Edytujesz „Nonźródła:Miami, bitch!”
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Uwaga: Nie jesteś zalogowany. Jeśli wykonasz jakąkolwiek zmianę, Twój adres IP będzie widoczny publicznie. Jeśli zalogujesz się lub utworzysz konto, Twoje zmiany zostaną przypisane do konta, wraz z innymi korzyściami.
Ta edycja może zostać anulowana. Porównaj ukazane poniżej różnice między wersjami, a następnie zapisz zmiany.
Aktualna wersja | Twój tekst | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{nibytytul|}}[[Plik:Miami.PNG|600px|center]] |
{{nibytytul|}}[[Plik:Miami.PNG|600px|center]] |
||
__NOTOC__ |
__NOTOC__ |
||
''<poem>Stovan hon er nýggj |
''<poem>Stovan hon er nýggj |
||
Stokkar eru av stáli gjørdir |
Stokkar eru av stáli gjørdir |
||
Linia 7: | Linia 6: | ||
'''Týr''', ''Ellindur Bóndi á Jaðri''. |
'''Týr''', ''Ellindur Bóndi á Jaðri''. |
||
[[Plik:Warownia 01 d.jpg|250px|thumb|Dzicz. Ale miód mają]] |
[[Plik:Warownia 01 d.jpg|250px|thumb|Dzicz. Ale miód mają]] |
||
Atlantyda. Ynys Yr Afalon. |
Atlantyda. Ynys Yr Afalon. Avalon. Tyle nazw, ile ludów wierzących w leżący za nieprzebytymi mgłami mityczny ląd. Dla Gwaihellana Vellinora zaś dom, do którego już od wielu dni nie wracał. Najwyższa Rada wyspy zleciła mu bowiem zadanie w dalekiej dziczy zwanej Słowiańszczyzną. Miał znaleźć i doprowadzić przed ich czcigodne, przepite od nadmiaru [[wino|wina]] oblicza maga renegata, który prowadził sobie w najlepsze nielegalne eksperymenty z czarną magią. Czarodziej zatrzymał się jednak w swym pościgu za przestępcą na wyspie [[Wolin|Jomsborg]], gdzie zaskoczyła go zima. Siedział więc w gospodzie, czekając aż śniegi stopnieją. |
||
:– Wy wiecie, panie alfie, jest taka sprawa – zwrócił się do niego jeden z wojów jarla Thorgala, Bjørn. |
:– Wy wiecie, panie alfie, jest taka sprawa – zwrócił się do niego jeden z wojów jarla Thorgala, Bjørn. |
||
Mag wyrwał się z zamyślenia. [[Wikingowie]] niechętnie nawiązywali z nim jakiekolwiek kontakty, gdyż widzieli w nim, z powodu drobnej budowy i bladej cery, mityczne [[Pedofil|stworzenie porywające dzieci kołysek]] – [[elf]]a. Do tego jako ludzie miecza nie przepadali za magami, podobnie jak za wszystkim czego nie rozumieli, co znaczyło, że Gwaihellan musiał jawić się jako coś podwójnie obrzydliwego, dlatego sprawa musiała być naprawdę poważna. |
Mag wyrwał się z zamyślenia. [[Wikingowie]] niechętnie nawiązywali z nim jakiekolwiek kontakty, gdyż widzieli w nim, z powodu drobnej budowy i bladej cery, mityczne [[Pedofil|stworzenie porywające dzieci kołysek]] – [[elf]]a. Do tego jako ludzie miecza nie przepadali za magami, podobnie jak za wszystkim czego nie rozumieli, co znaczyło, że Gwaihellan musiał jawić się jako coś podwójnie obrzydliwego, dlatego sprawa musiała być naprawdę poważna. |
||
:– O co chodzi? |
:– O co chodzi? |
||
:– Yy… No, tego… – Wiking beknął, owiewając maga odorem skwaśniałego piwa. – We grodzie znikają ludzie i jarl sądzi, że… macie z tym coś wspólnego. Jarl kazali przekazać, że jeśli ataki się nie skończą, będziemy musieli wygonić was ze grodu, abyście |
:– Yy… No, tego… – Wiking beknął, owiewając maga odorem skwaśniałego piwa. – We grodzie znikają ludzie i jarl sądzi, że… macie z tym coś wspólnego. Jarl kazali przekazać, że jeśli ataki się nie skończą, będziemy musieli wygonić was ze grodu, abyście szczeźli na mrozie. |
||
:– W sensie, że miałbym pożywiać się waszymi śmierdzącymi, niedomytymi ciałami albo grzebać się w waszych przesiąkniętych piwskiem wnętrznościach w celu użycia ich w czarnomagicznych rytuałach, które nie pozwolą waszym duszom dostać się do Walhalli? |
