Rewolucja francuska: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
M (zaczynamy)
 
M (Poc Vocem przeniósł stronę Użytkownik:Emdegger/Rewolucjabrudnopis na Użytkownik:Poc Vocem/Rewolucja: bo zgodnie z licencją mogę. A warto, tyle, że trzeba dokończyć)
(Brak różnic)

Wersja z 14:04, 2 cze 2013

Rewolucja Francuska – masowe badania matematyczne polegające na odejmowanie ułamków o przeprowadzone na terenie Francji w roku latach 1789–1794. Choć głównym celem naukowców była zamiana procentów na ułamki, badano także powstawanie równań z jedną niewiadomą, przy doborze kierując się metodą przeciwnych współczynników. Z kronikarskiego obowiązku wypada nadmienić, że przy okazji ścięto łeb królowi.

Sytuacja przedrewolucyjna

Nim przystąpiono do prostych obliczeń, w kraju rósł niepokój. Wielu naukowców było zatrwożonych kondycją francuskiej matematyki, zwracając uwagę na liczne błędy i uchybienia, głównie w zakresie proporcji. Społeczeństwo francuskie podzielone było na trzy stany (duchowieństwo, szlachta oraz mieszczanie i chłopi), lecz ktoś słusznie zauważył, że gdzieś musi tkwić błąd, gdyż akcenty rozkładały się nie po ≃33.3%, lecz odpowiednio 1-99-1. Zaczęto bojkotować liczydło jako zawodne narzędzie badań naukowych, postanawiając zarazem przywrócić równiejsze proporcje przy pomocy jakiegoś innego tworu. Drugoobiegowy traktat „O wyższości gilotyny nad liczydłem” zaczął robić furorę. Sytuacja po pewnym czasie stała się w pełni klarowna: hejterów liczydła było już tylu, że nie pozostało nic innego, jak tylko przystąpić do testów przy pomocy nowej zabawki. Ogłoszono pierwsze nabory chętnych.

Pierwsi chętni

Było ich tak wielu, że w tej całej masie entuzjastów nowej matematyki ludzie Ci stali się ledwo widzialni, co może prokurować podejrzenia, iź chętnych nie było wcale. Nieprawda, byli, tylko po prostu nie wiedzieli, że są chętni, dopiero później im to uświadomiono. Nie zmienia to jednak faktu, że akcję naboru należało odpowiednio zdynamizować.

Społeczeństwo francuskie

Ponieważ chętni jakoś nie wystawali przed szereg, matematycy podjęli decyzję o utworzeniu sztucznego szeregu liczbowego, rekrutującego się ze wszystkich warstw społeczeństwa francuskiego, na które, jak wspomniano wyżej składali się odpowiednio:

  • Szablon:Tw liczbie ok. 120 tys. Byli oni przy okazji posiadaczami ok. ziemi w skali całego kraju. Z reguły świetnie wykształceni, oczytani, wiedzieli, że fondue nie bierzemy w gołe łapy.
  • Szablon:Tjej liczebność szacowano wg różnych źródeł na ponad 180 tys. członków. Płaciła wewnętrzny podatek liniowy – wszyscy po 0%, paliła na stosie liczydła, zawierała ze sobą związki kazirodcze, tropiła w swoich szeregach wszystkich, którzy nie wykazywali się krztyną sodomii oraz robiła inne rzeczy, za które matka daje Ci szlaban, bo ma 50 lat, jest wkurwiona i co gorsza, nie chce wyprowadzić się z domu, by się wreszcie usamodzielnić.
  • Szablon:Tok. 25 milionów. Represjonowani od wieków, symbol francuskiej niedoli tamtego okresu. Byli nieludzko zmuszani do mycia rączek, musieli dbać o czystość kołtunów, nie byli zbyt wyedukowani i nadal się dziwili, czemu w miejscu świeżo ukopanej i oddanej do użytku latryny zaczął rosnąć dąb. Często nie mogli nawet opuścić własnego domostwa, by np. udać na wycieczkę do Rzymu i zobaczyć sobie Koloseum. Co to, to nie. I tak już ledwo się trzyma. A skąd szlachcic miałby pewność, że chłop nie będzie chciał Koloseum dotknąć, opierać się czy usiąść na nim?! Właśnie w ten sposób zostają wszędzie ruiny!

