Punk

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Old punks never give a fuck!
Plik:181561342 8d154d0535.jpg
Young punks in love

Punksubkultura powstała w latach 70., obejmująca swoim zasięgiem wszystkich brudnych podludzi, których nie objęły ustawy norymberskie. Okupuje organizowane przez rodziców prywatki, a także szkolne toalety, zainsektowane budynki i komisariaty policji w ucieczce przed skinheadami. Wprost uwielbia siedzieć na głownej ulicy, śmierdzieć i żebrać, jednocześnie twierdząc, że nie jest hipisem.

Historia z życia mlodej punkrokurwki

Od czasów pamietnej (i bogatej we wrażenia) wycieczki szkolnej nieźle zakumplowałam sie z Malwiną i Dorotą. Prawde mówiąc, poznałam całkiem nowy świat. Dziewczyny wyciągneły mnie na kilka imprez, na które pewnie w życiu bym sama nie poszła. Obie kreciły sie w towarzystwie ludzi słuchających pokreconej muzyki. Nawet zaczeło mi sie to podobać. Poszłam z nimi na kilka koncertów. To było coś, co do tej pory znałam tylko z opowiePci. Ale podobało mi sie to towarzystwo. Wyluzowani ludzie, gadający o wszystkim bez skrepowania… MamuPka nieco sie zdziwiła, kiedy zauważyła zmiany w mojej garderobie, płytach i zainteresowaniach. W sumie jeszcze przed wakacjami prawie całkowicie odpuściłam sobie dyskoteki, schowałam w szafie ró?owe bluzki i białe kozaczki. Ich miejsce zajeły czarne buty, nabijane nitami paski… Zmieniłam fryzure - teraz mam krótkie włosy, z czarnymi pasemkami. Mojego naturalnego rudego odcienia na razie mi za bardzo szkoda… Tak, nie ma dwóch zdan. Wsiąkłam w pankowe towarzystwo w takim tempie, że aż sama sobie sie dziwiłam. Pod koniec roku szkolnego sprawiłam sobie nawet Cieżkie, skórzane buty, aż pod samo kolano. Matka była nieco wystraszona, widząc mnie pierwszy raz w glanach, ale jakoś to przebolała. Pewnie pomyślała sobie, że to kolejny przejaw „buntu nastolatki”. Może i tak. Na tych wszystkich imprezach poznałam mnóstwo Pwietnych ludzi. Przede wszystkim - nic ich nie było w stanie wyprowadzić z równowagi. Fakt, że przy wszystkich całuje sie z Dorotą, albo że mówie komuś, że jest mi wszystko jedno, czy spotykam sie z facetami, czy z dziewczynami nie robił na nikim wiekszego wrażenia. A, i jeszcze przestałam nosić staniki. Teraz mój „standardowy” strój imprezowy wyglądał mniej wiecej tak: czarny, obcisły top, na to siatkowy podkoszulek, krótka spódnica i glany, albo czarne kozaki. A, i jeszcze nabijany nitami pas, aewiekowana obro?a na szyi, skórzane bransoletki… Czułam sie w tym nawet lepiej, niż w „poprzednim wcieleniu”. Uwielbiam manifestować swój temperament i zainteresowanie seksem. I uwielbiam wzbudzać zainteresowanie i facetów, i dziewczyn. Kreci mnie to. A jeszcze bardziej kreci mnie seks. W sumie to ostatnio tydzien bez przynajmniej jednego porządnego puszczenia sie uważam za zmarnowany. O pieszczeniu sie gdzieś po kątach z Dorotą nie wspominam. Ona zresztą przy mnie zaczyna sie coraz bardziej rozkrecać… Ale do rzeczy.

Gdzieś w lipcu, pojechałyPmy we cztery z Dorotą, Malwiną i jej siostrą nad morze. Daleko nie mamy - raptem pare godzin pociągiem. zaśakowałyPmy namiot, Ppiwory, przygotowane na kilkudniowy wypad. Jeszcze w pociągu wymyśliłyPmy, że pojedziemy na plaże dla nudystów. Wprawdzie Dorota miała pewne opory, bo jeszcze nigdy nie opalała sie całkiem nago, ale przekonałyśmy ją z Malwiną, że bedzie fajnie. Siostra Malwiny w zeszłym roku roku poszła na studia. Stanowiła jej dokładne przeciwienstwo. O ile Malwina była raczej drobna, taki typ Francuzeczki, ze Prednimi piersiami, o tyle jej siostra, Grażyna, wyglądała jak Szwedka. Z metr siedemdziesiąt pieć wzrostu, szerokie biodra, spore piersi, w ogóle taka „duża kobieta”. Niemal bez przerwy paliła, kleła jak szewc i opróżniała butelke piwa na raz. Taki troche babochłop, mówiąc miedzy nami. Ale lubiłam ją. Była bezpoPrednia, szybko sie skumplowałyPmy. No wiec, po krótkich śmiechach z krygującej sie nieco Doroty leżałyPmy na słoneczku, nagutkie i „łapałyPmy opalenizne”. Oczywiście znalazło sie Jakieś piwko, rozmowa toczyła sie o wszystkim i o niczym. Gadałam z Malwina, Dorota czytała jakąś gazete. Nagle podniosła głowe znad papieru i powiedziała: - Wiecie, że w Szczecinie jest festiwal Analogsów? - A co to są Analogsię - wyrwało mi sie. - Oj, zielona jeszcze jesteś… Elita elit, chyba najlepsza kapela pankowa. - Lepsi niż Pi?ama Porno? - O niebo… A poza tym jeszcze kilkanaście innych kapel. Dwa dni czadownej jazdy… - Kiedy? - o?ywiła sie Malwina. - Dzisiaj… - Siostra? Jedziemy? - Malwina już wiele razy zaskakiwała mnie szybkością podejmowania decyzji. - Czemu nie… - Ja też - zaśaliłam sie do pomysłu. - Dorota? - No nie wiem… Powiedziałam mamie, że bedziemy nad morzem… - Przecież Szczecin jest nad morzem… - stwierdziła Malwina. - No, wzglednie… - zaoponowałam. - To jednak kawałek… - Nie ważne.. Jedziesz? - Dobra. No, to ustalone. Teraz pozostało jeszcze przejechać sie do Szczecina. Ponad sto kilometrów. W jeden dzien. Zakładając, że szmalu miałyśmy mało, pozostawała podróż na stopa. Wróciłyśmy na pole namiotowe i zaczełyśmy pakować tobołki. Po dwóch godzinach stałyPmy na wylotówce. Upał nieznoPny, ale cóż. Czekamy. Nic nie jechało. Po pół godzinie w koncu udało nam sie złapać okazje. Zatrzymał sie jakiś zdezelowany Lublin. W środku siedziało dwóch kolesi. Nie wyglądali szczególnie zachecająco. Od jednego wioneło piwem. Ale cóż, potrzeba matką dziwnych wynalazków… UjechaliPym Jakieś