Red Dead Redemption 2: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Znacznik: edytor wizualny
M (+popr)
Linia 1: Linia 1:
{{Popr|Teks przejrzeć, dodać linki i zobaczteż, dodać kategorię, wywalić pogrubienie z tytułu sekcji, tekst po słowie „Alert” zastąpić szablonem (jest taki)}}
'''Red Dead <s>Depression</s> Redemption 2''' '''(znane jako ErDeEr2, DutchHasAGreatPlan, TahitianManghoes, etc.)''' – gra video zawierająca top 101 rad dotyczących tego, jak '''NIE''' postępować na dzikim zachodzie oraz jak '''NIE''' planować wspólnych wakacji z przyjaciółmi. Gra edukacyjna ucząca nie tylko historii Ameryki Płn., ale również sztuki picia i zabijania. Tylko dla tych o mocnych nerwach i stalowej woli – każdy kolejny rozdział stopniowo wyniszcza psychikę od środka (a jest ich 6!!!!!).
'''Red Dead <s>Depression</s> Redemption 2''' '''(znane jako ErDeEr2, DutchHasAGreatPlan, TahitianManghoes, etc.)''' – gra video zawierająca top 101 rad dotyczących tego, jak '''NIE''' postępować na dzikim zachodzie oraz jak '''NIE''' planować wspólnych wakacji z przyjaciółmi. Gra edukacyjna ucząca nie tylko historii Ameryki Płn., ale również sztuki picia i zabijania. Tylko dla tych o mocnych nerwach i stalowej woli – każdy kolejny rozdział stopniowo wyniszcza psychikę od środka (a jest ich 6!!!!!).



Wersja z 12:59, 1 sty 2021

Red Dead Depression Redemption 2 (znane jako ErDeEr2, DutchHasAGreatPlan, TahitianManghoes, etc.) – gra video zawierająca top 101 rad dotyczących tego, jak NIE postępować na dzikim zachodzie oraz jak NIE planować wspólnych wakacji z przyjaciółmi. Gra edukacyjna ucząca nie tylko historii Ameryki Płn., ale również sztuki picia i zabijania. Tylko dla tych o mocnych nerwach i stalowej woli – każdy kolejny rozdział stopniowo wyniszcza psychikę od środka (a jest ich 6!!!!!).

ALERT!! Fandom rozprzestrzenia się szybciej i skuteczniej niż koronka, zwłaszcza pośród dziewczynek poniżej 15 roku życia, które mają tatusiowe problemy.

Plik:RDR2-Memes-Feature.webp
Przebieg mniej więcej całej rozgrywki


Fabuła

Dawno, dawno temu, daleko na amerykańskim zadupiu, był sobie pewien gang o rodzinnej atmosferze, którego lider wyżej srał niż dupę miał oraz cierpiał na syndrom przerostu formy nad treścią, a razem z nim towarzyszący mu ludzie. W skrócie: GTA na dzikim zachodzie i jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o mUNeH (czyt. pienionszki). Główny bohater jest wykorzystywany do prac niewolniczych na rzecz swojej rodziny, generalnie przez niezrównoważonego psychicznie szefa, ale przez innych też, tylko mniej otwarcie. Ponadto, jeśli on czegoś nie zrobi, to nikt inny nie wpadnie, żeby to zrobić i gdyby nie cała praca gracza gang upadłby w przeciągu tygodnia (Strauss, wpłacony przez ciebie na rzecz obozu burak raczej na niewiele by się zdał). Do pewnego momentu życie toczy się spokojnie jak w bajce, ale tylko po to, żeby w 3 rozdziale zmieść gracza z planszy burzą depresji, smutku i śmierci, między imprezami ofc. Tbh, cały ten otwarty świat i fabuła zastawiają pułapkę na gracza, usypiając go niezliczonymi możliwościami i przyjemnościami dostępnymi w grze (mycie Arthura oh), aby potem obrócić się przeciwko niemu i zetrzeć jego psychikę na drobny mak. Gra idealna dla masochistów, bo przecież powszechnie wiadomo, że fandom jest dobry tylko wtedy, gdy zadaje ból. Jeśli myślisz, że Colter w 1 rozdziale jest nudne, to daj tej grze szansę cię rozjebać i poczekaj na rollercoaster śmierci, jaki przygotowała dla ciebie na później…

