Zamiatacz ulic
Zamiatacz ulic – władca przestrzeni patrolujący ją przy pomocy miotły oraz zmiotki. Mityczny straszak na nieuków, a także przyczyna jednej z pomyłek językowych, ponieważ najczęściej zamiata chodniki, a nie drogi. W każdym razie na paropasmowej drodze ekspresowej go nie zobaczycie.
Jak zostać zamiataczem ulicy
Jest to wbrew pozorom dość trudne. Nie ma prowadzonej formalnej rekrutacji na to zaszczytne stanowisko, agencje reklamowe dość rzadko ogłaszają castingi. Nabycie statusu zamiatacza następuje wobec tego samoczynnie. Z reguły posada ta jest podawana jako silnie wakująca w rejonowych urzędach pracy wraz z warunkami, jakie należy spełnić, by móc oczyścić pękniętą płytę chodnikową z odchodów ptaka w spadku swobodnym czy też móc elegancko i z pozą pełnej niewymuszonej dumy zagrabiać liście. Warunkami tymi z reguły są ogorzała napuchnięta twarz, noszenie imienia używanego ostatnio w czasach Leszka Białego podstawowe lub wyższe wykształcenie. Po spełnieniu tych ostrych warunków selekcji nowo mianowany zamiatacz ulic wyrusza zmieniać świat wyposażony w grabki, zmiotkę, miotłę oraz przymały serdak.
Faza główna
Gdy nadchodzi świt, przestrzeń zyskuje nowego strażnika. Tu psia kupa właściciela, który uznał, że torebką dla jego psa jest cały świat, tam trup smagłej blondynki w stanie daleko posuniętego rozkładu oraz zwyczajowo walające się pety, plastikowe kubeczki, czasem coś większego jak radioobiornik Unitra, nad którym spieszący ludzie pracy przeskakują, okazując mu pogardę. Jednak dla zamiatacza ulic nie ma rzeczy niemożliwych – wszystko zostaje usunięte, oczyszczone, zaś niemieccy bądź japońscy turyści mogą w pełnym skupieniu delektować się nienagannym stanem trotuaru w twojej miejscowości.
Zima to czas najbardziej wytężonej pracy pana zamiatacza. Trudno w stanie wskazującym na spożycie alkoholu o piątej nad ranem zidentyfikować i usunąć biały plastikowy kubeczek, w trudnych warunkach atmosferycznych zlekceważenie przedmiotu większych gabarytów może spowodować bezpośrednie starcie z podłożem zakończone utratą ostatniego zęba. Lecz nie jest to w stanie złamać psychicznie ducha walki porządkowego z kufajką. Sprząta grzecznie swój ząb, w dodatku specjalnie dla ciebie posypuje chodnik piaskiem, byś i ty w komplecie zdołał utrzymać swoje uzębienie.
Wrogowie
Zamiatacz ulic ma dwie podstawowe grupy osób, z którymi znajduje się we wrogich stosunkach. Pierwszą z nich są dzieci, które napieprzają w niego śnieżkami ile wlezie nie bardzo przejęte społeczną użytecznością celu ataku, drugą zaś – o wiele bardziej upierdliwą – kretyni dotknięci zachowaniami kompulsyjnymi, którzy muszą koniecznie liczyć płyty chodnikowe po jakich stąpają, przestępować co drugą lub stawiać w linii prostej stopy tylko i wyłącznie tam, gdzie chodnik nie jest w żadnym miejscu popękanym, co w Polsce jest trudniejsze niż znalezienie przez alchemika kamienia filozoficznego. Często zderzają się oni z zamiataczem w czasie służby państwu i każą mu zejść z drogi. Zamiatacze to ludzie ze wszech miar kulturalni i obyci, najczęściej więc ustępują tym czubkom i przenoszą się na inny rządek chodnika albo ten sam kilkadziesiąt metrów dalej. Niestety niczym w dramacie elżbietańskim sytuacja znowu się powtarza i tak bez końca.
Uprzedzenia
Z nieznanych przyczyn zawód ten uchodzi za podrzędny i marginalny. Trudno jest to wytłumaczyć w sytuacji, w której zamiatacze ulic dostają tyle samo wynagrodzenia co ich prześmiewcy, chlają na potęgę razem resztą społeczeństwa oraz czytają w skali roku tyle samo książek co statystyczny Kowalski, czyli zero. Rzecz jasna, ty nie również być taki i wygrywać własne walory intelektualne na tle prostego człowieka sprzątającego ulice w żółtej kufajce i recytować mu Prousta wspak, ale ten zabieg jest przeciwskuteczny. Gdy już cię będzie trafiał szlag, dojdziesz do wniosku dlaczego.