NonNews:Rada Języka Polskiego zatroskana o hip-hop

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

31 maja 2010

Kultura hip-hop umiera. Do tego wniosku doszli w czasie jej pierwszego webposiedzenia przedstawiciele Rady Języka Polskiego. Szczególnie zażartą dyskusję przeprowadzili jej prominentni członkowie – prof. Jan Pszczołek i prof. Jerzy Blarczyk. Redakcja NonNews postanowiła udostępnić protokół z tego posiedzenia, które przybrało zgoła nieoczekiwany przebieg. Profesorowie zgodnie orzekli, iż tkanka językowa polszczyzny na skutek załamania się slangu panującego może ulec rozkładowi. Co bardziej zaskakujące, wykazali się nadspodziewaną znajomością argotyzmów, a także... wykonawców hip-hopowych.

Ogarnąłem większą część płyt Pei, do większości się zmuszałem, Waćpan – rozpoczął prof. Pszczołek. Nie przemawia do mnie taki buracki i klozetowy humor, jakiekolwiek treści społeczne by za nim nie stały. Ogólnie muszę jednak przyznać, że sytuacja jest krytyczna, mimo że summa summarum to żenada na stówę.

Prof. Blarczyk szybko zreplikował: po starej znajomości, Janek. Nie miałeś się już do czego przypierdolić? Oni mogą mieć np. na okładkach swoich płyt co chcą, nic Ci do tego. Nie masz nic mądrego do powiedzenia, to na czata klikać, a nie do mnie pyskówki przez internet. Administrator sieci musiał prędko zareagować, ponieważ pionierskie posiedzenie mogło zakończyć się skandalem. Jednak chwila przerwy nie uspokoiła wzburzonego Blarczyka.

Napisałbym tu Wam elaborat, ale mi się nie chce, to raz. A dwa, że Wy to się nadajecie do rozkminiania gejraperów Comonsów (Common – przyp. autora), Lupe Fiasków (Lupe Fiasco), Tupaków (2pac) i innych pedałowców. Z całego serca apeluję: dobrych chłopaczyn zostawcie dobrym chłopaczynom.

Atmosferę podgrzał jeden z panelistów, profesor Uniwersytetu Łódzkiego. Wreszcie! Common to pitu-pitu dla wigersów[1] i największych spierdolin, przykro mi. Za to Big L zawsze spoko, ogarniać się, Panowie.
Na rejtanowską kontrofensywę Pszczołka nie trzeba było długo czekać. Wam to się już kompletnie nic nie podoba. A przeciw 2pakowi, który jest przekotem, jesteście tylko dlatego, że nie ma sampli ze starożytnych dżezów przez murzyńca na trąbce granych, o!

Weź chłopaku odbij, bo to ewidentnie nie jest produkcja dla Ciebie – perorował Blarczyk – To jest Real Raw Rap, hardcore poetry, a nie zwyczajowe gejoberki-sztajerki. Ty się zajmij Commonem, dobre chłopaki będą tańczyły kujawiaka pod Canibusa i nie zmieniajmy porządku tego świata. Odbij raz dwa – deklamował z nieznanym dotąd polotem, acz po chwili...

O, albo inny przykład – kontynuował – Jakiś cholera Kot z Czeszajer czy jak to się tam pisze. Nagle pojawia się z nie wiadomo skąd raperzyna, akademiccy truskule dostają jakiejś zajawki, ktoś wywala z nim wywiad na milion stron i co? Widzę, czytam, wnioskuję, że to kompletna padaka nawet odsłuchu niewarta i nie trzeba być geniuszem, żeby dojść do takich wniosków. Napisze, wzmiankuję tylko, że to beznadziejne, to już jakiś doktorant w pinglach robi się wpieniony i próbuje mnie wypieprzyć z Rady. Z grzeczności nie powiem już do czego to niepodobne. Ale zbastujcie, profesory, bo mam na Was oko.

...i tych co spodni nie potrafią założyć też nie!”