Postacie gÓwne i poboczne

Arturd Morgone aka Czarnopłucny – to ten wykorzystywany niewolniczo, w którego wciela się gracz. Basically sierota omamiona przez złotoustego maniaka, która wyrosła na zdegenerowanego mordercę. Po 20 latach ciężkiej, oczywiście dobrowolnej, harówy, nie zapracował sobie na miano jego syna. Jak większość umierających w tej grze postaci, nie zasłużył sobie na swój los, czyli wypluwanie płuc przy choćby wstaniu z łóżka (ale i tak kaliber jego obowiązków nie spadł). Wpada w rage, kiedy ktoś mówi mu, że jest dobrym człowiekiem, uważając się za potwora bez sumienia i w tym samym czasie rysując w swoim dzienniczku króliczki na kwiecistej dróżce o w o.

Dutch Plan der Linde – mr. Manghoe Man, wielki biznesmen z wielkimi planami (tylko w jego własnym mniemaniu). Do pewnego czasu spoko ziom, który, jakby mógł, adoptowałby wszystkie sierocińce na dzikim zachodzie. Niestety jednakże, akceptuje swoje uczulenie na szczury, które ewidentnie mu nie służy i miesza w głowie, co widzą wszyscy, tylko nie on jeden. Dlatego też stopniowo zamienia się w paranoika z zamiłowaniem do pRzyPAdkOweGo zabijania ludzi. Posiada wbudowany wykrywacz zdrajców, w którym najwyraźniej coś mu się spierdoliło, bo pika na widok każdego oprócz Micah. Ma pierdolca na punkcie mango i ostatnich skoków, a planowanie wycieczek to zdecydowanie nie jego broszka.

John Marston – ojciec z przypadku, który panicznie boi się wody i ojcostwa, ale się stara, przynajmniej w ojcostwie. Tez adoptowany jak Arthur, ale mniej kochany w tym niedobranym rodzeństwie. Raz przespał się z prostytutką, której się, o zgrozo, spodobał i która, gdy zaciążyła, postanowiła okrzyknąć go tatusiem. Chłopina się wystraszył i zrobił sobie roczne wakacje, żeby przetrawić cały sytuacjon, ale wrócił do niej i małego. Nikt jednak nie zważa na ten szlachetny czyn i jest linczowany za tą ucieczkę (zwłaszcza przez Arthura). W spadku odziedziczył ciuszki i dziennik Arthura, ale niekoniecznie już jego talent do rysowania. W epilogu sytuacja się odwraca, przez to, że wraca do starych nawyków, laska postanawia go zostawić, na co ten, zamiast w końcu cieszyć się wolnością, bierze kredyt i razem z Charlesem i Wujkiem buduje jej chałupę na zadupiu. Ta daje mu po mordzie, ale litościwie wraca do niego razem z synalkiem. Od ciągłych kłótni z nią nabawił się raka krtani, co słychać w jego głosie.

Hosea Matthews – tata całej tej grupy rozwydrzonych bachorów, gdyby nie pilnował towarzystwa i nie pomagał w wielkim planowaniu, połowa gangu leżałaby opita w rowie, a drugą połowę zastrzeliliby łowcy głów. Najbliższy (i prawdopodobnie najmądrzejszy) przyjaciel Dutcha, kiedy został zastrzelony podczas once again, świetnie zaplanowanego napadu na bank, liderowi już kompletnie odjebało. W wolnym czasie lubi łowić rybki, czytać kryminały i przyjmować niewyjaśnione i niekoniecznie wygodnie wyglądające pozycje na krześle. W młodości był z niego niezły badass, kradł kurczaki jak prawdziwy zawodowiec. Warto dodać, że wykazuje się prawdziwą odwagą podczas polowań na niedźwiedzie.

