Nonźródła:Dowcipy o inteligentach: Różnice pomiędzy wersjami
Ostrzyciel (dyskusja • edycje) M (Wycofano ostatnie edycje autorstwa Inferno82; przywrócono ostatnią wersję autorstwa 77.242.232.28.) |
|||
Linia 71: | Linia 71: | ||
</poem> |
</poem> |
||
---- |
---- |
||
<poem> |
|||
Einstein objeżdżał uniwersytety amerykańskie, gdzie miał wykłady o swej teorii względności. Podróżował w limuzynie z kierowcą. Pewnego dnia, w czasie jazdy kierowca rzekł do uczonego: |
|||
''– Panie doktorze, ja już słyszałem pana wykład ze trzydzieści razy. Znam go na pamięć i słowo daję, sam bym mógł go wygłosić. |
|||
''– Świetnie! Można spróbować. Tam, dokąd teraz jedziemy, nikt mnie osobiście nie zna. Ja włożę pana czapkę, pan przedstawi się za mnie i wygłosi wykład - odrzekł Einstein. Gdy kierowca skończył wykład i zbierał się do odejścia, zatrzymał go jeden z profesorów obecnych na wykładzie, prosząc o odpowiedź na wielce skomplikowane pytanie, pełne wzorów matematycznych. Kierowca bez namysłu odpowiedział: |
|||
''– Odpowiedź na to pytanie, profesorze, jest tak prosta, iż nie mogę się nadziwić, że je pan zadał. Aby pana przekonać jak bardzo prosty jest ten problem, zwrócę się do mego kierowcy, aby go rozwiązał. |
|||
</poem> |
|||
[[Kategoria:Serie dowcipów|inteligentów]] |
[[Kategoria:Serie dowcipów|inteligentów]] |
Wersja z 18:43, 11 lis 2017
Barman mówi
– Nie obsługujemy tachionów.
Tachion wchodzi do baru
Do baru wchodzą 2 fermiony. Jeden mówi do barmana:
– Poproszę piwo.
– Ej, ja też chciałem.
–Jak szczeka pies chemika?
–Wodór, złoto, wodór, złoto.
– Jak trzeba postępować , żeby zneutralizować kwas?
– Z zasadami.
Ktoś zwyzywał argon. Argon nie zareagował.
Na ulicy turysta spotyka faceta – profesora fizyki i pyta go:
– Czy w tym kierunku dojdę do dworca PKP?
–Tak, kierunek ten– mówi prefesor – Ale zwrot przeciwny – myśli
Neutron przejeżdża przez granicę. Celnik pyta:
– Przewozi pan coś?
– Nie, nie mam ładunku.
Pewnego razu egzaminator zapytał studenta:
– Jak można zmierzyć wysokość budynku za pomocą barometru?
– To bardzo łatwe – odpowiedział student – trzeba wejść na dach budynku, przywiązać barometr do długiego sznura i opuścić go tak, że dotknie powierzchni gruntu; potem wystarczy wciągnąć go, mierząc długość sznura – będzie ona dawała szukaną wysokość.
– Czy to jedyna metoda, jaką pan zna? – zapytał zaskoczony profesor.
– Ależ nie, można jeszcze, na przykład, zrzucić barometr z dachu budynku, mierząc czas jego spadku na ziemię; potem wystarczy tylko skorzystać ze szkolnego wzoru na drogę w spadku swobodnym.
– I to już wszystko , co pan wie na ten temat? – rzekł coraz bardziej zdenerwowany egzaminator.
– Znam jeszcze inne metody wyznaczania wysokości budynku za pomocą barometru – odpowiedział ze spokojem student.
– Proszę więc je podać – wykrzyknął zniecierpliwiony profesor.
– Można, na przykład, wchodząc po schodach na dach, przykładać niesiony barometr do ścian klatki schodowej i zaznaczać kolejne jego długości; potem wystarczy tylko policzyć te znaczki i to daje wysokość budynku w jednostkach długości barometru. Można też, jeżeli dzień jest słoneczny, zmierzyć długość barometru i jego cienia, a następnie długość cienia budynku, skąd przez prostą proporcję obliczamy wysokość budynku. Jeśli ktoś woli bardziej wyrafinowane metody, to może przywiązać barometr do kawałka sznurka, żeby zrobić proste wahadło, a potem zmierzyć okres wahań tego wahadła na powierzchni gruntu i na dachu budynku. Wykorzystując wzór na okres wahadła, można wyznaczyć z tych pomiarów efektywne wartości przyspieszenia ziemskiego, a stąd – posługując się prawem grawitacji Newtona – w zasadzie obliczyć wysokość budynku. Ale ja uważam, że najdokładniejszy wynik otrzymałbym, zanosząc ten barometr do biura zarządcy budynku i powiedzieć «Jak powie mi pan ile wyskokości ma ten budynek, to dam panu barometr».
– Czy naprawdę nie zna pan konwencjonalnej odpowiedzi na zadane pytanie? – wyszeptał zrezygnowany egzaminator.
– Ależ znam, tylko to takie nudne, więc chciałem wymyślić coś bardziej oryginalnego.
Superprzewodnik został napadnięty. Nie stawiał oporu.
W niebie spotykają się Einstein, Newton i Pascal. Newton wpadł na pomysł, żeby zagrać w chowanego. No to grają, Einstein liczy:
– 1, 2, 3…
No to Pascal chowa się gdzieś za chmurką, a Newton kredą rysuje kwadrat metr na metr. Albert doliczył do dziesięciu, odwraca się i prawi:
– Isaack, widzę Cię!
– Nieprawda, ja jestem Pascal!
W psychiatryku zamieszanie, wszyscy wrzeszczą, uciekają, ale jeden chory spokojnie siedzi. Inny go woła:
– Ej, uciekaj! Tam chodzi matematyk i wszystkich różniczkuje!
– E, tam. Ja się nie boję, bo jestem ex.
– Ale on różniczkuje po y!