Gorol
Gorol – w gwarze śląskiej określenie osoby, która mieszka poza Śląskiem, lub w tym regionie a nie jest jego rdzennym mieszkańcem, a której najważniejszym celem jest zniszczenie tego, poza czym mieszka. Przypomnijmy, że gorolem jest zarówno Warszawiak, jak i Francuz, rdzenny Aborygen czy Eskimos, aczkolwiek ci ostatni nie przepadają za nazywaniem ich gorolami.
Stereotyp
Cechuje się: nieróbstwem, pasożytnictwem, skandaliczną głupotą, całkowitym brakiem inteligencji, a przede wszystkim kultury przez duże K. Jest pewne, że pochodzi od małp, co tłumaczy w pełni jej prymitywizm, niezdolność do organizowania państwa i to, że wszyscy się od niego chcą odciąć.
Uosobieniem wszystkich obrzydliwych cech tego parszywego stworzenia są [[zagłębiacy]. Na szczęście dla Śląska, Zagłębie oddziela odeń rzeka Brynica która to jest granicą oddzielającą dwa zapalne rejony regionu. Chcąc wjechać do Sosnowca należy mieć przy sobie paszport Polsatu. Ta zasada nie obowiązuje ludzi z Zagłebia gdyż tym wystarczy tylko dowód osobisty (Zagłębie wraz z resztą kraju należy do strefy Schengen). Po przekroczeniu owej Brynicy (czyt. granicy) w którymkolwiek z kierunków można dostać wpierdol od tubylców.
Odwrotnością gorola jest hanys. Gorol w oczach przeciętnego hanysa, czyli Slónzoka, jest w pół mongołem, z kolei dla przeciętnego gorola hanys jest w pół Niemcem (Dobroli sie, no niy?).
Użycie
Słowo „gorol” jest wręcz nadużywane przez bohaterów serialu fantasy Święta wojna, który pokazuje Śląsk takim - jakim według samych Ślązaków - nigdy nie był i nie będzie. To, że serial tworzony jest przez rdzennych Ślązaków i na Śląsku, to absolutnie żaden argument...
Słowa „gorol” nie należy mylić z „górolem”. Gorol mieszka za rzeką, natomiast górol w górach.
Jest tak, choć górol (szczególnie te pieruny z Cieszyna) sam nazywa siebie gorolem (no i niy pedziołech że te z Cieszyna to sóm pieruny?!).
Ciekawostki
- Przeciętny hanys uważa, że gorol robi maksymalnie 3 godzinny dziennie.
- Gorole uważają, że hanysy nie myją zębów.
- Mniej więcej 30% goroli żyje w Warszawie, 33% w Sosnowcu, 20 procent w Krakowie, a reszta przeniosła się do Londynu i Irlandii