IKEA
Ikea - (zaszyfrowany akronim słów „Arbeit Macht Frei”) szwedzka machina meblowa, ogólnoświatowe centrum całodziennej rozrywki z rodziną, czy tego chcesz, czy (bardziej możliwe) nie. Zabija mężczyzn sprawniej niż bomba X z Seksmisji.
Sprawozdanie ocalałego faceta
Ikea za swą grupę docelową wybrała rodzinę. Po zostawieniu samochodu na innym lub na miejscu dla niepełnosprawnych (parking jak zwykle zajęty), a następnie dzieciarni w specjalnie przystosowanych do przechowywania stada niedźwiedzi (tzw. „kulki”), zjechałem do podziemi. Górne piętra odpuściłem, ponieważ tam są już gotowe wystroje pokojów, a nie masz chyba 10k złoty? Poza tym kobieta lubi wybór, to ch. No więc zjeżdżam, wyciągnięty za uszy przez swoje czułę kobiety, do podziemia. Zwiedzasz łóżka, kanapy, ściany, podłogi, sufity, klopy, spłuczki, żaluzje, kosze na śmieci, zagubionych innych mężczyzn.
Po pierwszej godzinie mężczyzna czuję mocne zwątpienie, ale wiadomo, że zadowolona baba na zakupach oznacza wieczorem gęstą, bitą śmietanę, więc brniemy dalej. Mija kolejna godzina, z oczu zniknęła mi starsza z córek i kobieta, no, rozdzieliliśmy się, ale to któraś z bab zdążyła oczywiście zabrać kredytówkę, więc jestem już w agonii. Doprawdy, życzyłbym sobie raczej wyprawy na biegun południowy lub zimową ekspedycję na K2, niż stania tutaj jak ten debil... No, znalazłem żonę i odbiłem kartę, ale kurna, w wózku jest już zestaw mebli dla całego bloku, jak ona to wszystko to przytargała? Czuję, że ogarnia mnie czysta rozpacz...
Aż tu nagle zza kolejnego regału wyłania się kasa, a za nią sklep z hot-dogami po złotówce!. Biegnę, pędzę, ile sił, pięć godzin wysiłku, aby wydać ostatnie drobniaki.
ALE! Wokół niego robi się ścisk, inni mężczyźni też biegną po hot-dogi, w tym czasie widzę swoją kobietę, która rozkazuje mi zatrzymać się, ale jakbym nie myślał, oddaje swój portfel kobiecie, i trzymając złotówkę, biegnę po hot-doga. Czekając godzinę, wykupuję swojego hot-doga, odwracam się i widzę, że kobieta wskazuje mi nową szafę, regał, skrzynkę pocztową, krasnala, żyrandol, meblościankę, ściankomebelkę, latarkę, chustkę i basen, abym zaniósł jej zdobycz ten szrot do samochodu.
Układam to w bagażniku i niczym wielka przegrany powracam do swego domostwa, by tam pierwszy raz zapłakać. Dałem się zmamić hot-dogiem, pomyślałem, składając kolejną szafkę... Tymczasem córki mają problem z upchaniem złożonych już mebli obok tych kupionych miesiąc temu z Castoramy...
Źródło: Pierwszy dzień wakacji, 2008.