Charles Smith – powstał z dwóch już w tamtych czasach najbardziej dyskryminowanych ras, dlatego miał w życiu deczko przesrane, ale w sumie przez większość gry nie wygląda na przejętego tym, w jakim bagnie musi się wiecznie taplać. Kawał chłopa, który powaliłby cię jednym ciosem, oskórowałby i zrobiłby z ciebie ładne butki, ale tak naprawdę ma gołębie serducho. Do pewnego momentu można go uważać za niemowę, ale gdy do akcji wkroczy alkohol, okazuje się niezłym śmieszkiem lubiącym łapać ludzi na lasso. Kocha bizony i ciskanie Micah o ziemię.

Sean MacGuire – nie łudź się, że zrozumiesz go bez napisów. Wiecznie naprany Irlandczyk, prankster grupy, któremu nigdy nie zamyka się jadaczka, zwłaszcza jeśli chodzi o jego tatusia. To ten typ, który nie tylko odgrażałby się, że zatańczy na stole na twoim ślubie, ale naprawdę zrobiłby to. Wodzirej pierwszej klasy i to nawet bez grama alkoholu, który wchodzi na parkiet pierwszy, a schodzi z niego ostatni. Nawet wisząc do góry nogami, uwięziony przez łowców nagród, nie tracił humoru. Ponieważ szczyci się love-hate relacją z najgorętszą laską w obozie (czyt. Karen), w namiocie Johna dochodzi do scen, które kwalifikują tę grę do kategorii wiekowej 18+ i których tutaj nie przybliżę.

Javier Escuella – Brad Pitt gangu. Gorąca, meksykańska krew, której linię przedłużyć by chciała każda fanka RDR2. Były rewolucjonista, który skończył kradnąc kurczaki (to jest chyba jakiś warunek przyjęcia do tego gangu) w obcym kraju i nie znając języka. Niestety, perspektywa zbierania mango omamiła go do tego stopnia, że zgubiła go, tak jak innych wiernych Plan der Lindemu, którzy w ogóle dożyli momentu wyboru. Nadworny muzyk, a smutów z nim naprawdę nie trzeba szukać długo (sprawdzone ;) ).

Marion Williamson – tak dla jasności, zanim ktoś zacznie się pruć, że pomylono imiona. Tak, chodzi tu o Billa. Ciężko uwierzyć, że jego wątroba jeszcze nie dostała marskości od ilości wlanego w nią alkoholu. Pije, żeby zapomnieć i dobrze mu idzie. Sra się o brutalność Indian wobec Amerykanów, kiedy sam walczył z nimi – równie brutalnie. To ten jeden typ w grupie, po którym jeżdżą wszyscy, nawet jeśli zrobi coś dobrze. Nie do końca wie, co tu robi, since chciałby założyć swój gang, co, na jego nieszczęście, potem mu się udało. W pierwszej chwili to ten, którego się nie lubi, ale przy głębszej analizie jego charakteru, da się żywić do niego jakąś sympatię i współczucie.

Szczur i sprzedawczyk, uhm znaczy Micah Bell – wszyscy zgodzimy się, że powinien zdechnąć zanim się w ogóle pojawił. Już w łonie matki powinien wykitować, jako że takie wady genetyczne powinny być letalne. Jest wielkim fanem Pinkertonów i ruchańska wszystkiego, co się rusza. Jeśli już jest jakimś cudem miły, to dlatego, że naprany prawie na umór lub czegoś chce. Włazi do dupy Dutchowi tak bardzo, że prawie wychodzi drugą stroną, a jak widać pan „mam plan” lubi w d00pke. Od pierwszej sekundy gry go nienawidzisz, ale jeśli jesteś into this game & BDSM at the same time to czytanie lemonów z nim jest narkotycznym guilty pleasure. Co ciekawe, mimo że wszyscy życzymy sobie spalenia tej postaci w ogniu piekielnym, jego aktor motion-capture i głosowy jest jedną z najwspanialszych osób chodzących po tej planecie.

YNNEL Summers – jeden z najmłodszych członków gangu, jednocześnie z najsłabszą głową. Razem z Charlesem mogą przybić sobie piątkę jeśli chodzi o nienawiść żywioną do nich przez rasistów. Słodka, ciepła bułcia, która kocha czytać książki i rabować ciopągi, a czasem z nich spadać dla zastrzyku adrenaliny. Niech was nie zmyli jego pure natura – u boku Arthura, który wprowadza go w tajniki chlańska, wychodzi z niego bestia imprez.