pieć, sześć kilometrów, kiedy ten bardziej podciety zaczął sie ożywiać. Bąknął coś nieskładnie nie temat fajnych lasek, czy nie boimy sie same podróżować… A potem zaczął nas obcinać. Coraz bezczelniej gapił sie najpierw na mnie, a potem na Dorote. Lublin miał blaszana bude i nie bardzo widziałyPmy, co dzieje sie dookoła samochodu. Ale kiedy wóz podskoczył kilka razy na wybojach, połapałyPmy sie, że coś jest nie tak. W sumie można sie było tego spodziewać. Dwóch kolesi, cztery młode laski, wyglądające w dodatku na głupie… Zaraz pewnie padną jednoznaczne propozycje. Kolesie wysiedli z samochodu i coś do siebie gadali. - W razie co, zajmijcie ich na pare chwil. A potem wiejemy - szepneła Grażyna. - Jak? - zapomniał wyjąć kluczyki ze stacyjki… W tym momencie koleP otworzył drzwi. Popatrzył na nas. - Kolege, kurna, ciPnienie meczy. Chcecie skorzystać z okazji? - O, chetnie…- udawałam idiotke. - Też mnie coś tak jakby… - Lala, nie chodzi o szczanie. Kolege, kurna, inne ciPnienie meczy. - Jak to? - popatrzyłam na niego jak na kosmite. Nawet nieźle mi wyszło, bo koleP rozePmiał sie grubiansko. - Zabawić sie musi… Z krzyża spuścić… - koleP tym razem nie bawił sie w dwuznacznoPci. - Chyba nie macie zamiaru, kurna, podróżować za darmo? - No, możemy zaśłacić, nie mamy wprawdzie dużo… - Forsa nas nie interesuje. Po prostu dacie nam, kurna, dupy. Po kolei. Takie pankówy, kurna, to przecież lubią sie, kurna, dupczyć… - zakrztusił sie własnym rechotem koleP. - A zaczniemy od tej blondynki…. Dorota obejrzała sie na nas. - No wyłaź, kurna z wozu… Dorota strzeliła mine pod tytułem „ale o co chodzi?”. Propozycja była oczywista i od dawna przewidziana. - Graj na czas… - szepnełam jej. Na pewno żadna z nas nie miała zamiaru sie „bzykać” z tymi oblechami. Dorota wysiadła z samochodu. KoleP przejechał po niej wzrokiem od góry do dołu. Miała na sobie spodnie, glany i t-shirt. W sumie nawet nic nadzwyczajnego. - No, mała, dacie nam, kurna, czego wam nie ubedzie…A jak nie, to weźmiem siłą… - w głosie pojawiła sie groźba. Dorota stała cały czas w bocznych drzwiach samochodu, zasłaniając nas troche przed tymi typami. - Znaczy chcesz, żebym dała ci…? - Dorota grała doskonale. Udawała, że dokonuje sensacyjnego odkrycia. - Dobrze myślisz… Jesteś grzeczną i bystrą dziewczynką… - facet zaczął sie Plinić. - Dobra, dziewczyny. - Grażyna szeptała, korzystając z tego, że kolesie na moment skoncentrowali sie na Dorocie. - Poczekamy, jak kolesie sie nieco podkrecą, ja wskakuje za kierownice. Dorota musi ich przez jakiś czas zająć, żeby na jakiś czas przestali widzieć mnie. Każdy plan wyrwania sie z tego gówna był dobry. WpakowałyPmy sie, to prawda. A ja po pierwsze nie miałam najmniejszej ochoty na jakikolwiek bli?szy kontakt z którymś z tych zaśoconych wiePniaków. Jeden i drugi Pmierdział piwem i potem, był gruby i oblePny. Po drugie - już na pewno nie w lesie, w Pmierdzącej furgonetce. No, Dorotka, cała nadzieja w twoich rekach. - A nie wystarczy, jak sobie popatrzysz na mnie? - usłyszałam głos Doroty. - Na początek, kurna, wystarczy. Ściągaj ciuchy! - rzucił, oblizując sie. Udając, że sie go boi, Dorota powoli podniosła podkoszulek. Pokazał sie czarny stanik. Dorota położyła podkoszulek za sobą, na podłodze samochodu. - No, kaganiec te?! I spodnie! I majty! - Ale…. - Nie gadaj… Rozbieraj sie! - drugi koleP pojawił sie tu? obok niego, poprawiając spodnie. ObserwowałyPmy z Malwiną wszystko zza pleców Doroty. - Ale… Ja jeszcze nigdy… - konsekwentnie strugała dziewice. - Może wystarczy, jak pokaże wam… - Dobra, na początek pokaż nam, co robisz, kurna, w nocy pod kordłą… - O kurwa… - szepnełam. - Co robimy? Dorota tymczasem, widząc że niewiele wskóra, zaczeła sie rozbierać dalej. Rozsznurowała buty. W koncu uporałam sie z nimi, i podobnie jak podkoszulek, odłożyła do samochodu. Potem zdjeła spodnie. Stałam teraz w samych majtkach, staniku i skarpetkach. No czad. - Ale ja… - znów głos „gwałconej niewinnoPci”. - Nie wiesz, kurna, jak? Powiem ci. Siadasz, kurna, zdejmujesz majtki i wsadzasz sobie, kurna, palec w dziure… - kolesie zaczynali sie podkrecać. Dorota powoli usiadła na progu samochodu. A mnie nagle olPniło. Już wiedziałam, jak skutecznie unieczynnić kolesi na tyle, by udało nam sie zwiać. Podeszłam do siedzącej Doroty i z mety wsadziłam jej rece pod stanik. Jednocześnie nachylając sie do jej ucha powiedziałam: - Rób co mówie. Jak wystawią interesy na wierzch, podejdziemy do nich. - Udając, że obcałowuje jej szyje, szeptałam dalej - a potem z kopa w jaja i do samochodu. A teraz musimy zrobi szoł… W tym momencie zsunełam jej stanik z piersi. - O, panienki wolą we dwie… Lesby! Patrz, Staszek, lesby… - ten, który wcześniej prowadził samochód zaczął sie podochacaae. - Zdejmij mi koszulke - szepnełam Dorocie do ucha. Po chwili obie już byłyPmy topless. Zaczełam ją całować, z jezyczkiem, wodząc dłonią po plecach. Kątem oka obserwowałam obu kolesi. Jeden już manipulował reką w okolicach rozporka. - Dorota, poliże cie troche. Jak obaj wyjmą flety, pociągnij mnie za włosy - wyszeptałam jej do ucha. - I udawaj, że jest ci dobrze… Wylazłam bokiem z samochodu i całują piersi Doroty zjechałam w dół. Kleknełam przed nią. Dorota położyła mi nogi na ramionach, zdejmują wcześniej majtki. Zanurzyłam twarz miedzy jej udami. Zaczełam pieścić jej wargi. Mimo, że uszy miałam praktycznie całkiem zasłoniete udami Doroty, usłyszałam kilka okrzyków zadowolenia. W