Pistolet P-64

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Po wojnie od czegoś trzeba było zacząć. Od czegokolwiek...

Pistolet P-64 "Czak" - pierwsza powojenna atrapa broni osobistej produkcji polskiej.

Geneza

Po drugiej wojnie światowej rozpoczęła się rozbudowa polskiego przemysłu zbrojeniowego, który za czasów stalinowskich z wielkim entuzjazmem produkował tony radzieckiego szmelcu. Jednak gdy do władzy doszedł Władysław Gomułka, zaczęto powoli rozmyślać o stworzeniu jakiejś rodzimej broni, aby nie wszystko robić całkiem pod dyktando naszego wspaniałego sojusznika ze wschodu. Jednym z pierwszych wytworów tych dążeń był właśnie P-64. Jako że broń ta już w założeniu miała przede wszystkim być, a tylko ewentualnie być dobra, postanowiono wzorować się na ruskim pistolecie Makarowa, nie przejmując się tym, że jest on absolutnym gównem.

Powstanie i budowa

Aby broń nie była tylko produkowaną w Polsce bez licencji i ze zmienioną nazwą kopią radzieckiego pierwowzoru, trzeba było wprowadzić pewne modyfikacje. Przede wszystkim zmniejszono wielkość i masę pistoletu, dzięki czemu stał się on w pewnym sensie poręczny, choć nie do końca, bo oryginalny Makarow też zbyt duży nie jest i lepiej leży w dłoni (więc w pewnym sensie ten element sknocono). Po osiągnięciu tego celu o dyskusyjnej sensowności zorientowano się, że pistolet jest za mały aby używać do niego rosyjskich magazynków o i tak śmiesznej pojemności 8 słabych nabojów. Dlatego też P-64 otrzymało będący czystą kpiną magazynek sześcionabojowy. Oczywiście przy tym nie przebijał on w żaden sposób żałosnej wartości bojowej pistoletu PM, w praktyce był jeszcze mniej celny i miał jeszcze bardziej beznadziejną siłę rażenia. Ponadto miał źle wyprofilowany uchwyt i potwornie twardy spust, co dopełnia ten smutny obraz porażki.

Zastosowanie

P-64 z założenia miał być pistoletem dla Ludowego Wojska Polskiego, więc jako że od początku chodziło o propagandę, a nie o efekty, to zaczęto go masowo produkować i przyjmować na wyposażenie jako podstawową broń osobistą. Zastąpił on na tym nieobliczalną TT-etkę, wobec której miał tą przewagę, że trudno się było nim zabić. Jakkolwiek przy żałosnej wartości bojowej można śmiało rzecz, że jedyną rzeczą jaką mógł zrobić oficer za pomocą P-64 było honorowe palnięcie sobie w łeb (a i to przy dość dokładnym nacelowaniu, jeśli chciało się osiągnąć pełny efekt). Gdy opracowano pistolet P-83, który teoretycznie do czegoś już się tam nadawał, P-64 zaczęto z wojska masowo eksportować do policji, która ma nieszczęście używać tych pistoletów nawet dziś.