Leopold Strauss – austriacki karaluch, który bawi się w bankiera i wyciąga pieniądze od biednych (w tym Polaków – no tak, żadna niespodzianka). Zbyt duża pizda, by samemu odebrać dług, dlatego, jak zwykle posyła do brudnej roboty naszego niewolnika. Jedynym jego plusem jest to, że mimo wypierdolenia z gangu, nic nie wygadał torturującym go agentom rządowym.

Wielebny Swanson – żywy przykład na to, że duchowni nie zmieniają się na przestrzeni lat. Bardziej napruty niż cały gang razem wzięty, a jego stopy w momencie upojenia ciągnie do torów. Jego osobista Biblia na pewno do czytania nie służy, aczkolwiek przy jej pomocy też można doświadczyć ekstazy duchowej i każdej innej. Koniec końców wyszedł na ludzi i wyjechał do Nowego Jorku, zostawiając za sobą alkohol i morfinkę (ale czy aby na pewno…?).

Wujek – ku naszemu zaskoczeniu, kolejna ochlajmorda, kto by się spodziewał. Podobno dużo myśli, co go męczy, dlatego dla równowagi i zdrowia równie dużo śpi. Cierpi na nieuleczalną chorobę lUmBAgO, która wcale nie jest wymówką od pracy na rzecz gangu. Drugi ulubiony pasożyt Arthura, zaraz po grzybicy. Prawdopodobnie wisi pieniądze Mojżeszowi i, o ironio, przeżył większość młodszych od niego kompanów z gangu.

Pearson – każda drużyna musi mieć swojego kucharza. On nim podobno jest, ale jego gulasz nie wlicza się do tych zjadliwych. Najprawdopodobniej wybrany na swoje stanowisko podczas losowania. Regularnie pisze listy do swojej ciotuni, w których relacjonuje jej swoje miłosne podboje. Legenda głosi, że prawdziwy z niego tygrys w boju.

Josiah Trelawny – wzorzec rasowego fancy-dressed Brytyjczyka. Jego domeną są magiczne sztuczki, a gwóźdź programu stanowi znikanie w kluczowych dla gangu chwilach i pojawianie się w momentach najmniej oczekiwanych. Nie trawi ostryg, o czym dane było przekonać się Dutchowi.

Screenshot z rozgrywki przedstawiający realistyczny wygląd Micah dzięki najnowszej karcie graficznej

Kieran Duffy – głowa słabsza jeszcze bardziej niż Lenny’ego i cynamonowa rolka gnojona przez wszystkich jeszcze mocniej niż Bill, z nim włącznie. Kiedyś O’driscoll, choć twierdzi, że nim nigdy nie był. Traktowany jak śmieć przez praktycznie cały czas, a gdy już zaczynano go tolerować, to wrócił do obozu w kawałkach jak meble z Ikei. A biedaczek chciał tylko łowić rybki i czyścić koniki :’<

Jack Marston – jedyne dziecko w gangu i akceptowalny jedynie jako dziecko. Gang chciał dobrze chroniąc go w każdej sekundzie życia, ale wyszło jak zwykle i wyrósł na miękką fujarę ze zbyt wysokim mniemaniem o sobie. Wiecznie ignorował Johna, który robił dla niego wszystko, a gdy ten zginął, bohaterski Jackie z dupy postanowił szukać zemsty i udawać, że jest tak świetnym kowbojem jak jego ojciec (to znaczy, CHYBA jego ojciec).

Abigail Roberts/Marston/Chujwieczyja jedyne, co potrafi, to dawać dupy komu popadnie. Czytanie i gotowanie leży poza jej i tak minimalnym zakresem umiejętności. 98% genów Jack odziedziczył po niej… lekko licząc.