pewnym momencie poczułam na głowie dłonie Doroty. Szarpneła mnie kilka razy delikatnie za włosy. No, to teraz najtrudniejsza cześć planu. Wstałam i stanełam przodem do kolesi. Dorota była boso, ale ja miałam cały czas na nogach glany. Podeszłyśmy do kolesi. Przejechałam swojemu dłonią po twarzy i złapałam go bezceremonialnie dłonią za interes. Dorota chyba wyczuła, o co mi chodzi. Podeszła do drugiego i otarła sie piersiami o jego brzuch. Moment udało nam sie zsynchronizować idealnie. Zgietym kolanem zaśrawiłam „swojego” dokładnie miedzy nogi. Klient zawył i zwinął sie z bólu. W tym samym momencie usłyszałam, jak drugi sapnął z bólu. - Chodu! - krzykneła z samochodu Grażyna. Ale ja byłam zbyt wściekła. Korzystając z odkrytej niedawno cechy glanów, czyli okutych blachą nosków, wypłaciłam jeszcze każdemu z leżących najsilniejszego kopa, na jakiego było mnie stać, celując w osłaniające przyrodzenia rece. Usłyszałam odgłos odpalanego silnika. Oba grubasy zwijały sie na ziemi z bólu. Napreżone członki okazały sie kompletnie nieodporne na ból. Samochód już ruszał, kiedy wskakiwałam w otwarte drzwi. Dorota i Malwina siedziały na podłodze. Dorota właśnie zaśinała spodnie. Dostrzegłam, że jeden z kolesi podnosi sie z gleby i zaczyna biec w naszą strone. - Grażyna, szybciej!! - wrzasnełam. Silnik zawył, samochód podskoczył na jakimś wyboju, przejechał paredziesiąt metrów piaszczystej drogi i z piskiem opon wyskoczył na szose. Na całe szczeście w nic nie wjechałyPmy. Zamknełam drzwi i cieżko usiadłam na podłodze. - O kurwa… Ale jazda… - jeknełam w koncu. - No… - Dorota już sie ubrała, ale jeszcze była lekko otumaniona tym co sie działo. - Słuchajcie, co my teraz zrobimy z tym samochodem? Przecież to kradzie?… - Nie kradzie?, tylko ucieczka… Grażyna? Co robimy? - nie wiem czemu, ale uznałam, że siostra Malwiny bedzie najlepiej zorientowana. - Jak to coś Jedziemy w pizdu do Szczecina, idziemy na koncert, najebiemy sie w trzy dupy, przePpimy na pace, a potem pozbedziemy, kurwa, tego złomu… Dobra, laski, ale niech któraP siada tu koło mnie. Pierwszy raz w życiu, kurwa, jade takim czymś! KtoP musi mi pomóc szukać drogi…

Nie bez trudu dotarłyPmy do Szczecina. Na wjeździe, w jakimś supermarkecie kupiłyPmy zgrzewke browara. Dorota miała jeszcze zapas zielska. W koncu znalazłyPmy klub. ZwaliłyPmy plecaki z tyłu samochodu, żeby nie było ich widać za bardzo, zaśarkowałyPmy w jakimś zaułku i zaczełyśmy opróżniać puszki. Koncert zaczynał sie za pare godzin. No wiec zanim sie zaczął, po zgrzewce piwa zostało wspomnienie. WyjarałyPmy jeszcze ze dwie lufy i cholernie zadowolone z siebie polazłyPmy do klubu. Kurde, połowe szmalu straciłyPmy na bilety wstepu… Ale było warto. Mniejsza już o to, kto oprócz Analogsów grał. W każdym razie, zanim koncert sie skonczył, zdążyłam z Dorotą wyrzygać sie w kiblu, wyskoczyć na scene z gołymi cyckami i poznać jakiegoś kolesia. Imienia do dziś nie poznałam. W każdym razie miał ksywe Beton. Dobierać zaczął sie do mnie po wypiciu wspólnie drugiego piwa. Koncert sie już skonczył, ktoś tylko puszczał jeszcze muze z płyt, a potem miał być jakiś pokaz filmowy. Nawet jak nie obejrze, to i tak niewielka strata. W sumie byłam pijana, w doskonałym humorze. W meskim kiblu Pmierdziało okropnie. - Beton, ale tu jebie - jeknełam, kiedy tam weszliśmy. - No to coś - Nie podoba mi sie… No dobra, dwa słowa wyjaśnienia. Po pierwsze byłam zajarana, po drugie - miałam ochote na niezobowiązujący seks. O ile jeszcze w pół roku temu dorabiałam jakąś ideologie do faktów, o tyle od czasu skumplowania sie z Dorotą, Malwiną i pankami odpuściłam sobie. A już tym bardziej w obcym mieście. Mogłam po prostu dać sie poderwać, a potem nieźle zabawić. W koncu jeśli mam na coś ochote, to to robie, i już. W każdym razie z Betonem wylądowaliśmy w jakimś ciemnym kącie. Przed koncertem zmieniłam spodnie na spódniczke. Upał był jak cholera, wiec pod spodem miałam tylko stringi. No i oczywiście - podarowałam sobie stanik. Włożyłam czarny, obcisły top. Wprawdzie nie nastawiałam sie na jakąś przydługa gre wstepną i wyrafinowane pieszczoty, ale Beton i tak mnie zaskoczył. Najpierw sprezentował mi zaśliniony pocałunek, potem złapał za pierś. Nim sie dobrze połapałam, co sie dzieje, po prostu odsunął majtki na bok i poczułam go w sobie. Nie miał szczególnie dużego, wiec moja już podochocona cipka przyjeła go bez wiekszych problemów. Przycisną mnie do ściany, poruszając sie ciągle we mnie. Poczułam na tyłku zimne cegły. Mniej wiecej w tym samym momencie Beton skonczył. Steknął mi do ucha, szarpnął sie pare razy i było po wszystkim. Cholerny sprinter! Ja dopiero zaczełam sie rozkrecać… - Cienias - rzuciłam mu, poprawiając majtki. Poszłam szukać dziewczyn. Udało mi sie znaleźć jedynie Gra?yne. W sumie najlepiej, bo to ona miała klucze od wozu. Jakiś koleP z purpurowym irokezem koniecznie chciał sie z nią całować. Grażyna sie opierała. - E, koleP! Ona jest ze mną… - powiedziałam, waląc klienta otwartą dłonią w ramie. - Lapiesz? - Jak to? - delikwent był bardziej pijany, niż mi sie wydawało. - Normalnie. To moja dziewczyna. Grażyna, idziemy! Złapałam ją za reke i ruszyłam w strone drzwi. - Gdzie siostra i Dorota? - Nie wiem… eee.. - Grażyna też z trudem mówiła. - Chyba… hep… pozszzsczły. .. Beton mnie wkurzył, bo nie cierpie, kiedy ktoś skonczy zanim ja to zrobie, a ja ze złości niemal wytrzeźwiałam. Ale tylko niemal, co oznacza, że kojarzyłam