Bogdan Wenta: Różnice pomiędzy wersjami
M (Bot: naprawa przekierowań) |
|||
Linia 6: | Linia 6: | ||
== Kariera zawodnicza == |
== Kariera zawodnicza == |
||
Za skórę zaszli mu czerwoni, który nakazali zbojkotować igrzyska w Seulu. Ponieważ biedą piszczało, a nie udało się zreorganizować, jako szeregowy pojechał z reprezentacją zachodnich sąsiadów w [[Sydney]]. Na szeregowego spadła furia katolickich pyskaczy, ktoś mamrotał o zdradzie narodowej, tymczasem jak na [[PZPN]] się krzyczy, że komuchy, a [[Związek Piłki Ręcznej w Polsce|ZPRP]] to już nie<ref>Dodać trzeba, że prawidłowy skrót tej organizacji to... [[PZPR]].</ref>? Komuchy, komuchy, wredne komuchy. |
Za skórę zaszli mu czerwoni, który nakazali zbojkotować igrzyska w Seulu. Ponieważ biedą piszczało, a nie udało się zreorganizować, jako szeregowy pojechał z reprezentacją zachodnich sąsiadów w [[Sydney]]. Na szeregowego spadła furia katolickich pyskaczy, ktoś mamrotał o zdradzie narodowej, tymczasem jak na [[Polski Związek Piłki Nożnej|PZPN]] się krzyczy, że komuchy, a [[Związek Piłki Ręcznej w Polsce|ZPRP]] to już nie<ref>Dodać trzeba, że prawidłowy skrót tej organizacji to... [[Polska Zjednoczona Partia Robotnicza|PZPR]].</ref>? Komuchy, komuchy, wredne komuchy. |
||
Na szczęście w Niemczech ominął Bogdana syndrom „polskiej myśli szkoleniowej” i zawodnik kształtował się zarówno pod względem charakteru (''zur letzten 15 Sekunden'') jak i trenerskim (''słuchać, mamy dużo czasu''). |
Na szczęście w Niemczech ominął Bogdana syndrom „polskiej myśli szkoleniowej” i zawodnik kształtował się zarówno pod względem charakteru (''zur letzten 15 Sekunden'') jak i trenerskim (''słuchać, mamy dużo czasu''). |
Wersja z 11:04, 9 paź 2010
I tak rzeknie wielki wódz: „Mamy całą wieczność. Wróg wycofa tyły, przejmujemy katapultę i na wroga zrzucamy meteoryt ognisty. Mamy kwartał klepsydry, mamy całą wieczność”.
- Całość przepowiedni z Zadaru
Mamy dużo czasu, oni wycofają bramkarza, przejmujemy piłkę i rzucamy na pustą. Mamy 15 sekund, to dużo czasu.
- Bogdan Wenta. Nikt inny, jak on
Bogdan Wenta (ur. 19 listopada 1961) – polski piłkarz ręczny (rozgrywający), trener, dowódca, mówca o niedźwiedzim spokoju, zaklinacz czasu, magik, cudotwórca, najnowsze wcielenie Buddy. Pierwszy trener w Polsce, którego po porażce nie zrównano z gównem.
Kariera zawodnicza
Za skórę zaszli mu czerwoni, który nakazali zbojkotować igrzyska w Seulu. Ponieważ biedą piszczało, a nie udało się zreorganizować, jako szeregowy pojechał z reprezentacją zachodnich sąsiadów w Sydney. Na szeregowego spadła furia katolickich pyskaczy, ktoś mamrotał o zdradzie narodowej, tymczasem jak na PZPN się krzyczy, że komuchy, a ZPRP to już nie[1]? Komuchy, komuchy, wredne komuchy.
Na szczęście w Niemczech ominął Bogdana syndrom „polskiej myśli szkoleniowej” i zawodnik kształtował się zarówno pod względem charakteru (zur letzten 15 Sekunden) jak i trenerskim (słuchać, mamy dużo czasu).
Kariera trenerska
Zdobył już wicemistrzostwo świata 2007 z reprezentacją Polski, a podczas następnych wsławił się mistyczną przemową w trakcie czasu wziętego przez trenera reprezentacji Norwegii w meczu tejże z Polską. Jak gdyby nigdy nic autorytatywnie stwierdził, że 15 sekund to w cholerę dużo czasu. Nawet na bigos i gołąbki. Na bank strzelimy!. Wyobraźnia wszystkich, zwłaszcza Artura Siódmiaka, zadziałała. Po meczu Bogdana Wentę oskarżono o zdolności wieszcze, telepatyczne, szarlataństwo, czarną magię, kontakty z diabłem i moc zaklinania rzeczywistości i naginania czasoprzestrzeni. Ma duże szanse na uczynienie z piłki ręcznej kolejnego sportu narodowego; po skokach, siatkówce i Formule 1. Tak jak w przypadku skoków (pot. „Małysz”) lub Formuły („Kubica”), być może w przypadku oglądania popularnego szczypiorniaka będzie się mówiło:
Idziemy na „Wentę”.
Jako że Polska przegrała z Niemcami finał MŚ 2007, tak podczas MŚ 2009 decydująco przyczyniła się do wyeliminowania Niemców z turnieju, co klasyfikuje Wentę niemal jako polskiego przedwiecznego, zamykając nieświeże klapy pseudopatriotycznych antagonów oraz nadając jakiś sens śpiewanemu na stadionach i halach auf Wiedersehen.