ulubieniec wszystkich siatkarzy, którzy potrafią nazywać go swoim kochaniem nawet wtedy, gdy zmienią klub na ten kojarzący się z pszczołami. Miłośnik arbuzowych lizaków, matka nie wie, że ćpie.

Lukas Tichacek - zabawny pepiczek, stary wyga klubu.

Dawid Dryja - ulubieniec trenera, klubowy przystojniak, podobno ma tak piękną brodę jak Andrzej Wrona. Słynie z arcytrudnej zagrywki, jednak zatracił umiejętność jej wykonywania. Mimo to Kowal wciąż w niego wierzy i wpuszcza go na serwis w przegranych setach. Umiejętność blokowania ma rozwiniętą lepiej, aniżeli Mateusz Bieniek, ale i tak to dCenzura1.svgy nie urywa.

Bartłomiej Osmański Lemański - nowy polski Muserski. Podobno kiedyś będzie wyższy od niego.

Marko Ivović - wylądował 2 raz w Rzeszowie po depresji takiej jaką miał 3 lata temu Metju Ęderson w Rosji. Śmiesznie mówi po polsku.

John Gordon Perrin(Perę, Perrin, Perą, Peryn) - według niektórych realnych głosów jest hokeistą, a siatkówka jest tylko przykrywką.

Jochen Szłeps - kapitan zespołu, niezdara, złamał rękę w windzie. Od tego czasu zaliczany jest do grona połamańców.

Fabian Drzyzga - siatkarski John Travolta, sukces zawdzięcza tylko swojemu ojcu. Ma powalający uśmiech i niesamowicie ugodowy charakter. Nigdy nie znęcał się nad tabliczką do zmian, przez co nie dostąpił zaszczytu wylądowania w kwadracie podczas meczu reprezentacji.

Gavin Schmitt - podobno też jest hokeistą, stuknął w lidze koreańskiej rekord świata w punktach, dzięki temu stał się takim zawodnikiem. Połamaniec, niezwykle kontuzjogenny zawodnik. Ale co z tego, jak potrafi w pojedynkę pokonać Wielką Brazylię?

Thibault Rossard - francuski przeciętniak, o którym nikt nic nie wie.

Mateusz Masłowski - lubi masło, następca "Igły".

Marcin Możdżonek - popularny High Tower, umie tylko blokować. Siatkarski filozof, broni na 12 metrze lepiej niż Zatorski. Jego umiejętności w bloku są nieocenione, niestety w innych elementach siatkarskiego rzemiosła radzi sobie gorzej, przez co nie jest zawodnikiem kompletnym. Jest przeciwieństwem Mateusza Bieńka, który to blokować nie potrafi, mimo że jest środkowym i powinno to być jego pierwsze zadanie na boisku.

Damian Wojtaszek - jest mały, zawsze w cieniu innych. Koledzy lubią robić sobie z niego żarty, każąc mu stanąć do zdjęcia między dwoma najwyższymi zawodnikami drużyny. Małego wtedy w ogóle nie widać, ale kto by się przejął brakiem takiego kurdupla? W obronie jest kocurem, natomiast na przyjęciu niezła z niego strzelnica, w którą fajnie się trafia.


Trener

Jan Such - stary pryk, robił aferę że nie mógł awansować do PlusLigi z jakąś wsią pod obok STOLYCY (Camper Wyszków), po czym uciekł na Ukrainę (tak, Rzeszów nie leży na Ukrainie).

Ljubomir Travica - śmieszny z twarzy, ma córkę i syna. Syn jest siatkarzem, a córka puszcza sięjest się z innym włoskim siatkarskim ogierem.

Andrzej Kowal (Andrew Smith) - jego największą zaletą jest styl, bo lubi nosić buraczane obcisłe spodnie, które często są najciekawszym elementem danego meczu. Po prostu modniś, jakich mało. Jedyne co umie wytrenować to brak dobrej zagrywki. Każe wszystkim zagrywać floatem, a jak ktoś się go nie słucha, to ląduje na ławie. Ma niesamowity posłuch w drużynie, czasem na przerwie technicznej olewa go solidarnie cała drużyna. Kiedy nie ma czasu na treningi, winny temu jest oczywiście terminarz ligi. Ponadto potrzebuje całej drużyny do tego, żeby potrenować zagrywkę. Po każdym meczu on jak i jego asystent Mieszko Gogol zapewnia, że z meczu na mecz będą się prezentować coraz lepiej. Nie obchodzi go, że drużyna straci pięć punktów z rzędu, on weźmie czas dopiero wtedy, gdy straci dziesiąty. Taki to oszczędny człowiek, co objawia się również w jego niechęci do przeprowadzania zmian. A jeśli już kogoś zmieni, to zazwyczaj szybko wraca on na swoje miejsce w kwadracie. Jeśli kogoś nie lubi, potrafi zdjąć go z boiska po jednej nieudanej akcji, podczas gdy jego ulubieńcy mogą kaszanić 10 akcji z rzędu bez żadnych konsekwencji. Jego ulubioną zagrywką w trakcie meczu jest wprowadzenie środkowego na serwis w ostatnich punktach przegranego wysoko seta. Andrzej liczy bowiem na to, że ukąsi on swoim niezwykle nieprzyjemnym floatem. Lubi ukrywać swoich zawodników aby później zapomnieć wystawić ich w ważnych meczach (podczas Ligi Mistrzów miał tajemną taktykę na pokonanie Wielkiego Zenitu Kazań, ale zapomniał wpuścić na boisko Aleksandra Śliwki, który miał ten tryumf zapewnić).