prawidłowo, ale kontroli nad sobą miałam niewiele. Ciągnełam Gra?yne, o głowe o mnie wy?szą i cie?szą, usiłując znaleźć tego cholernego czerwonego Lublina. W koncu mi sie udało. Otworzyłam drzwi, pomogłam wwlec sie Gra?ynie do Prodka. W środku znalazłam Malwine, spała na swojej karimacie, podło?ywszy sobie plecak pod głowe. Wyciągnełam z plecaka swoją karimate. Gra?yną chwilowo przestałam sie przejmować. Usiadła w kącie i chyba zasneła. Ja wyskoczyłam z butów i wlazłam do Ppiwora. Ale jakoś nie mogłam zasnąć. Słyszałam, jak Gra?ynie odbija sie przez sen, jak Malwina zgrzyta zebami. W koncu zobaczyłam, że drzwi do samochodu powoli sie uchylają. Pojawiła sie w nich najpierw blond głowa Doroty, a potem jej reszta. Starając sie nie narobić hałasu, wlazła do Prodka. Wyglądała na całkiem jeszcze przytomną. Po cichu zamkneła drzwi. - Zamknij, wszystkie już są… - szepnełam do niej. - Włazisz do mnie czy rozkładasz swój? - Właże do ciebie… Dorota zdjeła buty i spodnie i wsuneła sie do Ppiwora. Natychmiast poczułam jej ciepłe ciało. Wtuliła sie we mnie. JakoP tak mimowolnie objełam ja ramieniem. A potem równie niePwiadomie wsunełam dłon pod podkoszulek. Wyczułam Pliską tkanine stanika. Na tyle cienką, że czułam też sterczące sutki. Dorota westchneła. - Wiesz coś - powiedziała nagle. - No? - Nie chce mi sie spać… - Mnie te?… - Zajaramy? W sumie czemu nie… Na spanie na razie sie nie zanosiło. Dorota, nie wychodząc ze Ppiwora siegneła do plecaka. Nabiła lufke zielskiem, przypaliła i podała mi. Wciągnełam dym w płuca. PaliłyPmy w milczeniu. W koncu ziele w lufce sie skonczyło. Dorota znów przytuliła sie do mnie. Zimno, czy co innego? - Wiesz coś - znów zaczeła. - No? - Chujowo jakoś… - No… Znów była upalona i znów zaczynałam mieć chcice. Podpita, ujarana, wtulona w ciało Doroty czułam, jak majtki robią mi sie wilgotne. Od moich soków i spermy tego całego Betona. Dorota sprawiała wrażenie zmarnowanej. A mnie coraz bardzie swedziało miedzy nogami. - Dorota… szepnełam w koncu, znów ją obejmując. - Co… - Głupio jakoś… - Ale coś - No nie wiem, jak ci to powiedzieć… - Wal… - Chce mi sie… - Siku? - Nie… ale też na „s”… - No co ty? - No… zaśadła cisza. Słyszałam oddechy śpiących dziewczyn. Nagle poczułam jakiś ruch. Dłon Doroty wedrowała po moim udzie. - Popieścić cie? - Uhmmm… - mruknełam cicho. Palce Doroty wedrowały po moich udach i biodrach. W koncu przeniosła reke wyżej. Poczułam jej dłon na piersi, i usta na karku. A potem ta sama dłon powedrowała niżej, przez brzuch, prosto do majtek. Dorota wsuneła palce miedzy moje uda. Nagle jej dłon znieruchomiała. - Ty mała zdziro… - szepneła z udawanym wyrzutem. - PuściłaP sie, i jeszcze ci mało? - Daj spokój, był beznadziejny… - Opowiedz- za?ądała Dorota. - E tam… - Opowiadaj - wycofała reke z moich majtek. W kilkunastu zdaniach opisałam jej „namietne” spotkanie z Betonem. Kiedy skonczyłam, Dorota znów zaczeła mnie pieścić. A potem nagle szepneła: - Wiesz coś Ty mnie na zła droge sprowadzasz… - Taaaa… - zamruczałam, bo powoli robiło mi sie przyjemnie. - Poważnie. Przy tobie roPnie mi apetyt na seks… - A to interesujące… – odwróciłam sie twarzą do niej, nie zważając, że pozbawiam sie jednocześnie jej poniekąd przyjemnego dotyku miedzy nogami. - No nie wiem… Chce mi sie… Jak ci powiem, od kiedy, to padniesz… - Dorota zrobiła przydługa przerwe. - No od kiedy? - Głupio mi… - Ty, co jest? Le?ysz z babką w jednym Ppiworze, przed chwilą wyjełaP reke z moich majtek, a teraz dziewice strugasz? - No dobra. Od momentu, kiedy rozbierałam sie przed tymi dwoma typami… O, a to naprawde interesujące. Moja przyjaciółka i kochanka w jednym odkrywa w sobie pokłady ekshibicjonizmu? Ciekawe… - I dalej ci sie chce? - No… - Dorota znów zaczeła coś mówić, ale zawahała sie. - No wykrztuP wreszcie… Sami swoi… - OK. Ja chce to zrobić jeszcze raz… - Co? – zaśytałam mało bystro. - Rozebrać sie przed jakimiś obcymi kolesiami… żeby sie na mnie gapili… - Ty sie dobrze czujesz? Odpieprzyło ci? - No, zasadniczo to jestem najebana… No, to przynajmniej mamy jasność. Przymknełam oczy i wyobraziłam sobie Dorote odstawiającą strip - tease na środku ulicy. Znałam doskonale jej ciało. Przywołanie w myśli widoku jej jasnej skóry i spreżystych ruchów na tle pustej ulicy nie było wiec specjalnie trudne. Za to podniecające… Znów poczułam ciepło miedzy nogami… Dorota odwróciła sie i zaczeła szperaae w plecaku. Po chwili podała mi nabita lufke. - Kurwa, co ty rzeźbisz? – chyba przejrzałam jej gre. - Wiesz co… Jarasz? - Nie. - No co ty? - I bez tego… - wystraszyłam sie tego, co miałam ochote powiedzieć. - I bez tego coś - I bez tego mam chcice… Kurwa, podoba mi sie ten plan… - Jaki plan? - Wyleźae teraz na ulice, rozebrać sie… Patrzeć jak kolesie sie na nas gapia… Dawaj ten grass… Spalenie lufki wystarczyło, żebyśmy przeszły od słów do czynów. Wskoczyłam znowu w glany, Dorota zmieniła spodnie na spódniczke, pożyczoną zresztą ode mnie. A potem jeszcze zdjeła stanik. - Zawsze jedna rzecz mniej do podarcia… - rzuciła z jakimś dziwnym uśmiechem. Na wszelki wypadek wsadziłam do kieszeni paczke prezerwatyw, kupionych przedtem na jakiejś stacji benzynowej. Czułam, jak cienki materiał majtek robi mi sie regularnie mokry. Dużo mi nie było potrzeba. Poza udanym seksem. RuszyłyPmy w runde dookoła klubu. Na ławkach spali jacyś zalani kolesie, w parku przylegającym do ulicy też nic sie nie działo. Wróciłyśmy do klubu. Impreza ciągle jeszcze