:– W sensie, że miałbym pożywiać się waszymi śmierdzącymi, niedomytymi ciałami albo grzebać się w waszych przesiąkniętych piwskiem wnętrznościach w celu użycia ich w czarnomagicznych rytuałach, które nie pozwolą waszym duszom dostać się do Walhalli? |
||
:– Yy… No tak. Ale ja nie miałem nic złego na myśli, panie, jestem tylko posłańcem. Nie krzywdźcie mnie! |
:– Yy… No tak. Ale ja nie miałem nic złego na myśli, panie, jestem tylko posłańcem. Nie krzywdźcie mnie! |
||
Linia 77: | Linia 76: | ||
:– Chciałem obgadać właśnie sprawę tych wikingów, których tak zajadasz. Ich szef chce mnie wyrzucić za to z wioski, a mamy środek zimy, więc nie jest to zbyt miłe dla mnie. Nie mógłbyś zmienić diety? Chociaż na jakiś czas? |
:– Chciałem obgadać właśnie sprawę tych wikingów, których tak zajadasz. Ich szef chce mnie wyrzucić za to z wioski, a mamy środek zimy, więc nie jest to zbyt miłe dla mnie. Nie mógłbyś zmienić diety? Chociaż na jakiś czas? |
||
:– Faktycznie, ciężkie jest życie ulicy, ale musisz mnie zrozumieć, śmiertelniku. Ogień trawi moje wnętrzności zamiast wrogów, osteoporoza i artretyzm toczą mnie zawzięcie, nie mogę polować na zwierzęta… Mój opiekun też jest już nie najmłodszy, więc może polować tylko na opojów bez instynktu samozachowawczego. Nasza sytuacja jest trudna, nic tylko położyć się i umrzeć… |
:– Faktycznie, ciężkie jest życie ulicy, ale musisz mnie zrozumieć, śmiertelniku. Ogień trawi moje wnętrzności zamiast wrogów, osteoporoza i artretyzm toczą mnie zawzięcie, nie mogę polować na zwierzęta… Mój opiekun też jest już nie najmłodszy, więc może polować tylko na opojów bez instynktu samozachowawczego. Nasza sytuacja jest trudna, nic tylko położyć się i umrzeć… |
||
Po tych słowach łapy załamały się pod smokiem. Potężna bestia zwaliła się na ziemię z rykiem. Klatka piersiowa nie poruszała się. Gwaihellan nie za bardzo dowierzał temu, co się właśnie stało. Podszedł do najeżonego zębiskami łba, niewiele mniejszego od niego samego i kopnął bestię w oko. Nic się nie stało. Chyba smok naprawdę postanowił wyświadczyć mu przysługę i umrzeć. Wystarczyło teraz uciąć łeb i dostarczyć go jarlowi. To jednak okazało się trudniejsze niż początkowo mag sądził, gdyż łuska okazała się wręcz nieprzyzwoicie twarda, dlatego gdy skończył, był już cały umazany w smoczej krwi. Gdyby tylko niczym w legendach dawała ona nieśmiertelność… |
Po tych słowach łapy załamały się pod smokiem. Potężna bestia zwaliła się na ziemię z rykiem. Klatka piersiowa nie poruszała się. Gwaihellan nie za bardzo dowierzał temu, co się właśnie stało. Podszedł do najeżonego zębiskami łba, niewiele mniejszego od niego samego i kopnął bestię w oko. Nic się nie stało. Chyba smok naprawdę postanowił wyświadczyć mu przysługę i umrzeć. Wystarczyło teraz uciąć łeb i dostarczyć go jarlowi. To jednak okazało się trudniejsze niż początkowo mag sądził, gdyż łuska okazała się wręcz nieprzyzwoicie twarda, dlatego gdy skończył, był już cały umazany w smoczej krwi. Gdyby tylko niczym w legendach dawała ona nieśmiertelność… |
||
Wytarganie łba z jaskini nie było już trudne, gdyż czarodziej mógł wspomagać się telekinezą. Przy wejściu napotkał ostatniego z opiekunów smoka. |
Wytarganie łba z jaskini nie było już trudne, gdyż czarodziej mógł wspomagać się telekinezą. Przy wejściu napotkał ostatniego z opiekunów smoka. |
||
Linia 99: | Linia 98: | ||
{{Przypisy}} |
{{Przypisy}} |
||
[[Kategoria:Nonźródła – |
[[Kategoria:Nonźródła – epika]] |