Taniec śmierci
Jak zwykle nie poradziliście sobie z synchronami.
- Michał Piróg o Tańcu śmierci
Taniec śmierci – silne przekonanie powstałe w średniowieczu, mówiące o tym, że śmierć, przychodząc po człowieka, tańczy.
Tańcząca śmierć miała wchodzić do miasta główną bramą, i krzesząc hołubce i pohukując wesoło, brała pod pachy:
- rycerzy, którzy tak dzielnie bronili samotnych, nadobnych dziewic przed złymi smokami,
- kupców sprzedających na swych kramach różne cuda–cudeńka,
- damy... po prostu – damy,
- chłopów, a nawet...
- ...nie, to niemożliwe! przecież to tacy święci ludzie byli! nawet księży i zakonnice!!!
Rrrety!
Następnie śmierć, przywiódłwszy wszystkich na główny rynek miasta, brała się pod boki i pogwizdując i pohukując przyśpiewywała jakąś rubaszną przyśpiewkę ludową, przy czym wszyscy zaproszeni przez nią do tańca stawali w rządku i tańczyli siarczystego kankana. Tak odtańczony taniec śmierci był preludium do dalszych wydarzeń, o których jednak niewiele wiadomo poza tym, że jedni szli do piekła, inni do czyśćca, a ta samotna dziewica – do nieba.
Tradycja tańców śmierci zachowała się do dziś. Współczesną formą tej wiary są bez wątpienia imprezy techno – wystarczy wdepnąć na chwilę, żeby się o tym przekonać. Jednak socjologowie odnotowują jedną istotną różnicę pomiędzy średniowieczem a współczesnością: brak dziewicy (może dlatego, że smoków zabrakło?).