trwała - na parkiecie skakało kilkanaście osób, z głośników leciała muza, bar nadal był czynny. - Co robimy? - Poczekajmy… - Ale… - Poczekaj… Jak chcesz, żeby ten numer wypalił, to trzeba znaleźć odpowiednie miejsce i moment… Chcesz piwa? - W życiu, jeszcze kropla alkoholu i bede martwa… - Daj fajke. Idziemy do tamtej salki - wskazałam głową na coś w rodzaju lo?y, za parkietem. Przy dwóch szerokich stołach siedziało kilkanaście osób. Dorota podała mi papierosy i zaśalniczke. - Schowaj to… Potrzebuje tylko fajki… Weszłyśmy do lo?y. Dwóch kolesi kiwających sie nieco nad piwem podniosło głowy. Podeszłam do nich. - Chłopaki, macie ?arka? - rzuciłam, nie wyciągając papierosa z ust. KtóryP zaczął grzebać w kieszeniach spodni. Strzeliła benzynowa zaśalniczka. Przypaliłam, zaciągnełam sie dymem. - Wolne? - Siaaj - steknął koleP. - Browca? - Dzieki, mam dość. Jestem Ina, to Dorota. Laska, siadaj na dupie, nie lubie, jak ktoś nade mną stoi… Dorota posłusznie usiadła obok mnie. Przeleciałam wzrokiem po towarzystwie. Na ławie, w kształcie litery U siedziało czterech chłopaków i dwie parki. Wszyscy mniej lub bardziej pijani. Dwaj kolesie spali, wciPnieci w kąt, jedna parka obcałowywała sie, nie bacząc na to, że koleP z zielonymi włosami wgapia sie w nich, czekając na rozwój wydarzen. KtoP zaczął coś nadawać, że zajebista impreza, i w ogóle… Udając, że patrze, co dzieje sie na parkiecie, rozejrzałam sie po pomieszczeniu. Byłam na tyle przytomna, że zdawałam sobie sprawe z tego, jak zareaguje ochrona klubu na nasz plan. Na całe szczeście tego, co działo sie w lo?y nie było widać nigdzie, poza tą mała salką. Obejrzałam sobie starannie także kolesi. Dwaj sprawiali wrażenie stosunkowo zdatnych do czegokolwiek. Ten, który podał mi ogien i ten z zielonymi piórami, wgapiający sie w parke naprzeciw niego. Sparowanych nie brałam na razie pod uwage, a z tych wyłączonych raczej nie mogło być najmniejszego po?ytku. Zaczełam sie zastanawiać, co dalej, kiedy nagle zbieg okoliczności sam pomógł mi to rozegrać. - Ty, a ty nie jesteś ta laska, co z gołymi cyckami skakała ze sceny? - koleP od zaśalniczki przyglądał mi sie bacznie, usiłując chyba przePwidrować wzrokiem podkoszulek, który miałam na sobie. - Ja, a coś Podobało ci sie? - No… Nie powiem, ze nie… - To może chcesz zobaczyć jeszcze raz? - Taaaa. akurat… - Czemu nie. Możesz nawet w stereo. Dorota? - Czemu nie… - Dorota oblizała wargi. Znałam ta reakcje… Była chyba tak samo podkrecona jak ja. Kolesie siedzący przy stole o?ywili sie, słysząc tą rozmowe. SpojrzałyPmy na siebie i jak na komende obie zadarłyPmy koszulki. Kolesie jak zaczarowani gapili sie na nasze cycki. A potem zaczeli z uznaniem gwizdać i pokrzykiwać. - Dobra, dość przedstawienia - rozePmiałam sie i upuściłam podkoszulek. Dorota te?. Zielonowłosy siegnął do kieszeni spodni i wyjął papierosy. - Daj fajke… - rzuciłam do niego. Podał mi paczke pogniecionych papierosów. Rece mu sie trzesły, kiedy wyjmowałam z niej jakiegoś zdatnego do palenia Chesterfielda. Przypalić mi nie był w stanie. Podniosłam sie, przelazłam przez stół na czworakach, a potem wpakowałam sie zielonowłosemu na kolana. I tak już krótka spódniczka podjechała mi na tyle wysoko, że doskonale widział cienkie majtki. - Może teraz bedzie ci łatwiej… - powiedziałam, oblizując wargi. Nie było… Lapy mu sie trzesły, ale w koncu odpalił zaśalniczke i podał mi ogien. Zaciągnełam sie dymem i wypuściłam mu nad głowe kółko… - PaliłeP kiedyś fajki po studencku? - A jak to jest? Znałam to od Gra?yny. Nabierało sie dymu, a potem „przekazywało go” z ust do ust… Oczywiście, przy okazji można było zrobić kilka innych rzeczy… - Z ust do ust… - powiedziałam, i zaciągnełam sie dymem. Wydmuchałam chmure nad jego głową i wolną reką przejechałam mu po czuprynie. - Fajny kolorek… - Dzieki… - To jak, chcesz spróbować? Ledwie dostrzegalnie skinął głową, nie wiem, bał sie chyba, że sie rozmyśle. Zaciągnełam sie po raz kolejny, przycisnełam usta do jego ust i zaczełam powoli wypuszczać dym. Złapał o co chodzi i zaczął wciągać powietrze wraz z dymkiem. Oderwałam sie od niego i wziełam kolejnego macha. Tym razem, kiedy tylko nasze usta sie zetkneły, wpakowałam mu jezyk do Prodka. W tym samym momencie poczułam jego dłonie na swoim tyłku. „No, nareszcie zaczynasz działać” pomyślałam. Miał fajne dłonie, silne, ale delikatne. W sumie nawet był przystojny… AEwiczyliśmy te szermierke jezyków przez jakąś chwile. - A może łancuszek? - powiedział nagle ten z benzynową zaśalniczką. - Czemu nie… - zgodziła sie Dorota. - KtoP jest niepalący? Nikt sie nie odezwał. Podałam na wpół spalonego Chesterfielda zielonowłosemu. Zaciągnął sie i przykleił do mnie. Wciągałam w płuca dym i czułam jego jezyk niemal masujący mi migdałki. W koncu przestał. A ja, z płucami pełnymi dymu, nawet nie pytając jej o zdanie, chwyciłam za włosy siedzącą obok mnie dziewczyne. Na początku była lekko zaskoczona, ale kiedy rozchyliła usta, zaczełam powoli wypuszczać dym. Ona z kolei przekazała dymka swojemu chłopakowi. Potem powedrował do drugiej laski, jej faceta, Doroty, gościa z benzynówką i znów do mnie. - No, to teraz jesteśmy jak indianie po wypaleniu fajki pokoju… - stwierdził zielonowłosy. - Ta, akurat, nawet nie wiem, jak do was mówić… - odparłam. - Jestem Melon. Ten tam - pokazał głową na gościa od benzynówki - to Koniu… Przedstawiał ich dalej. Parka bliżej nas okazała sie Arkiem i Alką, a ci po przeciwnej stronie