Sadie Rozpierdol Adler – możemy tu zaobserwować najszybszy i najbardziej agresywny character development w dziejach gier video. Po zażegnaniu żałoby po śmierci męża zadanej przez O’driscolli, staje się poważnym zagrożeniem (zwłaszcza dla Kierana). Przodkini feministek, lata w męskich gaciach siejąc rozpierdol gdzie się nie pojawi.  Też ma raka krtani i też nabawiła się go od żarliwych kłótni, tyle że z Pearsonem.

Molly O’Shit! O’Shea – ę ą pierdą, dama do towarzystwa Dutcha, ale tak naprawdę jest to po prostu bardziej fancy kurwa. Wszyscy próbują jej przetłumaczyć, że Dutch kocha tylko mango, ale ona twardo upiera się, że jest ważniejsza niż jakiś owoc. Generalnie bezużyteczna, w obozie można ją zaobserwować wiecznie gapiącą się w swoje odbicie w lusterku. Swoją drogą, kolejna, której bez napisów nie idzie zrozumieć, ale w sumie to wyjebane, bo kto by jej słuchał.

Mary Linton – mrs. „oh Arthur”, która zostawiła go dla typa imieniem „died” przez to, że Arthur był hurr durr kryminalistą i złym człowiekiem, kiedy jej tatuś chlał, uprawiał hazard i dmuchał panienki na prawo i lewo, a jej brat dołączył do Wojowniczych Żółwi Ninja. Jej drugie imię to Hipokryzja, ale spokojnie, w grze jest opcja splunięcia jej w twarz.

Agenci Ross i Moron Miliken Milton – papużki nierozłączki z najbardziej stajlisz fryzurami na dzikim zachodzie. Zawzięci przeciwnicy Dutcha i w tym jednym się z nimi trzeba zgodzić. Członkowie Agencji Detektywistycznej Pinkertonów, więc przekręty, tortury i inne podobne ekscesy nie są im obce. Ross w sumie to taki przydupas Miltona; mało mówi i zyskuje jakąś szczątkową osobowość dopiero w pierwszej części gry. Kolejne postacie, których każdy normalny gracz nienawidzi.

Eagle Flies – wojowniczy Native American, którego śmierci chce niemal cała armia białych, bo kto to widział żeby Indianin miał jakieś prawa. Niestabilny emocjonalnie, ból napędza jego sarkazm. O dziwo zna angielski lepiej niż 90% członków gangu Plan der Linde. Zatrzymał się w buntowniczej fazie rozwoju i nigdy nie słucha tatusia, przez co ginie za swój lud, ratując tym samym Arthura. Szkoda typa ogółem, bo fajen i honorowy był, ino nad agresją nie panował. Gdyby urodził się przynajmniej jedno stulecie wstecz, pewnie odwiedziłby dom jakiejś niemieckiej osadniczki i zajebał jej chleb, z którego była dumna (a jakby była ładna to może ją też).

Rains Fall – jego głos koi wszelkie rany duszy. Dziadek generalnie robi wszystko, co w jego mocy, żeby zapanować nad szajbą swojego synka na punkcie walki za swój lud. Dyplomacja to jego dziwka, wierzy w pokój, mimo że Amerykanie złamali go już pierdylion razy. Nie radzę opowiadać mu o smutnych wydarzeniach ze swojego życia, bo na pewno przerwie ci w kluczowym momencie, żeby nazbierać żeń-szenia.

Charles Chatenay – protoplasta transwestytów pochodzenia francuskiego, o czym można się przekonać nie tylko słuchając jego akcentu, ale również oglądając jego francuski pocałunek z Arthurem poczyniony na spontanie i, again, wbrew woli Arthura. Lubi malować golasy z bogatych domów i dokładać do swojej kolekcji coraz to nowych wrogów, zradzających się z sianych przez niego kontrowersji.

Sonny – jeśli dziwny typ na bagnach zaprosi cię na obiad do swojej chaty, to po prostu nie wnikaj i nie przyjmuj tego, nie rób tego po prostu, dla własnego dobra. Amen.

