NonNews:Egipt: Koniec rządów Mubaraka
11 lutego 2011
My też już dostaliśmy tę niesamowitą wiadomość... Społeczność Egiptu była od dawna zdruzgotana tym, co dostają jako wypłatę. O protestach przeciw Mubarakowi myślano już przez jakiś czas, wszystko było planowane z udziałem GG, Facebooka, tudzież telefonu komórkowego. Państwo jednak pewnego dnia odcięło do nich dostęp i...zaczęło się. Teraz po ponad 2-tygodniowych manifestacjach – prezydent poddał się dymisji, a władzę przejęło wojsko. W końcu.
Zaczniemy od początku, kiedy to nagle zawadziła obecność Mubaraka, a i bezrobocie szczególnie zaczęło ludziom doskwierać. Sam prezydent miał się do tej pory dobrze, kiedy chciał, mógł dowolnie ciąć wydatki jak wstążki przy otwarciu kolejnych odcinków Mody na Sukces, a dotąd nikt za bardzo mu w tym nie przeszkadzał.
Nieco bardziej obeznani mieszkańcy (pierwsi protestujący) zaczęli palić się w samospaleniu. Jeszcze było spokojnie, bo można było jeszcze włączyć Nonsensopedię, ale wkrótce Mubarak to utrudnił. Był 25 stycznia kiedy zabrakło Internetu i telefonów komórkowych, wtedy też najbardziej uzależnieni nonsensoholicy wyszli na ulice Kairu i wzięli udział w manifestacjach. My się powstrzymaliśmy.
Zaczęło się na dobre. Sprawą zajęli się najpierw strudzeni policjanci mający z początku problem z opanowaniem ich wrogów, potem zwołali stadninę wojskowych. Ogłoszono godzinę policyjną. Wyszło, że na dobre.
Nad placem przelatywały wojskowe odrzutowce i krążyły helikoptery. Po południu 30 stycznia do demonstrujących dołączył lider opozycji Mohamed ElBaradei. W swoim przemówieniu stwierdził, że:
– To co zostało rozpoczęte, nie może zostać cofnięte. Zmiany nadejdą w ciągu najbliższych dni – naobiecywał się chłopina.
– Nie użyjemy siły do rozproszenia protestujących na placu Tahrir – dodał premier (Egiptu).
- Z obietnic nic większego nie wynikało, w najbliższym czasie nie zdarzyło się nic kluczowego w tej sprawie (oczywiście oprócz dalszych protestów). Jeszcze większy rozpierdziel zafundowali zwolennicy Mubaraka, którzy w zauważalnej ilości pojawili się 2 lutego. Za trzy dni planowali wielką mobilizację, ale jak można było się domyślić – nic z tego nie wyszło, a przynajmniej nam nic o tym nie wiadomo.
Wszystko się jakoś toczyło do 10 lutego, kiedy Mubarak w swoim uroczystym wygłoszeniu oznajmił, że oddaje część swojej władzy wiceprezydentowi Suleimanowi, ale sam nie podda się dymisji. Więc prawdopodobnie zmusili go do tego protestujący, którzy rozbijali buty o ekran, na którym prezydent głosił orędzie. Dzień później ostatecznie wiceprezydent Omar Sulejman ogłosił, że prezydent Mubarak ustąpił ze stanowiska i wyjechał do Szarm-el-Szejk. A co to znaczy dla uczestniczących w manifestacjach? Nie wiemy... W każdym razie bardzo się ucieszyli. Będziemy czekali na bieg wydarzeń.
Ogólnie podczas zgromadzeń zginęło ponad 300 osób, w tym dziennikarze, gdyż nie pozwalano im kamerować tego co tu się działo. Na szczęście wszyscy reporterzy TVP1 wrócili zdrowi. Pozostało nam mieć tylko nadzieję na lepsze jutro.
Źródło
- pl.Wikipedia.org, 11 lutego 2011.