stołu - Skuterem i Po?arą. Dwa Ppiące zgony okazały sie bezimienne. Nikt nie wiedział, skąd sie wzieli - spali tam, kiedy reszta ekipy dotarła do lo?y. Zlustrowałam wzrokiem obie parki. Dziewczyna siedząca obok mnie wyglądała doskonale nijak. Poza jednym szczegółem - miała ogromne piersi. W ogóle była taka wiecej opływowa, ale biust to miała D jak nic. W sumie ciekawe, jak by wyglądała bez tej podkoszulki… KoleP tez był przecietny. Ot, taki sobie blondasek… Druga parka przedstawiała sie nieco lepiej. Ona w typie latynoski, z tatuażem na łopatce i sporym dekoltem, on wypisz wymaluj Dexter z Offspringów. Znów zajeci byli głównie sobą. Wróciłam do zielonowłosego Melona. - Jeszcze macha? - uniosłam w góre niemal już całkiem spalonego papierosa. - A czemu nie… Tym razem jego rece okazały sie jeszcze bardziej ciekawskie, niż za pierwszym razem. Widząc, że nie opieram sie, wsunął mi dłon w majtki i zaczął rak nią manewrować, by dostać sie miedzy moje nogi. Chwila… nie wszystko na raz. Wolną reką złapałam go za nadgarstek. Zatrzymał sie natychmiast. Ale mielić jezykiem w moich ustach nie przestał. W koncu ja oderwałam sie od jego ust. - Mam na ciebie ochote… - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. O mało sie nie udławił z wrażenia. - Ale poczekaj jeszcze… Rozejrzałam sie dookoła. Obie parku wróciły do przerwanego przed chwilą całowania. Koniu usiadł obok Doroty i coś tam do niej nawijał. Muzyka zmieniła sie na jakąś wolniejszą. - Dorota… - zawołałam przez stół. - Fajny kawałek… - No… - A, bo wy nie wiecie… Dorota jest zaśaloną striptiserką amatorką - pojechałam z grubej rury. No, uczciwie biorąc sprawe, to w koncu po to tu przyszła… Zaskoczenie był pełne. Dziewczyny patrzyły na nią z niejakim zdziwieniem, pomieszanym z ciekawością. Panowie - wszyscy czterej, bez wyjątku, zaczeli niemal rozbierać ją wzrokiem. Dorota w sumie też była nieco zaskoczona, ale kolesie nie dali jej czasu do namysłu. Najpier ktoś krzyknął, że akurat fajny kawałek. A potem nagle zaczeli skandować: - Na stół! Na stół! O to mi właśnie chodziło. Ale Dorota tym razem znów mnie zaskoczyła, po pierwsze szybkością działania, a pod drugie - determinacją i kompletnym brakiem wszelkich oporów. Wlazła na stół i miedzy pustymi butelkami najpierw zdjeła z siebie bluzke, potem majtki, a na koniec zadarła spódnice, wypinając sie na wszystkich w rytm muzyki dobiegającej z parkietu.. Kolesie wyli. Chyba czuli, że szykuje im sie darmowy szoł. Doskonale mogli teraz widzieć to, co miała miedzy nogami. Dorota tym czasem, nadal wypieta tyłkiem w ich strone odwróciła i z bezczelną miną najpierw wsadziła sobie czubek Prodkowego palca w usta, a potem przejechała nim po gładkich, Pliskich wargach miedzy udami. Zlazłam Melonowi z kolan. Chciałam sama widzieć, co Dorota wyczynia na stole, a siedząc mu na kolanach musiałam sie strasznie wykrecać. Dorota też to zauważyła i zaskoczyła mnie po raz drugi. Klekneła na stole, wypinając dla odmiany nagi tyłek w strone Po?ary i Skutera. A potem pocałowała mnie, z jezyczkiem. Nie mineła chwila, a już siedziała mi na kolanach. Momentalnie poczułam jej jezyk, wyczyniający dzikie harce w moich ustach. Przerywając całowanie tylko na niezbedny moment niemal zdarła ze mnie podkoszulek i zaczeła ocierać sie swoimi piersiami o moje. Kreciła biodrami, a w koncu podciągneła mi miniówke na tyle wysoko, że poczułam na udzie jej wilgotną szparke. Rany, ale ona była napalona… - Ina… Zrób coś… - stekneła mi do ucha. Dotyk jej sterczących sutków i to, co wyczyniała, w połączeniu z upaleniem i okrzykami kolesi zlikwidowały we mnie resztki tego, co nazywają czasem przyzwoitoPcią. Poszłam na całość. Chciałam ich wszystkich rozpalić, a potem korzystać z tego do woli. Chwyciłam Dorote za tyłek, podniosłam i posadziłam na krawedzi stołu. Od razu chwyciła, do czego zmierzam. Wjechałam jezykiem w jej cipke z takim impetem, że myślałam, że powybijam sobie zeby albo rozbije nos o jej koPci. Dorocie dużo nie było trzeba - po kilku chwilach doszła, Pciskając mi głowe udami. Nieco oszołomiona zsuneła sie ze stołu i wylądowała znów na moich kolanach. Przytuliłam ją do siebie, pozwalając nieco ochłonąć, a sama obserwowałam co sie dzieje. Alka siedzieli jak wmurowani, gapiąc sie na nas z półotwartymi z zaskoczenia ustami. Arek wył i klaskał, razem ze swoimi kumplami. Melon, Koniu i Skuter wydawali z siebie dźwieki przypominające małpy. I tylko Po?ara wyglądała tak, jakby nad czymś intensywnie myślała… W sumie była ładna… A ja zaczełam sie rozkrecać i postanowiłam zobaczyć, jak daleko można ich wszystkich sprowokować i podpuścić… - No… Dorota, ubieramy sie… - rzuciłam, mniej do półprzytomnej jeszcze przyjaciółki, a bardziej tak, żeby mnie słyszeli pozostali. - Same z gołymi cyckami nie bedziemy siedzieć… Odpowiedzią był jek zawodu chłopaków. Co zresztą było do przewidzenia. Pierwszy przestał wyć, a zaczął myśleć Melon. - A co zrobić żebyście tak zostały? - No coś Równouprawnienie musi być. Jak my, to wszyscy… Cztery meskie koszulki niemal natychmiast wylądowały na stole. Ciekawiło mnie, jak zareagują na to Po?ara i Alka. Obie były zaskoczone. Pierwsza otrząsneła sie Po?ara. Posłała Skuterowi pełne wPciekłoPci spojrzenie, a potem zlazła mu z kolan i zaśaliła papierosa. Wyjść z lo?y jednak nie wyszła. Wszystkie oczy zwróciły sie wiec na Alke. - No coś - zaśytała w koncu. - Co coś - chłopaki wybuchneli śmiechem. - Też sie obrazisz? - Pierdol