NonNews:Rany koguta!
Wobec światowego zagrożenia tak znane i uwielbiane [potrzebne źródło] miasto, jak Głodno nie mogło pozostać pominięte! Okolicę napotkały zagadkowe zjawiska, a bohaterscy mieszkańcy już szykują się do walki.
Poprzedniej nocy, z płotu spadły dwie deski naraz, a kogut pomimo egipskich ciemności wokół zaczął głośno piać, a potem nagle opadł, co zerwało wszystkich ze swoich posłań i wywołało jawny niepokój.
– Jak to tak, w środku nocy? Przez chwilę myślałem, że to Gwiazda Betlejemska, ale święta dopiero za półtora miesiąca – stwierdził jeden z Głodnian. Widać, to właśnie w środku nocy czuwa.
– A może i nie, kochanie? Niedawno kupiłam świąteczną przyprawę do zup! – skomentowała jego podejrzenia poczciwa małżonka.
Po dłuższych obradach jednak stwierdzono, że pianie koguta musiało sprawić o wiele jaśniejsze światło. Podejrzewano najgorsze:
– Jam słyszał o czymś takim, co się bomba jądrowa nazywa, strasznie toto boli – powiedział staruszek drwal, który w przeszłości był głodniańskim Casanovą.
– No gdzie tam, wtedy to jest grzyb, łuna jest i wszyscy giną, WIESZ?! xDDD – gromko oświadczyła jedna z odrzuconych niegdyś zalotnic, nie bardzo wiedząca którędy chłopa dosiąść, w tych samych zresztą butach co zawsze.
– Ale... Co poza tym, że to to świeci i boli, przecież nasze słoneczko też tak potrafi, jak za długo się kark wygrzewa – słychać pomruki zdezorientowania.
– A ja słyszałam, że słoneczko to tańczyło, jak Matka Boska się objawiła Lusi...
Obecny sołtys obiecuje połowę Głodna i rękę swej córki w zamian za zbadanie sytuacji i zorganizowanie grupy gotowej do walki z niewidzialnym jeszcze wrogiem. Podobno chce się zgłosić stary włodarz, który nadal szuka powietrza nad głową. Mieszkańcy nie chcą jednak Janka Włodarskiego, tłumacząc, iż pono po zejściu z najwyższych stanowisk stał on się leśnym trollem.
Tymczasem zalotnica została migiem wysłana do lekarza, by ten sprawdził, jak wielkie zagrożenie ze sobą niesie grzyb nieszczęsnej. Może to coś zmieni? Ze względu na biały nalot kobiecina już zyskała pseudonim „Casablanca”
Co tymczasem robią Głodnianie?
– Różaniec, różaniec i jeszcze raz różaniec. A im więcej różańców, tym bardziej wrogowie, którzy nadchodzą, poplączą o sznurki swe kończyny – mówi siostra drwala.
– Trzeba wreszcie porządnie przybić ją do deski w płocie, bo wciąż ucieka. Wczoraj znowu przyniosła mi kaftan ogromnych rozmiarów. Faktycznie, nie pasował on nawet nie tylko na obdarowanego, ale co uderzające również na żeńską część populacji Głodna. Może wtedy przejdzie? – głosi młodszy brat p. Casablanki.
– A ja sądzę, że należy pokazać, że nie ma czego tu szukać, że tu jest bida i głodno – rzecze jakiś młody chłopak. Podobno zawsze dziwny był, tworzył figurki i wystawiał je na dwór, po czym sąsiedzi rzucali w nie kamieniami, bo brzydkie...
– Nie dlatego, że brzydkie, tylko dlatego, że moje – płacze. – Ale wolę, by niszczyli je swoi, niż by zniszczyli je nieprzyjaciele! Stworzyłem ich prawie piętnaście i tworzyć będę nadal, by obrzydzały oddziały wroga! – stwierdza.
Pomimo różnych wizji odparcia zagrożenia, w kaplicy zebrali się wszyscy. Modlili się o to, by zbiornik z formaliną, gdzie znajduje się ręka sołtysówny, nie rozszczelnił się.
– Przyszły bohater musi otrzymać to, co mu obiecane w nienaruszonym stanie – mówią.
Wygląda na to, że Głodnianie mimo wszystko trzymają się razem. Nic dziwnego, w końcu wszyscy śpią na jednym sienniku.
A wkrótce, koło biednego koguta znaleziono latarkę.
Źródła[edytuj • edytuj kod]
- Głodne kawałki, 11 listopada 2010.