Bohdan Smoleń

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Bohdan Smoleń jako piosenkarz disco polo
Noncytaty
Zobacz cytaty:
Jeden z albumów discopolowych Bohdana Smolenia

Cepry hej! Co się tak głupio patrzysz?
Ja się nazywam Bohdan Smoleń
I co wam powiem to wam powiem, hej
Zaśpiwom, tak jako i śpiwoł mój ojciec
Na disko w 39, w Zakopanem hej

Bohdan Smoleń wita się na koncercie disco polo

Bodzio, Bodzio, Bodzio
Mój kochany Bodzio hej

Fanki do Bohdana Smolenia

Bohdan Smoleń (ur. 9 czerwca 1947 w Bielsku, zm. 15 grudnia 2016 w Poznaniu) – polski aktor, kabareciarz, piosenkarz disco polo, producent bombek w kształcie grzyba i cygara, sklepikarz, gubernator planety Mango oraz człowiek, który aż do śmierci udowadniał, że może. No, raz mu się nie udało – pobić rekordu Guinnessa w staniu na głowie.

Pomimo niskiego wzrostu okazał się być wielkim chłopem, który w latach 80. krzyknął, że nie przeproszono go za 40 lat. Już w latach 70. przepowidział istnienie programu 500+, zalecając Laskowikowi robienie dzieci, gdy ten nie wiedział, co robić. Laskowik później doradził mu, by rzucił kabaret i został listonoszem. Potem Zenon trochę się zasmucił, gdy zobaczył kolegę po fachu w sitcomie Świat według Kiepskich, podczas gdy on musiał roznosić prawdziwą pocztę.

To właśnie Smoleń zapoczątkował modę na kobietę z wąsem. Nowatorska kreacja odnosiła długi sukces tylko w Polsce. Dopiero 40 lat później jego pomysł przyjął się w Europie (o czym mogła (mógł?) przekonać się Conchita Wurst).

Bohdan Smoleń zmarł 15 grudnia 2016 roku. W niebie znalazł pracę jako listonosz, który może dostarczać Krystynie „Babce Kiepskiej” Feldman rentę bez obaw, że zniknie w monopolowym.

Dane personalne

  • Imię i nazwisko: Bohdan Smoleń
  • Pseudonim artystyczny: Sikorka[1]
  • Oczy: widzą
  • Uszy: słyszą
  • Włosy: bardzo dobrze mu wyszły
  • Choroby: w dzieciństwie przebył Odrę – z kompanią wojskową
  • Pobyt w szpitalu: zakończony romansem
  • Poszukiwany listem gończym: tak, jego zdjęcia widnieją na słupach wysokiego napięcia

Przypisy

  1. Bo tyle pił, ile waży