sie… Ja tam nie mam nic do ukrycia… Zresztą moich cycków to chyba tylko Melon nie widział, bo nie był nad morzem. Piąty podkoszulek wylądował na stole. Alka zaczeła szarpać sie z zaśieciem stanika. W koncu oporna haftka puściła. Siedziałam w dobrym miejscu - miałam teraz doskonały widok na jej piersi. Rany, były naprawde ogromne. W porównaniu z drobnymi, niemal niewidocznymi aureolkami wokół sutków Doroty, Alka miała je wielkoPci małych talerzyków. Mimo swojego rozmiaru jej piersi były zaskakująco kształtne i jedrne. Podobały mi sie nieprawdopodobnie. Już zaczynałam zastanawiać sie, jak sie do nich dobrać. Nie zauważyłam nawet, że Dorota wróciła już do krainy przytomnych i też patrzy na biust Alki. - Kurwa… Jaki ty masz rozmiar stanika? - usłyszałam za plecami. - 95 D, ale czasem bywa za mały… - odparła Alka, kompletnie nie zrażona. No no… Wymiar iPcie olimpijski… zaśadła chwila ciszy - wszyscy kontemplowali widoki. W koncu odezwała sie Alka: - No co, napatrzyliPcie sie? Bo jak tak, to kurwa mnie sie chce lać… Zara wracam… Alka chwyciła podkoszulek, ubrała sie i zaczeła przeciskać sie w strone wyjścia. A ja zwietrzyłam okazje… - Wiecie co, ja też musze… Koniu, kurwa, przesun sie… Wydobyłam z kupy szmat na stole swój podkoszulek i zawołałam za Alką, żeby na mnie zaczekała. W kiblu odczekałam, aż Alka skonczy w kabinie robić swoje. W koncu wyszła. Postanowiłam zaryzykować. Już wcześniej zaśaliłam papierosa i stałam teraz, oparta o ściane, zaciągając sie dymem. W lustrze nad umywalkami mogłam podziwiać swoje odbicie. Nie wiem czemu, ale ta fajka, krótka spódnica i obro?a sprawiły, że zamiast siebie widziałam w lustrze uliczną kurwe… I podobałam sie sobie… - Chcesz macha? - spytałam, kiedy Alka, dopinając pas od spodni wyszła z kabiny. - Dawaj… Zaciągnełam sie dymem i podeszłam do niej. Teraz, albo nigdy. Zrozumiała od razu. PocałowałyPmy sie, a ja zaczełam wypuszczać dym… Po chwili, delikatnie, zaczełam wysuwać jezyk… Nie napotkawszy na opór posunełam sie nieco dalej i objełam Alke w talii. Nie oponowała. Przechyliła tylko nieco głowe, żeby było nam łatwiej sie całować. A potem poczuła, jak jej jezyk odpowiada na moje zaczepki. Cisnełam papierosa na podłoge. Alka zrobiła krok w tył i oparła sie o ściane. Wsunełam jej rece pod bluzke. Niemal w tym samym momencie poczułam jej rece na swoich plecach. Uznałam, że to zgoda. Zadarłam jej podkoszulek pod sama szyje i wtuliłam twarz w te wielkie piersi. Były cudowne. Miekkie, ogromne, czułam jakbym zanurzała sie cała w ich cieple. Alka złapała mnie za głowe i wskazała miejsce, na którym powinnam sie skoncentrować. Zaczełam ssać jej sutek, czując jak twardnieje mi w ustach. Alka westchneła. Poczułam jej dłon na piersi… - O kurwa… pszeprfraszamm… to damski…. - koleP wyraźnie w alkoholowym zamroczeniu pomylił drzwi. Ale niestety, nastrój szlag trafił. Alka odsuneła mnie od siebie. Podkoszulek opadł, zakrywając piersi. Wystraszyła sie, albo co… - Sorki… Pijana jestem… - bąknełam, nawet nie patrząc na nią. Alka nie odpowiedziała. Nie patrząc nawet na siebie wróciłyśmy do lo?y. Kilkunastominutowa nieobecność okazała sie dla Doroty doskonałą okazją do kolejnego pokazu. Choć właściwie nic nie był widać - Dorota kleczała pod stołem i robiła Koniowi laske. Weszłyśmy z Alką niemal w ostatniej chwili, żeby obejrzeć finał. - O kurwa… Ostra ta twoja kumpelka… - Alka nie kryła zaskoczenia. - No… Ode mnie sie uczy… - rzuciłam w odpowiedzi. - Wiesz, jeśli chodzi o tamto… - Alka nagle zmieniła ton. - Nic sie nie stało. Nie było tematu… - uciełam od razu. - Masz racje, nie było tematu… - chyba sie ucieszyła. PatrzyłyPmy, jak Dorota gramoli sie spod stołu, wycierając drobiny spermy z ust. Patrząc na zmagania Doroty z Koniem nie zwróciłyśmy z Alką uwagi na pewną zmiane. Po?ara i Skuter znikneli. Nawet specjalnie sie nie zmartwiłam. Znów poczułam, że jest mi mokro. Teraz już nie miałam zamiaru odmawiać sobie niczego. Wróciłam na swoje miejsce i usiadłam znów Melonowi na kolanach. Wyjął Chesterfielda i przypalił. Bez słowa przykleiłam sie do jego ust. Usiadłam jednak inaczej niż poprzednio, tak by mieć dostep do jego spodni. Całując sie z nim i wymieniając dymem, szybko odpiełam mu suwak, wyjełam ze spodni sterczącego członka. Zasłoniłam go przed wzrokiem wszystkich spódniczką. A potem, niby poprawiając sie miedzy jednym zaciągnieciem dymem, a drugim, odsunełam na bok cienką tkanine majtek i po prostu dosiadłam go. Z całym impetem nadziałam sie na jego sterczącą meskość. Byłam tak mokra, że wszedł we mnie bez żadnego problemu. Jego rece, cały czas błądzące pod koszulką po moich plecach, natychmiast przeniosły sie na tyłek. Ściskał go miarowo, a ja delikatnymi ruchami bioder, prawie niewidocznymi, poruszałam sie na jego sterczącym interesie. Był długi. Może niespecjalnie gruby, ale siegał do samego dna. Szybko zaczeło mi być dobrze. A im lepiej mi było, tym bardziej było widać, co sie dzieje. Pierwsze połapała sie Dorota. - Inka, ty zdiro… - usłyszałam nad uchem. - Pierdol sie… - jeknełam, bo robiło mi sie coraz lepiej. - A czemu nie… - zdołałam jeszcze usłyszeć, zanim zaczełam szczytować. Gdzieś resztkami świadomości zarejestrowałam, że Melon chyba też doszedł, bo wbił sie we mnie tak głeboko, że aż zabolało. Ale przyjemność była zacznie wieksza. Szczytowałam, siedząc na kolanach poznanemu przed półtorej godziną kolesiowi. I było mi naprawde dobrze. W koncu fala orgazmu opadła i oboje