Ponieważ naczelnym nakazem projektu było zrównanie proporcji, przy tej liczebności nie było innej opcji, niż tylko zrównanie w dół do najniższej możliwej liczebnie grupy stanowej. A zatem po poziomu duchowieństwa, odpowiednio w liczbie 60 tys. szlachciców i nieco większej 24 mln 880 tys. chłopa. Gdy końcu będzie nas 360 tys., przekonywali matematycy, nasza nauka odzyska dawny blask. Trzeba przyznać, że projekt zakończył się olbrzymim sukcesem i Francuzi byli już tylko o krok od wyeliminowania takich średniowiecznych przeżytków jak ciemnota, liczydło czy rachmistrz spisowy.

Kto za to odpowiadał?

Badania naukowe to jedno, a sprawiedliwość to drugie. Ktoś tych uchybień musiał być winny. Winnego znaleziono szybko w postaci panującego Ludwika XVI z dynastii Burbonów. Zaczęto nagłaśniać liczne przypadki zbrodni i myślozbrodni na terenie całego kraju. Komuś król złośliwie sprezentował liczydło, ktoś doniósł, że w restauracji władca zjadł kotleta, którego nie było w karcie dań i choć ten tłumaczył policjantom oraz tajniakom, że naprawdę nie chciał go zamówić i że był to czysty zbieg okoliczności, jego los był przypieczętowany. Oliwy do ognia dolała jego żona Maria Antonina, kobieta o powierzchowności szpadla i erudycji głowonoga, która komentując klęskę nieurodzaju, jaka dotknęła chłopów latem 1791, powiedziała, żeby jedli... ciastka. Chłopi zareagowali oburzeniem i hasłem „Na szafot z tą noobką”.

Małżeństwo zorientowało się w swoim ciężkim położeniu i podjęło próbę opuszczenia kraju. Próbę jak się okazało nieudaną. Już drugiego dnia ucieczki zostali rozpoznani w Varennes przebrani za mieszczan. Uwagę mieszkańca miasta Jeana Baptista Droueta zwróciło nienaturalne zachowanie Marii Antoniny – za bardzo kurwiła jak na mieszczkę.

Zburzenie Bastylii

Nim jednak los pary królewskiej został na dobre przesądzony w imię zachwianej pozycji matematyki francuskiej, doszło dwa lata wcześniej do bezprecedensowego aktu wandalizmu. Obawiając się odwrócenia korzystnych dla siebie uchwał i zablokowania ich przez króla, mieszczanie zaczęli poszukiwać rozpaczliwie broni, by sytuacji dla nich krytycznej postrzelać i porykoszetować sobie trochę w stronę szlachty. Zapadła decyzja o szturmie na wielkie stołeczne więzienie Bastylię, jako symbol ucisku, niewoli oraz przepełnienia zakładów odosobnienia.

Bezprecedensowość szturmu polegała przede wszystkim na tym, że po raz pierwszy w historii podkop wychodził spoza terenu więzienia, a nie z jego czeluści, a problem przepełnienia więzień postanowiono rozwiązać, poprzez jego wypierdolenie w powietrze i wypuszczenie na wolność wszystkich kryminalistów, jacy się tam znajdowali. Trzeba przyznać, że nie było ich tam wielu. Tradycyjnie już markiz de Sade, który znowu nawiał komuś z łóżka przed śniadaniem, a oprócz niego zorganizowana grupa niepłacących alimentów, oczywiście z chęcią popełnienia masowych mordów na wypisaną czole oraz grupa kilku czubków bawiących się w dla siebie tylko zrozumiałą zabawę powolny żółty ser krokami koni karawanowych kręcił się niby noga świata.

Zabawa w żółty ser została brutalnie przerwana została przerwana 14 lipca 1789 r. zdobyciem twierdzy, której namiestników natychmiast wcielono do programu badań na odejmowaniem ułamków.