NonNews:Dzisiaj najważniejszy dzień w roku
10 września 2006
Dzisiaj miał miejsce najważniejszy dzień w roku! Setki, jeśli nie dziesiątki tysięcy, jeśli nie setki tysięcy, jeśli nie miliony, jeśli nie dziesiątki milionów Polaków zebrało przy telewizorach na wieść, że Robert Kubica przyjechał jako trzeci. Wyścigu oczywiście nie obejrzeli, ale telewizji uwierzyli na słowo.
Drugim powodem wyjątkowości 10 września 2006 jest fakt, że jutro Amerykanie mają swoje narodowe święto: rocznicę strącenia zabudowań piętra wysokiego przez agentów CIA o ormiańskich korzeniach, a my zawsze jesteśmy tylko krok za Amerykanami – z tego powodu pęczniejemy wręcz z dumy i nie chce nam się ruszyć dupy, aby robić przy azbestach. Od czego Murzyni? – komentujemy.
Wyjątkowość dnia ma swoje korzenie w tradycjach pogańskich, mówiących: przedostatni dzień, który ma w liczbie swojej zero, wydarzający się przed równonocą jesienną, niechaj będzie czczony. Hare, hare, rama, rama. 10 września wystawiamy w oknach portrety wielkiego Mao... nie, czekaj, skleiły mi się strony... portrety Swarożyca, którzy w nocy przychodził do domu i dmuchał naszym przodkom w palenisko, żeby do rana się nie wystudziło.
W końcu 10 września obchodzimy dzień walki z deszczem. Co prawda już po zbiorach i zboże gnije sobie w spokoju ducha w państwowych silosach, bo jego wartość wystarcza tylko na opłacenie owego magazynu, ale Polacy dość już mają, jak tu raptem wrzesień się rozkręca, a oni już przemoczeni, zziębnięci, autobusy się spóźniają, urzędy zawalają terminy i w ogóle: ulice spływają deszczem niewiernych. Z tego miejsca codzienne pozdrawiamy naszych znakomitych praszczurów, którzy trzęśli dupami, żeby tylko spadł deszcz, nawet, jak temperatura była na minusie. Nigdy nie było im dosyć, bo zakopywali wodę w ziemi, a potem, gdy wsiąkła, płakali, że złe duchy na nich najechały.
Źródło[edytuj • edytuj kod]
- Przedjutrze, 11 września 2006.