NonNews:A było tak blisko!
29 marca 2009
Podczas Grand Prix Australii nasz jedynak w Formule 1, Robert Kubica, stanął przed szansą zdobycia miejsca na podium. Niestety, tak jak przez dwa lata nie mógł ukończyć tego wyścigu, tak i tym razem wylądował na bandzie trzy okrążenia przed metą.
Powód? Sebastian Vettel (tak, ten sam, co w 2007 zdobył jeden punkt i komentatorom Onetu nie zgadzały się wyniki) przypomniał sobie rok 1939 i nienawiść wujka Adolfa do tych ze wschodu. Nie chcąc być wyprzedzonym, wykonał akcję kamikadze i urwał Kubicy przednie skrzydło, samemu lądując pod bandą. Polak stracił przyczepność (albo wściekł się na Vettela) i już na następnym zakręcie wykonał piruet, którego pozazdrościłyby mu „znane” osobistości występujące w Tańcu z Gwiazdami, czym zafundował nam Safety Cara na sam koniec wyścigu.
Co z Vettelem? Ano rozwalił sobie zawieszenie, lewe przednie koło zamienił w dodatkowy ładunek i wlókł się przez jedno okrążenie szpaniąc swoją kupą złomu, po czym „zaparkował” pod bandą.
Wyścig wygrał znany na całym świecie zespół Brawn GP i jego nielegalne dyfuzory, a trzecie miejsce przypadło Jarno Trulliemu, który startował z garażu. Do innych ciekawostek zaliczymy bardzo dobre, dziewiąte i jedenaste[1] miejsca kierowców Force India, co dało siódme miejsce drużynie[2], nieukończenie wyścigu przez kierowców Ferrari i bardzo dobrą, jedenastą pozycję Nikosia.
Przypisy
Źródło[edytuj • edytuj kod]
- wp.pl, 29 marca 2009.