Nonźródła:Awaria kontenera cz.II – listy od pijanych kierowców
Katarakta zajął wygodne miejsce na swoim azbestowym kocu, by znów przynosić światu dobrą nowinę. Cieszył się w skrytości swego nadzwyczajnego ducha, gdyż poprzednio to koc się zajął. Ze zgrozą odkrył, że tu, w spiekotach orientu, ludzie też czytają Gazetę Wyborczą, a rozejście się Kaliny Jędrusik ze Stanisławem Dygatem jest żywo komentowane do tej pory.
Dziś jednak nie było wiele czasu, trzeba było odebrać kolejną partię listów od zrozpaczonych pijanych kierowców, którzy także potrzebowali opieki lekarskiej, dobrego słowa czy niewinnego klapsa (robił to głównie Wielebny T.). Katarakcie wyświadczono niewątpliwą przysługę, gdyż korespondencja została dostarczony przez rządowy samolot wykonany przez najlepszego w kraju modelarza z najszlachetniejszych materiałów i atestem Polskiej Normy Rysunku Technicznego. Listy otwierał dość powoli, ospale, lecz w końcu zobaczył niewielką stertę i przeczytał skierowane do niego słowa.
1.Wracając do domu, podjechałem do złego domu i uderzyłem w drzewo, którego nie ma.
Obok drzewa w tym przypadku zabrakło kierowcy. Następny proszę!
2.Inny samochód zderzył się z moim, nie ostrzegając mnie o swoich zamiarach.
Psom przewodnikom nie jest łatwo ostrzec o swoich zamiarach. Proszę o więcej wyrozumiałości dla zwierzaków.
3.Nie chcąc skrzywdzić nawet muchy, uderzyłem w budkę telefoniczną.
A jak Pan ten manewr powtarza w domu?
4.Niewidzialny samochód nadjechał znikąd uderzył w mój i zniknął.
Chętnie odpowiedziałbym Panu na list, ale on w ogóle do nas nie dotarł.
5.Byłem pewien, że ten człowiek nie dotrze na drugą stronę...
Gówno prawda, nie chce się Pan przyznać, że jest kompletną noga z rachunku prawdopodobieństwa.
6.Prowadziłem już 40 lat samochód, kiedy zasnąłem za kółk...
Czy nastąpił nagły spadek temperatury bądź szyi?
7.Ciężarówka cofnęła się przez szybę i uderzyła w twarz mojej żony.
Najprawdopodobniej kierowcy ciężarówki przeszkadzała obecność któregoś z Was.
8.Co w wypadku, kiedy widzę przechodnia, jestem na pełnej prędkości, a przechodzień nadal stoi?
Nie, nie. To nie są dylematy moralne, przechodzień nie jest najprawdopodobniej też głuchy. Brakuje mu po prostu pomysłu na to, jak uciec przed Panem. Przejechać za brak kreatywności.
Astronom, zadowolony z siebie, ułożył się wygodnie na łóżku. Jeszcze tego samego dnia miał przyjść jego kolejny, tajemniczy pacjent. Zabrał więc piłkę Norwidowi, zakneblował go i przywiązał do izolacji, prezentując swe piękne i wypielęgnowane zęby. Śpij Cyprianku i pamiętaj, co Ci mówiłem o oddychaniu przeponowym – dodał na zakończenie i wstąpił do łóżka, gdzie pogrążył się we śnie.