Kniaziowskie

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Szacowna etykietka

Kniaziowskie, potocznie zwane Kniaziem bądź Słodkim Winem owocowym Marki Kniaź (ale to nazwa bardziej wyrafinowana i nie do wypowiedzenia "pod wpływem") wśród tutejszych żuli i małolatów wspomagających się nim na wiejskich potupankach.

Jedyną wadą (jak dla mnie) tego niebiańskiego trunku jest jego cena, no bo 4,75 to kawał pieniądza... Ok jest jeszcze jedna wada- korek. Jeśli masz ochotę walnąć bełta na szybko nie kupuj Kniazia albowiem ani nóż ni siekiera nie są mu straszne (korkowi czyli).

Kniaziowskie zawdzięczamy Warwinowi (chodź wypowiadając "wyrafinowaną nazwę" w/w błędnie podajemy markę trunku) i chwała mu za to.

Ogólnie rzecz biorąc winko jest bardzo smakowe ( ni to wiśnia ni jabłko ale wchodzi) lecz mało kopiące przynajmniej w moim przypadku. Zawartość siarkofruta szacuje się na 12 wolt, lecz żeby się dowiedzieć co w Kniaziu siedzi trzeba wykuć na pamięć całą tablicę Mendelejewa i jeszcze trochę. Istnieją oczywiście jednostki, którym po pół litrze Kniazia 'zbiera się na wspomnienia bełtopodobne' ale to inny rozdział a w niektórych przypadkach nawet cały tom. Śmiało mogę stwierdzić, że Kniaziowskie doskonale nadaje się na takowe wspominki, jest również niezastąpiony w przypadku koncertu, pogrzebu, wesela, chrztu lub gdy po prostu mamy ochotę wychylić mamrota z kumplem.

Najlepiej smakuje zagryzane L&M ruskimi za 4,50 lub bułeczką (prawie jak warzywne danonki). Jeśli chodzi o sposób spożycia powszechnie wiadomo, że z gwinta smakuje najlepiej lecz można podbijać świat także z kubeczków plastikowych zakupionych w sklepie na ul. Sikorskiego za 1,20 (kolejny wydatek ale cóż zdarza się...)





By Pina2.