NonNews:Euro-Kaczor zapewnia tolerancję
31 sierpnia 2006
Kto by podejrzewał premiera Kaczyńskiego o tak wspaniałe zdolności aktorskie. Jeszcze nie zdarzyło się chyba, żeby premier był aż tak proeuropejski i tolerancyjny dla każdego, jak podczas ostatniego pobytu w Brukseli.
Premier zapewniał, że Polska to normalny kraj, wcale nie chcący zagłady gejów, nie mający obsesji na punkcie łapania komunistów o 17 lat za późno, nie chcący zmienić się w państwo wyznaniowe, nie mający zamiaru przetoczyć autostrady przez środek rezerwatu przyrody, wcale nie wprowadzający kary śmierci i oczywiście lojalny całkowicie Unii. Coś mi się wydaje, że gdyby tak było w rzeczywistości – to jednak nie trzeba by było nawet ludzi przekonywać...
Całe spotkanie odbyło się bez większych komplikacji, Premier mówił to, co panowie z Unii chcieli usłyszeć. Lwią część debaty jednak zajęła kwestia dyskryminacji, czego José Barroso dokładnie nie sprecyzował, ale od czego są dziennikarze. Od razu jakiś wyrwał się z zapytaniem, jak tam u nas z tymi gejami. Premier wiedział jednak co zrobić, zachował zimną krew, przypomniał sobie co doradcy kazali mówić i niewzruszony powiedział, że dyskryminacja w Polsce osób o innej orientacji seksualnej nie istnieje. Dowodami popierającymi sprawę miało być m.in. to, że zajmują oni wysokie stanowiska w naszym kraju, dodał nawet, iż są to często ludzie z prawicy (czyżby premier wiedział coś czego nie wiemy...); są pisemka, kluby dla gejów itp rzeczy. W tej odpowiedzi zabrakło jednego zwrotu: jak na razie.
W wywiadzie dla francuskiej gazety „Le Soir” powiedział nawet: Mój brat ma przyjaciół wśród przedstawicieli tej orientacji, nikt nie może go oskarżyć o homofobię!
Tego się nie spodziewano. Ciekawe, czy mama Lecha wie, w jak złe towarzystwo wpadł jej ukochany syn. Dodając wypowiedź Jaro, o tym że w Polsce są wysoko postawieni homoseksualiści, głównie prawicowi, można wysnuć ciekawe wnioski...
Ale nie, to przecież niemożliwe! To nie nasz Jaro jakiego znamy, to nie ten sam człowiek, który nie dopuścił do Parady Równości, który nie miał nic przeciwko, gdy koledzy z partii twierdzili, że pedałowanie jest wbrew naturze, nie mówiąc już o kumplach w LPR, którzy mieli jeszcze lepsze teorie na ten temat.
Enyłej, pewnie niektórzy to kupili, może nawet w oczach większości wyszliśmy na tych dobrych, ale jednak niektórzy pewnie zobaczyli, że polski łabędź z opowieści, jest w rzeczywistości zwykłą kaczką z podwórka pani Jadzi.
Źródło
- Metro, 31 sierpnia 2006
- „Europejczyk Kaczyński”, Onet.pl, 31 sierpnia 2006.