Brexit
Brexit – sposób opuszczania, np. towarzystwa bądź pomieszczenia w taki sposób, aby wyjść, a jednocześnie zostać zachowując wszelkie prawa, ale bez przyjmowania na siebie jakichkolwiek obowiązków z tego wynikających.
Co nam daje Brexit?[edytuj • edytuj kod]
I tak, jeśli wyprowadzamy się z mieszkania metodą „na Brexit”, zachowujemy prawo do gotowania sobie na kuchence znajdującej się w tym mieszkaniu i próbowania większości potraw, decydujemy o tym, gdzie nowy gospodarz ma postawić szafę, przy czym unikamy podlewania kwiatków i opłaty za czynsz z tego prostego powodu, że nas tam nie ma.
Jeśli nowy gospodarz zacznie zgłaszać jakieś pretensje, przypomnimy mu, że przecież kiedyś sam nam to mieszkanie zaproponował, więc ma siedzieć cicho, bo inaczej nie będziemy mu się kłaniać na ulicy i będziemy żądać zwrotu pieniędzy za zapalniczkę, którą kiedyś podpaliliśmy mu papierosa. Zresztą takich punktów znajdzie się więcej, kiedyś przecież w tym mieszkaniu złapaliśmy grypę, dlaczego nie obciążyć go kosztem leczenia?
Jak doprowadzić do Brexitu?[edytuj • edytuj kod]
Bardzo prosto. Wystarczy powiedzieć żonie i dzieciakom, że jak się wyprowadzimy, to słońce nagle zacznie nam z dupy świecić i w ogóle będą nam płacić tylko za to, że oddychamy. Rodzinka, zauroczona, zgodzi się bez najmniejszego problemu. Wtedy też zaczynamy odwiedzać wszystkich sąsiadów, zawracając im dupę kiedy się da, im częściej i później w nocy, tym lepiej, będą zmęczeni i utargujemy to i owo, bo będą jak najszybciej chcieli nas pozbyć, np. niech przerzucą nasze klunkry autem – oczywiście swoim i za paliwo niech też zapłacą. Tymczasem nasza rodzinka zaczyna się domyślać, że coś nie tak, bo jesteśmy podenerwowani, krzyczymy przy stole i ciągle rozmawiamy z jakimiś DUP-ami. Żona zaczyna podejrzewać niewierność, zaczyna jęczeć żeby może przemyśleć, zastanowić się… Głupie pieprzenie, przecież zdecydowaliśmy, prawda? Tymczasem dzieciaki zaczynają szumieć, odgrażają się, nawet rzucają zabawkami. A niech sobie rzucają, jak już zmienimy to mieszkanie, nikt mi nie będzie truł dupy, już się za nich zabiorę. Czasem mam wyrzuty sumienia, że trochę wziąłem ich pod włos, że to słońce z dupy może i zaświeci, ale i tak mało kto zobaczy, ale… Sami chcieli, prawda?