RDO, czyli niechciane dziecko R*

Jakby kto pytał, to tak, multiplayer istnieje, ale to, czy ma się dobrze, jest kwestią sporną. Większe update’y wychodzą mniej więcej raz na tysiąclecie, ale co z tego, skoro co tydzień dostajemy nową kurteczkę czy kupon na siodło. Gdyby RDO i GTAO było rodzeństwem, to chyba nie muszę mówić, kto byłby faworyzowany. Od 01.12.2020 osobna gra i od tego dnia władzę przejęli tam mali arabscy terroryści ciskający dynamitem we wszystko i wszystkich. Teoretycznie gra ta oferuje wiele możliwości spędzania wolnego czasu typu misje fabularne oraz te od losowych osób, ale i tak każdy siedzi na pvp i udaje, że wie, co robi ze swoim życiem. Na tą chwilę istnieje tam 5 roli:

Handlarz – najnudniejsza rola istniejąca w i tak nudnym rdo, więc to nudziarstwo do sześcianu. Generalnie nie robisz nic oprócz biegania za zwierzyną i dostarczania jej jakiemuś zjebowi, który każe ci sprzedać ją za marną kasę, okupioną godzinami tracenia i odzyskiwania towaru w pocie czoła i wodospadzie przekleństw. SAMA PRZYJEMNOŚĆ!!

Łowca nagród – i tutaj gracze obchodzą mechanizmy gry, biorąc legendarne bounty i czekając z 30 min. aż znikąd naliczy się dodatkowy exp.

Bimbrownik – czegóż spodziewać się po nazwie tej roli. Robisz alkohol, sprzedajesz ten alkohol nielegalnie, pijesz alkohol… ale z tego przynajmniej jest zarobek.

Kolekcjoner – po tym jak Rockstar klasycznie zjebał tę rolę, czyli rozniósł mapkę do kolekcjonowania, najwyższa pora go zaprzestać.

Przyrodnik – nie bierz się za tę rolę, jeśli nie chcesz dostać po mordzie LSD ze spryskiwacza od eko wegan hipiski, która chce cię rozpierdolić za zabicie mrówki. Alternatywą jest wybicie wszystkiego, co się rusza i dostarczenie skór Gusowi, ale po tym uważałabym na Harriet i jej gang zwierzaków we śnie.

1000 sposobów na śmierć ver. RDR2

  • zjebanie się z klifu koniem
  • zjebanie się z klifu przez potrącenie jeleniem
  • zjebanie się z klifu przez pchnięcie wkurwionego Dutcha
  • potrącenie przez pociąg
  • skok na bańkę z mostu
  • utopienie
  • wejście Johnem do wody do kostek
  • zagryzienie przez lwa
  • JEBANA PUMA
  • przegryzienie tętnicy przez szczura
  • wyplucie płuc
  • pożarcie przez niedźwiedzia (ah ta natura)
  • zastrzelenie przez losowego npc
  • porcja gulaszu Pearsona
  • jakakolwiek misja z Sadie lub Micah
  • zastrzelenie przez stróżów prawa w Saint Denis po potrąceniu kogoś w stępie
  • potknięcie się na koniu o mały kamień
  • CHELONIAAAA!!!!!
  • zabicie bizona w pobliżu Charlesa
  • strzelenie sobie w łeb mając dosyć słuchania mów Dutcha
  • wagon-surfing po Colter
  • porażenie prądem na krześle elektrycznym (uwaga! śmierć niegwarantowana)
  • zjedzenie przez aligatora
  • wysadzenie się przypadkiem (lub nie) dynamitem
  • wpadnięcie do gejzeru
  • powąchanie smrodu Wujaszka
  • śmierć w płomieniach
  • stratowanie przez rumaka kompana
  • zastrzelenie kurwa jebanym Gatlingiem
  • ukamienowanie przez rasistów
  • samobójstwo po utracie białego araba na 4lvl więzi
  • dodanie zbyt dużej ilości modów (plik gry zmienia wtedy automatycznie nazwę na wackywest.exe)
  • rozszarpanie przez wilki
  • zapicie się na śmierć
  • nieudany plan J
  • każda misja fabularna
  • większość misji pobocznych
  • nazywanie Arthura dobrym człowiekiem
  • niewpłacanie datków na rzecz gangu
  • spanie na warcie
  • ratowanie Jacka z kłopotów
  • ukończenie 6 rozdziału (tutaj życie traci również gracz, nie tylko Arthur).