Ludwik Waryński

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 20:51, 29 lip 2009 autorstwa Del Pacino (dyskusja • edycje) (Może nie usuną)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Ty powinieneś być na banknocie, a nie jakiś tam Waryński!

Nawet Okulscy nie wiedzą, kim był Waryński
Plik:Ludwik Warynski.jpg
Dumny Waryński tuż przed skazaniem na ruskie więzienie
Waryński się cieszy, bo dostał brakujące 27zł do flaszki

Ludwik Tadeusz Waryński (ur. 24 września 1856 w Martynówce, zm. 2 marca 1889 w Szlisselburgu) – oficjalny polski protoplasta Gomułki.

Biografia

Młode lata

Waryński urodził się w Martynówce, gdzieś na rosyjskim zadupiu. Rodzice, konspiracyjni pomocnicy powstańców styczniowych wysłali go na przymusowe nauki do Białej Cerkwi. Postanowił zrobić na złość rodzicom, więc zaczął dobrze się uczyć, co zaowocowało wyjazdem na studia do samego Leningradu Petersburga. Waryński po raz pierwszy zainteresował się socjalizmem, gdy potknął się ze skutkiem upadającym na nierównym schodku w kamienicy przyjaciela. Zezłoszczony, wykrzyczał Kurde, żeby wszystko było równe, wszędzie była równość! Usłyszał to sąsiad, znajomy znajomego samego Engelsa. Pomógł obładowanemu podręcznikami Ludwikowi wstać, na dodatek wręczył mu książkę pod intrygującym tytułem „Socjalizm – równość nie tylko schodków”. Przystąpił do socjalistów, którzy mieli wtenczas studencki teatrzyk. W 1875 roku przedstawienie pt. „Burda socjalistów” wymknęło się spod kontroli, przerodziło się w krwawy protest z tragicznym aktem finałowym w postaci natarcia carskiej policji. Waryński za świetną rolę i udział dostał nagrodę Rosyjskiej Milicyjnej Komisji Teatralnej w postaci rocznego stypendium pod patronatem i pieczą samej milicji.

Początki działalności politycznej

Kończąc stypendium, Waryński udał się z biednej prowincji do wcale nie bogatszej Warszawy. Rozpoczął głoszenie socjalistycznej Ewangelii w podrzędnych manufakturach. Jako przykładny działacz, Ludwik został przodownikiem pracy – jednocześnie uczył się gospodarzenia leśnego, rozwijał ruch robotniczy i redagował trzy gazety: „Ploretariat”, „Równość” oraz Przedjutrze „Przedświt”. Po skończeniu nauki kontynuował podżegactwo społeczne, m. in. poprzez import używanych, „bezwypadkowych” podręczników socjalistycznych z Mjymców.

Waryński – karierowicz

Gdzież to Waryński nie zakładał kółek socjalistycznych! Warszawa, Lwów, Kraków, wszędzie tam, gdzie carska milicja go nie ścigała. Wywinął się Ruskom, ale dopadli go inni burżuje, Austriacy. Waryński trafił na rok do kicia, by potem w sądzie zostać uniewinniony, a nawet wyróżniony możliwością przemowy. Dostał jednak bana na wjazd do Austrii. Ludwik uciekł więc do Szwicerlandu, kraju mlekiem i socjalistami płynącego. Uczestniczył tam w szeregu spotkań z europejskimi wygnańcami, wliczając w to podrzędny Międzynarodowy Kongres Socjalistów. W Szwajcarii poznał też taką kobietkę, Annę Sieroszewską, z którą się ożenił i miał syna. W 1881 roku Waryński wrócił do Rosji (ha, mam cię, Czytelniku – za Waryńskiego zabory były). Założył w Warszawie, oczywiście nie całkiem legalnie, partię pod nazwą Ploretaryat (z lanserskim „Y” zamiast „I”). Zwołał paru kolesiów z manufaktur, wmawiając im, że nie są „nasząniższą klasą” i że powinni rządzić. W programie partii zawarł m. in. następujące punkty:

I. Jak ustalili socjaliści polscy, rosyjscy, niemieccy i w ogóle, tak na mocy prawa naszego ploretariackiego żądamy: 1. Nacjonalizacji fabryk, pól, młotków, pił, śrubek i nakrętek do nich stosownych, a także wołów, koni i subfabrykatów konsumpcyjnych przez socjalistyczne państwo na chwałę jego i imię jego. 2. Aby praca była dziełem zbiorowym, by ułatwić kontakty wśród ploretariuszy, aby ci łatwiej mogli się umówić na libację po dniówce i fajranty, na chwałę i imię w świecie państwa socjalistycznego. 3. Aby jednostka pracująca mogła korzystać z owoców wspólnej pracy, ze szczególnym uwzględnieniem wyrobów alkoholowych, adekwatnie do zasobów państwa socjalistycznego na jego imię i chwałę.

Aresztowanie

W tym politycznym zawirowaniu Waryński zapomniał o nagonce przeciw imieniu i chwale państwa socjalistycznego. Carscy podwładni aresztowali Ludwika i przetrzymywali w Cytadeli. Na rozprawę czekał tylko dwa lata (dzisiaj w Polsce sprawy przeciągają się co najmniej trzy razy dłużej). Arbitrzy Sędziowie wręczyli mu bilet na szesnastoletni urlop w hotelu „Twierdza Szlisselburska”. Tam miał umrzeć po wielu latach katorgi, ale Waryński przechytrzył Rosjan – zmarł na gruźlicę.

A dzisiaj?

Jako tak zasłużony człowiek, Waryński powinien być bardzo dobrze pamiętany. A tu zonk – nikt nie wie, kim był! Potwierdzają to wyniki ankiety, przeprowadzonej przez reportera Przedjutrza.
Zapytano 100 losowych osób (przechodniów, handlarzy, kobiety przylatarniane itp.) o to, kim był Waryński. Oto wyniki ankiety:

  • Jakiś komuch/partyjny – 36% Polaków, 0 punktów.
  • Nie wiem – 36%, 0 punktów.
  • A, to ten ze stówki? – 11%, 0 punktów.
  • Poetą – 8%, 0 punktów. Pisał, ale programy partyjne łapią się pod prozę, w dodatku fantastykę.
  • A w ryj nie chcesz? – 5%, 0 punktów.
  • Twoją starą/twoim starym – 2%, -1 punkt.
  • Socjalistą z XIX wieku – 1%, 100 punktów. Prawdopodobnie profesor historii.
  • Nie znam go, nie miałem z nim nic wspólnego, ja tu tylko remont robię – 1%, 0 punktów, ale ze dwadzieścia karnych od policji.

Nawet w tych czasach Waryński nie był postacią powszechnie znaną. Może inaczej – znali go wszyscy, ale nikt nie znał jego życiorysu. Waryński został umieszczony na starej stówie, co było powodem wielu drwin i żartów. Na banknocie stuzłotowym dziś widnieje Jagiełło, ale wciąż można spotkać takie pieniądze.