Nonźródła:Opowieści z Kibla

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 13:35, 20 lip 2019 autorstwa Amoniak (dyskusja • edycje) (obiecałem, to dodaję)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)


Pasażerowie Polskich Kolei Państwowych
prezentują

Opowieści z Kibla
czyli z dziejów podróży polskimi pociągami

Warszawa-Rzeszów

Akcja działa się w przepełnionym do granic możliwości pociągu typu KIBEL 9000 relacji Warszawa-Rzeszów. Do Dęblina stałem pod toaletą, późnej udało mi się upolować takie wysuwane siedzisko w korytarzu, na którym jechałem aż do Lublina. Na tejże stacji po opróżnieniu pociągu o połowę rozegrała się taka oto sytuacja, której byłem świadkiem.

Zaczęło się od tego, że konduktor ponownie sprawdzający bilety, miał problemy z przejściem nad moją walizką. Zirytowany zdecydowanie donośnym głosem polecił korytarzowcom, by zajęli zwolnione miejsca w przedziałach. W najbliższym przedziale obok mnie, w stronę jazdy przy drzwiach siedział taki młody Czesiek, a przy oknie, tyłem do jazdy taka krótko ścięta blondyna w okularach. Bliżej jednak do wejścia do przedziału miał inny pasażer, który to niepewnie zaglądał, gdzie może usiąść. Czesiu w przedziale, chcąc go zaprosić, rzucił oklepanym: Śmiało, nie gryziemy. Przynajmniej ja, nie wiem, jak koleżanka – wspominając blondynę. Ta, chcąc być elokwentna, odpowiedziała ze specyficzną przekorą w głosie również oklepanie: Ja połykam w całości. Ten gość, który wchodził z korytarza, wsadzając plecak na górę odparł tak ni do ludzi, ni do siebie, chyba bezwiednie: A, pani połyka, dobrze.

Przysłuchiwałem się temu z korytarza i zgniłem srodze. Blondyna nic nie odpowiedziała, ten Mati usiadł na miejscu jakby nigdy nic, a ten Czesiu zaczął się powstrzymywać od śmiechu, tak chichrać pod nosem. Gość dopiero po kilku sekundach zorientował się, że coś chlapnął, więc chyba chcąc rozluźnić atmosferę dodał po krótkiej chwili: To chłopak musi być zadowolony!

W tym momencie Czesiek parsknął śmiechem na cały głos i wyszedł na korytarz, a później, ciągle chichrając, w stronę toalety, żeby nie pogarszać sprawy. Blondyna walnęła buraka, jakiego w życiu nie widziałem, ale nic nie powiedziała. Gościu zaś powoli wstał, zabrał plecak z półki i wyszedł do innego przedziału. To była dobra podróż.