EW58
EW58 – Produkt kiblopodobny tłuczony w pafawagu w latach 1974-1980 w liczbie 28 sztuk. Mieli je produkować dla WWK (przodka SKM Wa-Wa i KM) oraz SKM w Stolicy korków, ale przez zbyt nowoczesny jak na PRL projekt wrzucili go tylko do Trójmiasta (bo w stolycy może jeździć tylko tabor na cycuś glancuś). Częste awarie powodowane przez kosmitów z Kapitana Bomby poskutkowały żargonową nazwą UFO, przez parę lat każdy egzemplarz miał inne malowanie (przez częste rewizje wykonywane przez pijanych mechaników w Lęborku, którzy nie odróżniają różowego od czerwonego). Na podstawie EW58 zbudowali równie nieudany chłam zwany EW60.
Jak się tym jeździło?
Przygotowywanie do jazdy SKMką zaczyna się od schowania telefonu w bezpieczne miejsce (aby mieszkaniec cisowej go nie ukradł), zabrania ze sobą poduszki (w razie natrafienia na EW58 z plastikowymi siedzeniami) oraz skasowany bilet. Jazda EW58 różni się tym że podczas ruszania ze stacji z większą niż 60 km/h szlakowej pasażerowie mieli większą szansę na mdłości, z powodu "wciskania w fotel" podczas ruszania z innej niż manewrowa pozycji nastawnika. A i trzeba było się odlać bo EW58 nie ma kibla.
Czemu nie wypaliło?
A bo projektanci nie przewidzieli że Polska zależna od ZSRR nie wyprodukuje w pdu super hiper rozruchu impulsowego (który dostał jeden egzemplarz, ale nie poszczęściło mu się). Również maszyniści przyzwyczajeni do kibelków nie ogarniali super nowoczesnego pulpitu.