Order of the Shadow: Act I

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
To jest najnowsza wersja artykułu edytowana „14:36, 10 lut 2022” przez „Runab Berkenetz (dyskusja • edycje)”.
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)
Neroś po odwyku chciał się pochwalić nowym makijażem. Efekt przerażający, acz nie tak, jak zawartość albumu

Order of the Shadow: Act I – piąty studyjny album Przyklona. Fani musieli czekać na niego cztery lata, bo jeszcze w 2011 Neroś The Saint[1] był wesołym warzywkiem na odwyku. Jedną z bardziej zauważalnych zmian jest głos Nero, który jest jeszcze bardziej skrzekliwy i jeszcze bardziej przypomina wrzaski kastrowanego kota, czego próbkę mogliśmy usłyszeć na najnowszej płycie Dawn of Ashes pt. Anathema, gdzie Nero straszył swoim sykiem grubą dziewczynkę.

Tak, o ile w 2009, po wielkim WTF ktoś jeszcze sądził, że NeThe Saintowi nie może już bardziej odjebać od narko, które wciąga, a które już gorsze być nie może, a muzyka Psyclona nie może już bardziej oddalić się od aggrotechu w stronę jakiejś tandetnej podróby metalu, to w 2013 Wielki Wódz udowodnił im, że są w błędzie. Słuchaczu, nawet się nie łudź, że ktoś w zespole przeprosił się z melodią.

Ciekawostka

Już nie Nero po odwyku całą swoją chorą zaćpaność schował do środka pod płaszczyk skórzanej marynareczki, co, poza chujowymi prochami od Bathorego, odbija się na albumie i na wokalu Belluma, który to najprawdopodobniej za dwa albumy będzie zbyt wysoki, by słyszało go ludzkie ucho. To może prowadzić do wniosku, że po znudzonych łupaniem w gary kucach następnym celem Nero są nietoperze, które są przecież mroczne jak diabli. Chyba, ze The Saint teraz będzie celował w bananową młodzież w martensach.

Lista utworów

  • [Act : I] Consecration – jęki, stęki, pitolenie przez megafon o Dżizaskrajście, a potem trzaski i opętańcze wrzaski. Ot, intro do poniższego kawałka. Posiada on jedną zaletę – przy nim Bellum in Abyssus staje się wartościowym utworem.
  • Shadows Unveiled – w końcu słyszymy kastrowanie kota w wykonaniu Marshalla, który po powrocie do człowieczeństwa uczy się sylabizować.
  • Suffer Well – Nero składa życzenia świąteczne wszystkim swoim fanom. Gitary jak coś pomiędzy czołówką Power Rangers, a j-rockową wejściówką do anime. Dla odmiany, The Saint zamiast syczeć jak kot, ujada jak ratlerek. Gdzieniegdzie, niestety, słychać to spod kijowych, trzeszczących sampli i za wysoko ustawionego automatu perkusyjnego.
  • Glamour Through Debris – czyli jak powstawał nowy makijaż naszego pana frontmana. Pomiędzy nieokrzesanym deathcore'owym napierdalaniem słychać coś, co brzmi jak pęknięty, rozstrojony akordeon.
  • Come And See – półtorej minuty skrzypienia, to klamka, to podłoga, to samochodzik. Potem jakaś dziwna pani chce oglądać z Tobą komedie romantyczne.
  • Afferte Mihi Mortem – utwór ten posiada funkcję czyszczenia uszu. Wlatuje jednym, a wylatuje drugim.
  • Use Once And Destroy – Nero użala się nad swoim zmarnowanym życiem uczuciowym, nie zważywszy na to, że tym, który je zmarnował, jest on sam. Drugi na płycie utwór, który z grubsza przypomina coś, co miał przypominać. Znów lekka odmiana, Marshall nie brzmi jak kastrowany kot, lecz jak kastrowany Rob Halford. Fanom Crwna ciekną z oczu łezki, że choć jeden utwór na płycie wyszedł tak jakby chcieli. Jest to drugi utwór Psyclona, który doczekał się teledysku. Tak, jak w przypadku Parasitic z trzeciej płyty ciągle coś mruga, a Nero macha łapami jak nienormalny. Później jednak widać dwóch cwelujących się kolesi w pampersach, którzy jakimś cudem za drugim razem są lesbijkami. Po chwili znów widzimy Nero, widocznie w stanie wskazującym, odzianego jedynie w rękawiczki i usiłującego postawić papierzaka.
  • Remains Of Eden : II – na początku usłyszeć można zrobotyzowanego Adolfa, potem coś co przypomina soundtrack do gry typu survival horror trzeciej kategorii. Oczywiście przemieszany z deathcore'm. W połowie powtarza się głos jakiejś paniusi – metaforyczna pętla na szyi fana Psyclon Nine.
  • But, With A Whimper – Marshall postanawia dobić nas wszystkich, składając przejście w połowie z dziwacznie szeptanej inkantacji, a w połowie z dubstepu.
  • Order Of The Shadow [The Heretic Awakened] – znów wracamy do soundtracków, tym razem coś pomiędzy ponurą grą przygodową, a ponurą parodią klasyka harsh EBM. Autorowi tego zdania, który jest na tyle arogancki, że pozwolił sobie o sobie wspomnieć, włosy stanęły dęba gdy zdał sobie sprawę, że jest to utwór tytułowy tego albumu. Podsumowywałoby to treściwie jego generalny poziom.
  • Take My Hand While I Take My Lifemilusi metalcore pod koniec albumu. Miała być kalka Suicide Note Lullaby z poprzedniego albumu, a wyszedł crap porównywalny z tym, co słychać w radiu. Nero chce wziąć swoje życie w kieszeń i oddać komuś swoją dłoń na przechowanie. Jeszcze parę lat temu można by było sobie wyobrazić, jak o ową grabę zabijają się co zdolniejsi do ruchu fani, którzy nie są akurat zajęci chlastaniem się lub pudrowaniem nosków.
  • [Act : I] Penance – cytowanie Biblii i dziwne szumy. Bez wartości artystycznej. Lajf ys brutal.
  • The Saint And The Valentine – ostatni gwóźdź w trumnie. Milusia gitarka i milusie jęki Marsha w stylu Linkin Park składają się na lekką rockową balladkę. Lead brzmi jak jakiś brass[2] z keyboarda używanego do biesiadnego disco polo. Kindermetale cieszą pryszczate mordy, starzy fani idą po sznur, czując, że skończyła się pewna epoka.

Zobacz też

Przypisy

  1. Akcja ze zmianą ksywy taka sama, jak w przypadku Snoop Dogga
  2. Brass brzmi jakby ktoś pierdział i się cieszył