NonNews:Pakole atakują i przepraszają
18 października 2009
Geoffrey Boycott
To miał być szokujący i ekscytujący dzień na stadionie Bangalore w Indiach. Kibice od samego rana nie mówili o niczym innym jak o nadchodzącym meczu w ramach krykietowej Champions League w wersji Twenty20Twenty20Twenty20 pomiędzy australijskim wicemistrzem ligi KFC Twenty20 Big Bash Victorią Bushrangers a południowoafrykańskim mistrzem ligi Standard Bank Pro 20 Cape Cobras. Było jednak bardziej ekscytująco niż ktokolwiek mógłby przewidzieć.
Kibice już na kilka godzin przed meczem zajmowali najlepsze miejsca na stadionie, aby dogodnie móc obserwować tę fantastyczną grę, jaką niewątpliwie jest krykiet.
Mecz już zbliżał się do swojego początku gdy nagle... ogłoszono alarm bombowy! Dlaczego? Otóż w pobliżu stadionu widziano krykiecistę z drużyny Dżammu i Kaszmiru. Hinduska policja znalazła przy nim pustą torbę.
Hinduska policja wysnuła więc jedyny słuszny wniosek – ów krykiecista podłożył bombę na stadionie! Dla zachowania bezpieczeństwa postanowiono więc przeszukać stadion. Żeby jednak nie psuć dobrze zorganizowanej imprezy masowej, postanowiono, że stadion nie będzie ewakuowany, gdyż jak stwierdzili funkcjonariusze policji: Wyprowadzenie tylu ludzi ze stadionu trwałoby co najmniej godzinę, a powrót drugie tyle. Tyle mniej więcej miałoby zająć szukanie bomby, więc nie było potrzeby robić niepotrzebnego zamieszania. A poza tym mamy przeludnienie w Indiach i jak by tak ze 30 tysięcy osób zginęło i tak by nikt nie zauważył. Prawdopodobnie zniszczenie całego Bangalore wywołałoby tylko drobne wzmianki prasowe.
Hinduscy saperzy dwie godziny szukali bomby. W międzyczasie postanowiono odwieźć obie drużyny do hotelu. Kapitan Kobr Andrew Puttick powiedział, że ucieszyła go troska o bezpieczeństwo zawodników, ale z jakichś powodów nie mógł znaleźć wszystkich graczy.
Jak doniosła obsługa hotelowa, część graczy była widziana, gdy uciekała z miasta, bądź chowała się w hotelowych schowkach na szczotki.
Inne źródła donoszą, że przedstawiciele drużyny Dżammu i Kaszmiru są zszokowani całym incydentem. Ehsan Mirza powiedział, że ich drużyna dopiero co miała wyjechać z Bangalore do Mombaju na mecz a tu zabrano im dwóch graczy (dwóch, bo drugiego aresztowano, aby zeznawał przeciw podejrzanemu o terroryzm).
W międzyczasie Pakistan wysłał notę dyplomatyczną do Indii zaznaczając, że Pakistan nie ma nic wspólnego z całym tym incydentem. Hindusi uznali to za podejrzane i postanowili zbadać sprawę. Wywarli naciski na władze Pakistanu, która w końcu przyznała, że podłożyli graczom Dżammu i Kaszmiru bombę, ale potem odkryli, że ktoś ukradł bombę i podłożyli im pustą torbę. Bomby nie znaleziono, ale prawdopodobne jest, iż zabrali ją gracze drużyny Wayamba ze Sri Lanki, gdzie użyją jej w toczącej się tam wojnie domowej. A jeśli chodzi o notę, to Pakistańczycy po prostu się wygadali.
Na pytanie dlaczego chcieli wysadzić stadion w Bangalore, Pakistańczycy odpowiedzieli prosto: Jesteśmy biedni, wszyscy nas olewają, w 2007 Hindusi skopali nam dupy w Mistrzostwach Świata Twenty20Twenty, a jakby było mało tego wszystkiego, to Hindusi nie zaprosili naszych drużyn do Ligi Mistrzów. To granda! Jednak przepraszamy za ten incydent. Jesteśmy beznadziejni, wiemy o tym i próbowaliśmy się wyładować. Przepraszamy, ale gdybyście nas zaprosili do Ligi Mistrzów, nie byłoby tego całego niepotrzebnego zamieszania...
Hindusi wyrazili swoje zdziwienie wystąpieniem Pakistańczyków, przypominając im, że sami zabronili swoim drużynom wyjazdu do Indii na turniej...
Dwóch aresztowanych graczy młodzieżówki Dżammu i Kaszmiru wypuszczono bez zarzutów.
A Cape Cobras pokonała Victorię Bushrangers ośmioma wicketami.
Źródło
- cricinfo.com, 18 października 2009.