Wspólnota Niepodległych Państw
WNP (pot. Wspólnota Niepodległych Państw, właść. Wspólnota Niepotrzebnych Państw / Walnięta Nacja Putina) - największa współczesna pamiątka po ZSRR i (o zgrozo!) jedna z największych współcześnie organizacji międzynarodowych. Zrzesza prawie wszystkie poradzieckie satrapie, które nie do końca były szczęśliwe ze swojej nowo uzyskanej niepodległości.
Geneza i okres jelcynowski
Powstanie WNP wiąże się bezpośrednio z datą 8 grudnia 1991, gdy w trakcie słynnej białowieskiej libacji alkoholowej przywódcy radzieckiej Rosji, Ukrainy i Białorusi doszli do wniosku, że Związek Radziecki już wszystkim się znudził, jedynie nie wszyscy o tym wiedzą. Tak więc w imieniu swoim, i przywódców 12 pozostałych SRR-ów (którzy oczywiście bardzo się z tych planów cieszyli, tylko jeszcze o tym nie wiedzieli), rozwiązali radzieckiego molocha i powołali na jego miejsce Wspólnotę. Szczególnie ucieszony tym faktem mógł być Prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow, którego przypadkiem nikt nie zapytał o zdanie.
Związkowe republiki, na które niepodległość spadła z energią i efektywnością komety, nie były jednak tak uradowane, jak teoretycznie być powinny (z drobnym wyjątkiem państw Bałtyckich, wyznających praktyczną zasadę, że wszędzie dobrze, byle nie przy Ruskich). Dlatego też pierwsze lata istnienia Wspólnoty Niepodległych Państw można określić mianem "walki z niepodległością", kiedy to większość państw starała się kurczowo czepiać Rosji pod hasłem "reintegracji". O dziwo do tych wysiłków przyłączył się rosyjski prezydent Jelcyn, który w przypadkowej chwili trzeźwości zorientował się, że znaczna część jego obywateli za rozbicie ZSRR najchętniej widziałaby go w pewnym łagrze przy kopalni Uranu (goszczącym dzisiaj m. in. Michaiła Chodorkowskiego), a nie na szczytach władzy. Dlatego przez kilka lat konsekwentnie udawał, że zrobił to niechcący, a los dawnych radzieckich republik cokolwiek go obchodzi.
Choć polityka reintegracji, w ogólnym zarysie, może być uznana za propagandową bujdę, miała ona jeden praktyczny skutek: tym krajom, które do pomysłu zbliżenia z Rosją nie były przekonane, w decyzji pomagały rosyjskie czołgi. Prezydent Gruzji Zwiad Gamsachurdia był przekonywany tak skutecznie, że aż umarł, gdy jego serce rozerwała siła jego sentymentu do ZSRR (choć niektórzy twierdzą, że był to raczej nabój SPECNAZ-owskiego snajpera). W ten sposób w roku 1993 do szczęśliwego stadka państw pragnących żerować na nowej Rosji, tak jak żerowały na Rosji Radzieckiej, należały wszystkie poradzieckie "republiki" poza Litwą, Łotwą i Estonią, które, wiecznie obrażone na wszystko wokół, na dobre pozostały poza WNP.