Większość członków Rady podzielała opinię Blarczyka. Docent Zdzisław Marzec: myślę, że naszym obowiązkiem jest jechać z takimi delikwentami, takimi wanna-be raperzynami małoletnimi z przerośniętym ego, żeby się ogarniali jeden z drugim. Jest ich pełno, a nakręcają swoją chorą wizję na forach psychofanów Paktofoniki i innych chujowych projektów. Albo podejmiemy ofensywę na rzecz obrony słownictwa hip-hopu, albo zaleje nas fala popłuczyn z ust zapyziałych truskuli w sweterkach. Oddzielnym przypadkiem jest pseudokultura emo, ona naprawdę zagrarza (pisownia docenta Marca z protokołu w oryginale) polszczyźnie. Nie widzicie chyba do diabła ilu jest kinder-szatańców, co nie kumają nic, a się pucują, jakie to nie są mroczne.

Co na to sami wykonawcy hip-hopowi? Osobiście uważam, że to nasze środowisko powinno decydować o tym, co jest żywe, a co jest wypierane w obrębie kultury – usłyszeliśmy od Sebastiana Imbierowicza znanego szerzej jako Dj 600V. Zachowanie profesorów jest niepoważne, powiem więcej – jest to zwykła efronteria. Protokół z posiedzenia Rady jest dla nas niesprawiedliwy i robi z afirmatorów kultury hip-hop kompletnych imbecyli. A to nieprawda. Wczoraj rozmawiałem telefonicznie z Peją, właśnie skończył lekturę „Procesu” Kafki. Jest oburzony wyrokiem w tej sprawie i odwoła się do Trybunału w Strasburgu, razem ze swoim stałym prawnikiem. Wiem, że już pracują na drodze dedukcji nad sylogizmami przyczynowymi skazania. Innym przypadkiem jest Bilon z Hemp Gru. Nikt do tej pory nie wykazał na tyle dociekliwości intelektualnej, aby stwierdzić, że jego słowa „zamykam wieko, kładę kamień na niego”, z których kpiono, to tylko próba prywatnej reminiscencji z życia pełnego krętych dróg i rozpadlin, sam zaś tekst jest inspirowany prozą nie byle kogo, bo przecież samego Paulo Coelho. Ten niby błąd językowy to tylko próba ugładzenia struktury rymu. Bilon i Wilku wpadli na ten patent podczas gry w szachy, o czym wiem, bo sam im rozkładałem figury na szachownicy. – kończy

Razem z kuplami stwierdziliśmy, że Profesorów chyba dopadł naprawdę niedobry czas w życiu, cierpią z jakiegoś powodu i nie powinni być teraz obiektem beki – wyrozumiale opowiada Tede znany także jako Dj Buhh. Jeżeli dotrze do nich moja odpowiedź, niech wiedzą, że chcemy kiedyś do nich wpaść i pójść na wódkę oraz pobawić w celu rozerwania się i podtrzymania ich na duchu. Chciałbym Radzie Języka Polskiego przekazać od siebie Wielkie Joł. Dogadamy się, wierzę.
Utarczka między dwoma środowiskami wydaje się być zwykłym nieporozumieniem, niemniej doniesiemy Wam o spotkaniu Profesorów i hip-hopowców, gdyż redakcja NonNews sama została zaproszona przez Tedego. Cieszymy się tym bardziej, iż rzadko ktokolwiek z nas w ogóle trzeźwieje. Do zobaczenia, drodzy czytelnicy.

Postscriptum: dowiedzieliśmy się, że profesorowie bardzo chętnie przystali na zaproszenie środowiska hip-hopowego, nieco wstydliwie zastrzegając jednak, że pensję uniwersyteckie są śmiesznie małe i ktoś musiał będzie im tę wódkę postawić. Podkreślili, że wykształcenie w tym wypadku absolutnie nie gra żadnej roli.

Przypisy

  1. Wiger to angielski termin oznaczający najczęściej osobę rasy białej chcącą manifestować swoją przynależność do kultury Afroamerykanów, lecz czyniącą to w taki sposób, iż pojawiają się domysły o jej zdrowie psychiczne.


Źródło[edytuj • edytuj kod]

  • Przebieżka autora po forach internetowych i własnej wyobraźni.