znieruchomieliśmy. Odpoczywałam, pół leżąc, pół siedząc, wtulona w ramie Melona. W koncu doszłam do siebie na tyle, żeby móc rozejrzeć sie wokół. Koniu wyraźnie odzyskał siły, bo Dorota robiła to samo co ja, przed kilkoma chwilami. Z tym, że siedziała plecami do niego, a Konio, wsadziwszy jej rece pod koszulke, trzymał ją za piersi. Alka i Arek całowali sie znowu. Kiedy na nich spojrzałam, Arek właśnie zdejmował z niej koszulke, po raz trzeci tego wieczoru dając mi widok na jej wielkie piersi. Melon tymczasem siegnął za moimi plecami na stół i podniósł na wpół dopitą szklanke piwa. Podał mi ja. Pociągnełam kilka łyków, a on dokonczył reszte. Zlazłam mu z kolan. Nawet nie zadał sobie trudu wsadzenia kutasa z powrotem w gacie. Po prostu siedział rozwalony na kanapie, z oklapłym nieco interesem wywalonym na wierzch. - Te, Ina, fajna dupa z ciebie… - steknął w koncu. - Musisz mi dać do siebie namiar… - Nie. - Jak to - o?ywił sie. - Takto. - No co… Musimy sie jeszcze kiedyś spotkać… - Nic nie musimy. A prawde mówiąc, nie mam ochoty - powiedziałam, zaciągając sie podanym mi papierosem. Faktycznie nie miałam. KoleP może nawet był fajny, ale ja nie miałam ochoty na żadne związki trwające dłużej niż jedną noc. A poza tym przecież i tak jutro on pojedzie do siebie, ja do siebie… Tyle tego bedzie… - No co ty… Chyba sie w tobie zakochałem… - zaczął marudzić. - Nie pierdziel. Bzyknełam sie z tobą, bo miałam na to ochote. Jutro bzykne sie z innym kolesiem, albo z jakąś dziewczyną. Nie pieprz mi o uczuciach, bo mi sie od tego rzygać chce… Melon zamilkł, stropiony. Paliłam dalej, patrząc co sie dzieje. W sumie było mi dobrze. Porządny seks uspokoił mnie - przestałam czuć swedzenie miedzy nogami. Zaczynało mi sie chcieć za to spać. Usiadłam wygodniej na tej obijanej jakąś miekka tkanina ławie, czy kanapie i obserwowałam. Dorota ujeżdżała Konia. Wyglądało na to, że zaraz skonczą, bo koniu robił sie coraz bardziej czerwony na twarzy. Alka coraz intensywniej całowała sie z Arkiem. Oboje mieli już rozpiete spodnie, Alka pracowała reką w rozporku Arka. Nagle chłopak szarpnął sie, steknął, a potem zaklął… Falstart… Coś ma dziewczyna pecha… Najpierw koleP w kiblu, a teraz to… W zasadzie nie wiem czemu, miałam to w dupie. Napiecie i podniecenie opadło jakoś nagle, poczułam, że jestem pijana i chce mi sie spać. Melon zasnął. Kurwa, stuprocentowy facet. Pobzykał, popił, zaśalił i w kimono… Nagle zaśragnełam spać. Po prostu walnąć sie w swój Ppiwór i spać. Wstałam. Dorota, cieżko dysząc, leżała na stole. Koniu chyba nadal w niej tkwił, ale było już po wszystkim. Bezceremonialnie szarpnełam ją za ramie. - Laska, spadamy… - Zaaaraaaa… - stekneła Dorota. - Nie zaaaraaa tylko już - to „zaaraa” starałam sie powiedzieć dokładnie tak jak ona. Klnąc pod nosem dziewczyna wstała z kolan Konia. Kilka kropel spermy i jej soków kapneło na czarne dżinsy chłopaka. W leżącym na stole syfie znalazłam jej majtki, podkoszulek i spódnice miała cały czas na sobie. Zataczającą sie, troche z przepicia, a troche z oszołomienia niedawnym seksem wyholowałam ją z lokalu. Na zewnątrz było już jasno. Powoli człapałyPmy w strone zaśarkowanego niedaleko samochodu. Trzeźwiałam do reszty i pomału zaczynałam odczuwać skutki wypitego piwa, spalonej trawy i zarwanej nocy. Byłam najzwyczajniej na świecie wściekła… Mijając którąP z kolejnych bram usłyszałam jednoznaczne odgłosy. Jeki jakiejś dziewczyny i rytmiczne klaPniecia. Wiedziona ciekawością zajrzałam w uchylone drzwi. W półmroku dostrzegłam oliwkową skóre dziewczyny i blond czupryne jej kochanka. Po?ara i Skuter! Nie mogłam sobie odmówić przyjemności obejrzenia ich w akcji. Po?ara stała oparta o ściane, ze spodniami spuszczonymi do kolan. Skuter mietosił jej cycki i r?nął od tyłu. W pewnym momencie puścił biust dziewczyny i złapał ją za biodra. A potem steknął i znieruchomiał. Sekunde później już stał obok niej i dopinał spodnie. Po?ara z niejakim trudem wciągała na tyłek czerwone stringi. Odwróciła sie w strone wejPcia do bramy w tym samym momencie, kiedy obie z Dorotą zaczełyśmy bić brawo. Zamurowało ją. Stała tak, z opuszczonymi spodniami i majtkami na wysokości połowy uda. Mogłam sobie ją dokładnie obejrzeć. Trójkąt czarnych włosów, wyraźne ślady od kostiumu kąpielowego, małe piersi, wytatuowaną wokół pepka różyczke… Po kilku chwilach Skuter zaczął sie Śmiać. To dopiero otrzeźwiło Po?are. Wypłaciła mu siarczysty policzek, odwróciła sie tyłem do nas i w poPpiechu zaczeła sie ubierać. - No, to przynajmniej wiadomo, że jednak potrafisz dać dupy… - rzuciłam. Skuter Pmiał sie dalej. Po?ara, dopinając spodnie, wybiegła z bramy. Z płaczem. Skuter oprzytomniał, zawołał coś i tupiąc glanami po chodniku ruszył za nią. - No, i po frytach… DowlokłyPmy sie do samochodu. JakoP udało nam sie wleźae do Ppiwora, nie budząc Malwiny i Gra?ki. Dorota wtuliła sie we mnie i niemal natychmiast zasneła. A ja nie mogłam. przed oczami widziałam siebie w kiblu, z papierosem w zebach, siebie - uliczną kurwe… Przera?ał mnie ten widok, i fascynował jednocześnie… Podniecał… Sama nie wiem, kiedy moja reka wylądowała znów w majtkach… Pod palcami poczułam zaschnieta sperme, a potem ciepło i wilgoć. Wprawna dłon bez trudu odnalazła właściwe miejsce. Mrowienie w dole brzucha szybko zamieniłam w odpre?ające spełnienie… Leżałam tak, cieżko oddychając i wsłuchując sie w pochrapywanie Doroty… Jest dobrze… Dooooobrze….


Zobacz też

Szablon:Stubsoc